1. Wprowadzenia i ustalenia

Czwartek

Bella

Przeszłam przez restaurację, podążałam za hostessą do stolika w tyle, przy którym czekała na mnie czwórka ludzi. Byli to moi potencjalni klienci. Byłam zdenerwowana. Obiecałam sobie, że to będzie moje ostatnie zlecenie. Nie zamierzałam podejmować się owego obiektu, ale po przekonaniach Jacoba, poczułam, że nie mam wyjścia. Z łatwością wybierał potencjalne osoby, które potrzebowały pomocy.

Przedstawiłam im się: Jasperowi i Alice Whitlock oraz innej parze, Emmett'owi i Rosalie McCarty. Wszyscy rozglądali się nerwowo.

Zaniepokoiły mnie dwie rzeczy. Pierwsza: Jasper Whitlock był kolegą ze szkoły sprzed dziesięciu lat. Druga: Emmett McCarty, nazwisko brzmiało znajomo, ale nie rozpoznałam jego twarzy. Modliłam się, żeby te dwie rzeczy nie kopnęły mnie kiedyś w tyłek.

- Opowiedzcie mi o nim - powiedziałam, spoglądając na piękne twarze. Ciężko było stwierdzić, kto z nich jest piękniejszy, wszyscy zapierali dech w piersiach. Jasper nadal miał długą blond grzywę, a jego oczy były jasne, tak jak kiedyś. Jak na razie jest dobrze, nie rozpoznał mnie.

Nie żebym myślała, że rozpozna. Znacznie się zmieniłam i nie byłam już kujonowatą siostrą jego najlepszego przyjaciela z liceum.

- Nazywa się Edward Cullen, ma dwadzieścia dziewięć lat i jest architektem - powiedział mi to duży krzepki facet o imieniu Emmett, podając mi folder. - Jest bogaty i uważa, że jest darem dla kobiet od Boga. Z tego powodu Edward myśli, że może im łamać serca i traktować te kobiety jak wczorajsze gazety.

Emmett wydawał się zdegustowany zachowaniem brata, co uznałam za dobry znak. Wydawał się być rzeczywiście zatroskany tymi kobietami. Moja pierwsza myśl mówiła, że ta zmiana przyszła niedawno. Spojrzałam na jego żonę, która wyglądała jak ludzka wersja Afrodyty i pomyślałam, że ona musiała być tego powodem.

- Zdajecie sobie sprawę jak to działa, prawda? - spytałam, patrząc na folder, który dostałam od Emmetta. Musiałam ukryć westchnienie. W folderze znajdowało się zdjęcie niesamowicie przystojnego mężczyzny. Edward miał jasne zielone oczy, miedziany artystyczny nieład na głowie i silnie zarysowaną szczękę.

Idealny.

- Tak, ale czy mogłabyś to lepiej wyjaśnić? - zapytała Alice, urocza kobieta przypominająca małego chochlika. Wyglądała na osobę dość energiczną, ale w tym momencie siedziała spokojnie.

Jacob Black polecił mnie Alice. Ona prowadziła wstępną rozmowę, brzmiąc na zdenerwowaną. Kiedy mi powiedziała, dlaczego szuka kogoś takiego, stwierdziłam, że nie odpuszczę sobie tej sprawy.

Była wyraźnie zaniepokojona zachowaniem swojego brata. Chciała żeby poczuł to, co ona i jej rodzina każdego dnia, czyli miłość. Potrzebował związku, który odnalazłby wtedy, kiedy pozwoliłby sobie na miłość oraz jej odwzajemnienie. Alice przeczuwała, że Edward spędzi resztę swojego życia w samotności, jeśli będzie nadal podążał obecną drogą.

- Cóż, stanę się wymarzoną dziewczyną waszego brata. Rozkocham go w sobie, po czym złamię mu serce. To powinno efektywnie go otrzeźwić i miejmy nadzieję, że zrobi z niego lepszą osobę - powiedziałam, wzruszając ramionami.

Właściwie, zabrzmiało to znacznie łatwiej niż było w rzeczywistości. Zazwyczaj zajmuje to tygodnie, czasami miesiące, żeby poczuli do mnie coś innego niż pożądanie. Nigdy nie znalazłam nikogo, kto szybko zaangażowałby się w związek ze mną. Nie zrozumcie mnie źle, chcą mnie. Problemem jest to, że chcą tylko jednego. Potrzeba czasu, żeby inne uczucia zadziałały. Po wstępnie przeprowadzonych badaniach na temat Edwarda, wiem, że będzie moim najtrudniejszym obiektem.

A ja kocham pieprzone wyzwania.

- Powiedziałaś 'miejmy nadzieję'. Jakie są twoje wyniki? - spytała Rosalie, przyglądając mi się uważnie.

- Mam stu procentowe sukcesy. Wszystkie przypadki, z którymi pracowałam są teraz żonaci, zaręczeni albo w stałym związku. Zazwyczaj jestem w stanie wskazać im właściwy kierunek.

To była prawda - tylko jedna osoba nie była w pełni zaangażowana i to był Jacob. Ale to inna historia.

- Czy jest jakaś potencjalna pani Cullen? - spytałam, kontynuując czytanie akt. Przebiegłam oczami po jego pracach, włączając w to kilka akcji charytatywnych. Był szczodry i ogólnie był dobrą osobą, ale mógł być taki tylko na papierze.

- Nie. Nie ma nikogo, kto by był wystarczająco blisko. - Zachichotała Rosalie, wydawała się raczej zrażona całą sprawą. Zastanawiałam się czy była w ten sposób wykorzystana To by tłumaczyło zachowanie Emmetta.

- Czy kiedykolwiek zakochałaś się w swoim obiekcie? - spytał Jasper, jego intensywnie niebieskie oczy wwiercały się w moje. Wiedziałam, że Jasper zada to pytanie. Nawet w czasach liceum, zwracał uwagę na uczucia innych.

- Nie - powiedziałam stanowczo. Wszyscy wzdrygnęli się lekko i wiedziałam, że będę musiała to wytłumaczyć. - Musicie zrozumieć, że w moich poprzednich przypadkach nie byłam sobą. Zmieniałam się w ich wizję idealnej kobiety. Jeszcze nie spotkałam nikogo, dla kogo byłabym idealna taka jaka jestem - wyjaśniłam, spoglądając na listę ulubionych rodzajów muzyki i książek Edwarda.

Mieliśmy zbyt wiele wspólnego, takie terytorium mogło prowadzić do komplikacji.

- Sypiasz z nimi? - spytała Rosalie, patrząc na mnie spod idealnie wyregulowanych brwi.

Ach, pytanie, które zadają wszyscy. Niestety nie można było oczekiwać, że taki typ mężczyzny zgodzi się na związek bez kontaktu seksualnego. Próbowałam odwlekać to najdłużej jak tylko mogłam, tłumacząc się chęcią współżycia nie tylko z pożądania. Też darzyłam ich pewnym uczuciem, ale nie aż takim żeby im ulec.

- Tak. W większości przypadków zajęła mi kilka miesięcy, może dłużej, to zależy od terytorium. - Zatrzymałam się na chwilę, zauważając, że wszystkie twarze wyglądają nieprzychylnie. - Tylko mówię, że nie płacicie mi za seks z waszym bratem. Płacicie mi za zmienienie jego poglądu na życie, sprowadzenie tu prawdziwego Edwarda i spowodowanie, że wreszcie uwierzy w miłość.

Wszyscy westchnęli i kiwnęli w zgodzie z ulgą. W tym przypadku, dostali odpowiedź na nurtujące ich pytanie.

- Dobrze. Teraz jak zamierzacie wprowadzić mnie w jego życie? - spytałam, przeglądając dokumenty. Edward był wspólnikiem w firmie jego ojca, razem z Emmett'em i Jasperem.

- Masz jakiś pomysł? - spytała Alice, biorąc łyk wody. Wyglądała na bardziej zrelaksowaną i zauważyłam jej spojrzenie zatrzymujące się na mojej torebce i butach. Ach, zakupoholiczka albo kobieta z wyczuciem stylu. W każdym razie, te szpilki kosztowały mnie osiemset dolarów.

- Dla kogoś takiego jak wasz brat, polecałabym strategię 'zakazanego owocu' - powiedziałam, z już uformowanym planem. Pomijając to, że był wytrawnym graczem, czułam, że w jego przypadku muszę dać z siebie wszystko by mu zaimponować.

- Zakazanego owocu? - spytał Jasper, spoglądając na swoją żonę, próbując zrozumieć pojęcie, którego użyłam.

- Muszę być nieosiągalna na początku, muszę być kimś, kto nie powinien go pociągać tak jak dziewczyna przyjaciela, siostra albo współpracownica. - Spojrzałam na każdego z nich, oczekując propozycji. Dla większości z moich poprzednich zleceń, stosowałam metodę współpracy. Przyzwyczajali się do mojej obecności wiedząc, że nie mogę zostać ich kolejnym podbojem, co powodowało jeszcze większe zainteresowanie, które stawało się nie do odparcia.

- Potrzebuje nowej osobistej asystentki - zasugerował Emmett. - Mam zatrudnić nową, odkąd jego ostatnia pozwała go o molestowanie.

Już to wiedziałam, to dlatego Alice do mnie zadzwoniła. Edward położył swoją karierę i reputację firmy jego ojca na krawędzi. Ponadto Alice była najlepszą przyjaciółką poprzedniej sekretarki, a on je od siebie oddalił, rzucając ją na boczny tor i ruszając na kolejne bzykanko. Na szczęście dla niego i jego firmy, zdecydowała się na ugodę zanim poszła z tym do mediów.

- Idealnie - powiedziałam z uśmiechem, pomysł i osobowość już tworzyła się w mojej głowie. Przynajmniej będę mogła się ubrać tak jak zazwyczaj. Po raz drugi będę pracować dla obiektu, jako osobista asystentka. To nie jest coś, co mi się podoba, ale wychodzi na to, że to będzie najlepsze rozwiązanie w tym przypadku. Im więcej czasu z nim spędzę, tym większe szanse, że moja osobowość utkwi w jego głowie.

- Czy jest jakaś szansa, że ma fantazje z seksowną bibliotekarką? - spytałam Emmetta, czując, że będzie wiedział. Tylko spytałam, ponieważ miałam gotowy scenariusz w swojej głowie, coś, co pomoże rozpalić pragnienie do mnie.

- Oczywiście, że ma. Dlaczego? - zapytał ostrożnie Emmett. Wyciągnęłam plik z mojej aktówki, który zawierał kilka zdjęć. Dałam Emmettowi jedno z nich. - O cholera, będzie ci jadł z ręki, jeśli będziesz tak wyglądać - powiedział Emmett, posyłając dalej zdjęcie w moim stroju typowej, seksownej bibliotekarki. Uśmiechnęłam się wewnętrznie.

- To jest pomysł. Teraz, ponieważ jest napisane w jego aktach, że w każdy piątek i sobotę uczęszcza do lokalnego klubu. Proponuję zacząć jutro.

- Dlaczego tak szybko? - spytała Alice, spoglądając na moje zdjęcie.

W rzeczywistości nudziłam się w moim mieszkaniu. Jacob i Nessie pomogli mi się przeprowadzić i przez ostatnie trzy tygodnie zapoznawałam się z informacjami o Edwardzie i z miastem. Musiałam coś zrobić, nie dla pieniędzy, ale dla zwiększenia tempa mojego życia. Zawsze musiałam coś robić, inaczej mój umysł wędrował do miejsc i wspomnień od których chciałam uciec. Wyciągnęłam kolejne zdjęcie, podając je Alice. Jej oczy się rozszerzyły, a Emmett zagwizdał. Zdjęcie przedstawiało mój typowy klubowy strój.

- Upewnię się, że zobaczy jak pozbywam się wszelkich zahamowań. - Zatrzymałam się, widząc rozszerzające się ponownie oczy Alice. - Nie pójdę z nim do łóżka tak od razu - zapewniłam ją. - Jeśli zobaczy jak się bawię i to w tym stroju, ten obraz będzie widział w biurze. - Dodatkowo będzie o tym myślał przez większość weekendu. To było idealne.

- Będę potrzebowała pomocy na różnych etapach od was wszystkich. Emmett, ty jako pierwszy będziesz musiał mi pomóc jutro.

Spojrzał trochę zmartwiony i miałam nadzieję, że będzie umiał zachować spokój na twarzy. Potrzebował jej. Wprowadziłam ich w szczegóły mojego pierwszego dnia pracy.

Piątek

Edward

Siedziałem w moim biurze nad planem dnia, próbując zobaczyć czy uda mi się wyrwać wcześniej. Był piątek i moje spotkanie z panem Knight'em i innymi klientami odbywało się dosyć późno. Nie pozwalało mi to wynagrodzić sobie ciężkiej pracy dotykiem innej osoby, który otrzymywałem kiedy tylko chciałem.

Budowało się we mnie wiele napięć i potrzebowałem uwolnienia. Czy jest inny sposób niż kilka drinków w klubie? Musiałem tam tylko posiedzieć przez chwilę i jakaś kobieta pytała mnie czy odwiozę ją do domu. Natychmiastowy lek na stres.

Rozległo się pukanie do moich drzwi. Zostały otwarte przez mojego dużego, irytującego brata.

- Hej, mały bracie, nowa sekretarka już jest. Zadomawia się i potem chcę ją oprowadzić. - Głos Emmetta wydawał się napięty, nie zabawny czy towarzyski jak zawsze. - Chciałbyś ją poznać?

Wywróciłem oczami, odkładając moje pióro i obchodząc biurko.

- Chyba nie mam wyjścia. Mam nadzieję, że zatrudniłeś kogoś miłego dla oka - powiedziałem, wychodząc z mojego biura do recepcji.

- Była najbardziej wykwalifikowana - powiedział Emmett. Najwyraźniej starał się coś przede mną ukryć. Najbardziej wykwalifikowana znaczyło, że nie było specjalnie na co popatrzeć. Cholera, on i jego logika. Wewnętrznie jęknąłem, ponieważ próbował mi pomóc... nie dając możliwości przelecenia. Dupek.

Spojrzałem na oficjalnie puste biurko znajdując najbardziej znakomite stworzenie jakie kiedykolwiek widziałem. Siedziała przy biurku, wpatrując się w coś na ekranie jej komputera. Jej okulary wyglądały jak krzywa nakładka na jej głęboko czekoladowych oczach. Jej twarz o kształcie serca była idealna z jej małym nieskazitelnym nosem, różowymi policzkami i pełnymi czerwonymi ustami. Jej ciemne kasztanowe włosy były upięte na czubku głowy za pomocą czarnej pałeczki. Kilka długich kręconych kosmyków okalało jej twarz.

Zaczęła gryźć dolną wargę, przez co próbowałem stłumić jęk. Poruszyłem się niespokojnie.

Co do diabła jest ze mną nie tak? Nigdy w życiu nie zrobiłem się tak twardy od samego spojrzenia na kobietę.

- Bella, to jest twój szef, Edward Cullen. - Emmett wskazał na mnie. - Edward, to jest Bella Swan. - To było idealne imię dla tej kobiety, Bella. Zwijało język. Hmm...

Zapierający dech w piersiach uśmiech zagrał na jej ustach, kiedy odsunęła się od biurka, odsłaniając parę niesamowitych kremowych nóg. Wstała z krzesła, miała małą klatkę, ale była idealnie szczupła i miała krzywizny w odpowiednich miejscach. Ubrana była w białą jedwabną bluzkę z długim rękawem. Białe perły wystawały zza odpiętych kilku górnych guzików. Jej bluzka była wsunięta w krótką, szarą spódnice, która sięgała ledwo połowy uda.

Jej wygląd był zwieńczony pieprzoną parą seksownych czarnych szpilek, przez co jej nogi wydawały się długie na milę. Zassałem oddech próbując otrząsnąć się z mojej fantazji o bibliotekarce, kiedy podeszła bliżej. Jej kroki wyglądały jakby zbliżała się do swojej ofiary, czyli mnie. Wyglądała jakby była gotowa do skoku. Chętnie pozwoliłbym jej się pożreć.

- Witam, panie Cullen. Miło mi pana poznać. - Jej głos był słodki, ale zmysłowy. Wyciągnęła rękę i ująłem ją, nie spodziewając się uderzenia małego uczucia gorąca. Ciepło, z naszych połączonych dłoni popłynęło przez rękę i klatkę prosto do mojego krocza.

Kurwa.

Potrząsnąłem szybko głową.

- Proszę, mów do mnie Edward, panno Swan - powiedziałem 'panno', ponieważ nie było żadnego pierścionka na jej smukłych palcach. Och, i miała niedługie paznokcie z francuskim manicurem, zostawiłaby ślady na moich plecach. Ten pomysł spowodował, że zadrżałem w oczekiwaniu.

- Edwardzie, możesz mówić do mnie Bella. - Uśmiechnęła się do naszych złączonych dłoni, po czym z powrotem spojrzała na mnie, ujawniając swoje duże brązowe oczy, otoczone grubymi ciemnymi rzęsami. Straciłem sens na chwilę, zanim zdałem sobie sprawę że nadal trzymam jej dłoń. Mrugnąłem kilkakrotnie, zdając sobie sprawę, że robię z siebie głupka. Jednakże, nie zależało mi na tym. Nie próbowała uwolnić swojej dłoni.

Zachichotałem w mojej głowie. Wkrótce będziesz moja, droga panno.

- Bella, może oprowadzę cie po biurze? - spytałem, niechętnie pozwalając jej wyswobodzić swoją rękę z mojego uścisku. Wskazałem korytarz, chcąc położyć drugą rękę na dole jej pleców. Trzymałem się w ryzach i pozwoliłem jej stać obok.

- Edward, masz o dziewiątej spotkanie, które zacznie się za trzydzieści minut. Jesteś pewien, że masz wystarczająco dużo czasu żeby mnie oprowadzić? - spytała Bella, podchodząc do biurka i spoglądając na swojego palmtopa. Już zdążyła przejrzeć mój harmonogram? Jak jej się udało odczytać moje bazgroły, tym bardziej moje kody? Nazwijcie mnie paranoikiem, ale kiedy ostatnim razem zgubiłem mój kalendarz i książkę z numerami to straciłem sześciu ważnych klientów... na rzecz mojego współpracownika, zanim opuścił firmę.

Byłem cicho, próbując rozgryźć jak jej się udało zrozumieć wszystko co napisałem na moim planie. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

- Twój brat poszedł do twojego biura by przynieść mi twój plan. Muszę przyznać, że masz ciekawy kod, ale sama jestem zagadką - powiedziała tajemniczo.

Była zagadką na więcej niż jeden sposób. Była mądra, piękna i dobra w rozwiązywaniu zagadek. Musiałem się zastanowić czy ja do tego pasuję? Dokładnie, jestem pewien. Odgoniłem swoje brudne myśli i uśmiechnąłem się do niej.

- Wycieczka? - powiedziała, przypominając mi naszą rozmowę. Z uśmiechem nadal na twarzy, jakby dokładnie wiedziała o czym myślałem. Przynajmniej nie wyglądała na obrażoną.

- Mamy wystarczająco dużo czasu - zapewniłem ją, obserwując sposób w jaki przygryza wargę w koncentracji.

- Okej. Pozwól mi zapisać ten dokument i spotkamy się w twoim biurze za minutę.

- Idealnie. - Odszedłem i udałem się do mojego gabinetu. Od razu zacząłem chodzić tam i z powrotem. Nigdy tak nie robię. W jeden ranek, poczułem że cały mój świat obrócił się wokół własnej osi.

Jak jedna kobieta może wywierać na mnie taki wpływ? Chociaż, kogo to obchodzi? Chcę jej tylko w swoim łóżku i tylko to się liczy.

Sam siebie okłamywałem, nigdy nie chciałem żadnej z kobiet tak bardzo i wiedziałem, że nie mogę jej mieć.

Mój ojciec i Emmett zabiliby mnie gdyby pozwała firmę o molestowanie seksualne, po tym jakbym ją wykorzystał dla własnych potrzeb.

Ale kurwa, jestem facetem i ten facet chce tej kobiety.

Bella

- Poszło lepiej niż się spodziewałem - zadrwił Emmett. - Nie mógł oderwać od ciebie oczu. Nigdy nie widziałem żeby mój brat musiał publicznie się poprawić.

- Tak, poszło dobrze. Teraz wiesz co robić? - spytałam, zanim poprawiłam szminkę. Nigdy nie nosiłam zbyt dużo makijażu, ale wiedziałam że to przyniesie lepszy efekt.

- Yep, do zobaczenia w pokoju dla pracowników - powiedział Emmett, zanim obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Poprawiłam spódnicę i upewniłam się, że kilka guzików mojej bluzki jest odpięte, nie wystarczająco żeby zobaczył wszystko, ale wystarczająco by chciał zobaczyć więcej. Chwyciłam swój palmtop i otworzyłam nowy notatnik.

Podeszłam do drzwi biura Edwarda i zapukałam.

Edward

- Wejść - powiedziałem, a mój głos załamał się. Mój pieprzony głos załamał się.

- Jestem gotowa - powiedziała Bella, wchodząc do mojego biura i patrząc na mnie ze słodkim, niewinnym uśmiechem i dużymi brązowymi oczami. Potrząsnąłem głową by pozbyć się brudnych myśli, które pojawiły się w momencie kiedy weszła do mojego biura.

- Po pierwsze i najważniejsze, mam łazienkę i prysznic w moim biurze. - Pokazałem na ścianę za regałem. - Mam także dużą szafę. - Wskazałem na drzwi naprzeciw łazienki. Czy fakt, że pokazując jej mój gabinet fantazjowałem o pieprzeniu jej w każdym pomieszczeniu na każdej powierzchni, aż nie będzie mogła chodzić, był zły?

Nah.

- Pracownik pralni chemicznej pojawia się w każdy wtorek i czwartek. Wpuść go, ale obserwuj go gdy mnie tu nie ma. Przyniesie i weźmie cokolwiek mu zostawię.

- Wtorek i czwartek; odbiór i dostarczenie z pralni chemicznej. - Bella zapisała instrukcję w jej palmtopie. Zwróciła swoją uwagę na mnie, ponownie ukazując pełne siły spojrzenie jej oczu. Byłem przez chwilę oszołomiony ich pięknem.

Gah, 'chwilowo oszołomiony' co się do diabła ze mną dzieje? Brzmię jak w kiepskim romansie.

- Tak, umm, lubię kawę z dwoma kostkami cukru. - Kurwa zajęczałem. - I earl grey'a z jedną kostką cukru, codziennie po piętnastej.

Bella kiwnęła, rozglądając się po biurze, kiedy okno zwróciło jej uwagę. Obserwowałem jej reakcję przez chwilę, kiedy spojrzała na zapierający dech widok portu w Seattle.

- Mogę? - spytała Bella, przechylając głowę w stronę okna. Przytaknąłem.

- Wow, masz niesamowity widok - powiedziała, patrząc na linię horyzontu.

Yeah, mam fantastyczny widok na linię twojego małego tyłka.

Rozwiałem myśli, zanim zostałem złapany na gapieniu się. Poprawiłem się ponownie.

- Pozwól, że pokażę ci pomieszczenie dla pracowników, pokój ksero i biura, które prawdopodobnie odwiedzisz podczas pracy tutaj. - Bella skinęła, zanim wyszła i przytrzymała dla mnie drzwi.

Jeśli to byłoby zależne ode mnie, będziesz ssana, całowana i prawdopodobnie wypieprzona we wszystkich tych miejscach. Skąd się wzięły te myśli?

Zazwyczaj po tym jak byłem z kobietą, ruszam naprzód. Dostaję to co chcę i naprawdę nie mam potrzeby patrzeć w przyszłość. Były rzadkie sytuacje, kiedy chciałbym zaliczyć kogoś z kim już spałem. Ale to szybko mnie nudziło i zaczynałem coś nowego, zwłaszcza kiedy one zaczynały mnie szukać. Teraz wyobrażałem sobie tą kobietę w różnych miejscach i pozycjach w moim własnym miejscu pracy.

Mógłbym dać jej kilka porządnych numerków tu i tam. Jakbym ją zaliczył, mógłbym ruszyć dalej, tak jak zawszę to robię.

- Teraz, w poniedziałki chciałbym żebyś przychodziła na siódmą. Przez resztę tygodnia możesz przychodzić na ósmą i kończysz pracę o szóstej. Masz godzinną przerwę na lunch - powiedziałem, kiedy pisała notatkę na swoim palmtopie.

- W piątki chciałbym wychodzić o czwartej. Jeśli uda ci się to zrobić też jesteś wolna.

Zostań ze mną, zawiozę cię do mnie i ostro się zabawimy.

Wyrzuciłem te myśli przed kontynuowaniem.

- To jest pokój dla pracowników. - Pokazałem jej, by poszła za mną i stało się. Emmett przepchnął się przez drzwi ze szklanką wody i zderzył się z Bellą, rozlewając zawartość szklanki na jej całej jedwabnej bluzce. Teraz była mokra i mogłem zobaczyć niebieski koronkowy biustonosz, który ledwie zakrywał jej piękne różowe sutki.

- O mój Boże - jęknąłem, moje pożądanie było teraz oczywiste.