Miniaturkowy debiut. Beta: Tyone


Zatrzymaj mnie i zostań


Nasz czas odliczamy sekundami, które starannie zamykamy w kroplach potu, westchnieniach i szeptach. Każda z nich jest jednocześnie słodka i gorzka, ale nam to nie przeszkadza. Nawet jeśli gorycz sprawia, że słodycz staje się mdła i osiada nieprzyjemnie na języku.

Każde spotkanie zapisujesz w nutach. Zaczynasz od pizzicato, powoli trącając palcami moją skórę, jakby była struną najcenniejszej wiolonczeli. Twoje ciało góruje nad moim, silne i pewne. Po chwili wygrywasz glissando i patrzysz na mnie – wyszukujesz najdrobniejszej zmiany na twarzy, poruszenia w wyrazie zielonych oczu. Zastanawia mnie wtedy, czy widzisz w nich zapisaną kartę pięciolinii i starasz się odczytać, jakie grać nuty.

Najbardziej kocham, gdy przechodzisz w legato. Wtedy kołyszemy się rytmicznie, a moje serce trzepocze stukstukstuk w staccato uniesień. W takich chwilach wplatam palce w twoje czarne kosmyki, kreślę językiem ślady i naznaczam cię zębami. A ty syczysz z przyjemności i grasz dalej. I nieważne czy naszym akompaniamentem będą nieskładne słowa, szelest pościeli, dźwięk ocierających się o siebie ciał czy mokrych pocałunków. Spójrz, dziś milczysz i nawet teraz zamykam oczy, aby z zachwytem wsłuchać się w muzykę wspólnych oddechów.

W końcu jednak chcesz więcej, szybciej, gwałtowniej – wchodzisz w marcato i arpeggio. Dłonie nie są już tak delikatne, a pchnięcia tracą łagodność. Więc zaciskam na tobie palce i uda. I kiedy szarpiesz za struny w niekończącym się tremolo, ja odpowiadam, drżąc idealnym vibrato. I na tę jedną chwilę wszystko, co robimy, można określić mianem perfekcji. Na ten jeden moment my sami stajemy się nieskazitelni.

Zatrzymaj mnie i zostań, szepczę i po sekundzie powtarzam wciąż i wciąż, zatrzymaj mnie i zostań. Ale wtedy otwieram oczy i widzę na więcej sposobów niżbym chciał. Kiedy zamykam je ponownie, słychać tylko jeden oddech. A miejsce obok pozostaje puste.