Święta w lochach

Autor: Zilidya

Beta: ?

Ostrzeżenia: non-canon. Powojenne.

Dla mojego Ulubieńca Miesiąca( Grudzień) Tyone

Harry ubierał choinkę. Niby nic niezwykłego w drugiej połowie grudnia, są w końcu święta. Tyle, że to drzewko stało w gabinecie mistrza eliksirów. Profesor, siedząc przed kominkiem, obserwował z ironicznym uśmieszkiem na twarzy poczynania młodego mężczyzny. To były pierwsze spokojne święta od zakończenia wojny, a ponieważ szkoła była całkowicie opustoszała, zdecydowali spędzić je wspólnie. Oczywiście nowy nauczyciel obrony uparł się, że najlepiej urządzić je w jego gabinecie, bo kwatera Pottera była za mała na taką imprezę.

Snape bardzo dobrze wiedział, że nie o wielkość komnaty chodzi, ale zachował to dla siebie. Musiałby być ślepy, gdyby nie zauważał uwagi jaką od kilku ostatnich miesięcy poświęcał mu Potter. Nie było to nic z narzucania się. Mężczyzna starał się powstrzymywać, a Severusa bawiły takie podchody. Teraz nareszcie mógł sobie pozwolić na „popuszczenie wodzy" i zachowywanie się normalnie, a nie jak lojalny śmierciożerca. Nietypowa adoracja młodego nauczyciela nie była niepożądaną, przynajmniej nie przez niego.

W ten oto sposób Potter ubierał choinkę w jego gabinecie, a kilka skrzatów przygotowywało kolację w drugim końcu komnaty. Ledwo powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem, gdy Potter zaczął nucić coś na kształt kolędy. Severus często ją słyszał, będąc w mugolskiej części Londynu o tej porze roku. „Ostatnie święta", czy coś koło tego, tak chyba była zatytułowana piosenka. Znał ją dosyć dobrze, łatwo wpadała w ucho.

Jednak, gdy mężczyzna zaczął ją cicho śpiewać zauważył, że słowa brzmią inaczej.

W zeszłe Boże Narodzenie
Podarowałem komuś swoje serce
Ale zaraz następnego dnia
Oddano mi je
W tym roku
By ochronić się przed łzami
Dam je temu wyjątkowemu...*

Słowna insynuacja i zadziorne, choć podszyte sporym rumieńcem, spojrzenie mówiło aż nazbyt dosadnie, co chciał przekazać Potter. Severus nie odwrócił głowy, lecz podjął to wyzwanie.

Pojawienie się skrzata z masą listów i podanie ich Potterowi przerwało te ich wymiany wzrokowe. Harry przeglądając na prędce pocztę, ruszył w stronę drugiego fotela, przerywając na razie dekorowanie drzewka. Nie przejął się zbytnio, gdy przypadkiem nadepnął na leżącą na podłodze bombkę. Uprzątnął ją szybko i usiadł obok Severusa.

Jego herbata już dawno wystygła, ale nie przeszkodziło mu to w napiciu się.

I znów zaczął nucić, tym razem inną melodię.

Przyjacieleikrewniwysyłająpozdrowienia,
Właśnie
takjakgwiazdyświecącenagórze(takonetorobią)
Tu
jestBożeNarodzenie,BożeNarodzeniekochanie,
Czas
wroku,bybyćzjedynym,któregokochasz.**

I tym razem Potter nie powstrzymał się przy oryginale, i pomimo że Severus nie znał go, to jakoś nie przypuszczał, żeby mugole śpiewali taką wersję. Byli zbyt ograniczeni mentalnie. Jednak Harry nie patrzył na niego. Jego spojrzenie utkwione było w ogniu, gdzie sosnowe szczapy pożerały powoli płomienie. Zapach żywicy, słodkiego aromatu piernikowych ciastek i dekorowanych pomarańczy nadzianych goździkami, mieszał się tworząc cudowną kompozycję.

Cisza, jaka teraz zapanowała nie była z tych krępujących, lecz raczej tych miłych, spokojnych. Obaj mężczyźni nie mieli nic przeciwko. Po prostu napawali się nią w swojej obecności. Każdy na swój samotny sposób, obok tego drugiego.

Koniec.

Piosenki przerobione z tych oryginałów:

*George Michael - Last Christmas

**Christmas - Eagles Please Come Home for Christmas