Zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się na zimną posadzkę. Byłam sama, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Jakoś nie czułam ochoty na opowiadanie wszystkim zainteresowanym dziewczynom o tym, co się stało. W zasadzie to nic takiego się nie wydarzyło, po prostu poczułam się dotknięta i musiałam uciec. Jak zwykle do łazienki. Wielka i cudowna Tina znowu zamknęła się w łazience ze strachu przed samą sobą.
- Co jest?
Naprawdę myślałam, że nikogo tutaj nie ma. Myliłam się. Wszechobecna Evansówna była również w tej łazience. Czy w Hogwarcie na ma ciekawszych miejsc?
- Odwal się - warknęłam, chowając twarz między kolanami.
Lilly usiadła obok mnie.
- Nie ma mowy. Najpierw mi powiesz, o co chodzi, później sobie pójdę.
Trzasnęły drzwi kabiny.
- Ej, ruda! - zawołała Inia.
Obie podniosłyśmy głowy, chociaż doskonale wiedziałyśmy, że moja przyjaciółka mówi do Evans. Mnie już dawno przestała tak nazywać.
- Odpierdol się od mojej best friend. Zabierz zwój tyłek z pomarańczową skórką, znajdź swojego Pottera i pomacajcie się gdzieś w kącie. Przynajmniej nie będę musiała cię oglądać.
Dotknięta ruda podniosła się z zimnej posadzki. Myślałam, że dojdzie do rękoczynów, więc grzecznie odsunęłam się od drzwi i pozwoliłam Gryfonce opuścić pomieszczenie.
- Wstawaj - rozkazała Ines.
- Nie ma mowy.
- Rusz dupę! - wrzasnęła, chwytając mnie za nadgarstek.
Szarpnęła, jednak nie dała rady mnie podnieść.
- Nigdzie się nie ruszam - mruknęłam, znowu chowając się w swoich bezpiecznych kolanach.
- Nawet polatać nie idziesz? - zdziwiła się.
Zazwyczaj latanie załatwiało wszystko. Największe smutki potrafiłam przerzucić przez najwyższą obręcz na boisku i zupełnie o nich zapomnieć. Wracałam wtedy do dormitorium dawno po godzinie policyjnej, cała umorusana błotem, śmierdząca potem i wolnością.
Jednak tamtego dnia nawet latanie nie było w stanie uwolnić mnie od tych wszystkich kotłujących się w mojej głowie myśli.
- Co ci się stało? - zapytała w końcu Ines, siadając obok mnie. - To chodźmy do Gryfonów, przynajmniej zalejesz te swoje smutki. Jedna kapa nie rozwali świata.
- Nie jestem tobą, żeby z powodu kapy chować się w łazience - odpowiedziałam.
- Jesteś pewna? - spojrzała na mnie z wyrzutem.
No dobra, czasami zamykałam się w kiblu, jak dostałam "trolla" z obrony, historii lub eliksirów. Dobra, z historii zdarzyło się to raz, kiedy przyszłam na niesamowitym kacu, źle przeczytałam pytanie i po napisaniu odpowiedzi najzwyczajniej zasnęłam na własnym sprawdzianie. O tym, że przekręciłam słowa dowiedziałam się tydzień później, kiedy zobaczyłam tego "trolla". I jeszcze dostałam zjebkę za to, że zawiodłam profesora! Jak można zawieść ducha?
- Na boisku jest Black.
- Nigdy ci to nie przeszkadzało - zauważyła Inia.
- Lubię go. Ale nie tak jak cała reszta Hogwartu. Rozumiesz...lubię robić sobie z niego jaja. Lubię z nim latać, bo jest genialnym trenerem pod względem walenia we mnie tłuczkami i darcia mordy o to, że za wolno latam lub niedokładnie rzucam. Jest też całkiem dobrym obrońcą, co akurat dla mnie jest bardzo przydatne. Lubię zrzucać go z miotły i spędzać wieczory wśród rozrzuconych wokoło notatek, kiedy tak naprawdę gramy w szachy lub obgadujemy wszystkich po kolei. I chyba właśnie dlatego nie chcę go dzisiaj widzieć. Nigdy więcej.
- To idź do Regulusa, a nie siedź w kiblu jak pierwszoklasistka! Przecież ty i Regulus to temat miesiąca.
- Tak samo jak ja i Severus oraz paru innych. Regulus jest powodem mojego siedzenia w klopie.
- Skrzywdził cię?
Uśmiechnęłam się słabo.
- Jest nudny.
Ines westchnęła.
- Rusz dupsko i idź polatać. Skoro nie chcesz, żeby Regulus cię przeleciał, przeleć się sama. Dobrze ci to zrobi.
- Zabrzmiało dwuznacznie.
Przewróciła oczami.
- To niech cię Syriusz przeleci.
- On ma dziewczynę! - oburzyłam się.
Najpierw miałam odruch wymiotny na samą myśl przelatującego mnie Syriusza, jednak z drugiej strony mogłoby to być całkiem fajne doświadczenie. Nie. Stop. On przelatuje każdą i rzuca się na wszystko w mini spódniczkach oraz chwiejące się na obcasach. Na wszystko, co nie jest mną. To obrzydliwe. Jeżeli kiedykolwiek wylądowałabym z nim w łóżku, to wykopię go przez okno. Nawet po pijaku. Nie ma mowy, żebym spała z kimś, kto na powitanie zarazi mnie kiłą.
- Nie pierwszą i nie ostatnią - wzruszyła ramionami Ines.
- Czy ja wyglądam na taką, co ma kisiel w majtkach na samo hasło "Syriusz Black"?
- Tak - odpowiedziała bez wahania.
Myślałam, że walnę w nią avadą. Powstrzymałam się jednak, ponieważ Ines mogła mi się jeszcze kiedyś na coś przydać. Smutno by było bez niej.
- Uważasz, że twój love jest nudny - zaczęła swój wywód.
Kiwnęłam głową.
- Czy Łapa był kiedykolwiek nudny? Jakoś tego nie zauważyłam. Jeżeli się przy nim nudzisz, to naprawdę jest niesamowitą aktorką. Powinni cię wziąć do BBC.
- Do czego?
- Nie zrozumiesz.
Wstała. Najwidoczniej uznała, że skoro mogę z nią rozmawiać, to już mi lepiej. Spojrzała na mnie wymownie. Prawdopodobnie właśnie usiłowała wedrzeć się do mojego umysłu, jednak nie dała rady.
Położyłam się na zimnych kafelkach jednak to nie powstrzymało Ines przed otworzeniem drzwi i wyjściem z łazienki. Nie przejęłam się zbytnio tą błogą ciszą, która niespodziewanie zapanowała w toalecie. Przecież właśnie tego pragnęłam. Ciszy i świętego spokoju. Nareszcie go znalazłam.
- RUSZ DUPĘ!
Ktoś zaryczał mi prosto do ucha i bezceremonialnie chwycił mnie mocno za kostkę, po czym zostałam brutalnie wyciągnięta za nogę z kibla. Nawet nie wiedziałam, kto mnie porwał!
Darłam się i szarpałam. Usiłowałam przewrócić się jakoś na plecy, wyrwać lub chociaż obejrzeć przez ramię, żeby zobaczyć napastnika, jednak nie dałam rady. Po chwili zatrzymaliśmy się, jednak również nie została mi zwrócona wolność. Uniosłam się nad ziemię i po chwili poczułam pod brzuchem coś twardego. Zostałam przerzucona przez czyjeś ramię i mogłam jedynie walić kogoś w pięściami w łopatkę.
Bardzo znajomą łopatkę.
O policzek ocierały mi się miękkie, czarne włosy pachnące drzewem sandałowym. Prawdopodobnie tylko jedne włosy w całym Hogwarcie tak pachniały.
- BLACK! Puszczaj mnie! Natychmiast mnie postaw! - zaczęłam wrzeszczeć, kopać i drapać, jednak Syriusz miał mnie zupełnie w dupie.
- Najpierw przelecisz się ze mną, a potem cię puszczę. Usłyszałem, kochana, że brakuje ci towarzystwa prawdziwego mężczyzny, a mój najwspanialszy braciszek woli spędzać czas z nosem w książkach niż z tobą. Naprawdę nie rozumiem jakim cudem on nie jest Krukonem...
- Nikogo nie będę przelatywać!
- Jak się zaraz nie zamkniesz, to tak ci przywalę, że wylądujesz w skrzydle na tydzień.
- Nie odważyłbyś się - syknęłam, jednak znieruchomiałam.
Przecież doskonale wiedziałam, że z nim nie wygram. I tak sobie szliśmy korytarzami Hogwartu. Mijaliśmy przeróżnych ludzi, którzy gapili się na nas jak na jakiś wybryk natury. Najprawdopodobniej nigdy w życiu nie widzieli chłopaka, który nosi na rękach dziewczynę. To przecież takie nienormalne i w ogóle obrzydliwe. Tylko debile tak robią. Jedynie Potter pożegnał mnie tryumfalnym uśmiechem. Doskonale wiedziałam, że Lilka maczała w tym wszystkim swoje chude, zimne paluchy. Chociaż nie do końca wiedziałam, dlaczego nasłała na mnie akurat Syriusza. O wiele bardziej w jej stylu byłoby poinformowanie Petera, że mam na niego ochotę i czekam w kiblu na 4 piętrze.
- Zatrzymaj się - usłyszałam zdenerwowany, kobiecy głos.
Nie widziałam naszej rozmówczyni, jednak byłam pewna, że nie rozmawialiśmy z McGolonką. Tylko ona miała prawo nam rozkazywać! Nawet samego dyrektora Dropsa nie baliśmy się tak bardzo jak tej powalonej kobiety.
Syriusz posłusznie przystanął i niespodziewanie mnie puścił. Uderzyłam z impetem o twardą posadzkę i spojrzałam zdezorientowana w górę. Nie wiedziałam, czy jestem cała, czy trzeba będzie zbierać mnie z płytek żyletką, a potem wlewać przez lejek do trumny. Jednak coś tam widziałam, więc nie mogło być ze mną aż tak źle.
Syriusz trzymał się za szczękę. Z profilu wyglądała na mocno przestawioną. Przed nim stała mocno wyprowadzona z równowagi, wręcz wkurwiona, niska, pomimo noszenia niesamowicie wysokich obcasów, dziewczyna. Wyglądała na Gryfonkę. Tylko Gryfonki i Ślizgonki potrafią tam mocno dać w mordę facetowi. No i oczywiście ja, ale przecież od 7 lat wszyscy wiedzą, że zostałam Krukonką przez przypadek. Tiara się upiła i nie wiedziała, co mówi.
- I żeby mi to było ostatni raz! - wycedziła przez zęby, po czym odeszła.
Bez jakichkolwiek wyjaśnień. Najwidoczniej doszła do wniosku, że zarówno Syriusz, jak i ja, zrozumiemy za co mu się dostało.
Prawdopodobnie była zazdrosna, że miłość jej życia, nosi na rękach mnie, a nie ją. Oto wyższość przyjaźni nad tak zwaną miłością. Szkoda, że nikt nie rozumie, iż w wieku 17lat prawdziwa miłość zdarza się naprawdę niesamowicie rzadko.
Podniosłam się jakoś z podłogi o własnych siłach i położyłam dłoń na ramieniu Syriusza.
- Chodź biedaku, bo w tak krzywym ryju żadna się nie zakocha.
Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyliśmy w stronę skrzydła szpitalnego.
