Rozdział I
Ostatni taniec
Na sali rozbrzmiewała głośna muzyka, przy której dźwiękach bawiły się̨ tłumy nastolatków. Ich rozśmiane twarze oświetlały kolorowe światła reflektorów. Caroline była jedną z nich. Z tą różnicą, że ona nie była nawet bliska radości. Wszyscy świętowali zakończenie szkoły. To była już̇ ostatnia klasa. Możliwe, że widziała tych wszystkich ludzi po raz ostatni. Ale nie to ją martwiło najbardziej. Wiedziała, że musi podjąć́ decyzję. Decyzję która odmieni jej życie.
- Czy mogę̨ prosić́ do tańca? - usłyszała głos za plecami, kiedy muzyka znacznie zmieniła swoje tempo.
- Możesz- odpowiedziała, odwracając się̨ w stronę̨ Klausa. Wyglądał perfekcyjnie. Jego idealnie skrojona marynarka, podkreślała dobrze zbudowaną sylwetkę̨. Biała koszula, lekko rozpięta odsłaniała tors. Ciemne spodnie oraz eleganckie buty bez zarzutu komponowały się z resztą stroju. Pierwotny stojąc pośród roztańczonego tłumu, wyglądał jak nie z tej epoki. Teoretycznie z niej nie pochodzi. Caroline podała dłoń w kierunku Klausa, a ten przyciągnął ją do siebie jak magnez, obejmując wampirzycę w talii. Z głośników wydobywały się dźwięki Kiss Me Eda Sheeran'a. Ironicznie była to ostatnio ulubiona piosenka Caroline.
- Wyglądasz przepięknie - wymruczał do jej ucha wampir. Specjalnie na okazję zakończenia szkoły, dziewczyna wybrała długą, kremową, drapowaną suknię. Od biustu po szyję, kreacja była wykonana z drobnej koronki. Całość dopełniał biały pas, który lekko wiązał talię. Do zestawu dobrała proste, pastelowo-różowe obcasy na platformie. Jasne włosy, Caroline zakręciła na lokówce, pozwalając im luźno opadać falami na ramiona.
- Też prezentujesz się nie najgorzej - odparła z przekąsem. Klaus zaśmiał się słysząc rzadko padający z ust partnerki komplement.
- Caroline… Wiesz, że nie przyszedłem tu na potańcówkę, chociaż taniec z tobą jak zwykle sprawia mi ogromną przyjemność- zaczął Pierwotny przyciągając dziewczynę, by nie musiał krzyczeć przez muzykę. - Podjęłaś decyzję?
Czy podjęłam decyzję? Jeden z większych kroków w moim życiu? Była ona nieuchronna, ale wiedziała że ta chwila musi kiedyś nadejść. Podczas jednych z rozmów z Klausem, ten wyjawił jej plany dotyczące jego najbliżej przyszłości. Raz na zawsze postanowił opuścić Mystic Falls. Od kiedy Elena była wampirem, Rebbekah zniszczyła zapasy krwi doppelgangera, a jego hybrydy zostały unicestwione nie miał celu w przebywaniu w tym mieście. Zaproponował Caroline, by pojechała razem z nim. Ot tak, jak przyjaciele, którymi z resztą staramy się być od kiedy wprowadziłam taką propozycję. On jako przewodnik po świecie, byłby niezastąpiony i ukazałby wampirzycy najwspanialsze zakątki globu. Z drugiej strony Caroline miała do wyboru życie zwykłej nastolatki, jakie starała się prowadzić. Problem jest taki, że nie jestem zwykłą nastolatką. Pozostanę nią już na zawsze. Została już nawet przyjęta na studia, do University of Virginia, na literaturę angielską, chociaż nie była pewna czy nie było to bardziej marzenie matki, niż jej samej. Wiedziała jedno- druga opcja zapewniała bezpieczeństwo i pozwalała jej utrzymać swoje człowieczeństwo, na którym bardzo jej zależało.
- Bardzo lubię tę piosenkę, wiesz? – Dodała, w celu odwrócenia tematu.
- Caroline…
- Przecież, wiesz że nie…- odparła szybko.
- Z chęcią podejmę decyzję za ciebie – odrzekł z szelmowskim uśmiechem. Owszem, ciągnęło ją jak diabli, żeby z nim uciec. Przez ostatnie miesiące ich relacje uległy zmianie, a przynajmniej ze strony Caroline. Od kiedy jej drogi z Tylerem się rozeszły, spędzała z Pierwotnym co raz więcej czasu. Jej podświadomość krzyczała, by spakować walizki i spędzić resztę wieczności z wampirem, ale racjonalna strona wiedziała, że nie jest to najlepszy pomysł. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Największym problemem było, to że im więcej czasu spędzała z Pierwotnym tym bardziej go lubiła. Już za bardzo go lubię. Już nie widziała w nim tylko tysiącletniego mordercy. Dostrzegała urocze dołeczki kiedy obdarzał ją uśmiechem, niebiesko-szare oczy które wpatrywały się w nią z zainteresowaniem, nawet gdy opowiadała o kobiecych głupotach. Mimo tych atutów nie mogła mu w pełni ufać. Był najstarszym i zarazem najgroźniejszym wampirem na Ziemi. Ona nie była kompletnie bezbronna, ale im bardziej go poznawała tym szybciej traciła amunicję. Odpychała go, ale Klausa ani trochę to nie zrażało. Czuła się jak na polowaniu- on był łowcą a ona zwierzyną. Co było w tej sytuacji dla Caroline najgorsze? Podobało jej się to.
- Daj mi jeszcze trochę czasu.
- Wieczność do długi okres, ale ja już dzisiaj wyjeżdżam kochanie- zmierzył blondwłosą wampirzycę wzrokiem. Czemu on musi być taki… Czarujący? Oczekiwała, że się zdenerwuje, tymczasem zdawał się dobrze przyjmować brak zdecydowania ze strony dziewczyny.
- Daj mi czas do północy. – zaproponowała wirując w wolnym tańcu z Pierwotnym. Chociaż wiedziała, że zaledwie trzy godziny nie sprawią wyboru łatwiejszym.
- Do północy? - Zmarszczył brwi w rozbawieniu. - Wolałbym uniknąć porównań do Kopciuszka, mimo iż wyglądasz olśniewająco. Swoją drogą poznałem pierwowzór owej bohaterki, bynajmniej nie tej od braci Grimm. Było to jeszcze za czasów kiedy podróżowałem po Chinach, w okresie dynastii Tang. Uwierz mi nie sięga ci do pięt - dokończył opowieść, obdarzając ją ciepłym wzrokiem. Właśnie dla takich historii Caroline chciała wyruszyć z Klausem. Jednak dziewczyna w życiu nie przyzna mu tego.
- Kolejny żenujący komplement? - nie mogła powstrzymać śmiechu. Chichoczę jak kretynka. - Myślałam, że tysiąc lat doświadczenia, pozwala na lepsze rozbudowanie języka.
- Wyjedź ze mną, to może wykażę się bardziej imponującymi porównaniami. - Muzyka zmieniła swoje tempo, z powrotem na taneczne. - Usiądźmy może - krzyknął przez głośne dźwięki.- Przy tych dzikich pląsach nie da się tańczyć, co dopiero prowadzić kulturalną rozmowę- odciągnął Caroline od tłumu nastolatków w stronę ławek. Swoją drogą, nie mogę wyobrazić sobie Klausa podskakującego na parkiecie. Kiedyś go to tego zmuszę.
- Właściwie wyjdę już, muszę mieć chwilę do namysłu.
- Co tylko zechcesz. Odwiozę cię do domu - odparł, kierując się z wampirzycą w stronę parkingu. Teoretycznie mogła spokojnie wrócić sama, ale przyjemnie spędzała czas z Klausem kiedy był w dobrym nastroju. Kiedy dotarli do jego Audi r8 dokładnie takiego samego jak w 50 odcieniach Greya. Tak przeczytałam wszystkie trzy części i tak, Grey jest moim ideałem mężczyzny. Jak na gentelmana przystało, otworzył drzwi od strony pasażera przed Caroline, zanim sam wsiadł za kierownicę. Wnętrze auta było bardzo luksusowe. To chyba wspólna cecha wszystkich wampirów- zamiłowanie do wygód. A przynajmniej tych starych. Fotele były obite zimną, czarną skórą która stanowiła wybawienie w gorące, letnie wieczory. Oprócz tego pojazd był wypełniony mnóstwem innych gadżetów, których dziewczyna nie potrafiła nazwać. Jej wiedza motoryzacyjna ograniczała się do minimum. Cóż, mam całą wieczność żeby ją poszerzać.
Przez pierwszą minutę jechali w ciszy. Nie przeszkadzała ona Caroline, ale uwielbiała jechać z towarzyszącą muzyką. Kliknęła guzik Power w radiu, a z głośników wydobyły się głośne dźwięki zespołu The Black Keys Lonely Boy. Wampirzyca nie wiedziała czego może się spodziewać po guście muzycznych najstarszego wampira na świecie. Obrzuciła Klausa z pytającym wzrokiem.
- Nie lubisz głośnej muzyki? - zapytała z ironią.
- Lubię nowoczesną. Tamtych dzikich pląsów nawet nie można nazwać muzyką - odpowiedział z lekko oburzoną miną.
- Nie powiedziałabym, że alternatywny rock może zagościć na twojej playliście.
- A czego się spodziewałaś? Chorału gregoriańskiego? Britney Spears? – kontynuował temat- Lany del Rey?
- Hej, Lana jest fantastyczna!
- Tego również nie nazwałbym muzyką. - Caroline prychnęła na tę obelgę.
- Jeżeli mielibyśmy gdziekolwiek jechać, to nasłuchałbyś się jej w samochodzie dzięki mnie - zachichotała, a tuż po niej Klaus. W tym momencie perspektywa wyjazdu z Pierwotnym wydawała się taka prawdziwa. Jeździli by razem po świecie, słuchając muzyki, śmiejąc się z historii wampira. Nie, nie mogę o tym myśleć. Nie w taki sposób. Wyjazd niesie za sobą wiele konsekwencji, nie mówiąc już o tym że nie mogę ufać Klausowi. Mina Caroline zrzedła, również Klaus nie wydawał się być radosny. Resztę drogi do domu spędzili w ciszy, słuchając muzyki.
- Do zobaczenia Caroline - odrzekł z uśmiechem Pierwotny. Caroline rozczuliła pewność wampira co do jej decyzji.
- Kiedyś na pewno się zobaczymy - opowiedziała z przekąsem.
- Lubię twój optymizm - wymruczał, otulając Caroline miękkim wzrokiem. Dziewczynę ogarnęło poczucie, że naprawdę to może być ostatni raz kiedy go widzi. Miała również wrażenie że będzie jej brakować Klausa. Z bólem otwarła drzwi, kiedy odwróciła się w stronę wampira i obdarowała go szybkim pocałunkiem w policzek. Nie wiedziała co nią kierowało w tym momencie. Mężczyzna wydawał się być równie zaskoczony tym faktem. Nawet ten krótki moment zbliżenia, pozwolił Caroline na zapamiętanie drobnych szczegółów. Jego zapach, przypominał drzewo cedrowe i piżmo. Jego koszula pachniała świeżym praniem i drogą wodą kolońską. Jego skóra była przyjemna w dotyku, mimo lekko drapiącego zarostu. Chciała zostać dłużej, ale jej racjonalna część zbeształa ją w myślach za głupi wybryk. Jak karcąca matka kazała jej wracać do domu. Caroline, będąc grzecznym dzieckiem udała się w jego stronę, czując pożerający wzrok wampira, odprowadzający ją do samych drzwi.
Już od godziny chodziła w tę i z powrotem po własnym pokoju. Jej kremowa suknia leżała zwinięta w kłębek, a Caroline miała na sobie tylko długą koszulkę z Hello Kitty. Po chwili rzuciła się na łóżko i zatopiła twarz w puchatej poduszce. Była rozdarta, a w brzuchu czuła nieprzyjemne gniecenie. Co powinnam wybrać? Życie w Mystic Falls wydaje się właściwym wyborem. Nie chcę opuszczać tego świata. Po przemianie przyrzekłam sobie, że będę żyć normalnie. Nie mogę wypełnić wszystkich tych planów, ale przynajmniej część. Pójdę na studia, znajdę normalnego chłopaka, będę spędzać więcej czasu z mamą. Poza co z moimi przyjaciółmi? Znam ich od kiedy się urodziłam, są dla mnie jak rodzina… Wampirzyca wstała z łóżka i usiadła przed toaletką, aby związać włosy w kitkę. Przyjrzała się własnemu odbiciu. Zmieniłam się. Chociaż z drugiej strony już zawsze będę tak wyglądać. Nie tylko ja się zmieniłam. Elena. Stefan. Damon. Tyler. Jeremy. Bonnie. Wszystko uległo zmianie. Dziewczyna westchnęła i przeczesała włosy palcami, podpierając twarz o dłonie. Czas stawić prawdzie czoło. Moje plany również uległy zmianie. To co zapisałam w pamiętniczku kiedy byłam małą dziewczynką, teraz nie ma racji bytu. Nawet nie wiem co chcę studiować. Literatura to było marzenie mojej matki, tylko ona zamiast tego poszła do szkoły policyjnej. Wstała, udając się do kuchni. Klaus… Wywraca mój świat do góry nogami. Życie z nim byłoby ekscytujące. Nawet jeżeli byłby tylko moim przewodnikiem, na samą myśl o wyprawie czuję się jak radosny piesek. Ughhh! Nienawidzę tego uczucia! Chociaż patrząc na to z innej perspektywy, która nastolatka nie chciałaby wyjechać na inny kontynent, poznając nowych ludzi, odkrywając piękne miejsca? Każda, łącznie ze mną. Zwłaszcza jeżeli miałby im towarzyszyć tysiącletni, seksowny wampir. Stop! Właśnie przyznałam, że Klaus jest seksowny. Co się ze mną dzieje? Caroline sięgnęła do lodówki po woreczek z krwią Brh+. Wetknęła słomkę w opakowanie, aby się posilić. Właśnie taki z nim jest problem. Nie mogę przy nim normalnie myśleć. W jego obecności nie jestem w stanie zachować trzeźwości umysłu. I to nie przez urocze dołeczki, kiedy się uśmiecha. Jest magnetyczny, mroczny, niedostępny i taki samotny… Dlatego bycie z nim jest takie niebezpieczne. Dziewczyna po opróżnieniu woreczka do ostatniej kropelki, wyrzuciła opakowanie do kosza. Popatrzyła na zegar. 22:30, jeszcze tylko półtorej godziny. Caroline wyszła z domu i usiadła na werandzie. Ciepłe, letnie powietrze przyjemnie otulało jej ciało. Wzięła głęboki wdech. Czuła las i ziemię nagrzaną słońcem. Po prostu dom. Wampirzyca wiedziała już co zrobi. Ta myśl plątała się po jej głowie od dłuższego czasu, a w tym momencie zrozumiała że jest ona najwłaściwsza. Ze szczyptą ekscytacji i strachu udała się z powrotem do domu. Boże, będzie mi tego brakować.
Zbliżała się dwunasta. Klaus nie chciał dłużej czekać. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy czekały na niego w samochodzie. Wziął tylko podręczną torbę, z najważniejszymi dokumentami i zapasem krwi- nienawidził nieświeżej, ale na wszelki wypadek wziął więcej. Dla Caroline… Nie zakładał, że z nim pojedzie. Chociaż podświadomie pragnął by tak się stało. Była dla niego najlepszym, lub najgorszym wyborem. Na chwilę obecną nie wiedział którym bardziej, lecz co do jednego był pewien. Przekroczył próg domu. Większość ludzi, gdy się przeprowadza odczuwa pustkę i tęsknotę. Klaus nie czuł nic. Swoje miejsce zamieszkania zmieniał tyle razy, że żadnego nie mógł nazwać domem. W żadnym z nim nic go nie trzymało. Poza jednym- Mystic Falls. Albo jedną osobą, która wywracała jego życie do góry nogami. Słodka Caroline. Jako to możliwe, że najpotężniejszy wampir na świecie tak bardzo przejmuje się zwykłą nastolatką. Chociaż ona do zwykłych nie należy. Jest odważna i piękna. Pełna światła. Tak zupełnie inna ode mnie… Klaus zbliżając się do samochodu zauważył mały świstek papieru, wetknięty w wycieraczkę. Była to koperta zaadresowana do niego. Otwierając ją już wiedział, kto jest jej nadawcą. Wyczuł zapach bergamotki, jaśminu oraz róży. Trudno było mu to przyznać, ale domyślając się co może być również zawartością listu ręce zaczęły mu się trząść.
Klaus
Rozważyłam twoją propozycję. Mimo, iż była bardzo kusząca nie mogę się na nią zgodzić z wielu względów… Jednak nie dlatego piszę ten list. Przede wszystkim chciałabym Ci podziękować. Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy na kilka spraw. Dzięki Tobie zdałam sobie sprawę z tego, że bycie istotą nieśmiertelną zdejmuje wszelkie ludzkie ograniczenia. Byłabym głupia gdybym nie skorzystała z okazji… Jeżeli nie zrobię tego teraz, to już nigdy. Zaufaj mi proszę i nie śledź mnie (wiem, że nie byłoby to dla Ciebie żadnym problemem). Ja już podjęłam decyzję i mam nadzieję, że ją uszanujesz. Może kiedyś jeszcze się spotkamy… Przynajmniej mam taką nadzieję.
Caroline
Klaus po przeczytaniu wiadomości odczuwał masę sprzecznych emocji: złość, ulgę, a nawet radość. Po pierwsze odrzuciła go, co wywołało wściekłość. Jednak nie wytłumaczyła dlaczego, co może być pozytywnym znakiem. Po drugie nie był pewien czy wyjazd z Caroline był dobrym pomysłem. Wszystko działo się tak szybko… Za szybko. Bał się, że mógłby ją skrzywdzić. Poza tym ona była dla niego niebezpieczna. Potrafiła jak nikt inny na świecie rozczytać jego myśli. Jak ona to robiła? Po trzecie czuł się szczęśliwy, dlatego że sam komuś to szczęście ofiarował. Tak. Klaus Mikaelson, najgroźniejsza i najbardziej egoistyczna istota na świecie pragnęła zadowolić kogoś innego niż samego siebie i właśnie mu się to udało. Mała Caroline uświadomiła sobie dzięki niemu na czym polega życie prawdziwego wampira. Przynajmniej zrobiła pierwszy krok w tym kierunku. Miał tylko nadzieję, że sam mógłby ją tego wszystkiego nauczyć, jednak od czegoś trzeba zacząć. W końcu, od bardzo dawna miał nadzieję. Powiedziała, że chce się z nim kiedyś spotkać. Od początku nie był pewien jej uczuć. Bał się, że znowu może być tylko przynętą. Jednak teraz czuł, że jest to prawdziwe. Nigdy by nie przypuścił, że czyjaś odmowa może go tak uszczęśliwić. Z uśmiechem na twarzy schował liścik do kieszeni marynarki. Otworzył drzwi pasażera i na tym miejscu położył podróżną torbę. Wsiadł do samochodu, w którym jeszcze było czuć zapach Caroline. Działał na niego kojąco. Z piskiem opon oddalił się od opustoszałej willi, a przy dźwiękach muzyki lat dwudziestych opuścił Mystic Falls. Na zawsze.
