Nikt nie miał prawa zdawać sobie sprawy z tego jak bardzo wkurzała go ta kobieta. Jej inteligencja, odpowiedź przygotowana na każdą okazję, spokój bezustannie malujący się na delikatnej twarzy, a do tego ten zawadiacki uśmiech. To w jaki sposób z gracją przerzucała kolejne strony książek, w których tak uwielbiała się zaczytywać i jak odgarniała włosy za ucho. Nie potrafił znieść tego jak dobrą była osobą, wbrew temu jak bardzo krytyczna w stosunku do samej siebie była, jednak najbardziej wrzało w nim z powodu, iż spośród wszystkich ludzi, Nico Robin zaufała akurat jemu. Wiedział o tym, że do bycia ideałem dzieliła go kolosalna przepaść, nie był ani zbyt taktowny, ani subtelny, jego prezencja również pozostawiała trochę do życzenia u boku tak pięknej kobiety.

-Franky, czy mógłbyś przytrzymać mój kubek?- spytała archeolog z delikatnym uśmiechem.

-Nie mów, że brakuje ci ręki.- cieśla roześmiał się głośno, jednak spełnił prośbę kobiety. Robin za to usiadła przy nim na miękkiej trawie, z wdzięcznością przyjęła od niego z powrotem herbatę, również odpowiadając śmiechem na ten mały żarcik i oparła się wygodnie o ramię mężczyzny. Bardzo cenił te momenty, kiedy mogli pozwolić sobie na chwilę relaksu we własnym towarzystwie.

-Bardzo przyjemne to miejsce. Chciałabym później pójść do miasta, byłoby miło jakbyś wybrał się ze mną.

- Super pomysł. Co prawda mam do zrobienia kilka rzeczy na statku, Usopp ostatnio dużo eksperymentował z materiałami wybuchowymi. Jakaś super bomba, czy coś, ale chyba dobrze mi zrobi spacer.

Franky nie należał do tej grupy ludzi, których można by uznać za wstydliwych, jednak Robin miała w sobie jakiś pierwiastek, który potrafił nieraz wprawiać go w oniemienie. Zmieniał się, czuł to. Przy niej zaczął bardziej uważać na słowa, nawet jeśli nie zawsze wychodziło. Za to archeolog śmiała się tylko pod nosem za każdym razem, dając tym samym przyzwolenie na pewne nieprzyzwoitości z jego strony. Czasem było mu głupio, kiedy do przesady robił z siebie idiotę, podczas gdy ona zawsze była opanowana i rzadko można było odczytać jej myśli. Byli całkowitymi przeciwieństwami, ale to właśnie to sprawiało, że się uzupełniali. Spokój Robin jako jedna z niewielu rzeczy na tym świecie była w stanie dać mu odprężenie, zaś Franky potrafił rozbawić ją jak nikt inny.

Robin wyglądała na nieco zadumaną, przyglądając się niebieskowłosemu. Jej spojrzenie zupełnie nie nachalnie przesuwało się po jego twarzy, jednak Franky nawet nie śmiał zgadywać o co może chodzić.

-Wszystko gra?

-Wiesz.. Dopiero teraz zauważyłam, że jesteś całkiem przystojny.

Jednak bywała też okrutna.