Stoją naprzeciw siebie.
Dwa żywioły, bezlitosne na swój sposób.
Tom mnie wykorzystał, ale też dał więcej, niż ktokolwiek. Miałam zginąć, nie byłam zagrożeniem, więc mówił, otwierał się, rozlewał we mnie
i zatapiał mnie w swoim nurcie. Stałam w dole, przyjmując na siebie cały wodospad, szczęśliwa, pełna.
Harry nigdy nie chciał mnie skrzywdzić. Był obok, sięgał po mnie, próbował zatamować moje pragnienie, ale jego nurt nigdy mnie nawet nie dotknął.
Teraz stoją naprzeciw siebie, a mnie jest już obojętne, który upadnie pierwszy; bo płyną zbyt gwałtownie, zbyt rozpaczliwie – i obaj muszą się skończyć.
Bez świadomości, że mogłam dać im czas.
