Fik jest skończony, to taka informacja dla tych, którzy boją się zaczynać nieskończonych serii. Czekam tylko na bete, więc rozdziały powinny pojawiać się w miarę regularnie:D I oczywiście podziękowania dla mojej bety Miho i mojej pierwszej czytelniczki Amiko. Największe jednak podziękowania dla Nadine, która wciągnęła mnie lata temu w fandom Durarary i było to jedno z najbardziej magicznych doświadczeń w moim życiu.

Napisałam tego fika w ramach akcji Nanowrimo i jest to jeden z tych fików, które pisało mi się z wielką przyjemnością, więc mam nadzieję, że będzie równie przyjemny w odbiorze:D

Będzie dużo bólu, zagadek, dążenia do wyznaczonego sobie celu i uczuć, które przejawiają się czasami w najbardziej nieoczekiwany sposób.

––––––––––––––

Heiwajima Shizuo czekał na ten dzień od wielu lat. Od czasu, gdy po raz pierwszy usłyszał ten kpiący głos i zobaczył szyderczy uśmiech na twarzy swojego przyszłego, największego wroga. Od tamtej pory czekał na dzień, kiedy wreszcie uda mu się zabić Oriharę Izayę.

Teraz stał tu, w jednej z ciemnych i brudnych uliczek Ikebukuro, przyglądając się postaci leżącej na ziemi. Krople deszczu niespiesznie spływały po czarnych kosmykach włosów i zmywały ślady krwi z rozciętej wargi. Izaya Orihara leżał u jego stóp, pobity i zbrukany. Jego ciuchy były poszarpane, a z prawej ręki ciekła czerwona ciecz, tworząc kałuże na brudnym chodniku.

Shizuo patrzył na leżące przed nim ciało z mieszanymi uczuciami.

– Hej, wszo – powiedział, chwytając przód kurtki Izayi, i podnosząc go do góry.

Ciało trzymane w jego rękach wisiało bezwładnie. Nie było żadnej ciętej riposty, żadnego „Shizu–chan", ani nawet błysku ostrza podręcznego scyzoryka. Twarz Izayi pozostawała bez wyrazu. Był blady, a jego usta lekko uchylone, pozbawione swojego zwyczajnego uśmieszku.

– Izaaayaaa – powiedział Shizuo podniesionym głosem, potrząsając z furią ciałem trzymanym w ręku, ale nic się nie wydarzyło. Irytacja zaczęła narastać gdzieś we wnętrzu Heiwajimy wraz z kolejnymi upływającymi minutami, spędzonymi na próbie obudzenia Izayi.

Nie dość, że ten parszywy sukinsyn denerwował go za każdym razem, gdy otwierał te swoje parszywe usta, to teraz zaczął go denerwować nawet nie odzywając się.

W końcu, na skraju wytrzymałości, wypuścił bluzę z rąk i pozwolił ciału upaść na bruk. Patrzył na nie jeszcze przez chwilę, lecz w końcu odwrócił się z zamiarem odejścia. Jego kroki rozniosły się echem po zaułku spotęgowane ciszą, jaka spowijała takie miejsca nocą.

Blondyn zatrzymał się przy wyjściu z uliczki czując, że jego irytacja, wcale nie zmalała.

Ścigał Izayę przez tyle lat nie mogąc go nawet zadrasnąć, a teraz znajduje go w jakimś ciemnym zaułku, pobitego do nieprzytomności.

Żyły na jego szyi zaczęły pulsować.

„Kto to zrobił?" – pomyślał, odwracając się w stronę odwiecznego wroga. To był jego przywilej. Tylko on mógł zabić tego drania i nikt nie miał prawa go w tym uprzedzić.

– Cholera – zaklął pod nosem, po czym podszedł i przerzucił sobie ciało nieprzytomnego bruneta przez ramię. – Nie pozwolę ci umrzeć, dopóki nie uduszę cię własnymi rękami – rzucił do nieprzytomnego Informatora, po czym skierował się w stronę mieszkania Shinry.

––––––––––––

– Shizuo co ty mu zrobiłeś! – krzyknął podziemny doktor, gdy Shizuo stanął w progu jego drzwi, przemoknięty do suchej nitki, trzymając zakrwawione ciało Izayi na ramieniu.

– Niestety to nie moja sprawka – odpowiedział blondyn z niezadowoleniem. – Możesz go opatrzeć?

Shinra zatrzymał sie na chwilę i spojrzał badawczo na Shizuo.

– Czemu chcesz, żebym mu pomógł – zagadnął, wesoło się uśmiechając.

– Shinra – zaczął Shizuo ostrzegawczo, zaciskając wolną dłoń w pięść.

– Ok, ok, tylko się nie denerwuj. Dopiero co skończyłem naprawiać mieszkanie po twojej ostatniej wizycie. Zanieś go do gabinetu – dodał podziemny doktor, prowadzacąc go do wskazanego pomieszczenia.

Shizuo zrzucił ciało Izaiy na łóżko lekarskie, po czym udał się w stronę wyjścia.

– Hej, Shizuo, nie poczekasz aż go przebadam? – zapytał Shinra, przygotowując w międzyczasie cały sprzęt, który będzie mu potrzebny przy opatrywaniu ran.

– Nie mam ochoty przebywać dłużej w obecności tego bękarta. Idę do domu – odparł.

– W takim razie zadzwonię później, żeby poinformować jak się sprawy mają. Jakbyś chciał się dowiedzieć więcej nie wahaj się przyjść. Było by też dobrze, gdybyś...

Shizuo czym prędzej wyszedł z mieszkania uciekając przed bablaniną doktora, która zaczynała poważnie działać mu na nerwy, i udał się w stonę swojego mieszkania. Był całkowicie przemoczony i zirytowany. Dopiero gorący prysznić zdołał go nieco uspokoić. Ciągle w ręczniku przepasanym na biodrach, wyciągnął buteleczkę mleka z lodówki i usiadł na kanapie, opierając głowę o jej oparcie.

Po raz pierwszy od dawna był naprawdę zmęczony. Jakby tego było mało, przed znalezieniem Izayi miał z Tomem wyjątkowo upierdliwych klientów, którzy nie mieli ochoty na współpracę. Jednego z nich musiał nawet gonić przez dwie ulice, co zirytowało go jeszcze bardziej. Chłopak miał szczęście, że był szybki, ale nie na tyle szybki, żeby uniknąć nadlatującego znaku drogowego.

Shizou wziął głęboki oddech, przeczesując palcami mokre włosy.

„Kto mu to zrobił?" – To pytanie czaiło się gdzieś na skraju jego podświadomości, przypominając o sobie za każdym razem, gdy przymykał powieki. – „Zabiję, zabiję, zabiję...!" – Butelka, którą trzymał w dłoni rozprysła się pod zbyt silnym naciskiem, rozcinając skórę.

Shizou patrzył przez chwilę, jak krople krwi, które pojawiły się w miejscu rozcięcia ściekąją wzdłuż jego dłoni.

Westchnął.

Po obandażowaniu ręki i posprzątaniu kawałków szkła, udał się do sypialni, przebierając się w bokserki i kładąc do łóżka. Jak na złość, gdy tylko przymknął oczy znowu przypomniała mu się scena w zaułku, gdzie znalazł ciało Izayi. To było coś niespotykanego.

Nie spodziewał się nigdy zobaczyć Izayi w takim stanie. Nawet po tylu latach ścigania i obietnic zabicia go, jakoś obraz martwego czy pobitego Izayi nigdy nie przemknął przez jego myśli.

Och, zapomniał o telefonie od Shinry.

W sumie co go to wszystko obchodziło? Nie miał zamiaru zaprzątać sobie głowy czymkolwiek, co było związane z Informatorem.

–––––––––––––––––––––

Siedem nieodebranych połączeń od Shinry. Tyle wiadomości wyświetliło się na telefonie Shizuo następnego dnia, gdy spojrzał na wyświetlacz. Tej nocy praktycznie nie zmrużył oka, a kiedy w końcu mu się to udało, obudził się na długo po sygnale budzika. Musiał dać znać Tomowi, że się spóźni.

„Oddzwonię później" – pomyślał, po czym wyjął butelkę mleka z lodówki i wybiegł z mieszkania.

– Tom–san, będę dzisiaj trochę później – powiedział, gdy tylko usłyszał charakterystyczne kliknięcie oznajmiające, że połączenie zostało odebrane.

– To do ciebie nie podobne Shizuo, coś się stało? – zapytał Tom z nutą rozbawienia w głosie. – Może spotkałeś kogoś z kim...

– Tom–san! – krzyknął ostrzegawczo Shizuo.

– Jak zawsze nie znasz się na żartach – usłyszał głos w słuchawce. – Powinieneś od czasu do czasu wyjść do ludzi i się zabawić.

– Wiesz, że to nie moja działka – odburknął blondyn, rumieniąc się przy tym nieznacznie.

– Tak wiem, wiem. W każdym razie będę czekał na ciebie tam, gdzie zwykle, ale pośpiesz się mamy dzisiaj dużo roboty.

Shizuo pożegnał się i rozłączył, biegnąc szybko na spotkanie.

Po całym dniu ciężkiej pracy Tom zabrał Shizuo do baru, na szklankę czegoś mocniejszego. Nie przyjął odmowy blondyna, choć ten, po ciężkiej nocy, wyraźnie nie był w nastroju do przebywania wśród ludzi.

Dopiero po trzeciej szklance jakiegoś słodkiego drinka, Shizuo odprężył się na tyle, że był w stanie swobodnie rozejrzeć się po barze, nie odstraszając przy tym klientów.

Przy stolikach siedzieli różni ludzie: biznesmeni w rozwiązanych krawatach, relaksujący się po całym dniu stresu w biurze, młode podekscytowane dziewczyny, które wyglądały jakby dopiero co ukończyły dwadzieścia lat i przyszły po raz pierwszy legalnie napić się alkoholu.

Był też starszy mężczyzna, który nijak nie pasował Shizuo do otoczenia. Jego garnitur wyglądał na drogi, a wokół niego znajdowało się parę osób, które na pierwszy rzut oka wyglądały mu bardziej na ochroniarzy, niż zwykłych klientów baru.

Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał w jego stronę. Kiedy ich wzrok się spotkał, Shizuo przez krótką chwilę miał wrażenie, jakby patrzył w oczy Izayi. Wzrok mężczyzny był równie przebiegły i czujny, a gdzieś pod nim czaiło się coś złego.

Tajemniczy nieznajomy zmierzył blondyna z góry do dołu, po czym wrócił do swoich interesów, odbierając od ochroniarza teczkę i podając ją siedzącej na przeciwko niego osobie.

Shizuo zmarszczył nos.

Nie lubił tego faceta. Miał wokół siebie aurę podobną do Izayi.

Na wspomnienie Informatora, blondyn przypomniał sobie o telefonach od Shinry. Przeprosił Toma, przerywając jego wesołą paplaninę – stanowczo wypił już o parę drinków za dużo – i wyszedł przed bar. Z ulgą opuścił duszne pomieszczenie.

Na zewnątrz powietrze było ciepłe, ale nie parne. Wiał delikatny wiatr i Shizuo stał przez chwilę patrząc się w niebo, na którym gwiazdy zostały przyćmione tysiącami neonów, rozwieszonych na wieżowcach miasta.

Wyjął papierosa z paczki i włożył do ust, nie zapalając go jednak. Następnie zdjął okulary i założył je za kołnierz kamizelki. Podniósł rękę do twarzy i dwoma placami roztarł miejsce, w którym okulary zostawiły odciśnięty ślad.

Był zmęczony.

Wyjął telefon i zmarszczył brwi, widząc na telefonie kolejnych dziesięć nieodebranych połączeń od Shinry i wiadomość od Celty. Kliknął na sms–a odczytując wiadomość.

Shizuo odbierz telefon. To pilne, chodzi o Izayę. Celty"

Shizuo nie zwlekając, nieco zaskoczony i zaintrygowany, wybrał numer do Shinry. Nie zdążył nawet dobrze przyłożyć słuchawki do ucha, gdy usłyszał w niej głos przyjaciela.

– Shizuo?! Shizuo słyszysz mnie?!

– Słyszę, nie musisz tak krzyczeć – odpowiedział, przytrzymując słuchawkę ramieniem i chowając papierosa z powrotem do paczki. – Izaya znowu coś kombinuje w Ikebukuro? Jeśli tak, to powiedz mu, że-

– Shizuo.

Coś w tonie Shinry powiedziało mu, że sprawa jest poważna.

– Chodzi o Izayę – Shizuo czekał w napięciu, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Shinra westchnął i kontynuował. – Próbował popełnić samobójstwo. Uznałem, że powinieneś wiedzieć.

W tym momencie cały świat wokół Shizuo jakby zamarł, albo raczej zwolnił tak, że wszystko wydawało się praktycznie nie ruszać.

Wziął głęboki oddech i, przerywając zatroskane słowa Shinry w słuchawce, powiedział:

– Zaraz tam będę.

Izaya i próba samobójcza? Nie, to nie mogła być prawda. Nawet słysząc to z ust przyjaciela, blondyn nie miał zamiaru w to uwierzyć.

Nie chciał.

Nie mógł.

Wydawało się, że jego świat wywraca się do góry nogami, robiąc przy tym podwójne salto.