Mały domek stojący na przedmieściach. Kuchenne drzwi powoli się uchylają i wynurza się rudosiwy psi łeb, a zaraz potem cała reszta wyraźnie zaniepokojonego sporego kundla. Opuścił teren zagrożony i położył się pod jeepem zaparkowanym przed garażem.
W kuchni rozpoczęła się walka. Walka pomiędzy bezpieczeństwem a ryzykiem. Między przydatnością a przyjemnością. Między rozsądkiem i lekkomyślnością. Między wyuczoną mądrością a wrodzoną głu... khem, khem... spontanicznością.
Wojna między Heero Yuy'm a Duo Maxwellem.
- Nie.
- Tak. Są smaczniejsze.
- Nie. Są niepraktyczne.
- Co może być niepraktycznego w pysznych, lekko słodzonych, rozpływających się ustach i rozkosznie przywierających do podniebienia sucharach!
- Są słodzone.
- Lekko, Heero, lekko. Po zjedzeniu kilku LEKKO słodzonych sucharków nadal będziesz ślicznie wyglądał w spandeksie i żadna różowa panienka ci się nie oprze.
- Nie.Zależy.Mi.Na.Relenie.
- A czy ja choćby wypowiedziałem jej imię?
- Miałeś ją na myśli. Zawsze masz ją na myśli.
- Nie mierz wszystkich własną miarą, Heero.
- Staram się. Co poniektórzy mogliby popaść w kompleksy.
- Łoł... sugerujesz, że z moimi rozmiarami jest coś nie tak, Heero?
- A czy ja choćby wypowiedziałem twoje imię?
- Ale mnie miałeś na myśli!
- Nieprawda. Może masz problemy z samodowartościowaniem Duo? Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie z tobą, o wielki mistrzu konwersacji.
- Dobrze, powiem Quatre, że masz problemy i chciałbyś z nim o tym porozmawiać, ale się wstydzisz powiedzieć...
- Nie odważysz się ty sadysto... Przecież on mnie zaniańczy na śmierć!
- Owszem. Dlatego lepiej już idźmy, bo zaraz tu przyjdzie, zamartwiając się o nas.
- Nie zdecydowaliśmy, które bierzemy suchary...
- Błędna informacja.
- Zgodziłeś się na słodzone? Kochany jesteś!
- Nie...
- Bez przesady Heero, nie załamuj się. Każda potwora znajdzie swojego amatora. Nawet pan Jestem-Perfekcyjny-Aż-Do-Szpiku-Kości- A-Jeśli-Cię-To-Irytuje-To-Zaczekaj-Aż-Będziesz-Musiał-Ze-Mną-Porozmawiać Yuy.
- Bierzemy niesłodzone.
- Słodzone są lepsze.
- Są niepraktyczne.
- Co widzisz niepraktycznego w tym pięknym, cudownym, złocistym prostokącie z idealną dawką cukru, która pozwala cieszyć się jego smakiem?
- Jest słodzony.
- Mówiłem ci, że nie utyjesz.
- Nie o to chodzi...
- Ja też nie utyję, nie bój się.
- Jeżeli będziemy musieli spożywać nasze mięsne racje żywnościowe ze słodzonymi sucharami, to będzie to nie do zniesienia!
- A jeżeli wcześniej skończą nam się racje mięsne i będziemy musieli jeść niesłodzone, paskudne, niesmaczne, kleiste suchary z nieapetycznie szarego opakowania?
- Nie są takie złe, jak słodzone suchary z mięsem.
- Nie? Nie! Może ty jesteś perfekcyjnym nie odkrytym dotąd ogniwem ewolucji, ale ja posiadam jeszcze kubki smakowe i stanowczo odmawiam spożywania tego czegoś, co jakiś wariat nazwał sucharami, łącząc ich tym samym nazwą z tymi pysznymi złocistymi prostokątami, które musimy ze sobą zabrać.
- Będziesz tego żałował. Zrozumiesz, że są wyjątkowo niepraktyczne.
- To weź oba opakowania.
- Będzie nam za ciężko. W razie ataku będziemy mieć zbyt ciężkie plecaki, żeby efektywnie uciekać, co zawdzięczamy zapakowaniu trzech smaków dżemów.
- To nie moja wina! Było się zgodzić na truskawkowy, nie musielibyśmy pakować pomarańczowego, a jakbyś nie wołał Fei'a na pomoc, to obyłoby się bez agrestowego!
- Nieważne. W każdym razie nie mamy miejsca na oba opakowania sucharów.
- W razie ataku będziemy rzucać w wrogów twoimi paskudnymi, niesłodzonymi sucharami. Wyobraź sobie dławiącego się Treize...
- Treize nie żyje.
- Powiedz to Wufei'owi... No, ale niech ci będzie, może być Zechs... albo lepiej - Relena...wyobraź sobie dławiące się rodzeństwo Peacecraftów... Zadławimy ich twoimi paskudnymi sucharami, a sami zjemy moje z dżemem Wufei'a... Będziemy mieli lekkie plecaki i będziemy mogli uciekać do naszych Gundamów w spokoju duszy, ciała i - co najważniejsze - żołądka...
- Eee... chłopaki?
- Tak, Quatre?
- Miło, że osiągnęliście kompromis, ale jesteście świadomi faktu, że wojna się skończyła, nie mamy Gundamów i jedziemy na piknik piętnaście kilometrów od domu, prawda?
-...
- Hn.
