Opis : Po klęsce Aziena część Arrancarów przyłączyła się do Soul Society zyskując drugą szansę. Tymczasem Kapitan Yamamoto przydziela specjalne zadanie członkom 11. Oddziału Gotei 13 w nowo odkrytym świecie zwanym Westeros. Shinigami chcą powstrzymać lub choć zminimalizować działanie chaosu ogarniającego krainę, a także powstrzymać inwazję białych wędrowców zza Muru.

Uwaga! Wszyskie postacie, miejsca, przedmioty oraz techniki z Bleach'a oraz Gry o tron zostały stworzone przez ich autorów. W opowiadaniu pojawiają się również OC, a zachowanie i relacje niektórych postaci wymyślone na potrzeby historii.

Rozdział 1

Po pustych korytarzach twierdzy rozniósł się dziecięcy śmiech. Róźowowłosa dziewczynka biegła po kamiennej posadzce uciekając przed niebieskowłosym mężczyzną, który gonił ją zawzięcie. Ta jednak wyprzedzała go o krok, a jej piskliwy głos wkurzał go niemiłosiernie. Miał ochotę oderwać jej głowę.

-Goń mnie Grimmi-chan! - piszczała co jakiś czas śmiejąc się jeszcze głośniej. Ryk przepełniony rządzą mordu zagłuszył śmiech dziewczynki. Zamiast mężczyzny w tradycyjnym stroju żniwiarzy dusz, za różowowłosów biegł teraz pół-człowiek, pół-pantera. Długie włosy jeżyły się na go głowie, a ogon trzaskał jak bicz. Ostre pazury zostawiały za sobą szare ślady na czarnym kamieniu, zaś oczy o barwie czystego nieba błyszczały wściekle. Yachiru wciąż się uśmiechała, tak, jakby nie zdawała sobie sprawy, że grozi jej niebezpieczeństwo. Pantera wygiął nagle swój gietki grzbiet i zgiął tylne łapy gotując się do skoku. Różowowłosa uskoczyła w ostatniej chwili, równocześnie stając ostrożnie na parapecie. Grimmjow, zamiast złapać dziewczynkę, zaliczył bliskie spotkanie z twardą ścianą, której omal nie przebił własną głową. Zostały one specjalnie zabezpieczone za pomocą Kido, aby podczas treningów nie zniszczyć kryjówki.

Od czasu, gdy Gotei 13 przyjęło w swoje szeregi Arrancarów z armii Aizena wiele się zmieniło. Każdy został przydzielony według swoich umiejętności oraz decyzji sotaicho. Coyote, wraz z Lilinette trafił do 8. Oddziału, Barraggan niestety poległ w walce, ale zastąpił go inny Arrancar - Shirokuro, który przyłączył sie do 3 Oddziału. Kolejne: Tier, Apacci, Mila Rose, Sung-Sun i Nel przyłączyły się do swojej nowej znajomej Axey zajmując swoje miejsce w 11. Oddziale. Podobnie zrobili Ulquiorra wraz z Grimmjowem. Oznaczało to, że najwięcej zyskał Kenpachi. Nnoitra i Tesra niechętnie wstąpili do 9. Oddziału, a Szayel i Aaroniero do 12-nastego. Niektórzy Fraccion tacy jak: Ggio Vega, Findorr Calius, Abirama Redder lub Yylfordt Granz pozostawali wierni swoim poprzednim dowódcom lub ich następcom, albo zostawali bez przydziału czekajac na swój osąd przed Yamamoto sotaicho.

Aizen siedział w więzieniu, Tōsen zginął, ale Gina udało się uratować. Shinigami próbowali porozumieć się z Arrancarami, zaprzyjaźnić się z nimi lub choć nawiązać nić porozumienia. Nie każdemu się to udawało. W dodatku Gotei 13 rozpoczęło też działalność w miejscu znanym jako Westeros. Krainie poza Światem Realnym, Soul Society czy Hueco Mundo. Jako, że 11. Oddział był w tej chwili najliczniejszym, od razu został tam wysłany. Z początku kapitan Kenpachi sprzeciwiał się rozkazowi sotaicho, ale szybko został przekonany do tego pomysłu przez innego członka swojego oddziału.

Teraz wraz z shinigami i arrancarami z 11. Oddziału stacjonował w ukrytej przed zwykłymi ludźmi twierdzy między stolicą tego królestwa: Królewską Przystanią, a siedzibą Lorda Północy - Winterfell. Dokładniej, niedaleko Orlego Gniazda. Budowla została zbudowana i zabezpieczona tylko w taki sposób, w jaki potrafią robić to wyłącznie shinigami oraz arrancarzy. Nikt nie mógł ich wykryć. Do dziś dzień.

Yachiru wpadła do sali, w której naradzali się: Kapitan Kenpachi, Axeya, Ikkaku, Tier oraz Ulquiorra. Wszyscy stali nad wysokim stołem, o wiele wyższym niż te w Japonii, na którym rozłożono mapę Westeros oraz Essos. Zwykle shinigami nie interesują sprawy polityczne państwa, no chyba, że przyspaża im to pracy prz zbieraniu dusz. A tego Kenpachi wręcz nienawidził.

Dziewczynka wskoczyła na ramiona kapitana śmiejąc się wesoło. Nikt nie zdążył zapytać o co chodzi, bo przez dwuskrzydłowe drzwi wpadł wściekły Grimmjow w formie Pantery. Rozejrzał się szybko po sali w poszukiwaniu różowowłosej dziewczynki, ale gdy tylko zauważył ją, wiszącą na ramieniu kapitana, cofnął się do tyłu, a jego uszy przylgnęły do niebiejskiej grzywy.

-Czy coś się stało Grimmjow? - spytała młoda dziewczyna, stojąca tak blisko Kenpachiego, że niemal stykali się ramionami. Miała długie połowy pleców czarne włosy z niebiesko-morskimi końcówkami, a także fioletowe oczy z błękitnymi plamkami. Nosiła Czarne rękawiczki połączone bezpośrednio z rękawami od jej munduru, które były ze sobą połączone na plecach dziewczyna. Całą resztę jej klatki piersiowej oraz brzucha osłaniał tylko kapitański płaszcz obszyty czarnym futrem z fioletowym podszyciem. Pod biustem wiązała chustę tego samego koloru, a pas od czarnej hakamy przyozdobiony został głową lisa, wyszytą złotą nicią. Zanpakuto przypięła do swojego, lewego boku, ze względu na swoją praworęczność. Miało złocistą tsubę bardziej przypominający jelec od miecza używanego przez rycerzy z trzema zagiętymi końcami, podobnymi do sai. Samo ostrze nie różniło się od pozostałych katan.

Mimo tego, że nie była kapitanem, to otrzymała go jako prezent ślubny od Zarakiego, oczywiście za zgodą pozostałych kapitanów oraz sotaicho. Jednak jej siła, umiejętności i doświadczenie sprawiły, że zyskała respekt pozostałych shinigami. Poza tym była pierwszą kobietą, która wyszła za obecnego kapitana, któregoś z Oddziałów Obronnych. W dodatku tego, po którym nikt by się tego nie spodziewał.

Arrancar skłonił się nisko i warknął przez zęby.

-Nie, Axey-sama. -odpowiedział wycofując się, aż do progu drzwi. - Wybacz, że wam przeszkodziłem, Kenpachi-taicho. - dodał i już niemal wymknął się z sali, ale mężczyzna go zatrzymał.

-Czekaj Grimmjow, może na coś się nam przydasz.- stwierdził i skinął na niego, aby podszedł bliżej. Niebieskowłosy jęknął cicho i stanął obok Ikkaku. Za pomocą jednego ruchu powrócił do swojej zwykłej formy, a następnie spojrzał porozumiewawczo na Ulquiorrę oraz Tier, których znał najlepiej.

-Jak mogę pomóc taicho? - spytał ostrożnie, co nie najlepiej mu wyszło, bo nie był to jego naturalny ton. W chwili, gdy poznał swojego nowego dowódcę, wiedział, że nie ma szans na przeżycie walki z nim. Musiał więc spróbować przeżyć.

-Potrzebuję kogoś, kogo będę mógł wysłać na północ, do Winterfell. - odparł, widocznie niezadowolony z tego faktu. Mężczyzna zadrżał na samą myśl o mroźnej północy, a włosy stanęły mu dęba.

-Spokojnie Grimmjow, ja także tam jadę, ale nie mogę zabrać ze sobą Ulquiorry. - odrzekła Axeya, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Potem poklepała po ramieniu arrancara o szmaragdowych oczach. Ten skinął tylko powoli głową.

-Ja wyruszam do stolicy razem z Harribel - sama. - potwierdził zwracając się do byłego Espady.

-A ja i Yumichika wybieramy się do Essos, ponoć są tam Targaryenowie .

-Ogień smoka łatwo jest ugasić. Gorzej jest z porozumieniem. - przerwała mu Tier. - Poza tym w stolicy, aż roi się od Lannisterów. To my mamy trudniejsze zadanie.

-A jakie to konkretnie zadanie? - spytał nieco zainteresowany Grimmjow. Axeya westchnęła cicho, jednocześnie opierając się głową o ramię Kenpachiego.

-Postanowiliśmy zacząć działać. Yamamoto-sama nie bez powodu nas tu wysłał, a poza tym w królestwie robi się zbyt duże zamieszanie. Niedługo ktoś może nas odkryć. Ludzie nam nie zagrażają, to prawda. Każdy z nas, nawet najsłabszy da sobie radę z całą armią, ale problem polega na tym, że mamy unikać rozlewu krwi, a nie pozwalać, aby płynęła ona strumieniami. - oznajmiła widocznie poruszona Axeya. Zamilkła na chwilę, aby wziąć jeszcze jeden głęboki wdech, a następnie kontynuować. - Ja i Kenpachi-sama zajęliśmy się spisaniem wszystkich rozkazów. - dodała, po czym skinęła na Ulquiorrę. Ten obrócił się zwinne, a następnie szybko podał każdemu zwinięty, zapieczętowany zwój. - Yachiru-chan, ty zostaniesz tu z Kenpachi-sama, dobrze? Nie chcę, aby stało ci się coś złego.- odparła łagodnie. Dziewczynka uśmiechnęła się tylko.

-Niestety my będziemy musieli zostać, a szkoda, sam chętnie wybrałbym się na północ. - odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu, lekko zawiedziony kapitan. Axeya uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na ramieniu męża.

-Kiedy wyruszamy? - spytał Grimmjow. Kapitan przewrócił oczami.

-Jeśli szczęście dopisze, to jutro rano. Użyjemy Gargant, aby dostać się jak najbliżej naszych celi, ale musimy dotrzeć tam konno, ponieważ tak nagłe pojawianie się tak dziwnie wyglądajacych osób wzbudza podejrzenia. Nieprawdaż? - spytała przyglądając się im tajemniczo. Prawie wszyscy spojrzeli na nią przerażeni.

-Konno?!- krzyknęli wspólnie, niemal ją ogłuszając.


Axeya przełożyła kolejny stos raportów na bok wdychając ciężko. Nawet tutaj zasypywano ją tonami dokumentów. Opadła na niskie krzesło i oprała głowę na dłoni. Siedziała w ciemnym pokoju oświecanym jedynie światłem pojedynczej świecy. Został urządzony tak, jak typowe biuro w Soul Society. Niski stolik oraz krzesło, kilkanaście półek wypełnionych księgami oraz mapami oraz posłanie dla jej pupila, którym był ognisty duch dziewięcioogonowego lisa - Kyūbi. Obecnie spał na poduszkach, zwinięty w kłębek, a jego ogony latały od czasu do czasu na różne strony. Wyczuł jednak aurę niezadowolenia swojej pani i podniósł głowę strzygąc uszami.

-Nic się nie stało Kyūbi, śpij dalej. - uspokoiła go, po czym uśmiechnęła się łagodnie i rzuciła mu ciasteczko w kształcie kości. Lis złapał je w locie, a następnie schrupał chętnie. Później wstał z leża i podszedł do Axey. Otarł się głową o jej ramię i ponownie położył się na ziemi, tuż obok niej. Ta podrapała go za uchem, po czym wróciła do pracy. Poranna odprawa uświadomiła jej, że pierwszy raz od przybycia do Westeros, opuści samotnie kryjówkę. Przynajmniej bez Kenpachiego. Nieco obawiała się, że mimo swoich umiejętności dyplomacyjnych, nie uda się jej sprzymierzyć z Północą. Wiedziała, że włada tam honorowy lord, więc miała nadzieję, że jej zadanie okaże się dzięki temu łatwiejsze. Z ludźmi honoru nie trudno się porozumieć. Trzeba po prostu myśleć jak oni i podzielać ich ideały. Nie każdemu przychodzi to łatwo. Ona sama zachowywała się jak na honorowego człowieka przystało. Dzięki temu miała choć małą szansę na wykonanie swojego zadania. Tylko c zrobi z Grimmjow'em? Był niczym bestia nie do okiełznania, nawet po upadku Aizena. Wulgarny i zbyt pewny siebie. To nie spodoba się Lordowi Starkowi. Musi znaleźć jakiś sposób, aby nad nim zapanować.

W pewnej chwili, jej dłoń powędrowała do srebrnego dzwonka zawieszony na czarnej, skórzanej obroży, którą nosiła na szyi. Wysunęła jeden z ostrych pazurów, a następnie uderzyła nim kilka razy w dzwoneczek. Czysty dźwięk rozniósł się po pokoju, a potem po placu. Nie minęła minuta, a stanął przed nią Ulquiorra. Arrancar skłonił się przed czarnowłosą i spojrzał na nią pytajaco.

-Jak mogę ci służyć, Axeya-sama? - spytał swoim naturalnie zimnym i przesiąkniętym spokojem, tonem. Dziewczyna usiadła prosto, po czym zmrużyła oczy.

-Potrzebuję pomocy i rozrywki. - odparła, niby obojętnie. Chłopak skinął głową. Czy mam sprawdzić, czy Kenpachi-taicho jest zajęty?

Axeya uśmiechnęła się do niego tajemniczo. Potem powoli wstała ze swojego miejsca i chwyciła swoje Zanpakuto.

-Nie, sama do niego pójdę. Ciebie chcę prosić, abyś zajął się tymi raportami. - odparła wskazując na dokumenty ułożone w trzy równe stosy. Kącik ust Ulquiorry powędrował delikatnie do góry.

-Mogłem się tego po tobie spodziewać, Axeya-sama.

-Wybacz, że cię tak wykorzystuję, Ulquiorra-san. - powiedziała, niemal z żalem w głosie. Arrancar zmrużył swoje duże, szmaragdowe oczy, po czym szybko usiadł na miejscu swojej przełożonej i zabrał się do pracy. Widząc, że dziewczyna jeszcze nie odeszła, machnął na nią ręką, jakby odganiał muchę, która mu przeszkadzała.

-No, idź już!- pogonił ją. Ta zaśmiała się cichi i wyszła z pokoju. Używając shunpo dostała się na plac w rekordowym czasie. Stanęła z boku i oprała się o skrzynię ułożoną wraz z pozostałymi pod ścianą. Z delikatnym uśmiechem na ustach obserwowała, jak Zaraki walczył przeciwko czterem innym wojownikom, w tym dwóm arrancarom. Mila Rose oraz Nel mile zaskoczyły kapitana utrzymując się podczas walki dłużej niż pozostali.

Gdy tylko zauważył swoją partnerkę, Kenpachi zakończył walkę w kilku ruchach. Kobiety skończyły z kilkoma skaleczeniami, więc musiały same zaciągnąć shinigamich, do skrzydła medycznego. Kapitan schował swoje Zanpakuto i uśmiechnął się szaleńczo do czarnowłosej kobiety, która biła mu brawo. Axeya podeszła do męża i dotknęła delikatnie rany na piersi, którą sprawiła mu rozwścieczona Mila. Krew sączyła się z niej powolnie, spływając na jego brzuch owinięty bandażami, plamiąc je na czerwono.

-Boli? - spytała troskliwie. Mężczyzna pokręcił głową.

-Chyba żartujesz. - roześmiał się. Axeya stanęła na palcach i pocałowała czarnowłosego.

-To dobrze, bo jestem wyjątkowo znudzona odwalaniem za ciebie papierkowej roboty. - odparła, po czym odskoczyła do tyłu, wyciągając swoje Zanpakuto zza pasa. Szaleńczy uśmiech Kenpachi'ego rozszerzył się jeszcze bardziej.

-Wiesz, że to propozycja nie do odrzucenia. - stwierdził, wyjątkowo zadowolony z pomysłu jego partnerki. Uwielbiał z nią walczyć. Czasem myślał, że dorównywała mu siłą oraz potęgą. Mimo wszystko musiała użyć Ban-kai, aby sobie z nim poradzić. Była szybka, bardzo szybka, a w dodatku świetnie znała się na demonicznej magii. Wiele razy remisowali, ale walka i tak była świetną zabawą.

Axeya przesunęła dłonią po ostrzu katany, rozmazując na nim swoją krew. Miecz zastąpiła kosa z białym, gładkim ostrzem i drugim, czarnym, poszarpanym. ozdabiały go trzy kolorowe piórka. Z trzonu ze stali, wyrastały ostre kolce, pozostawiając wystarczająco dużo miejsca, aby bezpiecznie i wygodnie chwycić broń. Kosa była potężna. Przewyższała swoją właścicielkę, przynajmniej dwukrotnie, a samo ostrze miało ponad półtora metra. Zwykle imponowało to przeciwnikom Axeyi, ale Kenpachi zwykle zatrzymywał jej kosę jedną dłonią.

-Czemu zawsze uwalniasz Shikai, gdy zaczynamy walkę? - spytał jakby rozczarowany.

-Na wszelki wypadek, gdybyś jednak chciał mnie poważniej zranić. - odparła wzruszając ramionami. Nie dała jednak mężczyźnie czasu na zastanowienie się, ponieważ jej kosa opadła na ramię kapitana. Ostrze płynnie przecięło skórę oraz mięśnie Kenpachiego. Jej lisie uszy zaczęły nasłuchiwać, aby przewidzieć następny ruch przeciwnika. Była to jej rutynowa technika, ale nie każdy potrafił ją dobrze zrozumieć. Dla zwykłego rycerza, po prostu stałaby nieruchomo czekając na śmierć z jego ręki. Shinigami wiedzieli jednak, że chodzi o skupienie się na energii duchowej przeciwnika.

Następny ruch należał do kapitana. Mężczyzna także zamachnął się tnąc ciało dziewczyny za pomocą trzech, równie płynnych co morderczych ruchów. Axeya cudem uniknęła tego wycelowanego w jej brzuch. Pojawiła się za plecami kapitana. Zgromadziła w lewej dłoni nieco duchowej energii, z której utworzyła się niebieska kula. Wewnątrz niej tańczył fioletowy płomień przedstawiający wściekłego psa. Poruszał się jak żywy, i wydawał takie same dźwięki. Warczał i szczekał na przemian. Zanim Kenpachi zdążył zorientować się o co chodzi, otrzymał potężne uderzenie w tył głowy. Nieco go zamroczyło, a przed oczami pojawiła się lekka mgiełka, ale wciąż mógł swobodnie walczyć. Wymierzył kolejny cios i kolejny i kolejny. Axeya blokowała je wszystkie lub unikała ich. Co jakiś czas posyłała w jego stronę kolejne, magiczne ataki, ale nie były wystarczająco skutecznie. Nie mogła użyć tu cero, ponieważ mogłaby zniszczyć ich kryjówkę. Nie chciała używać ani Ban-kai, ani swojej formy Resurrección, ponieważ doprowadziłaby do dużych zniszczeń.

Kenpachi zadał kolejny cios. Tym razem trafił w bok żony. Postrzępione ostrze zatopiło się w jej ciele, ociekając, czarną krwią. Mężczyzna wycofał katanę ze świeżej rany, gdy zauważył, że palce Axeyi zaczynają luzować się na trzonie kosy. Osłabła. Normalnie, ktoś powiedziałby, że ich walka trwała kilka minut, ale tak naprawdę walczyli od dłuższej chwili, a ilość energii, której użyła, aby przez tak długi czas powstrzymywać kapitana Kenpachi przed rozcięciem przeciwnika na pół.

Mężczyzna schował swoje Zanpakuto i doskoczył do Axeyi, aby ją złapać. Ta wpadła w jego ramiona, ledwo panując nad swoim oddechem. Na szczęście, po kilkunastu sekundach wokół niej pojawiła się fioletowo-czarna aura. Rany zaczęły się goić. Kapitan delikatnie odgarnął kosmyk włosów z twarzy dziewczyny, który opadł na nią podczas walki. Po chwili Axeya otworzyła oczy i spojrzała na męża.

-Spokojnie, Tenshi mi pomogła. - pocieszyła go.

-Jestem wyjątkowo spokojny, ufam wam obu.

-Wiem. - wyszeptała i przeczesała włosy ręką. - Możesz mnie już postawić.

Kapitan ostrożnie wypuścił dziewczynę z ramion, ale wciąż ją asekurował, a przynajmniej do czasu, aż nie stanęła pewnie na nogach. Spojrzała porozumiewawczo na mężczyznę.

-To chyba czas na obiad, prawda? - spytała niewinnie. Shinigami roześmiał się tylko.

-Może dziś wybierzemy się na polowanie, z okazji twojego wyjazdu. - zaproponował. Axeya posłała mu drapieżny uśmiech.

-Dawno nie polowaliśmy. jesteś pewień, że przy okazji nie rozwalisz połowy okolicy? - spytała żartobliwie.

-Postaram się. - odparł, a jego psychopatyczny śmiech rozniósł się po całej twierdzy.


Sotaicho - Wszechkapitan

Taicho - kapitan

Zanpakuto - miecz żniwiarzy dusz

Shinigami - żniwiarze dusz

Arrancar - Hollowy z zerwanymi maskami i mocami shinigami

Garganta - (z hiszp. gardło, z jap. czarna jama) ''portal, który mogą otwierać Hollowy oraz Arrancarzy

Kido - forma walki stosowana przez shinigami (jest to skupianie energii duchowej do rzucania zaklęć)

Kyūbi - demon z mitologii japońskiej przedstawiany jako lis z dziewięcioma ogonami, najczęściej rudy

Shinkai - druga (uwolniona) forma Zanpakuto

Bankai - ostateczna forma Zanpakuto

Resurrección - sposób uwalniania swojej prawdziwej postaci z Zanpakuto przez Arrancarów