Believe in you
Była jego jedynym Niebem, które przyrzekł chronić za cenę własnego życia. Była też jedyną kobietą, którą pokochał. Dla niego była idealna, choć nie bez wad, które dostrzegał z tą samą łatwością co zalety. To ten jej uśmiech go oczarował.
Pamiętał dzień, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. Był wtedy jeszcze chłystkiem z mlekiem pod nosem i zbyt wielkim ego nadmuchanym niepowtarzalną szansą zostania jednym z najbliższych ludzi szefowej Giglio Nero. To wtedy po raz pierwszy zobaczył jej uśmiech. Był oślepiający niczym słońce i pomyślał, że go nie znosi. Jednak już drugie spojrzenie pozwoliło mu pokochać ten uśmiech. Wtedy obiecał sobie, że ochroni ją za wszelką cenę. Stała się najważniejszym punktem jego życia. Ogromnym Niebem, którego potrzebował, by żyć.
Pamiętał każdy dzień spędzony u jej boku. Dla niej rzucał się w niebezpieczeństwo, starał się ze wszystkich sił. Stał się niezawodnym człowiekiem, który znał także jej słabości. Zawsze wiedział, kiedy płacze, wycierając łzy w rękaw. Nigdy nie użyła jego rękawa. Nie składała mu na barki swych trosk. Była silna, choć tak krucha.
Pokochał ją. Jak mężczyzna może kochać kobietę. Nie wypadało, bo przecież był jej podwładnym. Mimo to kochał ją i robił dla niej wszystko. Nie miał pewności, czy była tego świadoma, ale podejrzewał, że tak. Trudno było przed nią cokolwiek ukryć, a co dopiero tak oczywiste uczucie.
Nigdy o tym nie rozmawiali. On nie wyznał jej swoich uczuć, ona nie skomentowała tego faktu. Było dobrze tak jak było. Bezpiecznie. Wciąż myślał, że jest na to czas.
Nie było. Arcobaleno Nieba wiodły krótki żywot. Klątwa dopadła Arię w najmniej oczekiwanym momencie. Nic mu nie powiedziała, nie ostrzegła, że odchodzi. Po prostu się stało. Nie zginęła od kuli, w walce z wrogiem, lecz we własnym łóżku, pozostawiając rodzinę samą. Pozostawiając go samego.
Jego Niebo odeszło, a on został sam. To było straszne. Nie potrafił odnaleźć celu w takiej egzystencji. Żył po to, by ją ochronić. To było jego życie. W to wierzył przez cały ten czas. Wierzył w nią. W swoje Niebo.
Teraz stał nad jej grobem, nie mając wątpliwości. Rozumiał podjętą przez nią decyzję, choć nieco go raniła. Jednak gdy spoglądał na uśmiech Yuni, tak bardzo do niej podobnej, wątpliwości znikały. Dziewczynka lśniła tym samym blaskiem co jej matka. Nie mógł jej nie pokochać. I to ją postanowił chronić. Tak jak chciała tego Aria. Bo wciąż wierzył w swoje Niebo.
