-Prawo Gampa, moi drodzy. To jest dzisiejszym tematem. Ja muszę na momencik wyjść, wy za ten czas przeczytajcie temat z podręczników na stronie 324.- odparła profesor McGonagall i opuściła pospiesznie szkołę.
Draco Malfoy nie miał zamiaru dołączyć do uczniów, którzy skwapliwie pochylali się nad książkami. Ojciec i tak był dumny z jego osiągnięć, a w dodatku, Czarny Pan zapewni mu odpowiednią przyszłość w szeregach śmierciożerców. Wtedy nikt nie będzie go pytał, jakie oceny miał na transmutacji, eliksirach czy innych przedmiotach. Wiedział to doskonale. Poluzował krawat z nonszalanckim uśmiechem i wyłożył nogi na ławce. Rozglądał się po klasie. Jego ciemnoszare oczy biegały po sali. Jego uśmiech znacznie zrzedł, kiedy zdał sobie sprawę, że szuka wzrokiem Pottera. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale coraz częściej o nim myślał, całkiem nie świadomie. Nie, nie miał gejowskich skłonności. Chyba. Nie ma co się oszukiwać, obecność gejów w jego życiu nie ograniczała się tylko do paru osób. W końcu, jego wzrok spoczął na plecach Pottera. Oglądnął dokładnie bluzę w kolorze szkarłatu i złota, a potem ciemne, kruczoczarne włosy. Nim się obejrzał, zdjął nogi z ławki z takim impetem, że Parvati z rzędu obok lekko się wzdrygnęła, ale nie przerwała czytania, za to Malfoy zbliżał delikatnie dłoń do włosów Pottera. Gdy jego opuszki dotknęły obranego punktu docelowego, zacisnął lekko palce na ciemnych kudłach kolegi. Harry poczuł dotyk na potylicy, więc obrócił się, jednocześnie widząc, jak Malfoy szybko odsuwa rękę i robi się mocno czerwony z okolicach policzków.
-Czego?- odparł chłodno Potter.
Malfoy nie był w stanie przez parę sekund zdobyć się na odpowiedź. Lustrował oczyma twarz Wybrańca. Poprzez bliznę w kształcie błyskawicy, poprzez mocno zielone oczy, które błyszczały w świetle dziennym, które padało na salę z ogromnych okien po piękne, malinowe usta.
-Jak to co, Bliznowaty?- odparł, czując, że ogarnia go lekka złość.- Może mamusia cię nawiedza już, co? A może to twój chłopak Cedrik?
-Spadaj. Idź się pomiziać z Pansy. Mops ze zniekształconym topielcem. Cudne połączenie.- zripostował Potter, którego ręka powędrowała do różdżki schowanej w kieszeni bluzy.
-Mało ci rodziny wybili?- spytał Draco, unosząc brwi, udając zdziwienie, a potem uśmiechnął się wrednie.- No tak, ty nie masz rodziny.
-Wiesz, co, Malfoy? Wolę mieć martwego ojca niż tatusia-śmierciożercę.- uciął ciemnowłosy i odwrócił się.
W kilka minut potem rozległ się dzwonek. Potter ociągał się z pakowaniem, więc został jako ostatni w klasie, dopakowując torbę. Myślał, że został jako ostatni. Malfoy czekał na niego. Gdy Wybraniec zbliżał się do drzwi, Dracon złapał go za kołnierz i przycisnął do ściany. Ich usta prawie się stykały.
-Uważaj, Potter, bo nawet w Hogwarcie może ci się kiedyś stać krzywda.- wyszeptał Draco.
Blondyn za raz po tej uwadze puścił go i wyszedł. Harry nie był pewien, ale zdawało mu się, że w wypowiedzi Malfoy'a nie było nic złośliwego, wręcz przeciwnie...
