The Arc of the Pendulum, tutaj Wahadło jest jednym z lepszych teksów w fanfomie, a zdecydowanie jednym z pierwszej trójki w swojej kategorii: creature!fic, oraz oczywiście jednym z moich ulubionych. Tekst różni się od moich poprzednich tłumaczeń, ale nikt nie powiedział, że moim przeznaczeniem jest tłumaczenie komedii romantycznych, prawda?
Tłumaczenie powinnam zadedykować pewnie sobie, ale ponieważ istnieje w naszym półświatku drarrowym pewna szczególna dla mnie osoba, o zadziwiająco pokrywającej się z moją duszą i umysłem, dedykuje to jej...Lasair, to dla Ciebie.
Tytuł:The Arc of the Pendulum
Link do oryginału: ht tp :/ / hd worldcup . onnedhiel . ne t/ teamewe /arc _of _the _ pendulum. h t m l
Autor:Brummell
Tłumacz: Yami-no
Beta:Lasair :*
Rating:NC-17
Pairing:Harry/Draco
Zgoda:brummell przesyła zgodę i pozdrowienia ;)
Wahadło
„Nie wydaje mi się, aby ktoś kochał cię tak mocno, żeby zasłonić cię przed moim atakiem. Co więc powstrzyma cię przed śmiercią, kiedy uderzę?"*
HD
— Kurwa jego cholerna mać — jęknął Draco, zamykając za sobą drzwi i strzepując śnieg z włosów. Cały dzień spędził pracując w sklepowym dziale z mrożonkami, a potem musiał wracać do domu akurat wtedy, gdy z nieba padała mieszanka deszczu i śniegu. Praktycznie nie czuł swoich teraz jasnoczerwonych palców.
— Czy to ty, Draco? — Głos jego ojca dobiegał z sypialni.
— Tak, to ja — odpowiedział, nawet nie myśląc o zdjęciu swojej cienkiej kurtki, skoro w mieszkaniu i tak nie działało ogrzewanie. Po drodze do kuchni wciąż szczękał zębami z zimna.
— Czy przyniosłeś dla mnie Proroka Codziennego tak, jak prosiłem?
— Tak, ojcze. Mam go tutaj.
— Podaj mi go. I napiłbym się herbaty. Gdzie jest twoja matka?
Ręka Draco zawisła nad rączką czajnika. A więc jednak to zły dzień.
— Nie żyje.
Z sypialni odpowiedziała mu jedynie cisza. Draco zabrał się za przygotowywanie wywaru, obawiając się chwili, kiedy woda się zagotuje i będzie musiał zanieść herbatę ojcu.
— Nie zapomniałem — rozległ się cichy głos za nim.
Draco upuścił łyżeczkę i odwrócił się. Stał przed nim Lucjusz z wychudzoną, poszarzałą twarzą i zmrużonymi oczami.
— Nie rób tego — rzucił ze złością Draco, podnosząc łyżeczkę z podłogi.
— Czy ja cię przerażam, synu?
— Nie.
— Twoja matka nie żyje.
— Tak, wiem o tym.
— Umarła w niedzielę.
— Prawdę mówiąc, to był wtorek.
Nozdrza Lucjusza lekko się drgneły.
— Przynieś mi herbatę, kiedy skończysz — powiedział oschle.
— Oczywiście.
HD
Narcyza umarła we wtorek. Stało się to bardzo niespodziewanie. Matka była jedyna osobą, na której Draco mógł polegać. Osobą, która pomogła mu przetrwać całą wojnę, okres uwiezięnia Lucjusza w Azkabanie, niekończące się rozprawy, po których zmuszani byli do wypłacania odszkodowań tak długo, aż nie zostało im już nic. Pomogła mu przetrwać szok, który oboje przeżyli oraz chwilę, kiedy Lucjusz wrócił z więzienia dwa lata później, tak bardzo odmieniony.
Ministerstwo wysłało im zawiadomienie o zwolnieniu Lucjusza z więzienia po jego ciągłym pobycie w skrzydle psychiatrycznym, gdzie mężczyzna trafił z powodu kilku „incydentów".
W pierwszej chwili Draco był pewien, że to uwolnienie jest wynikiem pomysłowości jego ojca. Chłopak poczuł przebłysk nadziei, że być może niedługo Lucjusz z powrotem wyniesie ich rodzinę na szczyt. Jednakże szybko zrozumiał, że jego szaleństwo nie jest tylko grą. Że Lucjusz naprawdę postradał zmysły.
Zdarzały się dni, kiedy Lucjusz potrafił myśleć trzeźwo, szukał wtedy dłoni Narcyzy przy śniadaniu w ich skromnej jadalni i mówił niskim głosem:
„Przepraszam, moja droga." Draco zawsze odwracał wtedy wzrok, nie mogąc znieść widoku tak upokorzonego ojca. Wprawiało go to we wściekłość i rozżalenie, ale te dni nie były nawet w połowie tak złe jak te, w których Lucjusz patrzył na nich podejrzliwie znad ramienia; a coś w jego oczach powodowało u Draco dreszcze przerażenia.
Ojciec przeszukiwał gazety i kilka książek, które udało im się zatrzymać i mówił dziwne rzeczy, dokładnie to, o czym rozprawiał przed wojną, tak jakby nic się nie zmieniło. W dni takie jak ten Draco cieszył się, że może wyjść z domu pod pretekstem poszukiwania pracy. Wracał wtedy późnym wieczorem, a matka karciła go ostrym wzrokiem i mówiła: „Twój ojciec cię potrzebuje, Draco."
Musiał wtedy ugryźć się w język, by nie zapytać, co takiego Lucjusz uczynił, żeby zasłużyć sobie na jakąkolwiek pomoc z jego strony. Nie zrobił nic poza zrujnowaniem ich życia swoimi niewłaściwymi decyzjami i źle ulokowaną lojalnością. To przez ojca nie mógł znaleźć pracy, przez niego musiał szukać pracy, zamiast czekać spokojnie na propozycje prestiżowych stanowisk z możliwością szybkiego awansu. Przez niego całe życie Draco rozpadło się na kawałki, pozbawiając go przyjaciół oraz perspektyw na przyszłość i nie zostało mu nic poza rodzicami, choć przez wątpliwe zdrowie psychiczne ojca i tego nie mógł być pewien.
— To tylko ból głowy, nic wielkiego — powiedziała Narcyza, postanawiając nie wstawać z łóżka we wtorek rano. Draco poszedł pod prysznic. Czuł i słyszał jedynie słaby strumień wody i piszczące rury. Kiedy wyszedł z łazienki, zastał ojca spokojnie sporządzającego notatki przy stoliku, tak jak zwykł robić to często ostatnimi czasy. Z sypialni rodziców nie wydobywał się żaden dźwięk i kiedy Draco poszedł tam dwie godziny później, znalazł martwe ciało swojej matki.
Wiedział to, gdy tylko ją zobaczył. Nie wyglądała tak, jakby spała. Nie poruszała się, jej usta wykrzywione były w nienaturalnym grymasie, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się gdzieś w przestrzeń.
Draco krzyknął głośno, bojąc się podejść i jej dotknąć, zrobił to dopiero Lucjusz stojący za jego plecami. Mężczyzna jedną dłonią zamknął jej powieki, a drugą położył na ramieniu syna.
— To za wcześnie — powiedział, podczas gdy Draco starał się odzyskać oddech. Ręka ojca zdawała się go miażdżyć i popychać ku podłodze. — Taka strata. Moja biedna Narcyza.
Dwa dni później Draco przypomniał sobie o rodzinnym grobowcu i przepięknym marmurowym popiersiu, które zostało wyrzeźbione kilka lat temu na jej grób. Myślał o tym patrząc, jak w zakładzie pogrzebowym przesypywano do urny jej prochy, kilka kawałków kości i parę zębów , które kruszono tak, by bez problemu można było zamknąć wieko. Kiedy trzymał w ręce urnę z prochami swojej matki, drugą ręką otwierając parasolkę, rozmyślał o sukni, w której chciała być pochowana, jednej z tak wielu, które musieli sprzedać.
Kiedy tego wieczoru doszedł do domu z przemoczonymi ramionami, cieszył się, że choć urna była sucha. Zapieczętował ją tak mocno, jak tylko potrafił i schował do szafy. Potem zebrał się w sobie i ruszył stawić czoła temu, co zostało z jego ojca.
HD
Zapewne łatwiej byłoby mu znaleźć pracę, gdyby jego różdżka działała poprawnie. Nie mógł się nawet aportować, opuścił zbyt wiele zajęć na szóstym roku z powodu tego, nad czym musiał pracować, a później nikt nie miał czasu porządnie go tego nauczyć . Nawet gdyby potrafił to zrobić, drżąca, słaba magia, którą tworzyła jego nowa różdżka, nie była na tyle stabilna, by uchronić go przed rozczłonkowaniem.
Po wielu tygodniach poszukiwań i zbyt wielu upokorzeniach, żeby je spamiętać (a Draco był świetny w zapamiętywaniu upokorzeń), przechodząc obok mugolskiego sklepu spożywczego zauważył na szybie wielką kartkę z napisem „Potrzebna pomoc".Wejście do tego sklepu było dla niego trudniejsze niż spotkania z Voldemortem, ale kilka minut później wyszedł stamtąd jako przyszły pracownik działu obsługi klienta.
Jedzenie to jedzenie, nieważne czy magiczne, czy nie, więc nie musiał się martwić o to, ze zbłaźni się swoją nieznajomością świata mugoli.
Wynagrodzenie było oczywiście fatalne, ale na szczęście przelicznik waluty przedstawiał się dość korzystnie z powodu wojny. A jeśli połączyć jego wypłatę z marnym ochłapem, jaki ministerstwo zostawiło jego rodzinie, powinno im wystarczyć na życie.
Rankiem jego pierwszego dnia pracy prawie zwymiotował. Ojciec stał nad nim i niecierpliwie domagał się wyjaśnień.
— Co się dzieje, Draco?
Draco zdecydował pominąć fakt, że został zmuszony, by błagać mugoli o przyjęcie do pracy.
— Idę do pracy, ojcze.
— Do pracy? — Lucjusz uniósł brew.
— Tak.
Nastąpiła krótka pauza, po której Lucjusz odezwał się z nieukrywanym obrzydzeniem:
— Czy to konieczne?
Draco nie mógł już dłużej patrzeć na twarz ojca, na ten szyderczy uśmiech, którego kiedyś tak bardzo chciał się nauczyć, a który teraz go brzydził, ukazując Lucjusza tym, kim naprawdę był: wrakiem szaleńca gotowym poświecić wszystko dla zdobycia władzy.
— Tak — odpowiedział po chwili. — Ponieważ twoje decyzje doprowadziły do tego, że nie posiadamy pieniędzy, domu i miejsca w społeczeństwie. Nie pozostawiłeś mi wyboru, praktycznie nie mam magii, ponieważ ta przeklęta różdżka jest bezużyteczna, nie mam przyjaciół i nie mam… nie mam matki.
Zaskoczenie Lucjusza szybko zamieniło się w złość.
— Jak śmiesz…
— Przez ciebie — kontynuował Draco bezwzględnie, a jego głos zaczynał drżeć z wściekłości — nie mamy nic. — Teraz, kiedy już zaczął, nie mógł powstrzymać potoku żalu, który zbierał się w nim od dłuższego czasu. — Okłamywałeś mnie cały czas, okłamywałeś matkę. Sprawiłeś, że ci wierzyliśmy. Kazałeś nam… wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego… dlaczego nie możesz zrobić tego, co słuszne? Choć jeden raz! Mogłeś powiedzieć mi prawdę, mogłeś to wszytko powstrzymać, zapewnić nam bezpieczeństwo, nie musiałbym szukać pracy, którą uważasz za niekonieczną.
W pokoju zapanowała cisza. Uśmieszek zniknął z twarzy Lucjusza, sprawiając, że mężczyzna wyglądał teraz staro i szaro. Draco nagle pożałował, że wyrwał ojca z jego urojonego świata, że zrobił coś, na co czekał od tak dawna, coś, czego zabraniała mu matka i zrozumiał, dlaczego to robiła, kiedy litość i wyrzuty sumienia wpełzły do jego piersi i owinęły się wokół serca.
Po chwili jego ojciec przemówił, patrząc na niego smutnymi i przejrzystymi oczami:
— Wiem to. I żałuję wielu rzeczy.
Draco wiedział, nie mając cienia wątpliwości, że został zmuszony, nie… wrzucony siłą w dorosłość, w której nawet ta złudna satysfakcja, że może za to kogoś obwiniać, kogokolwiek. została mu odebrana.
— Wrócę wieczorem — powiedział zachrypniętym głosem. — Przyniosę kolację. Wybacz, ale musze zostawić cię samego.
Lucjusz zgarbił się i wbił wzrok w blat stołu, jednak kiedy po chwili wyprostował się, na jego twarzy gościł już niepokojący uśmiech.
— Nie przejmuj się — powiedział — mam mnóstwo rzeczy do przeczytania.
HD
Draco zrozumiał później, że powinien zapytać ojca, co on dokładnie czyta i dlaczego to robi. powinien pamiętać, że jego obowiązkiem jest pilnowanie go i sprawdzanie, jak spędza wolny czas. Jednak był na to zbyt zmęczony. Pracując ciężko tyle godzin, ile tylko mógł, by uzbierać choć trochę pieniędzy i tak powinien się cieszyć z tego, że jego ojciec znalazł sobie spokojne zajęcie; że nie musi się martwic o to, iż Lucjusz wyjdzie z mieszkania i się zgubi, nie musiał niepokoić się, że ojciec popadnie w depresję, odrętwienie albo coś w tym rodzaju.
Niewielki sekretarzyk wypełniony starymi pergaminami był zawsze zamknięty i zapieczętowany czarami, ale Draco zazwyczaj nie zawracał sobie tym głowy, a nawet jeśli to robił, wiedział, że nie byłby w stanie złamać pieczęci ojca. Jednak kiedy pewnego dnia wrócił do domu i znalazł na sofie coś, co wyglądało jak psia sierść, zaniepokoił się poważnie. Znał tylko jedną osobę, która posiadała włosy tego koloru… Na samą myśl o tym, że Fenrir Greyback, który uciekł aurorom i zaginął pod koniec wojny, mógł być w ich domu, zmroziła mu krew w żyłach.
— Ojcze — zapytał drżącym głosem — co ty kombinujesz?
— Kombinuję? — Lucjusz spojrzał na niego, unosząc elegancko brew.
— Cały czas coś piszesz. Do kogo?
— Tak wiele pytań — wymamrotał mężczyzna z westchnieniem. — Nie musisz się martwić, synu. Zbliżają się zmiany na lepsze. — W jego głosie wciąż można było wyczuć dawną potęgę, a w oczach dojrzeć specyficzne światło, prawie niezauważalne na chudej, starej twarzy. — Już niedługo wszystko się zmieni.
Draco miał ochotę zapłakać z frustracji.
— Nie. Powiedz mi teraz — rozkazał, starając się uspokoić, by nie chwycić ojca za kościste ramiona i nie trząść nim tak długo, aż fanatyczny wyraz twarzy zniknie z niej na zawsze. — Powiedz mi, albo przysięgam…
— Czy ty próbujesz mi grozić, Draco? — zapytał Lucjusz z rozbawieniem. Draco mógł tylko zacisnąć zęby. — Tak też myślałem. — Uśmiechnął się.
— Czy był tu dziś Fenrir?
— Pan Greyback — upomniał go ojciec. — Gdzie twoje maniery?
— Co on tu robił?
Lucjusz wrócił do swojej gazety.
— Idź pomęcz swoją matkę — odprawił go. — Nie będzie miała nic przeciwko, jeśli jej przeszkodzisz.
Draco nie mógł tego znieść ani chwili dłużej. Podszedł do biurka i zabrał jeden z zapisanych pergaminów. Zanim jednak zdążył rozszyfrować ozdobne pismo swojego ojca, pergamin został wyrwany mu z rąk.
— Jak śmiesz? — wysyczał Lucjusz, machając różdżką i chowając notatki do zamkniętej szuflady w biurku.
— Czy nie dość już namieszałeś? — wycedził Draco, zaciskając pięści ze złości. — Czy wiesz, dlaczego mieszkamy tutaj zamiast w rezydencji? Czy wiesz, dlaczego znikam na tak długo i nie mogę cię pilnować? — Poczuł nieprzyjemny ucisk w gardle. — Jeśli zniszczysz jeszcze to… jeżeli uważasz, że nie upadliśmy jeszcze dość nisko, to… zapamiętaj, proszę, zapamiętaj, że… że matki już nie ma, że nie ma jej już, by wszystko naprawić.
— Nie mam pojęcia, o czym mówisz — rzucił lekceważąco Lucjusz. — A teraz zejdź mi z oczu.
Draco wyszedł. Sprzeczanie się z ojcem było od zawsze niemożliwe. Pomimo świadomości tego faktu nie mógł zasnąć, nienawidząc się za to, że zawsze poddawał się tak łatwo.
HD
Jego ojciec zaginął kilka tygodni później.
Od pierwszej chwili Draco był zaniepokojony. Nie miał pewności, czy powinien bardziej bać się o ojca, czy o to, co Lucjusz może zrobić. Jego plany, jakiekolwiek one były, zbliżały się nieuchronnie do realizacji. Draco nie mógł udać się po pomoc do aurorów, ponieważ stracili oni swoje zainteresowanie Lucjuszem już jakiś czas temu, a Draco z pewnością nie chciał, by zaczęli ponownie przyglądać się ich życiu.
Na własną rękę przeszukiwał okolice w pobliżu ich mieszkania, szukając jakiegokolwiek śladu. Mając w pamięci wcześniejsze poczynania ojca, wszystkie jego czyny i przewinienia, musiał przyznać, że najrozsądniejszym wyjściem byłoby oddanie sprawy aurorom. Gdyby to oni go odnaleźli, ciężar obowiązków spadłby na kogoś innego, dając Draco, po raz pierwszy w życiu, prawdziwą wolność…
Wyrzuty sumienia, który uderzyły go w momencie, gdy o tym pomyślał, sprawiły, że podwoił swoje wysiłki w poszukiwaniach.
Kiedy o drugiej w nocy nadal nie udało mu się niczego znaleźć, postanowił wrócić do domu i poczekać, mając nadzieję, że Lucjuszowi uda się jakimś sposobem odnaleźć drogę powrotną. Rozsiadł się niespokojnie na fotelu przy oknie i budził się za każdym razem, gdy usłyszał najmniejszy szelest. Następnego dnia nie poszedł do pracy wiedząc, że może go to kosztować jej utratę i nadal pogrążał się w bezradności. Nie miał kogo prosić o pomoc, nie miał nikogo, komu mógłby zaufać i podzielić swoje obawy co do planów ojca.
Gdy umarła jego matka, uświadomił sobie, że był teraz sam na świecie, ale nie dochodziło to do niego w pełni, aż do tej chwili.
Dwa dni później, kiedy jego ojciec nadal nie wracał, Draco zaczynał tracić zmysły. Wiedział, że jedynym wyjściem jest udanie się do biura aurorów. Cztery razy podchodził do drzwi i zawracał tylko po to, żeby w końcu wylądować na ulicy Pokątnej, gdzie kupił egzemplarz Proroka Codziennego. Spojrzał na nagłówek i od razu poczuł, jak cała krew odpływa mu z twarzy.
CHŁOPIEC, KTÓRY PRZEŻYŁ ZAGINĄŁ!
Aurorzy potwierdzili dziś rano, że Harry Potter, znany przez wielu jako Chłopiec, Który Przeżył oraz Mężczyzna, Który Pokonał Voldemorta, został uznany za zaginionego. Zaginięcie zostało zgłoszone po tym, jak Potter (lat 20) nie pojawił się na umówionym na wczoraj spotkaniu w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Ostatni raz widziany był trzy dni temu w swoim domu swojej dziewczyny, Ginewry Weasley. Choć podejrzewano, że zniknięcie Pottera było związane z tajna misją aurorską, Minister Magii i były szef biura aurorów Kingsley Shacklebolt wygłosił oświadczenie zaprzeczające tej teorii:
„Podczas zniknięcia Harry Potter nie był na służbie", powiedział minister „ale nasz departament zrobi wszystko, co w naszej mocy, by go odnaleźć."
W 1998 roku minister Shacklebolt był krytykowany za nabór Pottera oraz jego dwóch przyjaciół, Ronalda Weasleya i Neville'a Longbottoma do grona aurorów przed ukończeniem wymaganego szkolenia. Plotki głoszące, jakoby zniknięcie Pottera miało związek z negatywnym nastawieniem do polityki zarządu i praktyk odbywających się w departamencie oraz jego częstym działaniem wbrew protokołowi, wywołały wiele spekulacji, jednakże nie ma dowodów na ich poparcie.
„Harry jest bardzo skrytą osobą. Ceni swoją prywatność i czasem po prostu nie chce zostać znaleziony", odpowiedziała nam w zeszłym roku Ginewra Weasley na pytanie, dlaczego Potter nie zjawił się na gali w Ministerstwie, na której miał być gościem honorowym.
Niektórzy przyjaciele Pottera obawiają się nie tylko o jego bezpieczeństwo.
„Możemy jedynie mieć nadzieję, że jego nieobecność nie będzie długotrwała. Teddy go potrzebuje", powiedział przyjaciel, który prosił o nieujawnianie jego danych osobowych. Teodor Lupin, dwuletni chrześniak Pottera, obecnie mieszka ze swoją babcią, Andromedą Tonks. „Harry wie, jak to jest być sierotą i wierzę, że nie opuściłby Teddy'ego, gdyby nie był do tego zmuszony."
Nie udało nam się uzyskać komentarzy od wieloletnich przyjaciół Pottera, Ronalda Weasleya i Hermiony Granger.
Draco wiedział, że nie może iść z tym do aurorów. Nawet, jeśli jego ojciec nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Pottera, stanie się bez wątpienia głównym podejrzanym. Wszyscy doskonale wiedzą, że Potter został aurorem tylko po to, by odszukać i pojmać pozostałych śmierciożerców.
HD
Minęły kolejne dwa dni wypełnione straszliwą niepewnością, niezdecydowaniem i potworną bezsilnością powiększającą się z minuty na minutę, aż Draco przypomniał sobie o bransoletce-świstokliku, którą rodzice stworzyli dla niego, kiedy był dzieckiem. Miała ona za zadanie przenieść go do nich zawsze, gdy się zgubi.
Ciężkim zadaniem było przeszukać wszystkie pomniejszone bagaże, w których schowane były wszystkie rzeczy, które udało im się wynieść z rezydencji. Kilka z nich eksplodowało, wyrzucając całą zawartość, inne z kolei nie chciały się powiększyć, więc Draco musiał otwierać je nożem i kolejno przeszukiwać malutkie przedmioty.
W końcu jednak udało mu sie ją odnaleźć i szybko związać wokół nadgarstka.
Przez moment bał się, że nie zadziała, ale skoncentrował się tak mocno, jak tylko potrafił na obrazie ojca i pozwolił, żeby całkowicie opanował go strach i potrzeba odnalezienia Lucjusza. I wtedy to poczuł. Uczucie było słabe, jak gdyby magia osłabła na przełomie lat, ale po chwili udało się — został wciągnięty i przeniesiony do ciemnego pokoju. Kiedy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, wydał z siebie zaskoczone westchnienie.
Znajdował się w wieży rezydencji Malfoyów.
Wciągnął głośno powietrze, cofając się o krok i wtedy zalała go fala obrzydliwego zapachu. Draco zakrył nos rękawem, walcząc z nadciągającymi mdłościami i rozejrzał się wokół siebie. Parę metrów od niego leżały zmasakrowane zwłoki Fenrira Greybacka. Jego krew zebrała się w kałużę wokół wielkiej dziury w jego szyi, kły były wyszczerzone, jak gdyby gotowe do ataku. Jego skóra, szarawa i woskowa, w pewnej chwili zdawała się poruszać, ale po bliższym przyjrzeniu się Draco zauważył, że to robaki zalęgły się w jego ranach, wyżerając martwą tkankę.
Uczucie obrzydzenia było niemal przytłaczające. Musiał cofnąć się i odwrócić głowę od tego widoku. Jedyne, co teraz się dla niego liczyło, to wydostać się z wieży. Rzucił się w kierunku drzwi, ale nagle przypomniał sobie, że skoro świstoklik przeniósł go tutaj, oznaczało to, że jego ojciec znajduje się w pobliżu. Kiedy dotarło do niego, że może odnaleźć Lucjusza w tym samym stanie, co Fenrira, zaczął głośno nawoływać ojca, tak jak wtedy, gdy był dzieckiem, wiedząc, że magia domu rozniesie jego głos po całej rezydencji i doprowadzi go do ojca. Jeśli w ogóle jeszcze żył.
Draco podskoczył, kiedy Lucjusz pojawił się nagle przed nim.
— Ojcze! Ty żyjesz, co… — Zamarł, zauważając, że jedno ramię mężczyzny zwisa nieruchomo, a krew zaczyna przesiąkać przez materiał szaty.
— Draco! Dzięki Merlinowi. Już się bałem, że nie przyjdziesz…
— Oczywiście, że przyszedłem. Co tutaj robisz? Co się stało? Dlaczego…
— Musimy uciekać, Draco. Czy przyniosłeś różdżkę? On ma moją. Nie mogę aportować nas bez niej.
— Kto?
— Nie ma czasu na wyjaśnienia. Będzie tu za chwilę, on cię wyczuje… Udaje mi się go unikać tylko dlatego, że znam ten dom.
— Kto?Czy to… coś, co zabiło Fenrira? Musisz mi powiedzieć!
— Twoja różdżka, synu.
— Wiesz, że nie potrafię się dobrze aportować — przyznał Draco ze wstydem.
— Oddaj mi ją— warknął, a chłopak dopiero wtedy zauważył, że jego ojciec był bardzo, bardzo zły. Szaleństwo w jego oczach ożywiało dotychczas pustą twarz. Zrozumiał, jak Lucjusz znalazł wyjście, by przetrwać Azkaban pomimo strachu i słabości.
— Ojcze — zaczął. Głośne trząśnięcie drzwi natychmiast zwróciło ich uwagę.
W progu stał Harry Potter.
Ale nie był to Harry Potter, którego Draco pamiętał. Nie był to mężczyzna, który uratował świat przed Voldemortem.
Czarne włosy Pottera były najeżone, ubranie podarte na strzępy, a okulary gdzieś zniknęły. Kiedy wykrzywił twarz w dziwnym grymasie, ukazały się wydłużone nienaturalnie kły, co z krwią rozsmarowaną wokół ust tworzyło przerażający widok. Z jego gardła wydobywało się warczenie jak u psa. Wilka.
— Ojcze — wyszeptał Draco — coś ty narobił?
Lucjusz nie odpowiedział od razu. Draco nie chciał spuszczać wzroku z Pottera, ale cisza zmusiła go, by się odwrócił. Ojciec patrzył na niego spokojnie i wyszeptał tak cicho, że Draco prawie nie usłyszał go poprzez przerażające wycie:
— Przepraszam, synu.
— Zawsze to powtarzasz, nienawidzę, kiedy to mówisz — krzyknął. — Ja… musimy uciekać… — wyciągnął swoją różdżkę akurat wtedy, gdy Potter, ta przerażająca kreatura, ruszyła w ich kierunku. Podbiegł do ojca. — Aportuj nas!
Przez moment wydawało mu się, że im się uda. Że wyjdą z tego bez szwanku, ale nagle ten dziwny grymas wrócił na twarz Lucjusza. Mężczyzna zmrużył oczy i uśmiechnął się.
— Nie! Ojcze… — rzucił szybko. — Nie teraz. Proszę, nie teraz….
— Nie bój się. Pomszczę twoją śmierć — odpowiedziała mu spokojnie Lucjusz. — Musisz mi zaufać. Nie mogłem zrobić tego inaczej.
Rozległ się cichy trzask i Draco został sam na sam z bestią.
HD
Koniec rozdziału pierwszego
HD
Wszystkie komentarze mile widziane:)
* cytat z książki „Harry Potter i Insygnia Śmierci" w tłumaczeniu własnym.
