Jedynym bólem jaki przeraża mnie w śmierci, jest to, że można umrzeć nie z miłości.

~ Gabriel García Márquez


Misa Amane często rozmyślała o śmierci. Większość ludzi postrzegała ją jako beztroską dziewczynę, której największą życiową tragedią był złamany paznokieć czy rozmazany makijaż. Bardzo by się zdziwili, gdyby odkryli, jakie myśli kłębiły się pod tą wypielęgnowaną blond czupryną.

Śmierć była dla niej fascynująca. Widok ludzi zabijanych przez Kirę, wykręconych w spazmach, zwracających oczy ku niebu, upadających pod naporem boskiej mocy napawał ją zarówno strachem, jak i niezdrową ekscytacją.

Dopiero dowiedziawszy się, że przyczyną ich zgonu był atak serca, straciła zainteresowanie zjawiskiem. Perspektywa zakończenia życia z tak prozaicznego powodu, jakim był zawał, perforacja wrzodu czy nowotwór, budził w niej głęboką odrazę. Odzierało to śmierć z całej tajemniczości, romantyzmu. Niesprawna trzustka, nerki czy jakikolwiek inny organ był dla niej niegodnym powodem do odejścia z tego świata.

Jeszcze bardziej brzydziła ją śmierć ze starości. Ludzie dokonujący żywota w nader sędziwym wieku kojarzyli jej się z produktami, które przekraczały termin ważności. Pożółkłe, poorane zmarszczkami i pokryte licznymi plamami wątrobowymi twarze kojarzyły jej się z zapomnianym, pleśniejącym w kącie lodówki twarożkiem. Nie była szczególnie wierząca, ale niekiedy, w bardzo ponure, jesienne wieczory gorliwie modliła się, by nigdy nie spotkało jej takie upokorzenie.

Jedynym wzniosłym i godnym powodem dla odejścia z tego świata musiała być śmierć z miłości. Przecież setki pisarzy i artystów opisujacych ten przepełniony radością i okupiony cierpieniem stan nie mogło się mylić! W jej imię mogłaby poświęcić życie, zginąć z szeptem wyznania na ustach i obrazem ukochanego pod powiekami. Jej największym marzeniem, nawet większym niż samo doświadczenie uczucia, była śmierć z jego powodu.

.

Misa Amane wpatrywała się w chylące się ku zachodowi słońce. Wokół niej spacerowały zakochane pary, otaczały ją piski, śmiechy, ciche rozmowy. Dziewczyna westchnęła ciężko.

Czy gdyby Raito żył, stałaby tu teraz z nim? Nigdy nie zabierał jej na takie romantyczne przechadzki, ale może uznałby dzisiejsze święto za odpowiednią okazję.

Od intensywnego wpatrywania się w płonące niebo rozbolały ją oczy. Przymknęła powieki, wyobrażając sobie, że jest teraz z nim. Nie udało się urzeczywistnić jego marzenia, ale może pragnąłby, żeby jej się spełniło?

Przed oczami zatańczyły jej kolorowe plamki, a ciało ogarnęła dziwna lekkość.

.

Data zgonu: 14 luty 2007 rok, godzina 18:30

Patolog podrapał się po łysiejącej głowie, przyglądając się kolejnej rubryce do wypełnienia. Spojrzał na leżącą na metalowym stole dziewczynę. Była młoda, w idealnym zdrowiu. Nic jej nie dolegało, nie uległa żadnemu wypadkowi. Wykluczył możliwość zawału, zatoru, wylewu. Jej serce się po prostu zatrzymało, bez żadnego konkretnego powodu. Kusiło go zapytać tajemniczą denatkę o przyczynę tak nagłego odejścia. Powstrzymał się jednak, wiedząc, co jego żona mu mówiła o gadaniu z trupami.

Gdyby jednak spytał o to Misę Amane, ta pewnie z grzeczności odpowiedziałaby swym piskliwym, dziecinnym głosikiem.

Poprosiłaby, żeby w rubryce "Przyczyna zgonu" wpisać jedno słowo:

Miłość.