generalnie kanon odszedł w zapomnienie bardzo szybko...
pragnę podziękować ekspresowej becie :) - Doris_, która zaraziła mnie tydzień temu potteryzmem... ^^
korekta i betowanie dodatkowe Masquerade, która pokochała Harry'ego tak jak ja ^^ '
Wiem, że tytuł nie powala, ale ostatnio dokopałam się do pierwszego opowiadania potterowskiego, które napisałam. Chwilę zajęło mi ustalenie czy to na pewno to, ale data publikacji nie pozostawiła mi wątpliwości.
2010!
Harry po prawił rozwichrzoną czuprynę i próbował przypomnieć sobie, co takiego miał dziś kupić. Zakupy nigdy nie należały do jego ulubionych czynności, ale miał przynajmniej nadzieję, że zabranie Hermiony i Rona ułatwi mu zadanie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo się pomylił.
- Ron, kup tę książkę, do cholery! – rozwścieczona kobieta niemal krzyczała. – Przyda się w następnym semestrze przy runach – tłumaczyła mu chyba po raz tysięczny.
- Nie będę wydawał pieniędzy na coś, czego nie zamierzam używać – odparł tym samym tonem, co rozmówczyni.
W księgarni stali już od ponad godziny, bo Hermiona musiała pilnie przejrzeć każdy zakurzony tom, który znajdował się w pomieszczeniu. Harry powoli zaczynał tracić nerwy, ale po raz kolejny obiecał sobie, że to pierwszy i ostatni raz i nigdy więcej nie będzie musiał tego przeżywać.
Odszedł kilka kroków od wciąż wykłócających się przyjaciół i próbował wymknąć się cichcem z księgarni. Przy dobrym obrocie spraw może nie zauważyliby jego nieobecności.
Cichutko odtworzył drzwi, uważając, by nie trąciły o dzwonek u góry. Obrócił się, chcąc zobaczyć, czy żadne nie spogląda w jego kierunku i w momencie, gdy już przestępował próg, poczuł uderzenie.
Czarne szaty zafalowały, a chłopiec, który o niego zahaczył, ściągnął go na chodnik, upadając.
- Potter? – usłyszał zaskoczony głos i już po chwili spoglądał na Draco Malfoya. – Potter – powtórzył blondyn odrobinę ostrzej.
Harry próbował wstać i jak najprędzej uwolnić się od wroga, ale ostatnie „Potter", wypowiedziane z nadzieją i… ulgą(?), które wyszło z ust Malfoya, unieruchomiło go na chwilę.
- Zabierz mnie stąd – zażądał blondyn i ze strachem w oczach spojrzał w kierunku, z którego przybiegł. – Oni mnie szukają – szepnął i zbladł odrobinę.
- Draco, wracaj! – rozległo się z głębi ulicy, ktoś przepychał się przez tłum.
Harry pomógł wstać Malfoyowi i wciągnął go do księgarni. Draco nie protestował.
- Kto cię szuka? – zapytał Harry i wciągnął blondyna pomiędzy półki.
Słyszał jak Hermiona i Ron wciąż wykłócają się o kolejne pozycje księgarskie, które dziewczyna dla niego przygotowała.
- Śmierciożercy – szepnął blondyn.
Dźwięk dzwonka ogłosił nadejście kolejnego klienta. Harry wychylił się ostrożnie i ujrzał Lucjusza Malfoya, który nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu. Wargi drgały mu ze zdenerwowania, ale najgorsze były oczy.
Dobrze, że wzrok nie może zabijać – pomyślał Potter, choć od razu poczuł się niepewnie.
Głowa rodu Malfoyów zaczęła niebezpiecznie zbliżać się w ich kierunku, a Harry poczuł, że Draco drży. Starał się skupić, ale nigdy nie był dobry w działaniu pod naciskiem. Przeklął pod nosem i okrył blondyna swoim płaszczem.
- Pomyśl o Londynie – szepnął mu do ucha.
Draco spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Albo mi zaufaj – palnął Harry i mając nadzieję, że młody Malfoy zrozumiał cokolwiek, przeniósł ich na Grimuald Palace 12 – tuż pod drzwi kryjówki Zakonu Feniksa.
Przyciągnął blondyna bliżej, zakrywając mu oczy płaszczem i wszedł do środka. Odpowiedziała mu cisza, której się nie spodziewał.
Będę musiał porozmawiać o tym z Syriuszem – pomyślał niemal od razu.
Gdyby ktoś niepożądany wszedł do domu, jego ojciec chrzestny nie wiedziałby nawet o tym. Harry zadrżał na samą i myśl. Popatrzył na blond czuprynę i puste oczy Draco. Pociągnął go po cichu do salonu.
- Siadaj i nigdzie się nie ruszaj, dopóki nie wrócę – mruknął odrobinę zły na siebie, że naraża bezpieczeństwo całego Zakonu.
Malfoy nie odpowiedział. Skurczył się na fotelu i objął ramionami kolana.
Harry obrócił się na pięcie i czym prędzej pobiegł na piętro. Wpadł do pokoju Syriusza bez pukania. Black zaskoczony odskoczył od szachownicy, a pionki rozsypały się po wzorzystym dywanie.
- Lupin! Black! – wrzasnął. – Może jednak pilnowalibyście, kto wchodzi do środka!
Obaj popatrzyli na niego jeszcze bardziej zaskoczeni.
- Co się stało, Harry? – zapytał Syriusz, zrywając się z miejsca.
- Na dole jest Draco Malfoy – zaczął Potter.
- Jak on się tu dostał? – wyrwało się wilkołakowi.
- Ze mną – odparł Potter.
Machnął ręką, gdy mieli poprosić o wyjaśnienia.
- Zejdźmy na dół, bo zostawiłem go samego – mruknął odrobinę ciszej.
W ciągu zaledwie kilku minut znaleźli się piętro niżej. Malfoy, widocznie wciąż w szoku, siedział skulony na ciemnozielonym fotelu. Popatrzył nieprzytomnie na wchodzących, ale nie zaszczycił ich ani słowem.
- Rozbieraj się – warknął Black.
Harry z niedowierzania otworzył usta jak ryba. Nie rozumiał, jak Syriusz może posunąć się do takiej podłości.
- Zaklęcie naprowadzające – mruknął mu do ucha Lupin.
Oczy Draco rozszerzyły się nieznacznie, ale wstał chwiejnie i zrzucił czarną szkolną szatę. Black niemal natychmiast pakował wszystko do rozpalonego kominka. Ogień chłonął każdą sztukę odzieży. Malfoy zawahał się, sięgając do bielizny, patrząc na Lupina i oniemiałego Pottera. Syriusz bez słowa rzucił mu krwistoczerwone nakrycie kanapy. W końcu i bokserki Dracona pochłonął ogień.
- Wszystko – mruknął Syriusz i sięgnął do piersi drżącego Malfoya, który z trudem przytrzymywał jedyne okrycie.
Srebrny medalion w kształcie smoka trafił do kominka, a Harry mógłby przysiąc, że w oczach chłopca zabłyszczały łzy. Popatrzył na blondyna, który stał niemal nago na środku salonu i drżał. Płomienie oświetlały jego bladą skórę i wydawały się pieścić ją delikatnie.
Ciekawe, jaki on jest w dotyku – pomyślał Harry, ale niemal natychmiast przeraził się i odwrócił wzrok.
- Pierścień – zaczął Black.
- To pierścień ojca – zaczął Draco drżącym głosem. – Nie ma na nim zaklęcia – dodał, próbując się uspokoić.
Black odwrócił się do Harry'ego i Lupina. Popatrzył na nich po czym skinął, żeby wyszli. Po kilku minutach Syriusz zawołał ich z powrotem.
- Remusie, zrób chłopcu coś do jedzenia – powiedział spokojnie. – Harry, ty będziesz musiał pożyczyć mu ubranie – dodał i siadł spokojnie na sofie.
Malfoy, opasany kocem wokół bioder, stał ze spuszczoną głową. Nie trząsł się przynajmniej, co Potter uznał za dobry znak. Skinął na niego i zaprowadził do swojego pokoju. Wskazał szafę i nie doczekawszy się odpowiedzi – opuścił pomieszczenie.
Schodząc na dół, słyszał podniesione głosy. Wiedział, że nie ujdzie mu to płazem, ale najgorsze, że nie potrafił logicznie wytłumaczyć dlaczego przyprowadził Draco akurat tutaj.
- Harry, podejdź bliżej – mruknął Black. – Rozumiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? – zapytał spokojnie.
Ten spokój nie podobał się wcale chłopcu z blizną, ale skinął głową.
- Możesz powiedzieć, co się stało? – poprosił Lupin i nalał sobie herbaty z parującego czajniczka.
I Harry opowiedział, zarówno o kłótni Hermiony i Rona, jak i Lucjuszu, który ewidentnie poszukiwał syna. Dodał też, że Draco nie wie, gdzie się znajduje, ale wyraz twarzy Syriusza nie zmienił się ani razu.
- Harry, nie jesteśmy na ciebie źli – zaczął Lupin, ale Syriusz uciszył go machnięciem ręki.
Do salonu wszedł mocno zdenerwowany Snape. Czarne włosy, które zazwyczaj przylegały mocno do jego czaszki, były potargane.
- Młody Malfoy zniknął – zaczął od progu.
- Wiem, mamy go – odparł Black.
- Ale jak…? – zająknął się Mistrz Eliksirów i dopiero teraz spojrzał na Pottera.
Zmarszczył brwi w zamyśleniu i przysiadł się do Lupina.
- Teraz zajmujesz się porywaniem dzieci? – mruknął. –To nie przystoi Chłopcu-Który-Przeżył.
- Daj mu spokój, Draco sam zwiał ojcu – westchnął Syriusz.
- Lucjusz chciał, żeby jego syn zabił dziś Dumbledora – zaczął Snape.
Severus spojrzał niepewnie na zebranych, a następnie w stronę drzwi. Nasłuchiwał chwilę, aż wreszcie zerwał się na równe nogi i, ku zdumieniu obecnych, zniknął. Do salonu wszedł Draco Malfoy, ubrany w szaty Pottera przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy. Ubranie było zbyt duże i szerokie na filigranowego blondyna, ale przynajmniej chorobliwa bladość zaczęła znikać z jego twarzy.
- Siadaj – zaprosił go do stolika Lupin. – Rozumiem, że Syriusz już wie, jaki jest powód twojej nagłej wizyty – dodał.
Malfoy milczał, ale ostrożnie podszedł do wskazanego miejsca i usiadł tuż na rogu fotela. Wyprostował się i wydawać się mogło, że odrobinę uspokoił, choć pewna nerwowość w jego ruchach nie znikła.
- Zostaniecie dziś tutaj – powiedział Syriusz. – Musimy ustalić, co robić dalej.
Draco obrócił się lekko i popatrzył na Pottera. Harry wzdrygnął się delikatnie i wypił kilka łyków herbaty.
- Może od razu powiem wam, dlaczego tu jestem – zaczął Malfoy nienaturalnie spokojnym głosem.
Syriusz spojrzał na niego z lekką kpiną i skinął głową, by kontynuował. Wskazówki zegara przesuwały się szybko z każdym słowem Malfoya. Draco opowiedział o planach zostania Śmierciożercą i próbą, przed jaką go postawiano, a której nie sprostał. O ucieczce i przypadkowym spotkaniu z Potterem. Co chwila patrzył na mężczyzn, jakby sprawdzał, czy mu wierzą, ale żaden nie przerwał chłopcu ani razu.
- Wierzycie mi? – zapytał cicho, gdy opowieść dobiegła końca.
- Nie – odparł Syriusz.
Blondyn poruszył się niespokojnie.
- Gdybyśmy uwierzyli ci od razu, bylibyśmy idiotami – mruknął Lupin gwoli wyjaśnienia i spojrzał wilkiem w stronę Blacka. – Poza tym pozostaje jeszcze kwestia tego, że równie dobrze Lucjusz mógł to zaplanować – dodał i kątem oka ujrzał, jak Syriusz kiwa głową.
- Więc co będzie dalej? – zapytał ponownie Malfoy.
- Zostaniecie dziś tutaj – powtórzył Black. – Nie możemy decydować sami – urwał. – Poza tym ktoś musi cię przesłuchać – dodał po chwili zastanowienia.
