Pandora. Księżyc planety Poliferm, znajdujący się w układzie Alfa Centauri A. Odległość od Ziemi 4,4 lat świetlnych. 2 miesiące po wielkiej bitwie Na'vi i korporacji RDA. 2 miesiące po opuszczeniu księżyca przez ludzi...

Słońce powoli znika za horyzontem. Przez gęste krzaki, w środku lasu samotnie przedziera się młody Na'vi z łukiem i strzałą w rękach -na jego klatce piersiowej i innych częściach ciała znajdują się liczne zadrapania, jakby nieraz miał do czynienia z viperwolfami. Wiek -można by rzec, że odpowiednik osiemnastoletniego człowieka. Skrada się pochylony, z naciągniętą na łuk strzałą. W oddali nagle zauważa swój cel -dorodnego Yerika, zajadającego zieleninę. Młody Na'vi szeroko się uśmiechnął, jakby szukał zwierzyny przez cały dzień. Powoli podniósł łuk i wycelował. Mógł podejść bliżej, ale był pewien, że trafi. Stał z mocno naciągnięta strzałą przez długą chwilę. Czuł, że coś jest nie tak. Nagle Yerik odwrócił głowę w stronę młodego na'vi i powoli zaczął się oddalać. Na'vi opuścił łuk.

-Coś tu nie gra -powiedział do siebie. Wstanął szybko i odwrócił się. Wyraźnie zrzedła mu mina. 20 metrów od niego, między drzewami stał ogromny Palulukan. Lekko pochylony, machający nerwowo ogonem Thanator wyglądał jakby zaraz miał jednym susem rzucić się na młodego na'vi i rozszarpać go na strzępy. Młody myśliwy nie zastanawiał się długo, tylko od razu zaczął uciekać. Za jego plecami rozległ się głośny ryk -Thanator rzucił się za nim. Młody na'vi biegnął na oślep, nie było czasu na myślenie. Nigdy nie był dobrym biegaczem, sam się dziwił swoimi możliwościami. W kryzysowych sytuacjach człowiek może wszystko. Biegnął nadal pomiędzy drzewami, z tyłu słyszał dźwięki łamanych na kawałki gałęzi. Thanator był coraz bliżej. Zdawało się, że czuł jego oddech na plecach. Na'vi zaczął rozglądać się za drzewami -jak najprędzej wskoczył na pierwsze lepsze. Wspiął się szybko na jego czubek, a Thanator próbował dosięgnąć go swoimi szponami. To nie był dobry pomysł -za parę chwil sam wdrapię sie na to drzewo, a i samo jego powalenie nie byłoby dla niego problemem. Młody na'vi wyciągnął łuk, naciągnął strzałę i oddał strzał w kierunku wściekłego Palulukana. Chybił. Szybko i nerwowo wyciągnął drugą strzałę, naciągnął ją na łuk i oddał strzał -trafił bydlę w przednią łapę. Thanator oddał przeraźliwy ryk i na chwilę odczepił się od drzewa. Na'vi zeskoczył na ziemię i zaczął biec w kierunku pobliskiej rzeki. Wiedział, że nie ma dużo czasu. Biegnął ile sił w nogach, serce waliło mu jak młotem. Zauważył wodospad -postanowił się pod nim ukryć. W końcu dobiegł do rzeki i natychmiast wskoczył do wody. Po chwili wynurzył się po drugiej stronie tafli spadającej z wodospadu wody. Chwycił się mocno skały i wziął głęboki oddech. Zaczął się uważnie rozglądać, po czym uznał, że jest już bezpieczny. Postanowił poczekać, aż Palulukan się oddali. Odwrócił się i zobaczył coś naprawdę ciekawego -wejście do jakiejś groty. Musiał zaspokoić swoją ciekawość i wszedł do środka. Pod nogami zauważył ślady krwi, prowadzące do końca korytarza. W środku rosło parę bioluminescencyjnych roślin, więc nie było całkiem ciemno. Zdawało mu się, że coś usłyszał. Był tam ktoś jeszcze. Młody na'vi powoli wyciągnął łuk i kierował się naprzód. Po drodze, na skalnych ścianach zauważył dziwne rysunki. Jeden z nich jakby przedstawiał wojownika na'vi walczącego z jakimś stworem. Inny zaś drzewo -przypominające trochę drzewo dusz. W końcu doszedł do końca groty. Zauważył... dziecko, siedzące przed ścianą i rysujące kamykiem rysunki na ścianie. Nie wyglądało jak inne dzieci na'vi -przynajmniej te z klanu Omaticaya. Był to chłopiec, w wieku około 10 lat. Ręce miał pomalowane w zielono-czarne wzory. Był ranny w ramię -widać musiał natknąć się na jakieś dzikie zwierzę. Nie to jednak przeraziło młodego myśliwego -a ogon malca. Konkretnie jego czubek, bo brakowało na nim włosów. Dla przeciętnego na'vi takie coś było prawie jak kastracja...

-Ty, mały -powiedział młody na'vi, jednak chłopiec nie zareagował.

-Hej, słyszysz mnie? Do ciebie mówię! -malec nadal go ignorował i rysował na ścianie jakieś bazgroły. Młody myśliwy podszedł do niego i chwycił go za rękę.

-Jak się nazywasz? Skąd się tu wziąłeś? -Mały przestał rysować, jednak nadal gapił się w ścianie. Zachowywał się jak zahipnotyzowany.

-Odpowiedz! -młody na'vi krzyknął zirytowany.

Po chwili malec padł nieprzytomny na ziemię.