Rozdział pierwszy: Początek baśni
Młody chłopiec o delikatnych, niemalże anielskich rysach twarzy stał przed ogromną, złotą klepsydrą. Zielono-złoty piasek przesypywał się powoli z wyższej części do niższej, nieodwracalnie odmierzając czas do końca panowania chłopca w tym nowym, magicznym świecie.
- Co to za miejsce? Nie pamiętam go z moich snów. – spytał się chłopiec unoszącego się nad nim Cienia.
- To dlatego, bo to miejsce wtedy nie istniało. – odpowiedział Cień swoim głębokim, niskim głosem. – Powstało ono wtedy, gdy postanowiłeś tu zostać na stałe.
- Ogromna czaszka. – Nastolatek powiódł spojrzeniem swoich zielonych oczu po jaskini. – Jest niesamowite. – Jego wzrok padł na ową klepsydrę. – A do czego służy ta klepsydra? – spytał się chłopiec, podchodząc bliżej klepsydry.
- Jest symbolem magii, która napędza twoją młodość. – Cień przesunął się w lewą stronę, sam również przenosząc spojrzenie swoich świecących, białych oczu na ogromny przedmiot. – Magii, która pozwala ci tu zostać. Magii, która pozwala ci pozostać młodym.
Chłopiec spojrzał się szybko na Cienia, nim jego jasne oczy nie powróciły do klepsydry.
- Co się stanie, kiedy piasek skończy się przesypywać? – spytał się chłopiec.
- Twoja młodość zostanie ci odebrana. – Nastolatek odwrócił się gwałtownie w stronę uformowanej z czarnego dymu istoty, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. – Gdy to się stanie… umrzesz.
- Ale… ale sądziłem, że pozostanę wiecznie młody. – Chłopiec ruszył w stronę Cienia.
- Nibylandia jest miejscem, które dzieci odwiedzają podczas swoich snów. – odpowiedział mu Cień, przenosząc się w powietrzu tuż nad chłopcem, i podążając za każdym jego krokiem. – To nie jest miejsce, w którym mogą one żyć. Ty jako pierwszy postanowiłeś spróbować i zostać tutaj. Robiąc to, złamałeś zasady panujące w tej krainie.
- Każda zasada może zostać złamana. – Chłopiec był nienaturalnie spokojny. Wydawał się być pewien tego, co mówi; mimo iż właśnie powiedziano mu, że z powodu podjętej przez niego decyzji prędzej czy później pożegna się z tym światem na zawsze. – Zwłaszcza tutaj! Stworzyłem to miejsce nie myśląc nawet o nim. – Chłopiec ponownie skierował się ku klepsydrze. – Musi być jakieś wyjście.
- Możliwe… – odparł Cień, lewitując tuż za chłopcem.
- Odnajdę to. Odnajdę to wyjście. – Chłopiec uśmiechnął się nieznacznie. – Wierzę w to.
Poderwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej, oddychając ciężko. Głowa bolała mnie niesamowicie, zwiastując następną wizję.
Ujęłam się mocno dłońmi za obie strony głowy, zamykając szczelnie powieki. W chwilę później następna wizja nadeszła.
- Serce Najprawdziwszego Wierzącego? – Blondwłosy, wysoki chłopak, fizycznie niewiele starszy od zielonookiego chłopca przyglądał się mu sceptycznie. – Kolejne?
- Tym razem to jest to właściwe. – Chłopiec uśmiechnął się szeroko, odsłaniając zęby. – Tyle lat spędziłem na poszukiwaniu małego Henry'ego, że w ogóle nie zwróciłem uwagi na inne światy. Ale… tak, Felix, jest jeszcze jedno Serce. Silniejsze od tego, które posiada Henry. – Młodzieniec nazwany Felixem nadal zdawał się nie być przekonany. – Musisz je dla mnie zdobyć, Felix. Wyruszysz natychmiast.
- Gdzie mam się udać? – spytał się Felix. Pomimo tego, że nadal nie wierzył w istnienie drugiego Najprawdziwszego Wierzącego, wciąż ufał temu nastolatkowi.
Chłopiec uśmiechnął się złowieszczo, po czym wzniósł oczy w górę, ku rozgwieżdżonemu niebu.
- Kraina Tysiąca Życzeń. – odpowiedział po dłuższej chwili chłopiec. – Tam ona jest.
Wizja skończyła się równie gwałtownie, jak zaczęła, pozostawiając mnie samą, oddychającą ciężko i spazmatycznie.
Ten chłopiec, ten… Pan, czy jakkolwiek by się nie nazywał… wiedział o drugim Sercu. Wiedział, gdzie się znajduje, a także kto je posiada.
Wreszcie się o mnie dowiedział.
Teraz nie miałam już innego wyjścia. Tym razem rodzice nie mogli mnie już powstrzymać. Nie mogłam przecież zginąć na marne; moim przeznaczeniem było bowiem ocalenie własnej krainy, a nie nadaremne poświęcenie się za jakieś nieznanego mi chłopca, którego opętała żądza posiadania nieskończonej mocy.
- Elyon! – odwróciłam się w tej samej chwili, w której do sypialni wtargnął mój ojciec wraz z mamą drepczącą mu po piętach. – Elyon… Wyrocznia… on powiedział…
- Wiem już o wszystkim, ojcze. – podeszłam do swoich rodziców i ujęłam ich dłonie w swoje. – Jeden z ludzi tego chłopca wyruszył na poszukiwania. Sądzę, że niedługo się tu zjawi.
- To był tylko nastoletni chłopiec, Rowan. – zauważyła mama, otaczając się ramionami. Była nienaturalnie blada, a jej orzechowe oczy były szeroko otwarte. – Zwykły nastolatek, fizycznie będący w wieku naszej córki, może rok starszy. Naprawdę sądzisz, że dałby radę dostać się do pałacu i ją porwać? Przy tych wszystkich strażnikach?
- Nasz świat powoli umiera, Alexio. – odparł mój ojciec. Przez cały ten czas milczałam, przyglądając się tylko im obojgu. – Nasza magia nie działa już tak jak kiedyś. Wkrótce zaczniemy się starzeć. – Tata wciągnął głośno powietrze przez usta, wznosząc wzrok ku sufitowi. – Tylko Elyon może nas teraz ocalić. Jeśli ten chłopiec z Nibylandii ją dostanie, z pewnością ją zabije. Tylko w ten sposób będzie mógł otrzymać Serce Najprawdziwszego Wierzącego.
- Ale przecież jest jeszcze jedno serce! – żachnęła się mama, unosząc ręce ku górze. Na chwilę obecną była ona bliska paniki. – Wyrocznia sam nam to powiedział. W Krainie Bez Magii jest chłopiec, który również posiada Serce. Mało tego, ten demon z Nibylandii już go ma! – Mama odwróciła się na pięcie, po czym zaczęła nerwowo chodzić po mojej komnacie w tę i z powrotem. – Na co mu są potrzebne dwa Serca?
- Nie wiem. – przyznał tata. Jego zielone oczy, tak podobne do moich własnych, były utkwione w mojej osobie. – Wiem tylko jedno. Elyon musi uciekać, i to natychmiast. Gdy ci Zagubieni Chłopcy przybędą tu, gwardziści zajmą się walką z nimi. Nie możemy dopuścić do tego, aby któryś z nich złapał naszą córkę. – Nim mama zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, tata stał już naprzeciw mnie, trzymając mnie pewnie za ramiona. – Posłuchaj mnie teraz uważnie, Elyon. – tata był śmiertelnie poważny. Był niemalże tak samo blady jak mama, której prawa dłoń wędrowała teraz gdzieś po okolicach jej szyi, zaciskając co chwilę nerwowo palce. – Za chwilę gwardziści zajmą swoje pozycje, a ty musisz uciec z zamku. Cokolwiek by się nie działo, masz się stąd wydostać, rozumiesz? – przytaknęłam pojedynczym skinieniem głowy. Na ustach taty pojawił się cień smutnego uśmiechu. – W każdej innej sytuacji sam stanąłbym do walki z tymi chłopcami, ale sama wiesz o tym, że nasze królestwo umiera. – Kolejne skinienie głową. Wiedziałam o tym aż za dobrze. Nie od parady od maleńkości uczono mnie magii do tego, abym w przyszłości ocaliła swój świat przed zagładą. – Jeśli któryś z nich stanie ci na drodze, masz się nie wahać i się bronić. Wiem, jak bardzo nienawidzisz przemocy. – dodał tata, głaszcząc mój policzek. – Wiem, jak bardzo czyste i niewinne jest twoje serce. Ale w tej chwili twoje przetrwanie jest najważniejsze. Jeśli trafisz na któregoś z Zagubionych Chłopców i nie będziesz miała innego wyjścia… użyj wtedy swoich mocy, aby go pokonać. – Słowo „zabić" nie mogło jakoś przejść przez gardło mojego ojca. On również brzydził się przemocą, a wojen nie toczył od wieków. Całe jego panowanie polegało na tym, że zawierał kolejne sojusze z sąsiadującymi krainami, byleby tylko uniknąć z nimi ewentualnych wojen.
- Dobrze, ojcze. – odpowiedziałam po chwili, uśmiechając się słabo. – Zrobię, jak mówisz. – Tata przytaknął, odwzajemniając mój uśmiech. Mama wciąż stała w miejscu, przyglądając mi się szeroko otwartymi oczami. Tuż za nią stał mały, podręczny bagaż, przygotowany przeze mnie już lata temu, gdy tylko jasnym stało się, że któregoś dnia Pan przybędzie po mnie.
Wzięłam ów bagaż ze sobą. Stanęłam w progu komnaty, gotowa do ucieczki, do jakiej szykowałam się już co najmniej dwadzieścia ostatnich lat.
Jedyne, co zostało mi do zrobienia, to pożegnać się ze swoimi rodzicami.
- Jeszcze się spotkamy. – zapewniła mnie mama, mając łzy w oczach. Uściskała mnie mocno, z trudem panując nad łkaniem i drżeniem ciała. – Gdy to wszystko się skończy odnajdziemy cię. Przysięgam na własne życie.
Tata nie powiedział nic. Uśmiechnął się tylko do mnie słabo, również z trudem powstrzymując się od płaczu. Jego również wyściskałam, sama będąc na granicy płaczu i kompletnej rozpaczy.
To oczywiste, że mogłam uciec już lata temu i zmienić bieg wydarzeń. Przyszłość mojej krainy zależała jednak od tego, czy zdołam uciec przed Panem. Nie mogłam zatem jej opuścić zbyt wcześnie – ryzyko tego, że beze mnie Kraina Tysiąca Życzeń zginie było zbyt duże.
Ruszyłam zatem głównym korytarzem, po drodze mijając gotujących się do walki gwardzistów. Co niektórzy życzyli mi powodzenia. Inni salutowali mi, gdy przechodziłam obok nich, lub kłaniali się nisko.
Już wkrótce miałam opuścić tę krainę i rozpocząć własną tułaczkę po innych królestwach i światach. A to wszystko dlatego, bo jeden chłopiec zapragnął być panem i władcą krainy snów, w której żaden śmiertelnik nie powinien przebywać na stałe.
Byłam już blisko jednego z tajnych przejść. To nim właśnie miałam uciec z zamku, gdy Zagubieni Chłopcy zaatakują – a według wizji moich i Wyroczni, miało mieć to miejsce już wkrótce.
Uchyliłam kamienne drzwi, przyglądając się z niepokojem mrocznemu korytarzowi. Miałam co prawda magię, więc mogłam sobie spokojnie oświetlić drogę wyjścia. Ten korytarz przyprawiał mnie jednak o zimne dreszcze. Patrząc się na niego czułam się tak, jakby zaraz miał wyskoczyć stamtąd jakiś potwór. Albo jeden z ludzi Pana, kryjący się w tych ciemnościach.
Nagle rozbrzmiał dzwon na najwyższej wieży zamkowej. Podniosłam szybko głowę w górę, otwierając szeroko oczy.
Zaczęło się. Zagubieni Chłopcy przybyli.
Nie zamierzałam już dalej czekać. Jeśli będę zwlekała, jeden z Chłopców Pana dotrze tutaj i zobaczy, którędy uciekam. Musiałam zatem ruszać już teraz.
Wzięłam jeden głęboki wdech, po czym weszłam do mrocznego korytarza. Zatrzasnęłam za sobą kamienne drzwi, blokując przy tym drogę wyjścia.
Potem kolejny wdech, i jeszcze jeden. Przymknęłam na chwilę powieki, wyciągając przed siebie dłoń i skupiając się na rozproszeniu tej ciemności. Gdy otworzyłam z powrotem oczy, moja dłoń emitowała jasne, pewne światło, wskazujące mi drogę wyjścia.
Gdzieś w tyle rozległy się pierwsze dźwięki walki. Przełknęłam próbujący przejąć nade mną kontrolę strach i wzięłam kilka kroków do przodu, kierując się wąskim korytarzem w stronę wyjścia z zamku.
Teraz albo nigdy, pomyślałam, skręcając w prawo przy pierwszym rozwidleniu. Od ciebie zależy przyszłość całej tej krainy, Elyon. Nie możesz pozwolić na to, aby ktoś tak zły i zepsuty jak Pan przejął twoją magię, dzięki której masz ocalić swój świat.
Tak jak obiecywałam, razem z sześcioma rozdziałami publikowanych już opowiadań, wrzucam także po dwa rozdziały dwóch nowych opowiadań: tego (The Heart of the Truest Believer) oraz fanfika na temat filmu Tajemnica Powdera (Black Swan).
Zwiastun do opowiadania dostępny jest na mojej stronie YouTube. Dodatkowo zainteresowanym polecam udanie się na mój profil na tej stronie. W opisie znajduje się bowiem link do zdjęcia mapy Krainy Tysiąca Życzeń, z której pochodzi główna bohaterka, i która w przyszłości odegra ważną rolę w opowiadaniu. Mapę tę stworzyłam na podstawie istniejącej, pustej mapki, którą znalazłam na Internecie. Podzieliłam ją na królestwa/księstwa oraz umieściłam w odpowiednich miejscach miasta i rzeki oraz nazwy krain. Jeśli w przyszłości w Krainie Tysiąca Życzeń pojawi się coś istotnego (jakieś miejsce, kraina, itp.), to zaktualizuję mapkę na potrzeby opowiadania. Ale jak na razie sądzę, że mapa jest kompletna :)
