Mój trzeci fanfik na akcję „Aby do wiosny!" na Forum Mirriel i pierwsze drabble (podwójne). Bez Idiotycznej Puenty, jak to określają niektórzy. Nic odkrywczego, ale może chociaż trochę do refleksji. Wciąż się zastanawiam, czy ten przecinek w tytule zostawić, czy usunąć...
DAWNO TEMU, ZA SIEDMIOMA GÓRAMI
Znowu nadeszła wiosna. Stopniały śniegi, obeschły trakty i Merlin mógł wyruszyć w drogę. Kiedy opuszczał wioskę, w której przezimował, żegnali go wszyscy mieszkańcy. Machali mu na pożegnanie z uśmiechem i łzami, bo choć szanowali jego decyzję, to żal było im się z nim rozstawać. Tylko dzieci jak zwykle nie chciały pozwolić mu odejść.
- Dziadku! - krzyczały. - Zostań z nami na zawsze!
- Nikt nie jest taki miły jak ty!
- Nikt się nie uśmiecha tak jak ty!
- Nikt nie jest taki mądry jak ty!
Wtedy jedna z kobiet zawołała je do siebie i powiedziała im:
- Ci, którzy są najmilsi, są najbardziej samotni. Ci, którzy uśmiechają się najszerzej, są najsmutniejsi. Ci, którzy są najmądrzejsi, dźwigają najcięższy krzyż. Wiecie dlaczego? - Poczekała, aż malcy pokręcą głowami, zanim wyjaśniła: - Bo nie chcą, żeby inni cierpieli równie mocno.
Dzieci patrzyły na kobietę szeroko otwartymi oczami. Wiedziały, że właśnie usłyszały coś ważnego, ale nie rozumiały jej słów.
Ale Merlin też usłyszał. I zrozumiał. Uśmiechnął się smutno i niezatrzymywany już przez nikogo ruszył na poszukiwanie Artura. Miał do przebycia tysiące mil i do odwiedzenia setki wiosek, które pozostaną dla niego równie bezimienne jak on dla ich mieszkańców. Wiedział jednak, że słowa tej kobiety zapamięta na zawsze. Były aż nazbyt prawdziwe.
