Autor : Noemi
Beta: Toshiko
Pairing: bark
Gatunek: Non-canon
Uwagi: Alternatywa wydarzeń z książki.

„Coś mówiłeś, Severusie?"

Severus Snape obudził się z przeświadczeniem, że ten dzień będzie jednym z najgorszych w jego życiu. Wykonując wszystkie poranne czynności, myślał tylko o czymś, co doprowadzi do takiego stanu rzeczy. To "coś" nazywało się Potter. Harry Potter. Dzisiaj zaczynał swój pierwszy rok nauki w Hogwarcie. Jego ojcem był James Potter, z którym w młodości Mistrz Eliksirów miał nieprzyjemność się spotkać.

Severus już jakiś czas temu wykonał listę trzech rzeczy najbardziej charakterystycznych dla wszystkich Potterów.

Po pierwsze: każdy z nich jest zadufanym w sobie idiotą. Nie obchodzą go problemy innych i szuka poklasku po przez głupie kawały, które zawsze uchodzą mu na sucho.

Po drugie: lubią czarodziei mogolskiego pochodzenia i nigdy nie zadają się z rodami czystokrwistymi gardzącymi szlamami.

No i po trzecie: zawsze są przydzielani do Gryffindoru.

Tym sposobem Snape podsumował znienawidzony przez siebie ród Potterów. Teraz pozostało mu już tylko czekać na kolejnego przedstawiciela tej rodziny. Następnie będzie musiał znosić tego bachora przez kolejnych siedem lat, a jeżeli dopisze mu szczęście, to tylko pięć z nich dzieciak będzie uczęszczał na jego zajęcia. Westchnął i ruszył w stronę Wielkiej Sali.

Wszyscy w Wielkiej Sali czekali na przybycie pierwszoroczniaków. Prawie wszyscy. Severus siedział przy końcu stołu i rzucał dookoła groźne spojrzenia. Wystarczyło tylko, że ktoś się głośniej odezwał, a ten mierzył go niszczącym spojrzeniem, więc każdy wolał omijać go szerokim łukiem i siedzieć jak najdalej.

Po dłuższej chwili oczekiwania, wrota się otworzyły. Jako pierwsza do sali weszła Minewra McGonagall, a za nią podążali nowi uczniowie.

W trakcie przemarszu grupki dzieciaków Snape szukał tylko jednego nastolatka. Ani przez chwilę nie wątpił w to, że go rozpozna. Wszyscy w jego rodzinie byli podobni. Mieli włosy sterczące we wszystkie strony, cechowali się raczej drobną budową i nosili okulary o okrągłych szkłach. Tak. Każdy Potter był taki sam. Właśnie dzięki tym wskazówką miał zamiar znaleźć go pośród tłumu.

Po paru sekundach poszukiwań odnalazł jedenastolatka. Szaty chłopca były w nie najlepszym stanie, a spod nich wystawały znoszone tenisówki. Dodatkowo na jego twarzy było widoczna niepewność i zagubienie, jakby nie wiedział, czy to wszystko nie jest tylko snem. Snape przez chwile miał wrażenie, iż patrzy na jakieś dziecko z rodzinny mugoli. Z wielkim żalem musiał przyznać jedną rzecz. Ten Potter nie spełnia pierwszego punktu z jego listy.

- Zostały jeszcze dwa - przemknęło mu przez myśl i z morderczym uśmiechem przyglądał się jedenastolatkowi.

Nagle zauważył, że Harry rozmawia z Draco. Draco Malfoyem. Chłopcem, który pochodził z rodziny czystej krwi. Rodu potępiającego mugoli i wszystko, co ma z nimi jakikolwiek związek. Podejrzewał, że dziedzic pod tym względem nie różnił się zbytnio od swoich rodziców i przodków. Blondyn wdał się w jakąś interesującą konwersację z Potterem i nawet nieśmiało się do niego uśmiechnął. Snape zazgrzytał zębami ze złością. Syn Jamesa właśnie niszczył jego schemat.

- Jeszcze tylko jeden punkt. On musi być w Gryffindorze. Jaki z niego Potter, jeśli trafi do innego domu? - pomyślał i zmrużył oczy w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia'

Właśnie wtedy Minewra zaczęła wyczytywać nazwiska uczniów, którzy mieli zostać przydzieleni. Severus z niecierpliwością czekał na znienawidzone przez niego nazwisko. Zaraz po Lavender Brown tiara została umieszczona głowie Draco Malfoy i zgodnie z przewidywaniami wszystkich obecnych trafił do Slytherinu.

- Potter, Harry - wyczytała z listy McGonagall a w Wielkiej Sali zaległa cisza. Wszyscy spoglądali na chłopca. Dzieciak dość niepewnie usiadł na krześle i założył Tiarę. Snape zauważył delikatny ruch ust dziecka. Cicho przemawiał do Tiary. Chwilę później Magiczny Kapelusz wykrzyknął:

- Slytherin!

Ludzie w sali zamarli. Parę sekund później rozbrzmiały szepty i chichoty, a niedowierzające spojrzenia mierzyły go od góry do dołu.

- Nie! - pomyślał z przerażeniem Severus.- Ma być MOIM podopiecznym?

Spojrzał z nienawiścią na jedenastolatka, który wędrował w stronę stołu jego domu. Ślizgoni patrzyli na niego z dystansem i dużą dozą nieufności, tylko nieliczni zaczęli klaskać i się z nim witać.

- Może syn Jamesa nie jest taki zły? - pomyślał Mistrz Eliksirów, jednak po chwili skarcił się w myślach. - To niemożliwe!

Dzieciak odpowiadał na pozdrowienia innych uczniów, chwilę później powiedział coś, co rozbawiło jego towarzyszy. To zdarzenie rozluźniło atmosferę.

- O nie, on niczym nie różni się od swojego ojca! Potter to Potter, nazwisko do czegoś zobowiązuje! Udowodnię, że nie nadaję się na Ślizgona! - postanowił Severus, obserwując dalsze poczynania jedenastolatka. W pewnym momencie Harry zauważył spojrzenie nauczyciela. Uśmiechnął się do niego nieśmiało i wrócił do rozmowy z Draco.

- To jeszcze nie koniec, Potter - szepnął do siebie Snape.

- Coś mówiłeś, Severusie? Może masz ochotę na klopsika, mój drogi? - zapytał się go mały czarodziej, Flitwick.

- Nie, dziękuję - wysyczał przez zęby Mistrz Eliksirów, nie odrywając wzroku od nowej zmory jego życia.