Renji wszedł do gabinetu Byakuyi.

- Wzywałeś mnie? - Spytał, wchodząc do niewielkiego, schludnie urządzonego pomieszczenia. Byakuya-taichou zajęty był wypełnianiem jakiś dokumentów.

- Zamknij drzwi. - Wydał spokojnie polecenie, nie podnosząc wzroku. Renji, nieco zaskoczony tym żądaniem, zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku. Byakuya wstał i podszedł do Renjiego.

- Baczność. - Powiedział twardo. Renji wykonał rozkaz, uznając to za test zaufania.

- Ściągnij kimono. - Byakuya powiedział po chwili. Stał obok Renjiego tak, że mógł wszystko widzieć, ale porucznik nie mógł widzieć jego. Renji bez wahania pozbył się ubrań.

- Coś jeszcze? - Spytał.

- Nie ruszaj się. Cokolwiek bym robił. - Renji zadrżał lekko. Byakuya przyłożył mu do szyi swoje Zanpaktou. Jego końcówką przesuwał powoli po obojczyku i klatce piersiowej Renjiego. Ani razu nie przeciął jego skóry.

Byakuya schował broń i przysunął się blisko do Renjiego. Rozpoczął ostatni test.

Renji znowu zadrżał, czując gorący język kapitana na swojej szyi i jego dłoń na swoim biodrze. Szybko się opanował. Stał dalej nieruchomo. Jedynie lekki rumieniec go zdradzał. Byakuya objął Renjiego od tyłu i przesunął dłońmi po jego klatce piersiowej oraz brzuchu. Renji poczuł, że krew napływa mu nie do tej części co powinna. Zaczerwienił się mocniej. Palce Byakuyi przesunęły się po jego kroczu. Renji jęknął cicho. Byakuya uśmiechnął się lekko i puścił Renjiego.

- To wszystko.