Wspomnienia mogą być rajem, z którego nikt i nic nie może nas wygonić, a może być też piekłem, z którego nie można uciec.
Historia, którą chcemy Wam opowiedzieć, ma swój początek bardzo dawno temu. Wtedy to jedenastoletnia dziewczynka otrzymała list. List, w którym były bardzo dziwne i niesamowicie absurdalne informacje. Poinformowano ją bowiem, że jest czarodziejką i pierwszego września ma się pojawić na peronie 9 i ¾, z którego odjeżdża ekspres Londyn – Hogsmeade mający ją zabrać do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Pierwszy raz słyszała o czymś takim jak Hogsmeade czy Hogwart. Nienawidziła nie wiedzieć. Zafascynowana niemalże natychmiast zakupiła cały potrzebny ekwipunek. Łaknąca wiedzy o świecie, o którego istnieniu nie miała pojęcia, pochłaniała je i wyuczała się ich na pamięć. W ten oto sposób, kiedy pojawiła się w szkole, miała znacznie dużo większą wiedzę niż jej rówieśnicy. Już od początku zdawała się być dziewczyną przemądrzałą i zarozumiałą. Zdolną do wielkich rzeczy i jeszcze większych czynów... Podczas Ceremonii Przydziału trafiła do Gryffindoru. Domu, w którym ceniono męstwo, odwagę, szczerość, szlachetność, prawość i sprawiedliwość. Nie miała kolegów ani koleżanek. Wszystkich odrzucało jej zarozumialstwo. Szybko została klasowym prymusem, wiedząc wszystko o wszystkim. Przestrzegała regulaminu jak nikt i uwielbiała pouczać wszystkich dookoła.
Zdanie zmieniła w pamiętną Noc Duchów. Gdyby regulamin nie został złamany, ona sama prawdopodobnie by zginęła. W tym właśnie dniu wydarzyły się dwie rzeczy: po pierwsze, w jej życiu pojawiła się dwójka niezwykłych ludzi – Harry Potter oraz Ron Weasley, a po drugie, co za pewne uświadomiła sobie dopiero niedawno, naznaczyła swój los przeznaczeniem. Od chwili, kiedy po raz pierwszy nazwała Chłopca, Który Przeżył swoim przyjacielem było oczywiste, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Nigdy nie będzie nudne! Notorycznie łamany regulamin, nieustanne wpadanie w kłopoty, aż w końcu... Ironia losu! Dopiero teraz, kiedy o tym pomyśli... Wszystko pasowało do siebie, niczym elementy układanki. Logicznej gry przygodowej, której ofiarą się stała.
Późniejsze sprawy potoczyły się z niewiarygodną szybkością. Ocalenie Kamienia Filozoficznego, pokonanie bazyliszka, uwolnienie Syriusza Blacka i wiele, wiele innych, nieprzypadkowych wydarzeń. Szła po omacku prosto ku swemu przeznaczeniu. W trakcie sześciu lat nauki przeżyła więcej niż niejeden dorosły auror!
Nie była jednak niezwykła. Cała ich trójka była czarodziejami, którzy usilnie próbowali żyć jak ich rówieśnicy. Z marnym skutkiem. Pojawiały się szlabany, problemy z opanowywaniem zaklęć, ślęczenie do nocy przy odrabianiu prac domowych. Pojawiały się też przelotne miłostki i poważne problemy sercowe. Ona sama popełniła w życiu kilka pomyłek. Była zdolną i utalentowaną czarownicą, ale nie potrafiła jednak poprawnie ulokować swoich uczuć. Nie potrafiła uciec od... przeznaczenia.
Powiew świeżego powietrza rozwiał jej włosy, kiedy opuściła pociąg. Wzięła głęboki wdech, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Znowu tu była! Ta sama znajoma okolica, ci sami ludzie, ten sam świat. Jej świat.
- Pirszoroczni do mnie!
Usłyszała znajomy głos i odwróciła twarz w tamtą stronę. Wysoka postać gajowego górowała nad uczniami. Nigdy nie zapomni ich pierwszego spotkania. Była przestraszoną jedenastoletnią dziewczynką z rodziny mugoli. Czuła się jak dziwoląg. Dokładnie pamiętała strach przed nieznanym. Strach, że nauczyła się za mało! Strach, że będzie gorsza... Z czułością obserwowała zbierających się przy Hagridzie pierwszaków. Za moment, zupełnie tak jak ona osiem lat temu, wsiądą do malutkich łódeczek, aby dopłynąć do Hogwartu.
Za każdym razem, kiedy zamyka oczy, widzi zarys potężnego, niesamowitego zamczyska na wzgórzu, oświetlonego jedynie przez księżyc i miliony gwiazd. To, co wtedy zobaczyła, zdecydowanie przerastało jakąkolwiek wizję tego miejsca. Zarówno tą, którą miała jako jedenastolatka, jak i tą, której usilnie się trzymała teraz, aby nie postradać zmysłów. W tym momencie zastanowiła ją jeszcze jedna sprawa. Czy już wtedy, w momencie, kiedy czekała na swoją kolej, los napisał dla niej ten scenariusz?
Pomachała do Hagrida i podeszła do powozów. Ze smutkiem zanotowała fakt, że widzi testrale. Nie było w tym nic dziwnego... Była niemalże pewna, że połowa zgromadzonych była w stanie je zobaczyć. Ostatnie miesiące były straszne nie tylko dla niej. Strach, zamęt, panika i śmierć.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie ma sensu tego rozpamiętywać. Pogrążona we własnych myślach wsiadła do jednego z powozów i zajęła miejsce przy oknie. Nadal nie wierzyła w to, że wraca... Myślała, że będzie musiała się nieźle nakombinować, aby otrzymać zgodę na powtarzanie roku. Nie musiała - chciała! Po wydarzeniach z ubiegłego roku oferty pracy przylatywały z każdej strony. Jej miłość do nauki i chęć kształcenia się była jednak silniejsza. Już dawno temu obiecała sobie, że powtórzy siódmy rok choćby nie wiadomo co się działo! Była lekko rozczarowana tym, że zarówno Harry, jak i Ron nie podzielali jej zdania. Oboje natychmiast podjęli pracę aurora. O ile się nie myliła, byli w drodze na szkolenia.
Na myśl o Ronie poczuła, jak coś w jej żołądku się przewraca, a na policzki wpłynęła czerwień. Przywołała obraz ich wczorajszej nocy i dzisiejszego pożegnania... Kolejna rzecz, w którą nie mogła uwierzyć. Po sześciu latach udręki i zgrzytów w końcu oboje ujawnili swoje uczucia. Pomógł jej nawet odszukać rodziców! Załatwił im leczenie u Świętego Munga. Nie wiedziała, czy nadal miałaby siłę, aby podnieść się z łóżka, gdyby nie on. Zastanawiała się, czy robił to dla niej, bo coś ich łączyło, czy może czuł się winny śmierci swojego brata.
Bała się powrotu do szkoły. Pragnęła tego całym sercem, ale jednocześnie się obawiała. Rozum podpowiadał jej, że przecież nic się nie zmieniło. Nadal jest tą samą dziewczyną, co kiedyś, a jednak serce obawiało się powrotu do przyjaciół. Wydawało jej się to śmieszne. Hermiona Granger. Ta sama, która przyczyniła się do pokonania Voldemorta obawia się przyjaciół! Nie miała jednak pojęcia, jak zareagują... Będą wiwatować, podziwiać, gratulować czy może raczej winić ją za śmierć tych wszystkich ludzi? Przecież jakby nie było, to ich trójka wywołała wojnę.
Powóz się zatrzymał. Z bijącym sercem otworzyła drzwiczki i wychyliła głowę. Ujrzała kilka znajomych twarzy. Ile osób postanowiło wrócić? Ilu z nich znała? Ilu odzyska, a ilu straciła? Zeszła niepewnie po schodkach i z bijącym sercem uniosła głowę. Zaniemówiła. Dokładnie tak, jak osiem lat temu... Potężny zamek górował na tle ciemnogranatowego nieba, rozświetlony łuną okrągłego księżyca. Gdzieniegdzie w oknach paliło się światło.
Jak im się udało go odbudować w tak niesłychanie szybkim tempie? Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych zniszczeń. Niczego, co wskazywałoby na to, że blisko pięć miesięcy temu odbyła się tu ostateczna wojna. Wojna o życie. Wojna o śmierć. Wojna o wolność. Wojna o wszystko...
Z drżącym sercem i na miękkich nogach powędrowała za resztą. Odliczyła wejściowe stopnie i przeszła przez wysokie drzwi. Do oczu napłynęły jej łzy. Była w domu. W świecie magii. Świecie, który znała i kochała! Do którego od tak bardzo dawna należała! Minęła pogrążonych w rozmowie przyjaciół. Nie zwróciła uwagi na szepty. Nie przejęła się tym, że wytykają ją palcami. Z rozszalałym sercem i trzęsącymi się rękoma powędrowała prosto do Wielkiej Sali.
Jej wspomnienia krzyżowały się, tworząc dziwną, przerażającą mozaikę. Ona czekająca wraz z innymi pierwszoroczniakami. Ona jedząca śniadanie. Uroczysta kolacja na zakończenie roku. Dumbledore mówiący o powrocie Voldemorta i śmierci Cedrika Digorry'ego. Ona siedząca w bibliotece i szukająca informacji o Nicolasie Flamelu. Ona szukająca informacji o horkruksach. Ona siedząca w pokoju wspólnym i śmiejąca się z przyjaciółmi. Wyprawa na tajemnicze trzecie piętro. Dyskusja o Komnacie Tajemnic. Używanie zmieniacza czasu, by ratować Syriusza i Hardodzioba. Walka w Ministerstwie Magii. Strach o Harry'ego podczas Turnieju Trójmagicznego. Bal Bożonarodzeniowy. Spotkania Gwardii Dumbledore'a. Dyrektor witający ich w kolejnym roku nauki. Jego pogrzeb...
Po policzku popłynęła łza. Ilu z tych wszystkich ludzi wiedziało, co się naprawdę wydarzyło? Ilu z nich zdawało sobie sprawę z tego, co ona i jej bliscy przeżyli? Ilu zrozumiało to, co się stało, bo stać się musiało? Kto z nich rozumiał jej strach i ból? Tyle razy otarli się o śmierć. Tyle razy mogli zginąć... Dolina Godryka... Wizyta u pana Lovegooda...
Wyciągnęła niepewnie dłoń i położyła na klamce. Ku jej zaskoczeniu, nie była ona zimna. Wręcz przeciwnie - zupełnie tak, jakby dodawała jej otuchy. Przełknęła ślinę i na wdechu popchnęła drzwi. Wzruszenie odebrało jej mowę. Nie umiała już pohamować potoku łez. Wielka Sala wyglądała niesamowicie. Cztery długie stoły. Herby każdego z domów. I stół nauczycielski z wielkim, ozdobnym, pozłacanym krzesłem dla dyrektora. Dyrektora, którego pamiętała i którego już nigdy więcej nie ujrzy... Drzwi zamknęły się za nią z hukiem. Nastała błoga cisza.
Niepewnym krokiem podeszła do swojego miejsca. Miejsca, które zajmowała podczas wszystkich posiłków. Miejsca, na którym po raz pierwszy usiadła ze swoimi przyjaciółmi. Miejsca, od którego to wszystko się rozpoczęło... Z czułością wyciągnęła rękę i przejechała po drewnie. Palcem przebiegła po pięknie zdobionych sztućcach. Usiadła na ławeczce i wygładziła szkolną szatę. Ponownie rozejrzała się dookoła. Serce ścisnął chwilowy żal, kiedy przypomniała sobie, jak kilka miesięcy temu spoczywały tu ofiary wojny. Remus, Tonks, Fred…
Teraz była tu zupełnie sama. Gdzieś tam, daleko za drzwiami, jej przyjaciele i znajomi toczyli dalsze życie, a ona już zawsze będzie widziała śmierć tych ludzi... Nie. Nie może rozpamiętywać. Wspólnie z Ronem i Harrym postanowili, że trzeba iść naprzód, nie oglądając się za siebie. Trzeba być dzielnym. Oni... Oni wszyscy na pewno by tego chcieli... Musi rozpocząć kolejną wielką przygodę. Zupełnie tak, jak oni tam. Rozpoczyna zupełnie od nowa. Tu. W Hogwarcie. W jej domu.
Zaniosła się szlochem. Nie przypuszczała, że będzie jej aż tak trudno! Płakała, a łzy rozmazywały idealny makijaż. Makijaż będący maską. Maską, za którą chowała się nieprzerwanie od zakończenia wojny. Płakała, a z każdą kolejną łzą ogarniała ją upragniona, chwilowa ulga. Chwilowa ucieczka od wspomnień i bólu. Tak miała od miesięcy. Chociaż wiedziała, że musi się wziąć w garść, to nie potrafiła zebrać wystarczająco dużo sił, aby porzucić przeszłość raz na zawsze.
Otworzyła oczy ze zdziwienia. Tuż przed jej nosem pojawiła się biała chusteczka, wykończona pięknym, zielonym haftem. W panującym tutaj półmroku, spowodowanym przez liczne świece, zdawała się nawet mienić delikatnym złotem. Pochwyciła ją zafascynowana. Nigdy nie widziała czegoś równie niesamowitego. W dzisiejszych czasach takie chusteczki były rzadkością. Uniosła głowę. Nie przypuszczała, że jej właścicielem może być... Draco Malfoy.
Nim pojawią się pierwsze zarzuty - prosiłybyśmy, abyście nie brali zbyt do siebie tego, że Draco podał Hermionie chusteczkę. Jest to tylko sposób na wplecenie go w prolog, ukazanie, że on również będzie brał udział w tym opowiadaniu, ale szczegół ten nie będzie miał wpływu na pierwszy rozdział - wręcz przeciwnie, akcja nie będzie miała zbyt wiele ze sobą wspólnego. Pomiędzy nami, autorkami, pojawił się delikatny konflikt i doszłyśmy do wniosku, że najlepszym sposobem na to, aby i pomiędzy nami, a Wami nie doszło do kolejnego niepotrzebnego sporu - będzie sprostowanie już na wstępie. Mamy nadzieję, że rozumiecie nasz zamysł :)
