Pewnego dnia zakochała się w mężczyźnie, którego nigdy nie powinna pokochać, który w żadnym wypadku nie chciał być kochany. Pokazał jej niebezpieczny, kuszący świat pełen odwagi.

Stał tak spokojnie w jej pokoju, oparty o zagrzybioną ścianę. Płakał i przez jedną, jedyną chwilę chciała mu powiedzieć, że jest jeszcze ktoś, kto się o niego troszczy, nie znalazła w sobie odwagi. Zniknęła w jego ramionach i poczuła przez jeden krótki moment, że to wystarczy.

Mężczyzna umarł, gdy już znalazła ukojenie.

Tonks trzymała rękę swojego męża i stała przed Norą ze świadomością, że już nie ma na co czekać.

Alastor Moody nie wróci.