PROLOG

Anglia, rok 1748

Avery? – Severus zwrócił się obojętnym tonem do przyjaciela, który z rozmarzoną miną spoglądał na swoją wybrankę. – Kim jest dama stojąca obok twej narzeczonej? – Mężczyźni przybyli na bal bez mała prosto z Londynu, gdzie Christopher Avery miał do załatwienia ważne interesy i nie mieli jeszcze okazji przywitać się z towarzystwem. Stali teraz na antresoli i przyglądali się zgromadzonym w sali balowej kobietom. Uściślając, to Severus się im przyglądał, Avery patrzył tylko na jedną z nich.

Czyżbyś jednak którąś uznał za godną twej uwagi, Snape? – zaśmiał się w odpowiedzi Chris i posłał przyjacielowi ironiczny uśmieszek.

Możliwe – odburknął Severus, nie odrywając wzroku od rzeczonej kobiety.

To przyszywana kuzynka Katie, Hermiona Granger. Panna Hermiona Granger – dodał z przebiegłym uśmieszkiem, Avery. – Po śmierci rodziców, sześć lat temu, zamieszkała z Dumbledore'ami. Jej wuj, Albus, mój przyszły teść, jest jej prawnym opiekunem. Z tego co wiem, zarządza także jej majątkiem. A jest czym. – Uśmiech mężczyzny mocno się poszerzył. – To jedna z najbardziej majętnych panien w hrabstwie. Z tego co głosi plotka ma dziesięć tysięcy funtów rocznego dochodu, odziedziczyła także trzy rezydencje; dwie w Londynie i letnią w Bath. Każdy jeden kawaler, którego tutaj widzisz chociaż raz próbował podbijać jej serce i każdy jeden został odprawiony szybciej niż w ogóle zaczynał. Powiadają, że ma serce z lodu.

A co ty o niej sądzisz? – Snape wciąż mierzył dziewczynę przenikliwym spojrzeniem.

Z tego co mówi Katie i z moich własnych obserwacji, to miła i niezwykle inteligenta dziewczyna – odparł szczerze Christopher.

Inteligencja, to w ostatnim czasie rzadko spotykana przeze mnie cecha, zarówno u kobiet, jak i niestety mężczyzn – prychnął Severus i z rozbawieniem spojrzał na przyjaciela.

Możesz być pewien, że ta panna zdecydowanie jest – zapewnił. – Moi przyszli teściowie przywiązują wielką wagę do wykształcenia obydwu panien, które są pod ich opieką. Panna Granger jest biegła nie tylko w grze na fortepianie, śpiewie i haftach, zna trzy języki i z tego co wiem opanowała do perfekcji chyba wszystkie sztuki magiczne. Chociaż Katie naśmiewa się z jej sceptycyzmu do wróżbiarstwa. Ale to, jak mi się zdaje, Snape, coś co zdecydowanie was łączy.

Jest czarownicą – bardziej stwierdził niż spytał Severus.

Wydaje mi się całkiem potężną. – Avery westchnął błogo, gdy jego wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Katie, która teraz coś szeptała do swojej kuzynki. – Osobiście uważam, że to wielka krzywda, że tak utalentowana panna może korzystać ze swej różdżki jedynie pod kierunkiem swego magicznego opiekuna.

Zgodziłbym się z tobą, przyjacielu, że kobiety powinny móc korzystać ze swych różdżek w równym do naszego stopniu, pod warunkiem, że każda z nich równałaby się z nami inteligencją – odparł z powagą Snape. – Wiesz jednak tak dobrze jak ja, że w całym magicznym świecie znaleźć można jedynie kilka, które można by oskarżyć o cień inteligencji i rozsądku. – Avery zaśmiał się i z rezygnacją pokręcił głową. – Powiadasz, że odrzuca całe grono adoratorów? – Severus wrócił do obserwacji wyraźnie znudzonej panny.

Panna Granger zdaje się w kwestii małżeństwa bujać w obłokach – prychnął Christopher. – Liczy, że trafi jej się mężczyzna, który zakocha się w niej samej bez pamięci, nie w majątku, który ma do zaoferowania. Jak już wspomniałem to miła i niezwykle inteligentna dziewczyna, a wszelka konwersacja z nią jest ciężką gimnastyką dla umysłu. Wie wszystko o wszystkim i na każdy temat ma swoje zdanie.

Nie upatruję w tym wady – odparł z zamyśleniem Snape.

Ty nie, przyjacielu, ale jak sam niejednokrotnie powtarzasz, ciężko w dzisiejszych czasach wskazać człowieka, który dorównuje ci inteligencją i błyskotliwością – zaśmiał się Avery. – A pokaż mi mężczyznę, który lubi być głupszy niż jego wybranka. Panna Granger, choć nieśmiała, jest dumną osóbką i nigdy nie zniża się do ustępowania swych racji, tylko dlatego, by sprawić przyjemność rozmówcy. Nie jest ani uległa, ani specjalnie nie przejmuje się zjednywaniem sobie sympatii. Powiadam ci, dla każdego kawalera tutaj, jedynym jej atutem są pieniądze i nie sądzę, że kiedykolwiek uda jej się znaleźć takiego, który dostrzeże zalety jej umysłu. Zwłaszcza przy tym niedostatku urody.

Pozwolę się z tobą nie zgodzić w każdym aspekcie. – Severus z nutką zawodu odwrócił się do swojego rozmówcy, gdy obiekt jego obserwacji zniknął pod antresolą. – Panna Granger to niezwykłej urody kobieta i nie przypominam sobie, bym spotkał kiedykolwiek istotę o piękniejszych oczach. Duma i wytrwałość w swych racjach, nie są czymś godnym potępienia. Wręcz przeciwnie, przyjacielu. Z tego co mówisz, konwersacja z tą damą zdaje się być nie lada wyzwaniem. A spory majątek, o którym wspomniałeś daje pewność, że panna z uległej, chętnej i zakochanej przed ślubem nie zmieni się w pełną roszczeń, zachcianek i cierpiącą na ciągłe migreny po.

Widzę, że jej niekonwencjonalna uroda zrobiła na tobie niemałe wrażenie, przyjacielu. – Avery klepnął Severusa w ramię. – Zastanawiam się, czy gdybym nie wspomniał o jej zaletach, przynajmniej zaletach w twoim mniemaniu, uważałbyś ją za równie piękną.

Oczywiście – przytaknął Snape. – Pamiętaj, że póki co nie miałem okazji poznać panny Granger i pierwsze co zwróciło moją uwagę to właśnie jej uroda. Delikatny uśmiech, błyszczące, ciemne oczy i śliczne kasztanowe pukle. Alabastrowa, gładka skóra i uroczy rumieniec, a także gracja ruchów i stanowcze, acz przyjazne spojrzenie sprawiły, że od pierwszej chwili jestem oczarowany.

Chodź, przedstawię cię. – Christopher ze śmiechem wysłuchiwał zachwytów przyjaciela nad kuzynką narzeczonej.

Pozwól, że jeszcze nie teraz. – Snape odetchnął głęboko, gdy panna Granger ponownie pojawiła się w zasięgu jego wzroku. – Chcę się nacieszyć widokiem. Jeśli mnie z nią poznasz, będzie łapała moje spojrzenie i nie będę już mógł tak bezkarnie się jej przyglądać.

Przyznaj się, przyjacielu, to jej nienaganna sylwetka przykuwa twoją uwagę albo chęć ujrzenia jej magii. – Avery ponownie zbliżył się do barierki i spojrzał na dyskutujące panny.

Nie zaprzeczę, że i sylwetkę ma wręcz idealną. – Severus uniósł brew. – Ładne, kształtne piersi, zgrabne ramiona i wyprostowane plecy działają dość znacząco na moje zmysły.

Patrz więc do woli, dam ci jeszcze godzinkę – mruknął z przekorą Avery. – Później się nie wymigasz. Musisz też w końcu poznać wybrankę mego serca.

Jeśli w jej pobliżu nadal będzie panna Granger, uczynię to z prawdziwą przyjemnością – odparł Severus i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.

Godzina, Snape i ani minuty dłużej – Christopher pogroził mu palcem, a sam poszedł przywitać się z Katie i Hermioną.

Severus zmrużył oczy i z coraz większym zaciekawieniem przyglądał się kobiecie, która wzbudziła jego zainteresowanie. Nie miał jeszcze okazji jej poznać, ale czuł, że dziewczyna mogłaby oczarować go nie tylko swoim wyglądem. Nie spodobało mu się, gdy spostrzegł podchodzącego do niej Syriusza Blacka wraz ze swoją stukniętą kuzyneczką Bellatriks. Blacka poznał jeszcze podczas studiów. Nigdy nie pałali do siebie zbyt wielką sympatią. Mężczyzna pomimo dojrzałego wieku wciąż zachowywał się jak mały chłopiec, a w trakcie studiów ostatnie co go interesowało to nauka. Jego kuzynkę poznał kilka miesięcy temu. Z tego co zdążył się dowiedzieć owdowiała w niecały rok po ślubie, a z jej zachowania mógł jasno wywnioskować, że okres żałoby ma dawno za sobą i z chęcią pomogłaby mu zarządzać fortuną jaką dysponował.

Nie był romantykiem i niekoniecznie zależało mu na wielkiej miłości, ale jeśli miał się związać z jakąś kobietą, chciał chociaż taką, z którą łączyłoby go cokolwiek więcej niż tylko wspólne łóżko, co i tak nie było gwarantem w przypadku ożenku z rozsądku. W ostatnim czasie dość często myślał o swoim dziedzicu, nie chciał by jego fortuna trafiła w ręce dalekich zidiociałych krewnych, ale jeśli miał takowego spłodzić nie znalazłszy uprzednio damy swojego serca, chciał chociaż kogoś, z kim mógłby spędzać przyjemne wieczory. Kogoś, kto podzielałby jego pasje i zainteresowania, i nie miał nic przeciwko, by ten ktoś wyglądał tak ponętnie, jak panna Granger.

Wywrócił oczami widząc, jak Black gapi się w dekolt dziewczyny i nawet nie starał się tego ukrywać. Zawstydzona, z coraz bardziej zarumienionymi policzkami rozglądała się na boki, szukając ratunku. Avery zdążył już porwać swą narzeczoną do tańca, Bellatriks pożegnała się z przebiegłym uśmieszkiem i Hermiona była teraz zdana jedynie na towarzystwo Blacka. W tej chwili cholernie żałował, że nie przystał na propozycję przyjaciela, by ten przedstawił go damie. Był pewien, że gdyby dotrzymywał jej teraz towarzystwa, ten przebrzydły Black, nie ważyłby się jej zaczepiać. Była wyraźnie zdenerwowana i Severus podejrzewał, że mężczyzna stojący wciąż obok niej był nieco zbyt zuchwały w swych zachwytach nad jej urodą. Zastanawiał się, czy jego zainteresowanie panną Granger podyktowane jest jej niewątpliwymi zaletami zewnętrznymi, czy też, jak wspominał wcześniej, Avery liczy, jak każdy inny, na jej pokaźny majątek. To, że Syriusz dostrzegł zalety jej umysłu, wydało mu się nieprawdopodobne. Z gestów i grymasów na jej twarzy, mógł wywnioskować, że nie potrafi przedłużyć dyskusji do więcej niż dwóch zdań, ale znając Blacka, specjalnie go to nie zdziwiło. Byłby niepocieszony i prawdopodobnie opinię Avery'ego o jej inteligencji musiałby włożyć między bajki, gdyby było inaczej. Nikt z odrobiną rozumu nie podzielał zainteresowań Syriusza, o ile ten jakoweś oprócz tanich rozrywek posiadał.

Prawie roześmiał się na cały głos, gdy Black, jak wynikało z gestu, poprosił pannę Granger do tańca, a ta dwoiła się i troiła, by mu odmówić, zachowując się przy tym uprzejmie i z klasą. Był przekonany, że jeszcze chwila i dziewczyna porzucając wszelkie konwenanse, wybuchnie na nachalnego adoratora. Syriusz niczym nastolatek, ciągnął ją za rękę i wykonywał coś w rodzaju tańca godowego. Hermiona niewzruszona, ze zniesmaczoną miną przyglądała się jego poczynaniom, ale stanowczo odmawiała. Severus zastanawiał się jakich argumentów musiała użyć, skoro mężczyzna o tak niskim poczuciu kultury w końcu odpuścił i zapamiętał, by niezwłocznie, jak tylko zostanie przedstawiony, poprosić tę pannę do tańca. Żywił nadzieję, że jemu nie odmówi, a jeśli nawet, nie zamierzał nalegać jak ten dureń. Liczył w trakcie tańca poznać nieco bliżej pannę i utrzeć przy okazji nosa Blackowi.

Drogie panie pozwólcie, że wam przedstawię, mój serdeczny przyjaciel, Severus Snape. – W końcu doczekał się chwili, w której będzie mógł bezkarnie spojrzeć w te piękne oczy. Jej uroda w połączeniu z aksamitnym głosem, którego doświadczył po raz pierwszy, przyprawiła go o szybsze bicie serca. – Severusie, moja narzeczona Katie Bell i jej kuzynka, Hermiona Granger. – Snape ukłonił się damom, a te odwzajemniły gest z uśmiechem. A przynajmniej Hermiona się uśmiechała, bo na niej w tym momencie skupił całą uwagę. Zarumieniła się uroczo i spuściła wzrok, gdy pozwolił sobie nieco dłużej zatrzymać na jej twarzy. – Hermiono, ufam, iż nie obrazisz się, jeśli ponownie poproszę mą narzeczoną do tańca, zostawiając cię w towarzystwie mego przyjaciela.

Oczywiście, że nie – odparła dziewczyna ze szczerym uśmiechem i odprowadziła wzrokiem odchodzącą parę.

Przez chwilę stali w milczeniu. Zawsze był przekonany o swej niezwykłej inteligencji, a teraz, jakby rażony piorunem stał i przyglądał się jej bez słów, kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć. Wszystkie tematy, jakie przychodziły mu do głowy wydały się albo zbyt trywialne, albo zbyt śmiałe, jak na pierwsze spotkanie. Jeszcze bardziej zwątpił w siebie, gdy zapytany o to, na jak długo zaplanował pobyt u Avery'ego, wpatrywał się w nią kilka kolejnych sekund zanim odpowiedział.

Nie planuję zbyt długo gościć u mego przyjaciela – zaczął, podziwiając w duchu jej śliczny uśmiech. – Gdyby nie znał moich planów, niewątpliwie namawiałby mnie bym dotrzymał mu towarzystwa przez całe lato, ale już jakiś czas temu postanowiłem osiąść w tych stronach na dłużej. Derbyshire wyjątkowo przypadło mi do gustu, a jednocześnie Kent, skąd pochodzę, tak poważnie znudziło, iż zdecydowałem zainwestować w jedną z tutejszych posiadłości.

Czy ma pan już jakąś na uwadze? – spytała z zainteresowaniem.

Owszem, dziś rano zakończyłem wszelkie formalności w związku z zakupem posiadłości Chatsworth – odparł, nie spuszczając z niej wzroku. Wiedział, że to ją nieco onieśmiela, ale nie potrafił się powstrzymać.

Och – wyrwał jej się jęk zachwytu i zawstydzona przygryzła wargę – to najpiękniejsza z tutejszych posiadłości. Nikt tam nie mieszkał od czasu śmierci pana Riddle'a i zdawać by się mogło, że posiadłość została zaniedbana, ale nic bardziej mylnego. Należące do majątku lasy i przepływająca tamtędy rzeka jedynie na tym skorzystały. To tereny wręcz idealnie na konne przejażdżki i długie spacery.

Z tego co zdołałem się zorientować, dom pani wujostwa jest w najbliższym sąsiedztwie. – Severus z trudem powstrzymał uśmieszek triumfu, gdy panna rozpływała się nad wybraną przez niego posiadłością. – Może być pani pewna, że zawsze będzie mile widziana na terenie Chatsworth, pieszo bądź konno jeśli pani woli. – Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie i jak mu się zdawało chciała go przeprosić i ruszyć do kogoś, kogo ujrzała za jego plecami. Zadziałał instynktownie, a na jego korzyść wpłynął fakt, że właśnie zakomunikowano rychłe rozpoczęcie kolejnego tańca. – Czy uczyni mi pani zaszczyt i zgodzi się zatańczyć ze mną? – Panna Granger spojrzała na niego lekko zaskoczona i zawahała się, na szczęście tylko przez krótką chwilę.

Z przyjemnością, panie Snape.

Był zachwycony, mogąc jeszcze przez chwilę przebywać w tak bliskim jej towarzystwie. Ściskać jej maleńką dłoń, muskać biodro, obejmować w talii i dyskretnie zaciągać się jej cudownym zapachem, który dzięki lekkości ruchów otaczał ich z wolna, przybierając na sile. A jednocześnie czuł się nieco zawiedziony, że nie może podziwiać tego zjawiska z boku. Płynność i gracja z jakimi się poruszała oraz lekkie wirowanie jej zwiewnej sukni na postronnych obserwatorach musiały robić ogromne wrażenie.

Niestety chwila ta trwała zdecydowanie za krótko. Muzyka ustała, a jemu brakło śmiałości, by poprosić o kolejny taniec. Nie chciał też zbyt szybko ujawniać swych uczuć wobec panny Granger. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dziewczyna, choć śliczna, straci przy bliższym poznaniu, a on nie zamierzał rozbudzać w niej jakichkolwiek nadziei, nim sam nie przekona się o stałości swych uczuć. Odprowadził ją więc do miejsca, gdzie czekali już panna Bell i Avery. Z każdym jej wypowiedzianym zdaniem, z każdym wyważonym słowem przekonywał się, że jego przyjaciel się nie mylił. Ta niepozorna osóbka była w istocie kobietą o niespotykanej inteligencji. Rozmowa z nią, choć dotyczyła tematów trywialnych, takich które wypadało poruszać na eleganckim balu, była ciekawym doświadczeniem.

Chwalił w duchu jej bogate słownictwo i to jak zgrabnie unikała wydawania pochopnych opinii na temat bawiącego się towarzystwa pomimo wyraźnej zachęty ze strony kuzynki. Kilka razy podczas rozmowy przyłapał ją na wyrwaniu dłoni do czynienia czarów. Zaczerwieniła się, gdy dostrzegła jego spojrzenie w momencie, gdy wykonała gest, by przywołać kieliszek z winem, a jej rumieniec pogłębił się, gdy sam ten kieliszek dla niej przywołał. Rzadko spotykał kobiety rzucające zaklęcia, a z tego co zdążył dowiedzieć się na jej temat od przyjaciela, ta potrafiła rzucać nawet te najbardziej skomplikowane. Liczył, że z czasem panna otworzy się przed nim i bez skrępowania zacznie korzystać ze swej magii.

Był niepocieszony, gdy tuż przed ogłoszeniem kolejnych tańców zjawił się obok nich gospodarz, Lucjusz Malfoy ze swą irytującą szwagierką Bellatriks Lestrange. Kobieta wciąż łypała na niego z uwodzicielskim uśmiechem i niebezpiecznie zbliżała do niego z każdym wypowiedzianym słowem. Dość szybko wyłączył się na jej paplaninę i skupił całkowicie na rumianych policzkach Hermiony. Wyraźnie przycichła i, jak mu się zdawało, dostrzegł na jej twarzy cień zawodu, gdy pani Lestrange stanęła pomiędzy nimi. Próbował pochwycić jej spojrzenie, ale za każdym razem, gdy na nią zerkał skutecznie go unikała. Zdawała się być pogrążona w myślach i podobnie jak on, stopniowo wyłączała się z rozmowy. Avery ponownie poprosił do tańca swą narzeczoną i miał właśnie to samo uczynić z panną Granger, gdy został uprzedzony przez Malfoya. Przeklinał w duchu swoje gapiostwo i chciał porzucić wszelkie konwenanse i po prostu odejść w swoją stronę, ale pani Lestrange miała inne plany, i tak jakby to było oczywiste, że chce z nią tańczyć, pociągnęła w stronę ustawiających się par.

Dwadzieścia minut okropnego tańca ciągnęło się w nieskończoność, a ciągła, bezsensowna gadanina jego niezbyt pożądanej partnerki, przyprawiała o ból głowy. Jedynie możliwość przyglądania się kobiecie, która tańczyła tuż obok trzymała go jeszcze na parkiecie i hamowała przed rzuceniem zaklęcia przyspieszenia na orkiestrę. Pożegnał się grzecznie, gdy tortura dobiegła końca i zamierzał wrócić na swoje miejsce na antresoli, skąd mógłby ponownie podziwiać piękną pannę Granger. Niestety, tuż po tym, jak orkiestra wreszcie umilkła, dziewczyna zniknęła mu z oczu i nie mógł jej teraz odnaleźć. Nigdzie nie widział także swojego przyjaciela i zaczął obawiać się, czy aby ten nie towarzyszy pannom w oczekiwaniu na powóz. Miał tylko nadzieję, że jeśli tak w istocie jest, jego przyjaciel, także będzie chciał niezwłocznie opuścić to miejsce.

W ostatniej chwili dostrzegł rozglądającą się Bellatriks i szybkim ruchem rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Starając się nie zwracać na siebie uwagi, udał się przed dom, gdzie jak podejrzewał mógł spotkać przyjaciela. Nie był pewien czy czuje ulgę, czy zawód, że nie zastał tam nikogo. Nie należał do miłośników bali i zjawił się tu tego wieczoru tylko dlatego, że tak nakazywała etykieta. Był nowym sąsiadem i nie wypadało odmówić zaproszenia jednemu z najbardziej wpływowych ludzi w okolicy. Nie chciał też sprawiać zawodu przyjacielowi, który już od kilku dni nie mówił o niczym innym, jak tylko o swojej uroczej narzeczonej i nie mógł doczekać się chwili, by ich ze sobą poznać. Dzisiejszy bal jednak przyniósł nieoczekiwane przyjemności w postaci panny Granger. Nie spodziewał się, że tuż po przybyciu w te okolice będzie mógł doświadczyć poznania kobiety, która dość gwałtownie zawładnęła jego umysłem, a co gorsza, także i ciałem. Pogrążony w myślach nie zwrócił nawet uwagi, że przechadza się właśnie po rozległym ogrodzie.

Odetchnął głęboko i z rozmarzeniem spojrzał w nocne niebo, gdy ciszę przerwały dość gwałtownie wypowiadane impertynencje i groźby pod adresem jakiejś damy. Przyspieszył kroku i wyciągnął swą różdżkę, gdy zrozumiał, że ową damą jest panna Granger.

– … nie piśniesz nikomu ani słowa na temat tego, co tutaj zobaczyłaś, Granger – syczał zawistny głos. – Jeśli ktoś się dowie, głupia szla …

Zważałbym na słowa, panie Malfoy. – Severus bez wahania stanął pomiędzy Hermioną a różdżką Draco Malfoya. Kątem oka dostrzegł siedzącą na ławce i pospiesznie poprawiającą suknię młodą dziewczynę, i domyślił się, czego świadkiem była panna Granger. Wyciągnięta ze spodni koszula młodego dziedzica oraz surdut porzucony na jednym z krzewów nie pozostawiały złudzeń. – Ostrzegam, że jeśli jeszcze raz usłyszę, że zwraca się pan do tej damy w nienależyty sposób, panie Malfoy, nie będę bawił się w konwenanse. – Zbliżył się do chłopaka i przystawiając swą różdżkę do jego gardła, wysyczał najbardziej złowrogim tonem, na jaki było go stać, a sądząc po reakcji, odniósł zamierzony efekt. – Radzę też powstrzymać swe groźby pod jej adresem, a jeśli skrzywdzi ją pan w jakikolwiek sposób, gwarantuję, że będzie to ostatnia rzecz, jaką pan uczyni w życiu. Czy wszystko w porządku, panno Granger? – Posłał oniemiałemu Malfoyowi groźne spojrzenie i odwrócił się do wyraźnie przestraszonej dziewczyny. Ta pokiwała jedynie leciutko głową, dając znać, że nic jej nie jest. – Pani pozwoli, panno Granger, że ją odprowadzę? – Schował różdżkę i wyciągnął w jej kierunku ramię, które z lekkim zawahaniem przyjęła.

Dziękuje, panie Snape – wyszeptała, gdy oddalili się od złorzeczącego mężczyzny. – Chciałam odnaleźć kuzynkę, by poinformować ją, że wracam do domu i niezwłocznie wyślę powóz w drogę powrotną. Jak mi się zdawało ona i pan Avery udali się na spacer tuż po tańcu. Nie mogłam ich znaleźć … – urwała, gdy jej głos zamiast się uspokajać drżał coraz bardziej. – Proszę mi wybaczyć, pan Malfoy …

Nie zawahałby się użyć swej różdżki przeciw pani, prawda? – dokończył za nią. Zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy.

Nie – szepnęła.

Proszę się nie obawiać – zaczął łagodnym tonem – nic pani przy mnie nie grozi – zapewnił. – Jest już pani bezpieczna.

Wiem – odpowiedziała cicho, odwracając wzrok. – Dziękuję.

Zastanawiam się, dlaczego, skoro pan Malfoy tak bardzo pragnie chronić swej tajemnicy, spotyka się z tą panną w ogrodzie, gdzie w każdej chwili ktoś może go zobaczyć. – Chcąc nieco rozluźnić atmosferę, starał się brzmieć nonszalancko. – Zwykle brzydzę się plotkami, ale czasami ciekawość jest silniejsza. Czy któreś z tych dwojga łączą jakieś inne zobowiązania?

Proszę wybaczyć, panie Snape jeśli uzna pan moją wypowiedź za zbyt zuchwałą. – Hermiona odetchnęła i spojrzała na niego nieśmiało, a zachęcona lekkim skinięciem kontynuowała. – Owszem, oboje mają inne zobowiązania, panna Parkinson jest zaręczona z panem Crabbem, a pan Malfoy z panną Greengrass. Jednak nie sądzę, by Malfoy przejmował się tym, że ktoś może ich razem zobaczyć w dość jednoznacznej sytuacji. Przez ostatnie sześć lat dobrze zdążyłam poznać tutejsze obyczaje i śmiem twierdzić, że pan Crabbe, byłby w jakiś pokrętny sposób dumny z tego kto obcuje z kobietą, którą on wybrał na żonę. Także panna Greengrass ma niewielki wpływ na podboje miłosne swojego narzeczonego i wszystkie jest zmuszona znosić z pokorą. Nie jest tajemnicą, że obydwie rodziny łączą się tylko i wyłącznie ze względu na nienaganne pochodzenie Astorii. Jej ojciec nie dysponuje zbyt wielkim majątkiem, ale czystość rodowodu z jakiego się wywodzi, daje Malfoyom nadzieje na dziedzica godnego ich fortuny, a Greengrassowie mają pewność, że ich córka wieść będzie dostatnie życie. – Panna Granger przystanęła na chwilę i po krótkim zawahaniu ciągnęła dalej swą wypowiedź. – Dla pana Malfoya nieważnym było, że ktoś ich nakrył, nigdy specjalnie nie należał do dyskretnych mężczyzn, chodziło jedynie o to, KTO zobaczył go w tej kompromitującej sytuacji. Nigdy nie pałaliśmy do siebie sympatią, a on nie wysilał się na grzeczność w stosunku do mojej osoby i za każdym razem, gdy tylko może korzysta z okazji do obrażania mnie. Przykro mi, że był pan świadkiem jednej z tych żenujących scen.

Nie pani jest za to odpowiedzialna, panno Granger – zapewnił. – Czy skrzywdził panią kiedykolwiek? – spytał z troską.

Nie, ale jestem pewna, że gdyby nie strach przed gniewem towarzystwa, w którym zwykle razem się znajdujemy, nie zawahałby się użyć przeciw mnie najgorszych z klątw – odparła z pewnością w głosie.

Czy wykażę się dużym nietaktem pytając, co takiego spowodowało jego niechęć do pani osoby? – Severus zdawał sobie sprawę z bezczelności tego pytania, ale nie mógł się powstrzymać. Zastanawiał się, co mogło powodować zachowanie Malfoya.

Moje pochodzenie, panie Snape – wyznała nieco rozbawionym tonem. – Moje pochodzenie i poglądy. Pan Malfoy, w przeciwieństwie do mnie uważa, że żadna kobieta, a zwłaszcza kobieta wywodząca się z mugolskiej rodziny, nie powinna pałać się magią. Zdaję sobie sprawę z tego, jak niepopularne poglądy głoszę, ale mój ojciec, mugol, był inteligentnym, dobrym i powszechnie szanowanym dżentelmenem, nie widzę więc powodów, by się go wstydzić. Moi rodzice byli wspaniałymi ludźmi, a ja jestem dumna z tego, że jestem ich córką.

Nie widzę powodów, by było inaczej, panno Granger – odparł z powagą i przystanął, gdy zaczęli zbliżać się do domu. – I jestem przekonany, że i oni byliby z pani dumni.

Nie wydaje mi się też niczym nagannym korzystanie z daru, jakim mnie obdarzono – kontynuowała Hermiona, a Severus z coraz większą uwagą spijał słowa z jej ust i coraz częściej łapał się na tym, że z prawdziwą ochotą posiadłby te usta na własność. – Jestem świadoma, że wciąż niewiele kobiet ma odpowiednie przygotowanie do rzucania zaklęć, ale zarówno mój wuj, jak i ciotka, od chwili, gdy z nimi zamieszkałam przywiązywali dużą wagę do mojego i Katie wykształcenia magicznego. Nie widzę powodów, by teraz z tego nie korzystać.

Zgadzam się z panią w zupełności, panno Granger – Severus przytaknął, chociaż nie do końca był pewien czemu przytakuje. – Musi się jednak pani ze mną zgodzić, że bez odpowiedniego przygotowania i nadzoru, rzucanie czarów i zgłębianie wiedzy magicznej może być niebezpieczne.

Owszem, panie Snape. – Dziewczyna zarumieniła się lekko, gdy dostrzegła, że on wpatruje się w nią przez cały czas. – Niemniej to stwierdzenie tyczy się w równym stopniu mężczyzn co kobiet.

Jednak przywilej edukacji w magicznych szkołach spływa jedynie na młodych chłopców – zauważył z lekkim rozbawieniem Snape.

A władze tychże szkół zdają się nie zauważać, że część z nich została założona właśnie przez kobiety – odgryzła się Hermiona, a z każdym jej zdaniem, Severus nabierał pewności, że jego przyjaciel wyjawił mu na jej temat szczerą prawdę. Z trudem ukrywał zachwyt, wpatrując się w zarumienioną twarz panny Granger i co chwilę musiał przypominać sobie o mruganiu. – Uważa pan, że młode dziewczęta powinny być pozbawione magii, jak twierdzą niektórzy? – spytała zuchwale.

Panno Granger, proszę mi wierzyć, że w swym życiu poznałem równie dużo pozbawionych inteligencji kobiet co i mężczyzn – zaczął z uśmiechem. – Zdaje mi się, że możliwości jakie mają młodzi chłopcy, a których pozbawione są młode dziewczęta, nie mają w tym względzie nic do rzeczy. Jestem daleki od stwierdzenia, że powinno pozbawiać się kogoś magii tylko ze względu na płeć. Twierdzę, i zdaje mi się zgodzi się pani ze mną, że każdy, kto posiada choć odrobinę zdolności magicznych, powinien mieć możliwość do ich rozwinięcia pod bacznym okiem wykwalifikowanych nauczycieli. W swych poglądach posunę się dalej i zdradzę pani, że osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, by także do kształcenia ogólnego dopuścić kobiety. Dziś tylko te majętne mają takie możliwości, a i jedynie w nielicznych dziedzinach.

To niezbyt popularny pogląd – odparła dziewczyna z nieśmiałym uśmiechem – zarówno wśród mężczyzn, jak i wielu kobiet.

Rozmowa z panią, jedynie utwierdza mnie w słuszności swych poglądów – wyznał i z cichym westchnieniem spojrzał na biegnącą ku nim pannę Bell. – Ktoś zdaje się o panią martwić.

Och – jęknęła, gdy sama dostrzegła kuzynkę. – Zanim wyszłam do ogrodu nakazałam przygotowanie powozu, zapewne czeka na mnie przed domem i Katie ma słuszne powody, by się niepokoić. Poza tym, jest nieco przewrażliwiona – wyszeptała z widocznym rozbawieniem.

Niewiele snu zaznał tej nocy. Panna Granger skutecznie wypełniła jego myśli i krążąc po domu przyjaciela, podejmował trudne decyzje co do dalszego względem niej postępowania. Z relacji Avery'ego wnioskował, że nie zdoła skraść jej serca przy pomocy pustych komplementów, a i pokaźny majątek w tym przypadku nie był żadnym atutem. Jeśli chciał ją przekonać do swej osoby i czystości swych zamiarów musiał działać niezwykle rozważnie, co w połączeniu z uczuciem, jakim zaczynał tę pannę darzyć wydawało się być niezwykle trudne. Liczył, że jego przyjaciel nie zapomni o nim, odwiedzając swą narzeczoną i już niebawem będzie mógł ponownie ujrzeć obiekt swych westchnień. Gdyby Chris jednak uznał, że jego obecność w dworze Dumbledore'ów jest mu zbędna, miał w planach sam, jako nowy sąsiad przedstawić się starszym państwu i bywać u nich tak często, jak tylko pozwala na to etykieta i dobre maniery.

Na swoje szczęście na kolejne spotkanie nie musiał czekać zbyt długo. Już następnego dnia, Avery z chytrym uśmieszkiem spytał go, czy nie ma ochoty towarzyszyć mu w odwiedzinach u narzeczonej. Chciał chociaż przez chwilę udawać zawahanie, ale przyjaciel nie czekając na odpowiedź, nakazał siodłanie dwóch koni.

Szeroki uśmiech i przesadne rozbawienie Avery'ego, dały mu jasno do zrozumienie, że nie udało mu się ukryć zawodu na twarzy, gdy po wprowadzeniu ich do dużego salonu, nie ujrzał w nim panny Granger. Ciotka, Minerwa wyglądała na surową kobietę i na pierwszy rzut oka nie wzbudzała sympatii. Natomiast wuj, Albus Dumbledore, uchodził w świecie czarodziejów za jednego z najpotężniejszych magów, a jego osiągnięcia w dziedzinie warzenia eliksirów były wręcz legendarne. Severus był zafascynowany możliwością bliższego poznania tego człowieka i przez chwilę nawet udało mu się zapomnieć o pannie Granger. Przez chwilę. Pora herbaty dobiegła końca i miał już się pożegnać, pozwalając przyjacielowi zabrać narzeczoną na zasłużony spacer, gdy starszy czarodziej spojrzał na niego z psotnym uśmieszkiem i zaproponował przechadzkę po jego ogrodzie zielnym, z którego jak zapewniał będzie mógł korzystać do czasu, aż sam, na terenie swoich włości takowy zorganizuje.

Nie miałby nic przeciwko dłuższemu spacerowi z mężczyzną, ale nie protestował, gdy ten chwycił go za ramię i teleportował obydwu w sam środek rzeczonego ogrodu. Jego serce przyspieszyło i nawet nie starał się kryć radości, gdy tuż przed sobą, na jednej z ławeczek ujrzał Hermionę zaczytaną w lekturze, a sądząc z ruchów różdżką, jakie nieustannie wykonywała, uczyła się jakiegoś czaru. Dostrzegł kątem oka figlarny uśmieszek goszczący na twarzy starszego czarodzieja, gdy on oniemiały wpatrywał się w siedzącą nieopodal dziewczynę. Wyglądała niezwykle uroczo, czytając w skupieniu tekst i co chwilę powtarzając nakazane ruchy różdżką. Przeklinał się w myślach, gdy z jego ust wyrwał się jęk zachwytu i o mało nie posłał gromiącego spojrzenia panu Dumbledore'owi, który cicho zachichotał.

Dzień dobry, wuju – wykrzyknęła, gdy dostrzegła wreszcie dwóch mężczyzn.

Witaj, dziecko. – Czarodziej z uśmiechem zbliżył się do swej podopiecznej. – Zdaje mi się poznałaś już naszego nowego sąsiada, pana Snape'a.

Witam, panno Granger. – Skinął lekko, gdy udało mu się odzyskać mowę.

Panie Snape. – Dziewczyna z szerokim uśmiechem odwzajemniła gest.

Czy będziesz bardzo niepocieszona, jeśli przerwę twą naukę i poproszę, byś oprowadziła naszego gościa po ogrodzie? – Dumbledore zwrócił się do Hermiony. – Obiecałem mu to, kompletnie zapominając, że mam umówione spotkanie.

Jeśli pan Snape nie ma nic przeciwko zmianie towarzystwa z przyjemnością zrobię sobie przerwę na spacer – odparła i po chwili zostali sami pośród aromatu ziół.

Początkowo obydwoje czuli się dość niezręcznie i podejmowane tematy dość szybko się urywały, ale z każdą chwilą rozmawiało im się coraz bardziej swobodnie, a łatwość z jaką panna Granger potrafiła poruszać się po większości dziedzin wprawiała go w niemały zachwyt. Nie wstydziła się swych braków w wiedzy i przy każdej najmniejszej wątpliwości zadawała adekwatne pytania, a wnioski, jakie potrafiła wyciągnąć były niezwykle trafne. Z ciekawością i uwagą przysłuchiwała się jego wywodom o tworzonych przez niego miksturach i kilka razy zdobyła się nawet na dość cenne uwagi. Zapomniał o upływającym czasie, a oglądanie ogrodu porzucił już za pierwszym zakrętem. Jedyne na czym mógł i chciał się teraz skupić to jego cudowna towarzyszka, a z każdą spędzoną z nią chwilą dostrzegał w niej coraz więcej zalet.

W ciągu kolejnych kilku dni całkowicie pochłonęły go sprawy związane z przeprowadzką i sprzedażą posiadłości w Kent. Przez cały tydzień spotkał pannę Granger jedynie raz i to tylko na krótką chwilę, gdy razem z ciotką i kuzynką przejeżdżały powozem przez jego posiadłość. Zaprosił je wówczas na podwieczorek i chociaż odniósł wrażenie, że Hermiona miała ochotę skorzystać z jego zaproszenia, pani Dumbledore grzecznie odmówiła w imieniu ich wszystkich i obiecała odwiedzić go kiedy indziej.

Kolejnym razem spotkał ją, odwiedzając wraz z Averym aptekę w Derby. Udało mu się pozyskać całkiem intratnego odbiorcę eliksirów i w wyśmienitych nastrojach wyszli na ulicę, na którą przed chwilą podjechał powóz z pannami Granger i Bell.

Przepadłeś z kretesem, mój przyjacielu – zaśmiał mu się do ucha Christopher.

Nie mam pojęcia o czym mówisz, Avery – prychnął Severus, wykrzywiając usta w grymasie.

Oczywiście, że nie – sarknął. – I nie masz pojęcia skąd ten uśmiech wziął się na twoje twarzy, gdy tylko Hermiona wysiadła z powozu.

Musiało ci się przywidzieć – burknął obrażonym tonem.

I nie masz ochoty podejść i się przywitać? – ironizował przyjaciel.

Oczywiście, że podejdę i się przywitam, tak nakazują zasady dobrego wychowania. – Severus posłał Avery'emu krzywy uśmiech. – Ale kultura to coś z czym ty, zdaje się od zawsze miałeś problem.

Przyznaj się, Snape – zaśmiewał się Christopher – Hermiona skradła twoje serce. Przejrzałem cię już na balu u Malfoyów. Ostrzegam cię jednak, panna Granger niebawem będzie moją siostrą, jest moją przyjaciółką i szczerze zależy mi na jej szczęściu. Jeśli ją skrzywdzisz …

Nie obawiaj się, nie mam takich zamiarów – wyznał szczerze Severus. – Wbrew temu co mówią, mi wydaje się osobą o niezwykle czułym i wrażliwym sercu.

Bo tak jest, Severusie – odparł Avery. – Hermiona uchodzi za zimną pannę o kamiennym sercu, ale ta opinia utarła się przez odrzuconych przez nią mężczyzn. Jak już ci wcześniej wspominałem, nie interesuje jej małżeństwo z rozsądku, szukanie mężczyzny z dużą fortuną, a i do pochodzenia zdaje się nie przywiązywać wagi. Ten chłód z jakim odnosi się do większości kawalerów, w rzeczywistości jest przykrywką dla jej niepoprawnego romantyzmu. Tylko dzięki niej zdobyłem się na odwagę i poprosiłem Katie o rękę. Przekonała mnie, że powinienem walczyć o swą miłość, pomimo sprzeciwów rodziny. Dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i nigdy nie żałowałem swojej decyzji.

Myślałem, że to tylko dzięki twemu uporowi udało ci się podbić serce panny Bell przy jednoczesnym utrzymaniu dobrych stosunków z rodziną. – Severus zmarszczył brwi, przyglądając się przyjacielowi.

Malutkie, a właściwie całkiem spore szturchnięcie w odpowiednim kierunku przez pannę Granger skutecznie podsyciło mój upór – wyznał Avery.

I nie przeszkadza ci to w opowiadaniu na lewo i prawo, jak to odważnie oświadczyłeś się pannie Bell pomimo nieprzychylności całego świata? – sarknął Severus.

Hermiona życzyła sobie, by jej udział pozostał tajemnicą – westchnął Christopher.

Czy jej udział ograniczył się jedynie do argumentów słownych? – Snape spojrzał na przyjaciela z uwagą.

I obiecujesz, że to co powiem zostanie między nami? – spytał z powagą Avery.

Masz moje słowo – odparł Severus.

Bez poparcia rodziców zostałbym wydziedziczony, a co za tym idzie nie miałbym z czego utrzymać ani siebie, ani tym bardziej żony – zaczął cichym głosem. – Kocham Katie i nie chciałem z niej rezygnować. Byłem tak zdesperowany, że gotów byłem czekać na śmierć rodziców albo pomóc im w przejściu na tamten świat. Byłem naprawdę zdesperowany, przyjacielu.

Czyżby panna Granger wyciągnęła ci z dłoni truciznę? – zażartował Snape.

Obiecała, pomoc, gdyby po oświadczynach stało się najgorsze – odparł poważnie, Avery. – Suma jaką zaoferowała mi pożyczyć wystarczyłaby nie tylko na spokojne urządzenie się, ale także na otwarcie prywatnej praktyki. Byłbym zwykłym uzdrowicielem, ale miałbym przy sobie miłość życia.

Wciąż jesteś jedynie zwykłym uzdrowicielem – zaśmiał się Snape i powoli ruszył w kierunku panien, które właśnie opuściły jeden z butików.

Ale wciąż dysponuję majątkiem, jaki otrzymałem od rodziców – dodał z przekornym uśmieszkiem.

Poczuł pełnię szczęścia, gdy panna Granger zaszczyciła go swoim promiennym uśmiechem i po chwili jego szczęście rozpłynęło się, gdy podeszli do nich Syriusz Black ze swoimi odwiecznym kompanem, Jamesem Potterem. Miał ochotę przekląć ich poczwórnie, a najchętniej pozbyłby się całego tego towarzystwa i został z nią sam na sam. W obecności zbyt wielu ludzi, panna Granger była cicha i raczej powściągliwa w swych wypowiedziach. Świetnie ją rozumiał. On także nie przepadał za uczestnictwem w pustych dyskusjach, świeżych ploteczkach i snuciu domysłów co do wielkości fortun panien i kawalerów pojawiających się w towarzystwie. Posyłała mu ukradkowe spojrzenia i wydawało mu się, że jej myśli suną w tym samym kierunku co jego. Zaczerwieniła się, gdy pochwycił jej wzrok, ale nie odwróciła się od razu, jak zwykle czyniła robić, tylko przez dłuższą chwilę pozwoliła mu wpatrywać się w jej śliczne, brązowe oczy. Nie spodobało mu się, gdy Black dość wyraźnie okazywał jej swą atencję. Na jego szczęście, panna Granger zdawała się to całkowicie ignorować. Możliwym też było, że tak bardzo wyłączyła się z rozmowy, że nie miała pojęcia o czym i w jaki sposób rozprawia Black.

Czy na letnim balu pojawią się panie wraz z wujostwem? – spytał Syriusz z przesadnym uśmiechem.

Dobrze wiesz, Syriuszu, że cioteczka od dawna nie upatruje w balach żadnej przyjemności – odparła grzecznie Katie. – A obecność wuja zwykle uzależniona jest od jej woli.

Mam nadzieję, że to nie zaważy jednak na waszej obecności – Black zwrócił się wyraźnie do Hermiony.

Niestety, wuj życzy sobie, byśmy obydwie uczestniczyły w tym jakże podniosłym wydarzeniu i jeśli nic nie stanie nam na drodze będziemy tam obecne – odparła z ledwie wyczuwalną kpiną. Katie posłała jej naganne spojrzenie, Avery kaszlem kamuflował swoje parsknięcie, a on z trudem utrzymał powagę. Nawet Potter zdawał się być rozbawiony, ale Black najwyraźniej odczytał jej sarkazm jako kokieterię. On sam uzależniał swoją obecność tylko i wyłącznie od obecności panny Granger i czuł, że bal ten może okazać się niezwykle ciekawym wydarzeniem towarzyskim.

Cóż takiego może stanąć pani na drodze, panno Granger? – spytał z głupkowatym uśmieszkiem, Black.

Całkiem sporo rzeczy mogłoby się stać, bym miała dobrą wymówkę, panie Black – odpowiedziała z niewinnym uśmieszkiem, czym zasłużyła sobie na kolejne karcące spojrzenie kuzynki.

Zdaję sobie sprawę z faktu, iż do balu pozostaje jeszcze sporo czasu, ale czy zaszczycisz mnie pierwszym tańcem, Hermiono? – Syriusz nie dawał za wygraną. Nie bardzo podobał mu się ten poufały zwrot, a i panna Granger zdawała się nie być tym faktem zadowolona. Zirytował się tym bardziej, że Black wymawiając jej imię, posłał mu zjadliwe spojrzenie.

Wybacz, Syriuszu – prawie wypluła jego imię – ale wolałabym nie dawać obietnic, których być może nie będę mogła spełnić – odpowiedziała miłym głosem.

Cóż tym razem może stanąć ci na przeszkodzie, moja droga? – Black zdawał się nie zauważać jej niezbyt przychylnego tonu.

Być może się spóźnię, ale może też tak się wydarzyć, że nie będę w nastroju do tańca z panem. – Panna Granger niewiele robiła sobie z gromiących spojrzeń panny Bell, ale po chwili dodała – tudzież z każdym innym mężczyzną.

Wiem, Hermiono – Syriusz pochylił się do niej i szeptał wystarczająco głośno, by Severus usłyszał dokładnie każde jego słowo – że nie możesz się doczekać tej chwili tak samo mocno, jak i ja.

Mężczyźni pożegnali się wylewnie z obiema pannami, zaszczycając panów ledwie dostrzegalnym spojrzeniem i udali w swoim kierunku.

Kretyn – burknęła pod nosem panna Granger.

Hermiono – wykrzyknęła oburzona Katie.

Och, przepraszam. – Hermiona zawstydzona chwyciła się za usta, gdy Avery wybuchnął gromkim śmiechem. – Przepraszam, nie miałam pojęcia, że mówię to na głos.

Nie masz za co przepraszać – zaśmiał się Avery. – Wyraziłaś na głos jedynie to, co każde z nas sobie pomyślało. – Ośmielił się posłać jej nieco rozbawione spojrzenie i razem z narzeczonym panny Bell odprowadził je do powozu. Nie krył zadowolenia, gdy Christopher zaproponował odeskortowanie obydwu panien, a pani Dumbledore, już na miejscu, zaprosiła ich na obiad. Musiał przyznać, że kobieta dużo zyskiwała przy bliższym poznaniu.

Minerwa Dumbledore była wyniosłą i dystyngowaną damą. Dużą wagę przywiązywała do wykształcenia i przestrzegania dobrych manier przez obydwie panny, które przebywały pod jej opieką, ale potrafiła się też uśmiechnąć, gdy któraś łamała konwenanse. Z tego co zdążył zauważyć, pannie Granger dość często przytrafiało się porzucać etykietę, głównie pod wpływem palącej chęci wyrażenia swoich dość często niepopularnych opinii i otwartego rzucania czarów. Chociaż pani Minerwa sama uczyła ją magii i zachęcała do nauki, starała się przystopować jej magiczne zapędy przy gościach. On jednak nie widział niczego nagannego w głośnej demonstracji swoich poglądów ani w rzucaniu zaklęć przez dziewczynę, której najwyraźniej nie brakowało rozumu i zarówno jedno, jak i drugie wychodziło jej niezwykle umiejętnie. Potrafiła przytoczyć mądre i przekonujące argumenty z rozwagą dobierając słowa, ale i uważnie słuchała zdania innych, analizując i zastanawiając się nad innym punktem widzenia.

Panno Granger – przywitał się, lekko pochylając głowę.

Severus zmienił kierunek przejażdżki, gdy tylko dostrzegł jej sylwetkę na pięknym, czarnym wierzchowcu, którego zwykle dosiadała. Jeździła dość sprawnie i nie stroniła od szybkiej jazdy, dlatego pospiesznie spiął swego konia i niezwłocznie ruszył w jej kierunku. Nieco zdziwiło go, że samotnie wjeżdża do lasu i żywił nadzieję, że nie odrzuci jego towarzystwa.

Pan Snape – odwzajemniła jego gest z uśmiechem.

Nie obawia się pani zapuszczać tam sama? – spytał. – Mój zarządca ostrzegał, że w lasach czai się sporo magicznych stworzeń. Nie miałem jeszcze czasu sprawdzić dokładnie całego terenu posiadłości, ale obawiam się, że nie wszystkie napotkane tam istoty będą się przyjaźnie zachowywać.

Pana zarządca się nie mylił – odparła z uśmiechem. – Sama spotykam tu dość często centaury, a raz nawet widziałam jednorożca na jednej z polanek. Jestem świadoma, że w głębi mogą czaić się dość nieprzyjemne istoty; nie raz, w czasie pełni daje się usłyszeć wycie wilkołaka i chociaż ten piękny las kusi swą niezwykłą roślinnością, zamierzałam trzymać się jedynie gościńca, gdzie jak sądzę, nic mi nie grozi. Zwłaszcza, jeśli pan zechce dotrzymać mi towarzystwa. – Posłała mu tak promienny uśmiech, że nawet gdyby miał w tej chwili inne plany, zrezygnowałby z nich natychmiast.

Z prawdziwą przyjemnością, panno Granger. – Odwzajemnił jej uśmiech i ruszył obok.

Z wolna jechali leśną ścieżką, delektując się śliczną pogodą, a Hermiona z nieukrywanym podziwem opowiadała mu o bogactwach, jakie skrywają pobliskie lasy. Musiał przyznać, że jej znajomość roślinności zrobiła na nim spore wrażenie. Potrafiła rozprawiać na temat każdego ziela, kwiatu i krzaczka, a co bardzo pozytywnie go zaskoczyło, miała całkiem sporo pomysłów na ewentualne wykorzystanie ich do mikstur magicznych.

Nie woli pani miotły od konia, panno Granger? – spytał z nutką prowokacji.

Zdecydowanie wolę bardziej przyziemny środek lokomocji, panie Snape – odparła zadziornie.

Czy będę daleki od prawdy, jeśli stwierdzę, że nie jest pani w ogóle miłośniczką latania na miotle? – Posłał jej nieco rozbawione spojrzenie.

To jedna z nielicznych magicznych umiejętności, która nigdy, choćby w najmniejszym stopniu mnie nie pociągała – odparła z lekkim uśmiechem. – Ubolewam jedynie, że jak do tej pory, nie dane mi było nauczyć się sztuki teleportacji. Na szczęście od dziecka sprawnie jeżdżę konno i przy tym chyba pozostanę.

Jeśli pani wuj, nie będzie miał żadnych przeciwwskazań, z przyjemnością nauczę panią, tej dość trudnej umiejętności – odparł z powagą.

Byłabym panu dozgonnie wdzięczna, panie Snape – odparła podnieconym głosem. – Zarówno wuj, jak i cioteczka, chociaż obydwoje dość dobrze zgłębili tę sztukę, uważają, że są dużo bardziej pilne nauki, a teleportację wciąż odkładają na bliżej nieokreślony termin. Nie chciałabym jednak nadużywać pana …

Jeśli wujostwo pani wyrazi zgodę, zrobię to z prawdziwą przyjemnością – przerwał jej pospiesznie. – Teraz jednak, skoro szczyci się pani tak znakomitymi umiejętnościami jazdy konnej, co pani powie na mały wyścig? – zaproponował.

Wyścig? – zdziwiła się. – Jest pan pewien, że pan podoła, panie Snape? – spytała prowokacyjnie.

Jestem pewien, że wygram, panno Granger – odparł i po chwili Hermiona spięła swojego konia, wyprzedzając go nieznacznie.

Zamierzał dać jej fory i dopiero tuż przed metą dogonić, a kierowały nim względy tylko i wyłącznie egoistyczne. Chciał spokojnie móc przyglądać się tej dziewczynie, a musiał przyznać, galopując na koniu wyglądała bajecznie. Z rozmarzoną miną przyglądał się jadącej przed nim kobiecie i potrzebował dłuższej chwili, by zorientować się, że coś jest nie tak. Jej wierzchowiec stanął nagle dęba i o mały włos, panna zaliczyłaby bolesny upadek. Udało jej się jednak opanować konia i dopiero wówczas dostrzegł tuż przed nią olbrzymich rozmiarów akromantulę. Szybkim zaklęciem zabił pająka i po chwili znalazł się tuż przy niej. Zamarł widząc, jak gwałtownie blednie, a na jej ramieniu dostrzegł krwawy ślad po ugryzieniu.

Panno Granger – krzyknął przerażony i niewiele się zastanawiając, zdjął ją z siodła. Wypowiedział zaklęcie i odesłał jej wierzchowca. Posadził ją na swoim koniu i pogalopował z nią w stronę domu. Nie miał czasu do stracenia. – Panno Granger, proszę postarać się nie zasnąć.

Nic mi nie jest, panie Snape – odpowiedziała z trudem, wysilając się na przekonujący ton. – To tylko ugryzienie.

Panno Granger, jad tego pająka jest zabójczy i pani bardzo dobrze o tym wie. – Posłał jej twarde spojrzenie i popędził konia. – Proszę pozostać przytomną tak długo, jak pani zdoła. Nie sądziłem, że będę tego kiedykolwiek potrzebował, ale przez swoje zamiłowanie do trudnych eliksirów mam w domu zapas antidotum. Musi pani jedynie pozostać ze mną jeszcze przez chwilę. Obiecuję – dodał, widząc jak słabnie z każdą chwilą – że jak tylko wypije pani jedną fiolkę i zbada panią Avery, którego zamierzam niezwłocznie wezwać, pozwolę pani spać tak długo, jak tylko pani zechce. – Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej trucizna zaczynała rozchodzić się po jej ciele i jedyne na co starczyło jej sił to słaby uśmiech.

Groźnym warknięciem przepędził służbę i sam ułożył Hermionę na kanapie w salonie. Pospiesznie udał się do składzika z eliksirami i nie bacząc na delikatność pozostałych fiolek, szukał właściwej. Na jego szczęście dziewczyna posłusznie wypiła cały płyn i z niewielkiej rany na ramieniu zaczęła wysączać się trucizna. Odetchnął, gdy z trudem, ale o własnych siłach usiadła na kanapie i sam opadł tuż obok.

Przepraszam – wyszeptała – i dziękuję. Zdaje się po raz kolejny zawdzięczam panu życie, panie Snape.

Proszę nie dziękować – odparł pospiesznie. – To moja wina. Nie powinienem się zgodzić, by jechała pani tak bardzo przede mną. W ogóle nie powinienem prowokować tego wyścigu – dodał ze skruchą. – Poza tym te lasy są moją własnością i zanim zgodziłem się na pani przejażdżkę przez nie, powinienem zadbać, by nie czaiło się w nich nic niebezpiecznego. Ostrzegano mnie, że pan Riddle miał zamiłowanie do Czarnej Magii i podejrzewano go o hodowanie zakazanych stworzeń. Nie spodziewałem się jednak, że któreś z nich jeszcze żyje w dodatku tak blisko dość często uczęszczanej ścieżki.

To nie pana wina – zaoponowała z serdecznym uśmiechem. – Jeżdżę tamtędy dość regularnie i nigdy nic złego mnie nie spotkało. Dzięki panu i teraz nic mi nie dolega.

Dobrze się pani czuje? – spytał z troską i po chwili przywołał służącego, by podał mrożonej herbaty.

Wszystko w porządku – odpowiedziała z uśmiechem.

Pozwoli pani jednak, że wezwę Avery'ego – oświadczył i ruszył do kominka.

Przyjaciel zjawił się prawie natychmiast, a zaraz potem zafiuukał zaniepokojony Albus Dumbledore. Christopher po dość wnikliwym przebadaniu Hermiony uznał, że powinna jeszcze jakiś czas odpoczywać, ale dziewczyna uprał się, że nic jej nie jest i nie może dłużej nadużywać gościnności Severusa. Na nic zdały się zapewnienia, że to czysta przyjemność gościć ją tak długo, jak tylko zechce, a zabiegi Avery'ego, by ułatwić przyjacielowi zatrzymanie panny przy sobie spełzły na niczym. Jedyne na co zgodziła się Hermiona to odwiezienie powozem do posiadłości Dumbledore'ów.

Panna Granger, przeczuwając reakcję ciotki, chciała pospiesznie pożegnać się już na gościńcu, ale uparł się i sam, odprawiając służbę, odprowadził ją do salonu, gdzie czekała już cała rodzina. Pani Minerwa nie bacząc na gości, nie szczędziła swojej podopiecznej nagannych uwag na temat samotnych przejażdżek po lesie i nie pomogły nawet zapewnienia Severusa, że panna Granger nie była sama ani Avery'ego, że Hermionie nic nie dolega. Było mu żal dziewczyny. Mocno wystraszyło ją całe zajście i teraz zamiast znaleźć ukojenie w ramionach bliskich, była rugana przed nim i narzeczonym kuzynki.

Pani Dumbledore – wtrącił w końcu – całe to zajście jest tylko i wyłącznie moją winą. Ostrzegano mnie, że lasy nie należą do najbardziej bezpiecznych i sprawdzeniem ich powinienem zająć się niezwłocznie po zakupie posiadłości.

Panna Granger nie omijała tego lasu nawet wówczas, gdy pan Riddle jeszcze żył – odparła pani Minerwa – będąc świadomą, że lasy te nie należą do bezpiecznych, a Riddle do rozsądnych.

Obiecuję jednak pani, że niezwłocznie zajmę się usuwaniem wszelkich stworzeń, które choć w najmniejszym stopniu mogą komukolwiek zagrażać. – Kobieta chciała coś jeszcze dodać, ale na szczęście przerwał jej pospiesznie pan Dumbledore.

A ja, moja droga, o ile pan Snape pozwoli – zaczął łagodnie – osobiście pomogę mu przeszukiwać te tereny.

Severus oczywiście przystał na tę propozycję i po chwili obydwaj byli już umówieni na magiczne polowanie. Nie mógł pozbyć się troski w głosie, gdy żegnał się z dziewczyną. Gdyby wiedział, że panna Granger spotka się z taką reakcją bliskich, nie fatygowałby się powiadamianiem ich. Jego eliksir w połączeniu z uzdrawiającymi czarami Avery'ego zadziałał znakomicie i spokojnie mógł odwieźć ją do domu, pomijając całe zajście. Z trudem powstrzymał się przed przytuleniem jej, gdy ze smutnym i zawstydzonym spojrzeniem odprowadziła go do powozu. Jedyne na co sobie pozwolił to delikatne muśnięcie dłoni, gdy podał jej maść, która miała przyspieszyć gojenie się rany. Pani Dumbledore zapowiedziała jeszcze przy nim, że nie pozwoli, by jej mąż uwarzył coś podobnego dla niej, by cierpiąc, wyniosła z tej lekcji jak najwięcej. Posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie i z niepewnością pozwoliła, by przytrzymał jej dłoń nieco dłużej.

Pozwoli pani, że odwiedzę ją jutro, by sprawdzić, jak się czujesz? – spytał, wsiadając do powozu. Przytaknęła nieśmiało i posłała mu niewiarygodnie piękny uśmiech.

Dziękuję, panie Snape – wyszeptała.

Jeszcze długo nie mógł przestać rozmyślać o całym zajściu. Przestraszył się nie na żarty, gdy dostrzegł akromantulę i po raz kolejny gratulował sobie zamiłowania do warzenia rzadkich mikstur. Gdyby nie miał jej na składzie, z dużym prawdopodobieństwem, panna Granger zapadłaby w śpiączkę albo zmarła. Nawet nie chciał myśleć o tym, jak ona sama musiała się czuć. Najpierw bliska śmierci, a w chwilę później strofowana przez ludzi, u których powinna znaleźć ukojenie. Podziwiał ją za spokój z jakim przyjmowała naganę od ciotki. Nie wypowiedziała nic na swoje usprawiedliwienie, tylko pomimo widocznego cierpienia przyjmowała wszystkie uwagi z pokorą. W całym zajściu nie było ani trochę jej winy, a ona ani przez chwilę nie oponowała, gdy Minerwa Dumbledore, wypominała jej bezmyślność i głupotę.

Nie mógł też pozbyć się uczucia podniecenia i nadziei, jakie wywołało u niego to krótkie i delikatne muśnięcie, a jednocześnie tak intensywne, że wciąż jeszcze czuł je na swojej dłoni. W połączeniu z jej głębokim spojrzeniem podziałało piorunująco na wszystkie jego zmysły.

Całe to zajście upewniło go w uczuciach jakie żywił do panny Granger i nieśmiało zaczynał wierzyć, że są one choć w niewielkim stopniu odwzajemnione. Obawiał się jednak, że zbyt duża zwłoka w jawnej atencji względem jej osoby może pogrzebać jego wszelkie szanse. Jak sama podkreślała, państwo Dumbledore byli dobrymi opiekunami dla obydwu dziewcząt, ale z tego co mówił mu Avery, pani Minerwa nie przywiązywała zbyt dużej wagi do szczerości uczuć, a wszystko czego oczekiwała od swoich podopiecznych to korzystne zamążpójście. Korzystne przynajmniej w jej mniemaniu, a jak się domyślał Severus, chodziło o pochodzenie, majętność i wykształcenie kawalera. Pan Albus miał nieco odmienne poglądy, ale z uwagi na święty spokój starał się nie negować metod swej małżonki i oprócz wykształcenia nie mieszał się w wychowanie dziewcząt.

Panna Granger nie tak dawno uzyskała pełnoletność i teraz oczekiwano od niej, że niebawem przyjmie jednego z zabiegających o jej rękę kawalerów. Pani Minerwa nie kryła się ze swoimi faworytami i o ile zdążył się zorientować numerem jeden na jej liście jest Syriusz Black. Na wspomnienie tego mężczyzny, Severus zaklął pod nosem i bez większego już zastanawiania sięgnął po różdżkę i wypowiedział zaklęcie przed swoim najmocniej chronionym sejfem. Obrócił w dłoni małe pudełeczko, odetchnął głęboko i wrzucił je do koperty wraz z włosem panny Granger, który udało mu się skraść tego popołudnia. Na czystym pergaminie skreślił kilka słów i wezwał swojego najbardziej zaufanego służącego, by ten osobiście dostarczył przesyłkę do Londynu. Tylko tam mieszkał czarodziej, który mógł perfekcyjnie wykonać zlecenie, a biorąc pod uwagę fakt, że Severus nie zamierzał oszczędzać, miał pewność, że wszystko wyjdzie idealnie.

Zdziwił się nieco, gdy następnego dnia odwiedzając posiadłość Dumbledore'ów, zastał jedynie pana domu. Jak go poinformowano, pani Minerwa wraz ze starszą z panien udała się na zakupy do Derby, a młodsza panienka dochodziła do siebie po wczorajszych wydarzeniach w zaciszu ogrodu. Ciężko było mu ukryć zaskoczenie, gdy starszy czarodziej zaprosił go na rozmowę do swojego gabinetu. Albus Dumbledore chciał dowiedzieć się wszystkiego na temat eliksiru jaki podał Hermionie i musiał przyznać, że z trudem ukrył zadowolenie, gdy ten mocno chwalił jego zdolności. Mężczyzna wyraził chęć zapoznania się z jego autorskimi przepisami i z zapałem obiecał w najbliższym czasie złożyć mu wizytę, by obejrzeć dość unikalną kolekcję eliksirów. W całości była wykonana przez niego i Severus nie krył dumy ze swych umiejętności.

Uśmiechnął się do siebie i z niedowierzaniem pokręcił głową, gdy wychodząc na ogród, zdał sobie sprawę, że starszy czarodziej w umiejętny i sprytny sposób tak pokierował rozmową, że bez większych oporów zdradził mu swe zamiary względem jego młodszej podopiecznej. A przynajmniej większość zamiarów. Ulżyło mu, gdy Dumbledore z psotnym uśmieszkiem dał mu swoje poparcie na zabiegi względem panny Granger i teraz w wyśmienitym humorze szukał jej między żywopłotami.

Przyglądał się jej z zachwytem, gdy zamyślona muskała delikatną dłonią wysokie krzewy i z trudem powstrzymywał głośne westchnięcia.

Widzę, że dziś preferuje pani piesze wycieczki – zagadnął zmysłowym głosem, a ona podskoczyła wyrwana z zadumy.

Dzień dobry, panie Snape – uśmiechnęła się. – Moja ciotka w końcu uznała, że całą winę za spotkanie z akromantulą ponosi mój koń i pod groźbą surowej kary zabroniła mu mnie wozić do końca tygodnia – zażartowała. – Jestem teraz zdana tylko i wyłącznie na własne nogi.

Cieszyło go, że zastał ją w dobrym nastroju i pospiesznie przerwał jej, gdy po raz kolejny próbowała przeprosić i podziękować.

Jest mi niezmiernie przykro, że spotkało panią coś tak strasznego i bolesnego, a żal mój potęgowany jest przez fakt, że stało się to pod moim okiem – odparł z troską.

Nie ma w tym ani trochę pana winy, panie Snape – wykrzyknęła z lekkim oburzeniem. – Boję się myśleć, co stałoby się gdyby pana nie było w pobliżu – dodała i nieco posmutniała.

W związku z tym, że obojgu nam zdarzenie to spędza sen z powiek, proponuję byśmy postarali się już do niego nie wracać – odparł. – Chyba, że potrzebuje pani więcej maści przyspieszającej gojenie.

Jestem gotowa przystać na pana propozycję byśmy jak najszybciej o wszystkim zapomnieli – westchnęła cichutko – a wyścig rozstrzygniemy, gdy tylko cioteczka zezwoli mi na ponowne dosiadanie Apolla – dodała z zuchwałym uśmieszkiem, na co on nie potrafił powstrzymać szczerego śmiechu. – Muszę też po stokroć podziękować za tę cudowną maść. Rana zagoiła się już po pierwszym użyciu i nic już nie boli. Jestem pewna, że wuj w końcu ulitowałby się nade mną i nawet wbrew ciotce podałby mi coś kojącego, ale dzięki panu mogłam udawać dzielniejszą niż w rzeczywistości jestem.

Tym bardziej cieszę się, że mogłem pomóc – wyszeptał, pochylając się nad nią.

Udało się panu pozyskać nieco jadu z zabitej akromantuli? – spytała z przekorą.

Myślałem, że mieliśmy do tego wracać, panno Granger – zaśmiał się. – Może mi pani wierzyć, że w całości poświęcę go jedynie na leczące mikstury. Czy mogę wiedzieć, co zdradziło moje zamiłowanie do rzadkich ingrediencji? – spytał.

Maść, którą mi pan sprezentował zawierała dość niezwykły składnik – zaczęła. – Jedynie człowiek odważny i kierowany prawdziwą pasją mógł go zdobyć. – Był zaskoczony jej odpowiedzią. W istocie mikstura stworzona była na bazie pyłku z kwiatu paproci, który znaleźć było niełatwo.

W jaki sposób udało się pani odgadnąć? – dociekał.

Niestety sama nigdy nie miałam styczności z tym kwiatem, ale sporo na jego temat czytałam – odpowiedziała. – Wielu uważa to jedynie za legendę, ale w jednej z ksiąg wuja znalazłam tak szczegółowy opis jej pozyskania, że ciężko mi było w niego nie wierzyć. Zdaję sobie sprawę z ceny tego malutkiego słoiczka i resztę maści oddam panu przy najbliższej okazji.

Proszę zatrzymać w prezencie – poprosił. – Wiem, w jaki sposób trafić na kwiat paproci i w razie potrzeby uwarzę tego więcej. Chociaż mam nadzieję, że nigdy już nie będzie pani potrzebna.

.: :.

Bal rozpoczynający sezon letni był jednym z największych wydarzeń roku. Gościła na nim cała śmietanka towarzyska zamieszkująca hrabstwo, a często też arystokracja, która zjeżdżała w te okolice na lato. Zapewne, gdyby nie jedna panna, on sam nigdy nie wpadłby na pomysł, by się tutaj pojawić, ale nie mógł odmówić sobie przyjemności patrzenia na nią i możliwości tańca. Swoim zwyczajem skrył się w cieniu i przez dłuższy czas jedynie obserwował. Gdy podeszła do niej rudowłosa dziewczyna, nie mógł się oprzeć pokusie; rozejrzał się na boki, uśmiechnął pod nosem i najdyskretniej, jak tylko mógł rzucił w jej kierunku zaklęcie podsłuchujące. Oczywiście, że było to bardzo nieuprzejme z jego strony, ale miał dziwne wrażenie, że panny będą rozprawiać na jego temat i ciekawość dość szybko zwyciężyła nad manierami.

Poznałaś już nowego sąsiada, Hermiono? – spytała z zaciekawieniem rudowłosa panna.

Jeśli mówisz o panu Snape'ie, to owszem miałam już okazję go poznać – odparła, a jemu wydało się, że na jej twarzy pojawił się rumieniec. – Jest przyjacielem Avery'ego i zostaliśmy sobie przedstawieni na balu w Malfoy Manor – wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie.

I? – Rudowłosa dziewczyna domagała się bardziej wyczerpującej odpowiedzi.

Co i, Ginny? – Panna Granger udawała, że kompletnie nie wie o co chodzi przyjaciółce.

Oj, no jaki jest – odparła zdenerwowana Ginny. – Słyszałam, że niebotycznie bogaty.

Z całą pewnością można wnioskować, że jest człowiekiem majętnym, skoro zakupił jedną z najpiękniejszych i największych posiadłości w hrabstwie – zaśmiała się panna Granger.

Daj spokój, Hermiono i opowiadaj – ruda dziewczyna wywróciła oczami. – Jaki jest? Sądząc po twoim rumieńcu, pan Snape zrobił na tobie niemałe wrażenie.

Och – Hermiona zaczerwieniła się jeszcze bardziej, a Severus nadstawił uszu. – Jest bardzo inteligentny i niezwykle utalentowany w dziedzinie eliksirów.

Yhy – zakpiła Ginny. – Nie czaruj i mów, czy jest przystojny.

Jak już wspomniałam to bardzo inteligentny i miły mężczyzna o nienagannych manierach …

Na Merlina – przerwała jej przyjaciółka – Hermiono, mów mi prawdę, natychmiast. Podoba ci się?

Severus z coraz większym rozbawieniem przysłuchiwał się dziewczętom. Był bardzo ciekaw co panna Granger ma na jego temat do powiedzenia, a najwyraźniej musiał zrobić na niej choć niewielkie wrażenie. Zastanawiał się tylko czym najbardziej ją urzekł, ale jej przyjaciółkę zdawało się interesować jedynie, jak wygląda i jaki posiada majątek.

Lubię z nim rozmawiać – westchnęła zrezygnowana Hermiona. – Nie daje mi odczuć, że jestem gorsza, chociaż sam pochodzi …

Hermiono – oburzyła się Ginny – nie jesteś gorsza i nie rozumiem dlaczego jakikolwiek kawaler miałby tak myśleć. Chyba nie przejmujesz się tym co gada ten ulizany dupek.

Nie, skąd – odparła z uśmiechem.

No, to jak wygląda? – dociekała ponownie ruda panna. – Już wiem, że musi dużo wiedzieć, skoro masz o czym z nim rozmawiać. Chcę teraz wiedzieć czy jest przystojny.

Jest wysoki i ma niezwykłe czarne oczy …

Wielkie nieba, Hermiono – dziewczyna z udawanym przerażeniem złapała się za usta – to pierwszy mężczyzna, który zrobił na tobie tak duże wrażenie, że zwróciłaś uwagę na coś innego niż jego elokwencja lub częściej, jej brak.

Bardzo zabawne – mruknęła panna Granger. – Pan Snape zapowiedział obecność na balu, więc sama możesz stwierdzić czy jest przystojny, czy też nie. – Hermiona była wyraźnie poirytowana insynuacjami przyjaciółki, a i jemu nie podobało się, że ruda dziewczyna nie daje jej powiedzieć co naprawdę o nim myśli. Wiedział jak wygląda i zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli ma zrobić na pannie Granger jakiekolwiek wrażenie, to na pewno nie oczaruje jej swoim dużym nosem.

Lawender wspominała mi kilka dni temu, że jej ojciec złożył wizytę nowemu sąsiadowi – kontynuowała po chwili ruda panna. – Podobno już raz u nich obiadował i Lawender liczy, że ta znajomość rozwinie się w coś bardziej poważnego. Myślisz, że pan Snape mógłby się zainteresować panną Brown?

Severus aż skwasił się na samą myśl o sąsiadach, do których został kilka dni temu zaproszony. Ich córka, panna Brown, była wyjątkowo irytującą dziewczyną i nie widział możliwości, by mógł zainteresować się nią choćby na chwilę. Zdziwiło go jednak, że panna Granger jest tą wiadomością zaniepokojona. O ile znała tę Lawender, nie mogła przecież przypuszczać, że on mógłby wykazać względem niej jakąś atencję. A jednak wyraźnie posmutniała i nieco przygasła.

Lawender jest śliczną i zamożną panną – odparła Hermiona. – Jestem pewna, że nie ma mężczyzny, który przeszedłby obok jej urody obojętnie.

Daj spokój, Hermiono – wybuchnęła jej przyjaciółka. – Byłam pewna, że od razu przejrzysz, iż jedynie cię podpuszczam. Jest może i ładna, ale i równie głupia. Jeśli pan Snape jest, jak mówisz człowiekiem inteligentnym, poznał się na niej już przy pierwszym zdaniu. Nie miałam jeszcze okazji go poznać, ale najwyraźniej zależy ci na nim, Hermiono.

Ginny, pan Snape jest przyjacielem, a ja nie mam żadnych podstaw, by sądzić, że stanie się kimś więcej – odpowiedziała wciąż smutnym głosem.

Wiedział, że dziewczyna jest skromna i nieśmiała, ale nie sądził, że ma tak niskie mniemanie o sobie. Domyślał się jedynie, że to za sprawą ludzi pokroju Malfoyów brakuje jej wiary w swą atrakcyjność. Kawalerowie, którzy interesowali się jedynie jej majątkiem także nie pobudzali w niej przekonania, że jest lepsza od każdej innej panny. Obiecał sobie, że jak tylko da mu ku temu okazję, popracuje nad jej systemem wartości i przekona ją o tym, że jest perfekcyjna pod każdym jednym względem. Miał właśnie przerwać zaklęcie, kiedy jej przyjaciółka z przerażeniem na twarzy pociągnęła ją nagle za jeden z filarów.

O nie, chowaj się, Hermiono, błagam cię – poprosiła potulnym tonem.

Co...

Moja matka – zaczęła Ginny, głośno przełykając ślinę – stoi razem z Percym i rozgląda się zawzięcie. Jestem pewna, że szukają ciebie – westchnęła. – Po tym, jak odrzuciłaś zaloty Charliego i Williama, kolej na najgorsze przekleństwo naszej rodziny. Przysięgam, że z nim tak łatwo ci nie pójdzie. Odrzucenie takiego kretyna wydaje ci się zapewne dziecinne proste, ale uwierz mi, Percy jest tak bardzo zadufanym, bezkrytycznym, zarozumiałym i zapatrzonym w siebie dupkiem, że będzie nękał cię mimo odmów tak długo, aż umrzesz ze znużenia jego osobą. Będziesz miała go tak serdecznie dość, że gotowa będziesz przyjąć jego oświadczyny, a ja rychło stracę najlepszą przyjaciółkę. Najpierw przestaniesz się do mnie odzywać, a później rzucisz z pierwszej lepszej wieży. Chociaż może popełnisz samobójstwo tak szybko, że nawet nie zdążysz mnie znienawidzić – jęknęła teatralnie ruda panna.

Nie wygłupiaj się, Gin – zaśmiała się Hermiona. – Wiesz, że lubię wszystkich twoich braci. Percy jest po prostu …

Kretynem – wtrąciła przyjaciółka. – Nie da się go lubić i mówię ci to ja, jego młodsza siostra. Chowaj się, bo nas zobaczy.

Gin – panna Granger spojrzała poważnie na dziewczynę – masz mi to za złe?

Co? Że nie chcesz zostać panią Weasley? – Hermiona przytaknęła. – Nie wygłupiaj się. Wiem, że lubisz moich braci, przynajmniej większość, ale wiem też, że nic więcej do żadnego z nich nie czujesz. Przestałabym cię szanować, gdybyś zgodziła się wyjść za któregoś bez miłości. Wiem też, że i moi bracia kochają ciebie, ale jest to ten rodzaj miłości, którą darzy się młodsze siostry. Nie wiń jednak mojej matki – westchnęła. – Jesteś nam bliska … przepraszam za nią, Hermiono, ona nawet nie stara się ukryć, jak bardzo korzystne dla nas byłoby małżeństwo z tobą któregoś z moich braci albo raczej małżeństwo z twoją fortuną – dodała z krzywą miną.

Mój majątek bywa prawdziwym przekleństwem – jęknęła panna Granger, a on poczuł dziwną z nią solidarność. Dość często spotykał na swojej drodze kobiety, które jego główną zaletę upatrywały w majątku. Nie zwracały uwagi na to, co ma do powiedzenia ani na jego osiągnięcia, z których był dumny, a liczyło się jedynie to ile dochodu ma rocznie.

Domyślam się, że niełatwo jest dać ponieść się miłości, gdy wciąż musisz się zastanawiać, czy przypadkiem miłość odwzajemniona jest do ciebie, czy twojego spadku – zauważyła ze współczuciem Ginny.

Niełatwo – szepnęła panna Granger i zaczęła dyskretnie rozglądać się po sali.

Musisz więc znaleźć męża przystojnego, niemniej inteligentnego od ciebie, o co będzie trudno, błyskotliwego, sprytnego, z chorym zamiłowaniem do książek i przejażdżek konnych, a na dokładkę obrzydliwie bogatego – Hermiona nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. – Jeśli krążące plotki na temat nowego właściciela Chatsworth, które słyszałam, są choć w połowie prawdą, myślę, że mam dla ciebie przynajmniej jednego kandydata. Jeśli jednak nie zależy ci za bardzo na inteligentnych, wieczornych rozprawach z przyszłym mężem, możesz też odpowiedzieć w końcu na zaloty pana Blacka. – Severus skrzywił się na to nazwisko i niezwłocznie ruszył w kierunku panny Granger, gdy rzeczony mężczyzna pojawił się przy jej boku.

Czyżbyście plotkowały o mnie, drogie panie? – Usłyszał jeszcze przesadnie miły ton Blacka i zakończył zaklęcie.

Z ulgą przyjął fakt, że gdy dotarł do swej wybranki, by się przywitać, stała samotnie i wciąż próbowała ukryć się w cieniu.

Ufam, iż nie przede mną się pani chowa – zagadnął szeptem i z rozbawieniem obserwował jej nagłe wzdrygnięcie.

Jakże mogło przyjść panu do głowy coś równie niedorzecznego, że chowam się w ogóle – odparła z udawanym oburzeniem, a on skłonił jej się nisko.

Czyli mam rozumieć, że bawi się pani wybornie, a fakt, że podąża pani wzrokiem za panem Blackiem i póki co, skutecznie umyka przed nim, nie jest formą uniknięcia spotkania z nim? – zakpił z rozbawieniem.

Och, przejrzał mnie pan, panie Snape – westchnęła teatralnie. – Udało mi się jakimś cudem pozbyć jego towarzystwa i błagam, niech mnie pan przed nim nie wyda.

Bardzo sprytnie z pani strony, chować się przed nim, samej go śledząc – zaśmiał się i położył palec na ustach, gdy dostrzegł, że Black wraz ze swoją kuzynką stanął po drugiej stronie filaru.

Panna Granger nadal udaje nieprzystępną? – sarknęła Bellatriks Lestrange, a on nakazał jej wzrokiem milczenie. Hermiona mocno się zawstydziła, że ktoś rozprawia o niej za jej plecami, ale jego bardziej interesowało, co też tych dwoje ma na jej temat do powiedzenia. Trudno było nie zauważyć nadmiernego zainteresowania, jakim darzył pannę Granger Black i zastanawiało go, co też ten pozbawiony rozumu mężczyzna widzi w kobiecie, która gustuje w dość odmiennych od jego rozrywkach.

Jeśli tak dalej pójdzie, kuzyneczko, będę zmuszony do bardziej radykalnych środków – odparł Syriusz ze zdenerwowaniem, a Hermiona zmarszczyła brwi i z widocznym zainteresowaniem przysłuchiwała się dalszej rozmowie. Spojrzał jej głęboko w oczy i widząc ciche przyzwolenie, rzucił na nich zaklęcie kameleona, a na parę po drugiej stronie zaklęcie podsłuchujące.

Przekabacenie cioteczki Minerwy na swoją stronę wydawało się być dobrym pomysłem – odpowiedziała Bellatriks. – Widać, panna nie robi sobie zbyt wiele z dyskretnych sugestii tej staruchy. Co więc zamierzasz, Syriuszu?

Eliksir miłosny w połączeniu z zaklęciem powinien załatwić sprawę – odparł z przekąsem. – Wystarczy, żeby działał do chwili, gdy ta lodowa księżniczka wyznaczy datę ślubu, a moja już w tym głowa, by w przypadku zerwania przez nią zaręczyn, spora część jej mająteczku padła moim udziałem. – Spojrzał z troską na pannę stojącą tuż obok niego i z przerażeniem stwierdził, że jest bliska łez. Była nie tyle oburzona, co przerażona, że ktoś chce użyć przeciw niej magii, a jak wiedział, panna Granger nie posiadała środków, by móc samodzielnie się przed tym obronić. Położył uspokajająco dłoń na jej ramieniu i pozwolił sobie dalej słuchać. – A jak tobie idzie ze Snapem? – spytał po chwili ciszy, Syriusz. Na te słowa Hermiona wyraźnie się oburzyła i teraz to ona jemu posłała troskliwe spojrzenie.

Ten idiota jest chyba jeszcze gorszy od niej – Lestrange nie kryła irytacji. – Zaczynam wątpić w jego osławioną inteligencję. Strasznie ciężko zainteresować go najzwyklejszą rozmową. Zachowuje się, jakby w ogóle nie potrafił mówić.

Obawiam się, kuzyneczko – wtrącił Black – że w jego przypadku użycie eliksirów nie wchodzi w rachubę. Jest zbyt podejrzliwy i zbyt dobry w tej dziedzinie, by się nie połapać.

W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zastosować stare sprawdzone środki, dzięki którym moja babka zdobyła niejedną fortunę – zaśmiała się Bellatriks. – Kilka kieliszków wzmocnionego wina i odpowiedniej wielkości dekolt sprawią, że stanę się panią Chatsworth jeszcze przed nowym rokiem. A małe niedogodności, jakie będę musiała znosić do tego czasu w jego łóżku i udawana ciąża zostaną szybko zrekompensowane przez pełną sakiewkę.

Hermiona spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami i zasłoniła usta, by powstrzymać jęk przerażenia. Kiedy miał pewność, że dziewczyna choć w niewielkim stopniu opanowała nerwy, zdjął z nich zaklęcie i cichym głosem zaprosił na spacer po ogrodzie. Gdy byli poza zasięgiem wścibskich spojrzeń objął ją delikatnie w talii i teleportował obydwoje do swojej posiadłości. Hermiona wciąż zszokowana usiadła na pobliskiej ławce i schowała twarz w dłoniach. Całe to zamieszanie nie sprzyjało jego dzisiejszym planom względem jej osoby, a mógł je z pomyślnością spełnić tylko i wyłącznie podczas letniego przesilenia. Nie zamierzał czekać całego roku, by zamiar się powiódł, dlatego teraz był zdeterminowany, by uspokoić ją tak szybko jak tylko się da.

Panno Granger – zaczął, siadając obok niej – jeszcze dziś zajmę się uwarzeniem dla pani odpowiedniej mikstury, która zapobiegnie skutkom działania wszelkich eliksirów miłosnych. Proszę się nie bać – dodał łagodnie. – Nie pozwolę, by panią skrzywdzono. – Hermiona poderwała głowę i posłała mu pełne wdzięczności i troski spojrzenie.

Pani Lestrange …

Jeśli o to chodzi, może być pani spokojna o moje bezpieczeństwo – zaśmiał się. – Ani jej urok, ani wdzięk, ani tym bardziej wątpliwy spryt i inteligencja nie są w stanie mi zagrozić. Moje serce bije tylko dla jednej damy i tylko jej jestem szczerze oddany. – Panna Granger dość nieudolnie próbowała ukryć zawód jaki pojawił się na jej twarzy, a w jego sercu drgnęła nadzieja, że może jednak dzisiejsza noc nie jest stracona. – Tylko na urok i wdzięk jej jednej nie jestem odporny. – Zamilkł na chwilę, a Hermiona wyraźnie starała się odzyskać spokój, by się odezwać.

Pozwolę sobie stwierdzić, ze panna ta ma prawdziwe szczęście, kradnąc serce tak zacnego kawalera – odparła w końcu, siląc się na uśmiech.

Chciałbym, by tak istotnie było – westchnął, udając smutek – by odwzajemniała moje uczucia.

Czy wyznał jej pan swój nad nią zachwyt? – spytała zmartwionym głosem.

Niestety nie zdobyłem się na odwagę – odpowiedział z zamyśleniem.

Co więc pana powstrzymuje? – dociekała.

Myślę, że to strach przed odrzuceniem – wyznał.

Jeśli jest tak cudowna jak myślę – zaczęła z serdecznym uśmiechem – jest wielce możliwe, że nie tylko pan dostrzegł jej zalety. Bardziej boi się pan odrzucenia, niż tego, że inny pana uprzedzi? Jeśli darzy ją pan szczerym uczuciem, nie powinien pan zwlekać.

Ma pani całkowitą rację – odparł i wstał nagle z miejsca – i błagam, jeśli to co powiem uznasz za zbytnią zuchwałość, nie miej o mnie złego zdania. Moje słowa są słowami mężczyzny szczerze zakochanego w pani, panno Granger. – Uklęknął przed nią, a ona wpatrywała się w niego w wyraźnym szoku. – Nie ma w tym rozsądku ani rozmyślności, kieruje mną jedynie prawdziwe uczucie. Kocham panią, panno Granger i błagam – wyjął z kieszeni małe pudełeczko i podniósł wieczko, ukazując magiczny pierścionek – błagam, jeśli twoje uczucie jest choć w niewielkiej części odwzajemnione, uczyń mi ten honor i wyjdź za mnie.

Przez dłuższą chwilę jej wzrok wędrował od pierścionka do jego twarzy, w końcu zatrzymał się na jego oczach i delikatnie, z nieśmiałym uśmiechem przytaknęła.

Pan dobrze wie, że pana uczucie jest w pełni odwzajemnione – szepnęła, gdy wsuwał jej na palec pierścionek.

Żywiłem ku temu jedynie nadzieję, panno Granger, Hermiono – odparł i pozwolił sobie objąć jej twarz dłońmi. Nie zaprotestowała, dlatego posunął się dalej i powoli zbliżył swe usta do jej, składając na nich czuły pocałunek.

Ktoś może nas zobaczyć – wyszeptała zawstydzona i przygryzła lekko dolną wargę.

Nikogo prócz nas tutaj nie ma, Hermiono – odparł łagodnym głosem i pozwolił sobie pocałować jej dłoń. – A służba jest pod działaniem przysięgi. Żadne z nich nie może wynosić sekretów tego domu, nawet jeśli zostanie zwolnione. – Spojrzała na niego z uśmiechem i tym razem pozwoliła się pocałować nieco śmielej.

Jest przepiękny – szepnęła, spoglądając na swój palec. – Czy przepływa przez niego magia? – zdziwiła się, a Severus przytaknął.

Będzie cię chronił przed zniewoleniem umysłu – odparł. – Zarówno tym spowodowanym działaniem eliksirów, jak i tym pochodzącym od zaklęć, nawet tych najbardziej czarnych.

Skąd wiedziałeś? – spytała jeszcze bardziej zaskoczona.

Nie wiedziałem – odpowiedział, ujmując jej dłoń. – Jestem jedynie zapobiegliwy, a i twoje bezpieczeństwo jest mi bardzo drogie. Sądząc po sporym gronie twych wielbicieli – ciągnął, widząc jej pytające spojrzenie – podejrzewam, że niejeden, podobnie jak Black, w akcie desperacji będzie chciał użyć magii, by skraść twoje serce na wieść o twych zaręczynach. A ja nie chcę cię stracić, Hermiono.

Nie stracisz – wyszeptała. – Moje uczucia są szczere, Severusie i nie widzę sposobu, by komuś udało się przekonać mnie magicznie, bądź jedynie słowną perswazją, że jest inaczej. Mimo to, dziękuję, że zadbałeś o mą wierność – zaśmiała się, a i on po chwili wybuchnął śmiechem.

Dobrze wiesz, droga pani, że nie to było moim zamiarem – odparł z rozbawieniem, a ona lekko przytaknęła. Siedzieli razem na ławce, rozkoszując się piękną nocą. Cieszyli swą bliskością i wzajemnością uczuć. Severus nie ośmielił się na nic więcej niż delikatne pocałunki. Wiedział, że jego wybranka jest damą, która szanuje swą cnotę i nie zamierzał na nią naciskać do dnia ślubu. A i jemu nie zależało na tym, by spróbować rozkoszy z nią jak najszybciej. W tej chwili był pijany od samej jej bliskości, a czułość z jaką odpowiadała na jego pieszczoty dawał mu pewność, że po ślubie spędzi z nią wiele chwil pełnych uniesień.

Tak też się stało. Ślub wyznaczyli na pierwszą możliwą datę i w ledwie trzy miesiące od zaręczyn mógł cieszyć się nocą poślubną, w którą obydwoje, pomimo jej braku doświadczenia, wkładali wiele wysiłku, by sprawić przyjemność sobie nawzajem. Nie ustrzegła się bólu, pomimo tego, że starał się być delikatny, a ślad jaki pozostawiła na prześcieradle dawał mu pewność, że nie udawała. Czuł niejako satysfakcję. Wiele kobiet w dzisiejszych czasach zgrywało cnotliwe i dopiero w noc poślubną okazywało się, że swe dziewictwo straciły dawno temu. Hermiona była szczera, a gdy zasnęli nad ranem, miał też pewność, że szczerze odpowiadała na jego pieszczoty.

Wszystko było niczym piękny sen. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Poślubił jedną z najpiękniejszych panien świata, w dodatku pannę, przy której z całą pewnością nie zazna nudy. Hermiona. Pachniała zadziwiająco, a jej usta smakowały wybornie. Uśmiechnął się, gdy poczuł to zgrabne, ciepłe ciało mocno wtulone w jego bok. Jej włosy leciutko łaskotały go w szyję, a usteczka … wilgotne i tak miękkie wędrowały z czułością po jego nagim torsie.

Hermiono – wyszeptał ochrypłym głosem, mocniej zaciskając powieki, gdy jej język zaczął leciutko wirować po jego sutku. Mruknął, gdy jego ciało zaczęło dość intensywnie reagować na te pieszczoty, a z jego ust wyrwał się cichy jęk, gdy swoją jędrną pierś przycisnęła mocniej do jego rozgrzanego ciała. Chciał popatrzeć na tę niezwykłą kobietę dającą mu rozkosz i powoli z uśmiechem otworzył jedno oko.

Kwatery Severusa, 1999r.

– O kurwa – zaklął, nie siląc się na delikatność. – Granger do cholery, co ty wyprawiasz? – wykrzyknął i z trudem zebrał się w sobie, gdy jej maleńka dłoń zahaczyła o jego sterczącą męskość. – Przestań natychmiast – warknął, chociaż jego ciało wcale nie chciało, by przestała.

Kolejny rozdział: „Powrót do przyszłości"