Rozdział 1 –„ Zauroczony osuneko "
- Itachi gdzie jest moja skarpetka?! – rozległ się donośny głos czarnowłosego Kocurka o onyksowych oczach. Czarny ogon poruszał się ze złością okazując niezadowolenie właściciela. Mokre włosy przylegały do twarzy o jasnej karnacji, a zazwyczaj nastroszone włosy z tyłu głowy spokojnie spoczywały na karku.
Wycierając swoje mokre ciało przechylił lekko łebek i energicznie potrząsając głową zaczął osuszać włosy.
- Na co ci skarpetka Sasuke? – zdziwił się długowłosy mężczyzna stojący u podnóża schodów. Jego uszy poruszały się zaintrygowane, a ogon leniwie falował na prawo i lewo.
Sasuke wyszedł z pokoju i stanął u szczytu schodów.
- Co to za głupie pytanie? – odpowiedział pytaniem – Na co ci skarpetka Sasuke? – zaczął przedrzeźniać brata chłopak.
- Hm… - padło tylko z ust starszego z braci.
- Tylko mi tu nie „ hm "! – zdenerwował się Sasuke zakładając granatową koszulkę z emblematem Klanu Uchiha na plecach.
- Zbyt szybko tracisz cierpliwość ototo (braciszek) – na ustach Itachiego pojawił się drwiący uśmieszek.
- Urusai (zamknij się)! – krzyknął młody kocur machając ogonem ze złością.
- Złość piękności szkodzi – zadrwił starszy neko (kot) – chyba nie chcesz, aby na tej ślicznej, małej buźce pojawiły się zmarszczki, prawda?
- Urusai! Urusai!! Urusai!! – krzyczał donośnie Sasuke zbiegając szybko ze schodów, nie zwracając uwagi na opadające spodnie. Chwycił brata za kołnierz i stając na palcach zrównał się z nim wysokością.
- Sasuke-kun – zaczął drażniąco Itachi – chyba nie chcesz ze mną zadzierać?
Sasuke przełknął nerwowo ślinę i zwalniając nieco uchwyt na koszuli brata powiedział.
- N-nie – zadrżał mu lekko głos.
- Aiso-no-ii koneko (grzeczny kotek) – pogłaskał młodego Kocurka po wilgotnych jeszcze włosach.
- Grrr! – warknął ostrzegawczo Sasuke.
- A tak … nie lubisz jak się cię głaszcze po głowie – uśmiechnął się Itachi – ale… ja tak bardzo lubię cię denerwować Sasu-chan.
- Itachi! – Sasuke wyrwał się z ramion brata. Robiąc krok do tyłu potknął się o nogawkę swoich spodni. Z głośnym hukiem wylądował na ziemi – Więc, gdzie jest moja skarpetka? – nie dawał za wygraną osuneko (kocur) udając, że nic się nie stało. Wstał z podłogi podciągając spodnie do góry i zapinając je szybko.
Itachi westchnął zrezygnowany. Odwrócił się i wyszedł do ogrodu siadając ponownie na wiklinowym fotelu, obok którego stał okrągły stolik zastawiony sokiem pomarańczowym i półmiskiem pełnym owoców i słodyczy.
- Następnym razem – Itachi spojrzał na brata, a na jego usta wypłynął mały uśmieszek – zapnij rozporek zanim wyjdziesz z pokoju.
Rozsuwając szerzej drzwi prowadzące na taras, Sasuke wyszedł do ogrodu. Schodząc powoli z tarasu już miał wydrzeć się na brata, ale jego uwagę przyciągnęło poruszenie w sąsiednim ogrodzie.
- Itachi… – zaczął neko podchodząc do płotu – … w tym domu nikt nie mieszka… – spojrzał na sąsiedni dom, który wielkością dorównywał posiadłości Uchiha. Dom był otoczony pięknym ogrodem urządzonym tradycyjnie w stylu japońskim, zupełnie jak ich. Przez środek ogrodu prowadziła dróżka wysadzana małymi, czarno-białymi kamieniami, która prowadziła do drzwi wejściowych domu. Po lewej stronie ogrodu znajdował się spory staw z półokrągłym mostkiem przechodzącym przez jego środek. Zajmował on praktycznie połowę ogrodu. Brzeg stawu obrośnięty był różnorodną roślinnością, a na tafli wody rozwijały się spokojnie piękne, białe lilie. Drzewo ozdobnej wiśni pięknie kwitło rzucając cień na staw. Po drugiej stronie ogrodu, przy której aktualnie stał Sasuke, rosła Magnolia, na której pojawiały się pąki kwiatów. W rogu ogrodu stała drewniana, dwuosobowa huśtawka. Po jej lewej stronie stał owalny stolik z trzema wiklinowymi fotelami, oraz trzema podnóżkami. Całość sprawiała naprawdę piękny, zapraszający widok. - … prawda? – dodał po dłuższej chwili ciszy.
Długowłosy podniósł wzrok z nad książki spoglądając z ciekawością na brata.
- Hai (tak)… do czego zmierzasz? – zapytał.
Przez furtkę sąsiedniego ogrodu ponownie przeszło kilka osób niosąc pudła i meble. Kolejna osoba, która weszła szczególnie przyciągała jego uwagę. A zwłaszcza istota ściśle przylegająca do jego ciała. Sasuke uważnie lustrował blond włosego mężczyznę, który z ogromną czułością przytulał małego kitsune do siebie.
Wysoki, około 190 cm wzrostu, pięknie umięśnione ciało. Blond włosy dłuższe przy twarzy, krótsze z tyłu głowy, a przy tym każdy stał w inną stronę. Szafirowe oczy, blado różowe usta, intrygujący uśmiech, a co najważniejsze roześmiane oczy. Mężczyzna ubrany był w czarną koszulkę oraz czarne dżinsy, które przyjemnie przylegały do ciała. Na ramiona miał założony biały płaszcz z czarno-czerwonymi płomieniami przy jego brzegach. „Przystojny – pomyślał czarno-włosy neko (kot) – jak diabli!" Ponownie jego uwagę przyciągnął chikai kitsune (mały lis), który mocniej wtulił się w mężczyznę, zwiększając swój uchwyt małych rączek na jego szyi oraz długich, zgrabnych nóg skrzyżowanych w pasie starszego „ ciekawe jak by to było – zastanawiał się Sasuke opierając ciężar swojego ciała na płocie – gdyby te seksowne nogi były zawinięte wokół mnie?"
Sasuke szybko odskoczył od płotu jak oparzony, zszokowany własnymi myślami. „ Whooaa! Skąd to się wzięło – zaczął pocierać nerwowo czoło czując zbliżający się ból głowy - … skąd te myśli… przecież nawet go nie znam. Cholera! Nawet nie widziałem jego twarzy!"
Itachi rozbawiony zachowaniem brata uważnie go obserwował, zastanawiając się skąd wzięły się takie mocne emocje odbijające się na jego, zazwyczaj bez uczuciowej, twarzy. Jedno było pewne, po głowie jego ototo (braciszka) chodziły sprośne myśli. Sasuke ponownie podszedł do płotu, zwiększając zainteresowanie Itachiego. „ Trzeba to wybadać " z tą myślą wstał i bezszelestnie stanął obok brata.
- Ototo co sprawiło, że zapomniałeś o skarpetce? – zapytał sarkastycznie Itachi.
Sasuke wystraszony podskoczył do góry wywołując uśmiech zadowolenia na twarzy brata. Odwrócił się z chęcią mordu w oczach.
- Urusai (zamknij się) Itachi! – syknął Sasuke.
- Naru-chan enzeru(aniołku)… zbudź się – usłyszeli głos mężczyzny. Blondyn głaskał delikatnie z czułością główkę malca.
Itachi i Sasuke odwrócili głowy równocześnie słysząc czysty głos obcego, który aktualnie siedział na fotelu ogrodowym z małym liskiem na kolanach. Malec zwinięty w kłębek i przykryty dziewięcioma ogonami nadal spał spokojnie.
- Dziewięć…? – zdziwił się Sasuke - … ale … to znaczy, że ta włochata kulka – wskazał na nadal śpiącego lisa w ramionach blondyna - … jest…jest…
- Purr… purr… - zaczął mruczeć chikai kitsune (mały lis) na pieszczotę blondyna. Ręka starszego wolno i drażniąco drapała liska za uszami, który ochoczo wysunął łebek w stronę pieszczoty.
- A to ci niespodzianka – powiedział Itachi uważnie obserwując dwie osoby w sąsiednim ogrodzie – wygląda na to, że mamy nowych sąsiadów…
- Minato!! – rozległ się donośny głos z domu sąsiadów – Naru-chan!!
- Hahaue… (mama, rodzicielka)– odezwał się zaspany głosik z kolan blondyna.
Rozbudzony malec, siadając zaczął przecierać małą piąstką zaspane oczka. Blondyn uśmiechnął się głaszcząc rozwichrzoną czuprynę liska, spojrzał w kierunku domu i z uśmiechem zawołał.
- Kyuubi! Chodź szybko …!- z domu wybiegł wysoki ( ok. 185 cm wzrostu ) czerwono-włosy mężczyzna o czerwonych oczach. Na ustach igrał delikatny uśmieszek, ukazując piękne białe kły, a spod rozwianych czerwonych włosów wystawały żółte z pomarańczowymi końcówkami lisie uszy. Piękne, żółto-pomarańczowe ogony kołysały się wokół jego zgrabnego ciała. Mężczyzna ubrany był w obcisłe, niebieskie dżinsy oraz w białą koszulę z rozpiętymi trzema guzikami, ukazując długą, smukłą szyję. Blondyn siedzący na foteli, ścisnął liska w mocnym uścisku swoich ramion - … Aiu kawaii!! (taki słodki)
- Meww!! – miauknął kitsune duszony w objęciach mężczyzny – otochan! (tatusiu)Du… dusisz mnie….
- Awww – zawołał czerwono-włosy porywając Naru-chan w swoje ramiona - …. Naru-chan…syneczku … - energicznie zaczął pocierać policzkiem o policzek małego blondynka, który liczył sobie zaledwie 153 cm wzrostu – cherabu watashi no (aniołeczku mój)… tylko mój … mały syneczek – blondynek zaczął wiercić się i śmiać na zabiegi ojca. Chwycił małymi łapkami za policzki rudzielca i z uśmiechem na pyszczku próbował wyswobodzić się.
Sasuke i Itachi stali oniemiali jak tylko ich oczom ukazała się twarzyczka chikai kitsune (małego liska). Wielkie, lazurowe oczy śmiały się radośnie, uszy poruszały się energicznie, jak również jego ogony. Małe, drobne ciałko wiło się w uścisku ojca chcąc się wyswobodzić z jego miażdżącego objęcia. Mały miauczał cały czas próbując się uwolnić, co tylko pogorszyło jego sytuację. Rudzielec zachłannie zaczął całować małego po całym pyszczku, oczach, brwiach, czole, nosku, uszkach, policzkach, ustach, a nawet brodzie i szyi. Pełne, zmysłowe, czerwone usteczka małego kitsune, ułożyły się w łagodnym uśmiechu ukazując małe kły malca. Jego różowy język przejechał po usteczkach zwilżając je zmysłowo.
Sasuke przełknął nerwowo ślinę czując jak robi mu się gorąco. Jego wzrok spoczął na odsłoniętym brzuszku liska, który się ukazał przy podnoszeniu rączek do twarzy ojca.
Jeszcze nigdy w swoim szesnastoletnim życiu nikt… naprawdę nikt nie wywarł na Sasuke takiego wrażenia. Obserwując kitsune, Sasuke miał w głowie tylko jedno słowo „ Kirei (śliczny)."
- Watashi no (mój) …- szepnął nie zdając sobie sprawy, że wypowiedział te słowa na głos - … będzie mój…
Itachi uśmiechnął się szczerym uśmiechem sięgającym wprost z jego serca. Był szczęśliwy, że jego ototo znalazł w końcu kogoś na kim mu zależy, ale nie zamierzał mu tego ułatwiać. Odrobina zazdrości dobrze zrobi na wyniosłe ego Sasuke.
Minato obserwując swoją małą rodzinkę uśmiechnął się szczęśliwy. Nie żałował przeprowadzki, a raczej ucieczki z ich poprzedniego miejsca zamieszkania. Jego najważniejszym zadaniem była ochrona ukochanej rodziny, a dopiero potem liczyła się cała reszta. Spojrzenie szafirowych oczu spoczęło na ściskającym, ich kochanego Naru-chan, mężu. Kyuubi. Jego ukochany Kyuubi, był w stanie zrobić dla niego wszystko i wiedział, że on zrobi to samo. Piętnaście lat temu, kiedy dowiedział się, że Kyuubi jest dziewięcio-ogonowym lisem, a do tego że jest w ciąży … przeżył szok. Ale mimo tego wiedział, że nie opuści ukochanej osoby i nie ważne, czy jest lisem czy nie. Kochał go całym sercem, duszą i ciałem. W końcu łączenie się ludzi z innymi istotami to nie było coś nowego, a wręcz przeciwnie, stało się bardziej naturalne, natomiast prawdziwą rzadkością stały się związki człowieka z człowiekiem.
Tylko w przypadku Kyuubiego różnica polegała na jego mocy. Wszyscy wiedzieli, że lisy są święte i nie wolno się do nich zbliżać, a jednak.
Tego dnia wracał z męczącej misji i jedyne, o czym marzył to była kąpiel. Przecierając się przez mroczny las, który był schronieniem wszystkich świętych zwierząt, usłyszał szum wody. Wiedziony odgłosem wody zbliżał się do niej coraz bardziej, a im bliżej jej był to spokojny szum wody zmieniał się w głośny odgłos wodospadu. Po dotarciu na miejsce stanął jak zaklęty. Przed jego oczami ukazał się najpiękniejszy krajobraz, jaki miał kiedykolwiek oglądać. Schodząc do brzegu stanął przy nim podziwiając w ciszy i spokoju piękno tego miejsca. Małe jeziorko otaczało wodospad obrośnięty dziką roślinnością, a księżyc nadawał tajemniczego blasku sprawiając, że miało się wrażenie, iż jest się w gokuraku (raju).
Cichy śpiew przyciągnął jego uwagę. Odwrócił się napotykając spojrzenie najpiękniejszych czerwonych oczu, jakie miał kiedykolwiek możliwość oglądać. Nieziemska istota stała naga pod wodospadem. Jego ciało zanurzone do pasa w jeziorze, połyskiwało w świetle księżyca, a kropelki wody spływające po nagim ciele przyciągały jego uwagę. Tajemnicza istota zaczęła się do niego zbliżać, powoli wychodząc z wody. Nie mógł oderwać od niego oczu, stał jak zahipnotyzowany. Będąc od niego zaledwie o krok zauważył, że ma on czerwone włosy, lisie uszy oraz dziewięć ogonów. Ale w tej chwili to było nie ważne.
Czerwono-włosy położył na jego ramieniu smukłą dłoń w zapraszającym geście. Minato wiedział, o co mu chodzi. Unosząc swoją dłoń, położył ją na dłoni spoczywającej na jego ramieniu i chwytając ją delikatnie uniósł do ust, składając na niej czuły pocałunek. Uśmiech, jaki zagościł na zmysłowych ustach istoty sprawił, że wszelkie jego wątpliwości ulotniły się z wiatrem. Chwycił czerwono-włosego w ramiona i delikatnie unosząc go przeniósł pod pobliskie drzewo. Ułożył go ostrożnie na miękkim mchu, a sam szybko usunął z siebie ubranie i położył się na nim delikatnie, starając się nie zrobić mu krzywdy.
Czerwono-włosy uśmiechnął się do niego czule i kładąc rękę na jego karku przyciągnął jego spragnione usta do pocałunku. Minato czuł się jak w niebie.
Ta piękna istota oddała mu się dobrowolnie nie oczekując nic w zamian. Do dziś pamięta to gorące, ciasne wnętrze, które tak chętnie go przyjęło w siebie. Spocone, gorące ciała ciasno do siebie przylegające, wokół nich nieziemski krajobraz dopełniający doskonałości chwili.
Na następny dzień obudził się w jakieś obcej jaskini. Sądząc, że to wszystko to był tylko piękny sen, zapomniał o tym zajściu. Jednak nie na długo. Miesiąc po powrocie do domu, pewnej ciepłej nocy zastał u siebie w salonie niespodziewanego gościa. Była to ta sama nieziemska istota ze snu. Od tej chwili radość w jego ponurym życiu powróciła w postaci Kyuubiego i ich syneczka znajdującego się w jego brzuchu. W niedługim czasie od pojawienia się lisa w jego życiu, Minato i Kyuubi pobrali się. Kyuubi stał się mężem Minato przyjmując jego nazwisko, Namikaze.
Po sześciu miesiącach w ich życiu pojawił się mały blond-włosy kitsune, Naruto.
Chikai kitsune (mały lisek) wniósł w ich życie wiele radości i szczęścia. Ich mała, śliczna iskierka, dla jego dobra musieli uciekać ze świętego lasu.
A teraz znaleźli się tutaj w Konohagakure na życzenie Sarutobiego. Spojrzał na swojego pięknego męża, wstał z fotela i podszedł do ściskających się Naru-chan i Kyuubiego.
- Mój Naru-chan…. Mój…mój!! – powtarzał Kyuubi przyciskając Naruto mocno do siebie. Był tak pochłonięty molestowaniem synka, że nawet nie zauważył jak Minato podszedł do nich. Dopiero, kiedy uniósł jego brodę Kyuubi zauważył, Minato tuż przy nim. Widząc spojrzenie pełne miłości, rudzielec uśmiechnął się i zwalniając nieco uchwyt na Naruto złożył delikatny pocałunek na wyczekujących ustach męża. Minato pogłębiając pocałunek jedną ręką objął Kyuubiego w pasie, a drugą przyciągnął do siebie Naruto.
Sasuke nerwowo przestąpił z nogi na nogę obserwując szczęśliwą rodzinę, jego ogon w napięciu poruszał się okazując swoje zniecierpliwienie, a uszy drgały w napięciu.
Itachi przenosił spojrzenie z brata na nowych sąsiadów powiększając swój uśmiech.
- Czego się szczerzysz baka! – syknął wściekły Sasuke.
- Netamashii? (zazdrosny) – zadrwił Itachi ruchem głowy wskazując na sąsiadów.
- Troszkę… - szepnął cicho Sasuke, zaskakując tym swojego brata.
- Masz mnie Sasu… - pocieszył go Itachi - …. Czy ja ci nie wystarczam jako rodzina?
- Nie! – zaprzeczył szybko Sasuke słysząc ból w głosie brata – Nie Itachi… - chwycił brata za rękę - … jesteś dla mnie wszystkim… matką, ojcem, bratem. Nic tego nigdy nie zmieni aniki (starszy brat).
- Wiem – szepnął cicho Itachi kładąc uspokajająco rękę na głowie szesnastolatka.
Słysząc niezadowolone miauknięcie dochodzące z sąsiedniego ogrodu spojrzeli ponownie na sąsiadów.
Naruto przechylił niewinnie główkę spoglądając na swoich rodziców, którzy całkowicie o nim zapomnieli.
- Meewww!!- miauknął Naruto domagając się uwagi. Chwytając za ramiona Minato i Kyuubiego, chikai kitsune (mały lis) wsadził pyszczek między całujących się dorosłych, którzy śmiejąc się na cały głos ścisnęli między sobą liska.
- To nie sprawiedliwe! – burzył się Naruto – Wy okazujecie sobie jak bardzo się kochacie, a mnie zostawiacie samego! Ja się tak nie bawię!!
- Kawaiiii!! – krzyknął Kyuubi widząc słodką minkę jaką zrobił Naruto dąsając się na nich – Aiu kawaii!!(taki słodki)
- Naru-chan – zaczął Minato spoglądając w wielkie, lazurowe oczka malca, na które padał cień jego długich rzęs – daj pyszczek…
Naruto z radością powracającą na jego buźkę, wystawił pyszczek do góry czekając na całusa. To był ich mały rytuał. Okazywanie sobie miłości poprzez ciche słowa czułości, skradzione pocałunki, a nawet wyciskanie z niego życia poprzez mocne uściski rodziców, a zwłaszcza kare-no hahaue (jego matki), który tak bardzo kochał ściskać anata-no chikai kitsune (swojego małego liska). Minato schylając się do czekającego synka, złożył na jego czerwonych usteczkach czuły pocałunek. Widząc nieśmiały rumieniec pojawiający się na ślicznym pyszczku liska, blondyn nie mógł się powstrzymać i powoli całując malca po brodzie, który radośnie chichotał na jego poczynania, zaczął przechodzić do wrażliwych uszków Naruto.
- Meew… - zakwilił cichutko Naruto zaczynając się wić w ramionach ojca.
- Awwww…. – wzruszył się Kyuubi robiąc szybko zdjęcie aparatem, który zawsze nosił przy sobie, właśnie na takie okazje - …Ima en!! Ima en!! (teraz ja) - skakał podekscytowany rudzielec wyrywając Naruto z ramion Minato.
- Watashi no! Watashi no!! Watashi no!!(mój) Itsuka watashi no!! (tylko mój) – krzyczał Kyuubi ściskając śmiejącego się Naruto.
Rudzielec zaczął lizać pyszczek synka, zaczynając od czółka, a kończąc na ustach składając na nich pocałunek.
- Witajcie – odezwał się głos przy bramce – widzę, że bezpiecznie dotarliście na miejsce.
Minato i Kyuubi odwrócili się słysząc powitanie Sarutobiego. Wypuszczając nieco zdezorientowanego Naruto z ramion, Kyuubi podszedł do Hokage razem ze swoim mężem.
- Kawał czasu Sandaime – przywitał się Minato ściskając Hokage w przyjacielskim uścisku – pozwól, że przedstawię ci moją rodzinę – przyciągnął do siebie Kyuubiego.
- Mój ukochany mąż, Kyuubi. – powiedział z dumą w głosie.
- To dla mnie zaszczyt Kyuubi-sama – Sarutobi skłonił się lekko wyciągając dłoń w stronę rudzielca. Kyuubi przywitał się z nim chwytając oferowaną dłoń w mocnym uścisku.
- Wystarczy Kyuubi – uśmiechnął się rudzielec z wdzięcznością.
- I nasza śliczna iskierka…. – Minato obejrzał się szukając liska - … Naruto… A gdzie on się podział?
Wszyscy zaczęli rozglądać się za szkrabem i znaleźli go przy płocie oddzielającym ich od sąsiadów. Naruto stał radośnie się śmiejąc do dwóch czarno-włosych chłopców.
Podchodząc do niego usłyszeli radosny świergot liska.
- Kim jesteście? – niewinne oczka spoglądał na nich intensywnie – ja jestem Naruto.
Blondynek uważnie śledził każdy ruch czarnego ogona, który radośnie i energicznie poruszał się w prawo i lewo, a czarne uszy drgały lekko.
- Jestem Itachi – odezwał się starszy z chłopców kładąc rękę na głowie szesnastolatka – a to jest mój ototo Sasuke.
- Pusshi:! (kiciuś)! – zakwilił radośnie Naruto łapiąc energiczny, czarny ogon w swoje łapki tuląc do niego swój policzek.
Sasuke zaczerwienił się mocno, a Itachi uśmiechnął się na zawstydzenie brata, a może to było coś innego. Tak, na pewno coś innego. Wiedząc jak Sasuke jest zawsze napalony, był pewny że po jego głowie chodzą sprośne myśli dotyczące pewnego, małego liska.
- Ach… Itachi – odezwał się Sarutobi z uśmiechem na twarzy – widzę, że poznaliście już waszych nowych sąsiadów.
- Hai – długowłosy skłonił się w stronę starszych – jestem Itachi Uchiha, a to mój brat, Sasuke Uchiha. Cieszę się, że w końcu mamy sąsiadów…
- Hahaue! Hahaue!!(mama,rodzicielka) Pusshi:! Pusshi:!! (kiciuś) – krzyczał dziecinnie Naruto nadal tuląc do policzka czarny ogon Sasuke, sprawiając że na policzki czarno-włosego wypłynął jeszcze większy rumieniec. Dorośli tylko się zaśmiali odchodząc powoli w stronę domu.
- Naru-chan jak tylko przestaniesz męczyć Sasuke-kun …– zaczął Kyuubi.
- Gomen … (przepraszam) – odezwał się Itachi.
- Hai? – rudzielec przystanął spoglądając na starszego Uchihe.
- Czy możemy zabrać Naru-chan do siebie na podwieczorek? – Sasuke słysząc pytanie brata popatrzył z nadzieją na Kyuubiego.
- Hahaue daro:ka? (mamo mogę) – Naruto popatrzył błagalnie na Kyuubiego.
- … - rudzielec westchnął patrząc na swojego ślicznego synka – Dobrze, tylko wróć przed zmrokiem.
- Hai hahaue!! – zawołał za nim Naruto.
