Był piękny, słoneczny dzień, ale chłodny. W końcu była zima, co w górach objawia się dużą ilością śniegu i bardzo niskimi temperaturami. Wyjątku nie stanowił krajobraz tybetański, gdzie wysoko, wśród szczytów, znalazła swe miejsce Świątynia Xiaolin.
Czwórka młodych mnichów rozkoszowała się czasem wolnym, bo jak mawia mistrz Fung: „Dobry mnich potrafi znaleźć czas na pracę, jak i odpoczynek.". Tym razem jednak nie spędzali tych chwil razem, co zaliczało się do zjawisk nienaturalnych, bo mało kiedy spotykało się ich osobno. Łączyła ich naprawdę głęboka przyjaźń. Powodem tej rozłąki była data tego pięknego dnia: 13 luty. Kogoś mało domyślnego pewnie by to zdziwiło, lecz większość by się domyśliła, że chodzi o to, jaki dzień jest następny.
Kimiko siedziała u siebie w pokoju przeglądając strony internetowe, gdy nagle wyskoczyło na monitorze okienko informujące, że ściągnęła się kolejna piosenka. Zaintrygowana komunikatem zapisała plik i otworzyła go.
-Musi tego posłuchać…- powiedziała do siebie i zaczęła szukać tekstu tego utworu.
Raimundo siedział również u siebie i zawzięcie coś pisał, a właściwie przepisywał. Był przy tym bardzo skupiony, jakby nie chciał popełnić błędu. A może o coś innego tu chodziło? Akurat skończył, gdy usłyszał wołanie przyjaciółki. Odkrzyknął: „Zaraz!" i włożył kartkę do koperty, którą schował do wewnętrznej kieszeni bluzy. Poszedł obok do pokoiku, nawet nie pukając, bo drzwi były otwarte.
-Co się stało, Kimiko?- spytał, wchodząc.
-Chodź tu i siadaj.- odpowiedziała podekscytowana przyjaciółka i wskazała miejsce koło siebie na macie. Chłopak wykonał polecenia i dostał jedną ze słuchawek, a nastolatka zachowała sobie drugą w uchu.- A teraz słuchaj…
Do uszu Rai'a dotarły pierwsze dźwięki pianina albo podobnego instrumentu, a po chwili przyjemny, damski głos. Wsłuchał się w tekst piosenki. Piękny tekst. Może trochę smutny, ale za to taki… No właśnie, jaki? Chłopak nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Przynajmniej nie teraz.
Ledwo skończyła się piosenka, wezwał młodych mnichów gong. Bez zastanowienia cała czwórka wybiegła z pokoju i nieznacznie hamując na zakrętach błyskawicznie
dotarła na dziedziniec, gdzie czekał już ich mentor z nietęgą miną, która nie wróżyła nic dobrego.
-Niestety muszę przerwać wasz czas odpoczynku.- powiedział mistrz lekko przygnębionym głosem.- Słuchajcie mnie uważnie: przed chwilą dostaliśmy list od Chase' a i Wuyi o porwaniu jakiejś dziewczynki. Musicie ją odnaleźć i uwolnić, ale przestrzegam was, młodzi mnisi, że to pułapka. Zakładniczkę trzymają tu, gdzieś wśród gór. Prawdopodobnie w Wielkich Jaskiniach. Udacie się natychmiast, a teraz idźcie ubrać się ciepło.
Dwadzieścia minut później czwórka przyjaciół brnęła przez śnieg i ogromne zaspy. Brzmi to strasznie, ale w rzeczywistości Omi włada wodą, lodem, a więc i śniegiem, który usuwał mu się z drogi. W końcu dotarli do mi miejsca, gdzie znajdowały się Wielkie Jaskinie. Jak sama nazwa wskazuje, było to zbiorowisko większych i mniejszych jaskiń. Nie można jednak zapominać o pierwszym członie nazwy. „Wielkie" nie oznaczało tutaj tak do końca wielkości grot (chociaż były one niezbadane i tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie większość z nich się kończy) tylko o ich potęgę. Jak o wielu niezbadanych miejscach, tak i o tym krążyły różne legendy, bo wielu chroniących się tam nigdy nie wróciło.
-To jak? Co teraz?- spytał znudzony marszem Clei.
-Teren Jaskiń jest bardzo rozległy…- zaczął Omi.
-Rozdzielmy się. Każdy z nas ma kompas, więc każdy pójdzie w inną stronę: Kimiko-południe, Clei- zachód, Omi- wschód, a ja na północ. Teraz jest ok. 14., więc spotkajmy się w tym miejscu o 18. Jeśli ktoś nie dojdzie do 18:30, zaczniemy szukać i się martwić, ale starajcie się być na czas, zrozumiano?- zarządził Rai.- Skoro tak, to do zobaczenia!
Misi rozeszli się. Każdy w swoją stronę. Teren do przeszukiwania był spory i niebezpieczny, chociaż przyjaciele zdążyli przyzwyczaić się do tych warunków, odkąd rozpoczęli naukę w świątyni. Mimo, że używali wszystkich swoich zdolności i technik, po Wuyi i Chase'ie nie było śladu, a przecież skoro to pułapka, to chcieliby zostać znalezieni. Tylko Omi natknął się na trop, który okazał się fałszywym, bo po godzinie maszerowania nim, mały mnich znalazł ich właściciela, czyli drapieżne zwierze, którego nie znał i przed którym musiał uciekać.
Zrezygnowani przyjaciele ruszyli w drogę powrotną. Byli już na tyle blisko siebie, że Clei widział Omiego i Kimiko, Rai na razie tylko Kimiko, Omi kowboja i przyjaciółkę, a dziewczyna będąca prawie na miejscu widziała wszystkich, dość oddalonych i schodzących ze stoków sąsiednich gór. Nagle za sobą usłyszał pyknięcie. Ledwo się obróciła, zobaczyła poszukiwanych wrogów. Nie zdążyła jednak zareagować, bo wiedźma potraktował ją jakimś zaklęciem, w skutek którego nie mogła poruszać żadną częścią ciała zależną od jej woli. Upadła na ziemię.
-Wiedziałem, że to będzie łatwe, ale nie myślałem, że aż tak.- powiedział Książę Ciemności, strzelając świetlistą kulą w szczyt góry, z której przed chwilą schodziła Kimiko wywołując lawinę.
-Spadajmy stąd, zanim zostaniemy przygnieceni!- warknęła Wuya, ajej wspólnik teleportował ich.
Kimiko chciała krzyczeć, ale nie mogła. Tak naprawdę, to nic nie mogła, nawet wyzwolić mocy, bo do tego jak na razie potrzebowała rąk, a mistrz Fung nie uczył ich jeszcze działania bez nich. Na jej nieszczęście wrogowie nie zabrali jej świadomości, a ta wprowadzała ją w panikę i strach przed śmiercią. Było już ciemno, ale ona dobrze wiedziała, że przyjaciele są za daleko, by mogli jej pomóc, a jak ja wreszcie odkopią, będzie za późno. Słyszała, jak zbliża się nieposkromiona fala śniegu mając lada moment przynieść ze sobą jej śmierć. Do tego ona zawsze modliła się w duchu, by nie umierała przez uduszenie.
Niestety Kimiko miała rację. Trójka mnichów widziała dokładnie całe zdarzenie, ale odległość nie pozwalała im działać. Siła lawiny była ogromna. Widzieli jak w rozpędzie porywa bezwładne ciało przyjaciółki i przesuwa równocześnie zasypując. Akurat, gdy śnieg spokojnie wylądował na skraju lasu w dolinie, oni zdążyli zejść. Na początku szukali przyjaciółki, ale nie miało to większego sensu, bo od chwili, gdy zniknęła im z oczu, mogła być gdziekolwiek. Poza tym było już zupełnie ciemno i nawet księżyc w pełni nie był w stanie im pomóc. Z ciężkim sercem zaprzestali poszukiwań
-Jutro poszukamy ciała, bo MUSIMY je znaleźć, ale teraz rozbijmy obóz. Co ty na to Rai? Rai?!- mówił do przyjaciela Clei, ale ten był nieobecny.
-Róbcie, co chcecie!- warknął na nich Smok Wiatru i odszedł kawałek.
Chłopak usiadł na nieprzepuszczającą wodę matę, którą rozłożył sobie pod sosną czy jakimś tam innym drzewem i wyciągnął Mp3. Chciał być sam, by sobie to wszystko poukładać, bo wciąż nie mógł uwierzyć w to, co przecież widział. Wszyscy widzieli. Do jego uszu zaczęły dochodzić pierwsze takty melodii.
=Zaraz! Przecież to piosenka od Kimiko!- uświadomił sobie.
Słuchał jej raz, drugi, trzeci… Za czwartym znał prawie cały tekst na pamięć. Tak… Ten utwór świetnie pasował do zaistniałej sytuacji, chociaż on wolałby, żeby tak nie było. Za piątym razem zaczął cicho nucić, a trzeba wspomnieć, że miał naprawdę przyjemny głos.
- You used to call me your angel
Said I was sent straight down from heaven
You'd hold me close in your arms
I loved the way you felt so strong
I never wanted you to leave
I wanted you to stay here holding me
I miss you
I miss your smile
And I still shed a tear
Every once in a while
And even though it's different now
You're still here somehow
My heart won't let you go
And I need you to know
I miss you, sha la la la la
I miss you
You used to call me your dreamer
And now I'm living out my dream
Oh how I wish you could see
Everything that's happening for me
I'm thinking back on the past
It's true that time is flying by too Fast
I miss you
I miss your smile
And I still shed a tear
Every once in a while
And even though it's different now
You're still here somehow
My heart won't let you go
And I need you to know
I miss you, sha la la la la
I miss you
I know you're in a better place, yeah
But I wish that I could see your face, oh
I know you're where you need to be
Even though it's not here with me
I miss you
I miss your smile
And I still shed a tear
Every once in a while
And even though it's different now
You're still here somehow
My heart won't let you go
And I need you to know
I miss you, sha la la la la
I miss you
Miley Cyrus
Dla Rai'a ta piosenka oddawała wszystko, co czuł. Nie wiedział, co z sobą zrobić. Jak wypełnić pustkę po stracie przyjaciółki? Wiedział, że to niemożliwe, że już nigdy nic nie będzie jak dawniej. Ale czas leczy rany. Tylko ile czasu będzie potrzebował, by chociaż uśmierzyć ból? Dużo, zdecydowanie zbyt dużo. Do tego był bezradny. Nie mógł jej pomóc, a teraz nawet nie mógł jej zobaczyć, a co dopiero dotknąć. Zemsta? Teraz o niej nie myślał. Ona przyjdzie jak zobaczy ICH i nie wiadomo, czy będzie potrafił zachować panowanie nad sobą. Chłopak czuł, jak delikatny wietrzyk smaga jego twarz. Nieraz wydawało mu się, że coś słyszy albo czuje, jednak nawet nie otwierał oczu. Nie chciał rozczarowywać się za każdym razem. A szkoda, że nie podjął tego wyzwania.
Kimiko otworzyła oczy, które zamknęła na czas przyjścia lawiny. Jednak czuła się jakoś inaczej…Błąd! W tym problem, że nic nie czuła: ani zimna, ani ciężaru śniegu, ani duszności, ani co gorsza bicia serca. NIC! Kompletnie nic. Spróbowała się ruszyć. Udało się bez problemu, ale zaraz! Przecież ciało się nie poruszyło! Usiadła i nawet nie zauważyła, że przenika śnieg. Kimiko była bardzo bystrą dziewczyna, ale zdarzało jej się pomijać bardzo oczywiste rzeczy, gdy się czymś przejęła.
=Super! Jestem duchem, bo przecież marzeniem każdej nastolatki jest zostać duchem!- warczała do siebie.
Postanowiła wykorzystać nowe „zdolności" i wyszła na powierzchnię. Rozejrzała się dookoła. Była piękna, księżycowa noc, na skraju lasu tliło się ognisko, a z gór dochodziło wycie wilków. Ognisko! Tam się właśnie udała w nadziei, że zobaczy przyjaciół. Rzeczywiście byli tam. Clei strugał coś swoim scyzorykiem, który notabene dostał od przyjaciółki, a Omi medytował na głowie. A może spał? Trudno było powiedzieć. A gdzie Raimundo? Dziewczyna rozejrzała się. Z trudem dostrzegła zarys postaci trochę głębiej w lesie. Ostrożnie podeszła, zapominając, że i tak nikt jej nie usłyszy. Chłopak siedział pod rozłożystym dębem i nucił jakąś piosenkę. Dopiero po chwili udało się Kimiko zrozumieć słowa i poznać melodię. Ogarnął ją smutek. Była przecież koło przyjaciela, a nic nie mogła zrobić. Nic! Nienawidziła bezradności. Usiadła więc tylko i wsłuchała się tak znajomy głos.
Czas upłynął jej bardzo szybko. Ani się nie spostrzegła, gdy również zaczęła cichutko śpiewać piosenkę. Była jakby w transie, a jej myśli krążyły wokół tego, co teraz się z nią stanie. Czy zostanie na zawsze duchem tułającym się po ziemi, czy też dostanie się jakoś „na tą drugą stronę"? A może zamieszka w jakimś zwierzęciu, jak wierzą tutejsi ludzie? Nie miała pojęcia. Chciała tylko być w jakiś sposób z przyjaciółmi. Z zadumy wyrwały ją pierwsze promienie słońca, który najnormalniej w świecie przeniknęły przez nią.
=No tak! Gdyby się odbijały, to byłabym widzialna!- irytowała się.
Nie tylko ją świt „sprowadził na ziemię". Gdy tylko światło padło na twarz Rai'a, podniósł się i z kamienną miną podszedł do śpiących przyjaciół, którzy jak na zawołanie obudzili się. A może w cale nie spali? Kiedy spokojnie lecz w ciszy jedli śniadanie, rozległ się huk w miejscu, gdzie wcześniej spadła lawina. Chłopcy natychmiast wstali pobiegli w kierunku hałasu. Widok, lekko mówiąc, zaskoczył ich…
CDN
