Publikowane wcześniej na innej stronie jako Elizabeth_
Momenty z życia Snape'a w trzech aktach
Akt I
Część pierwsza
1 października 1989
Wysoki czarnowłosy mężczyzna szedł długim korytarzem, by zatrzymać się przed pomnikiem chimery. Stwór otworzył leniwie jedno oko i oczekiwał na wypowiedziane przez mężczyznę słowa:
- Cytrynowe dropsy - powiedział i przewrócił oczami. "Hasła wymyślane przez dyrektora są co najmniej śmieszne", pomyślał. Pokonał zakręcone schody i zapukał do drzwi gabinetu. Usłyszał ciche, stłumione "proszę" i nacisnął klamkę. Kiedy drzwi się otworzyły, natychmiast poczuł słodki aromat, który wypełniał pokój dyrektora, a wydobywał się z dużego glinianego kubka, który stał na jego biurku.
- Severusie... Karmelowej kawy? Jest wyborna.
- Och doprawdy, przecież nie wezwałeś mnie tutaj, abyśmy wypili razem kawę.
- Masz absolutną rację, chociaż może powinienem to robić z moimi nauczycielami, aby nie bali się rozmów ze mną.
- Ja się nie... - bronił się mężczyzna, ale Dumbledore uniósł dłoń, by go powstrzymać i wskazał mu miejsce przed sobą. Severus Snape ostrożnie usiadł na wskazanym fotelu i spojrzał przenikliwie na swojego pracodawcę.
- A więc chcesz rozmawiać o...
- Oczywiście o Harrym.
- O Harrym - powtórzył mężczyzna, aby zyskać na czasie. - Dumbledore, będę z tobą szczery. Nie podoba mi się sytuacja w której mnie postawiłeś.
- Jednak zgodziłeś się adoptować Harry'ego.
- Wymusiłeś na mnie zgodę. - Snape zerwał się z krzesła niebezpiecznie dysząc. Jego wybuch nie zdziwił dyrektora i ten zaczął go uspokajać:
- Severusie, nerwy są tu niewskazane, proszę usiądź i przejdźmy do szczegółów.
- Zawsze masz wobec ludzi jakiś interes - burknął nauczyciel eliksirów.
- To nie kwestia interesów, łączę potrzeby z możliwościami różnych ludzi, pomagając im.
- Umiesz wszystko bardzo ładnie ubrać w słowa, Albusie.
W gabinecie zapadło milczenie i Dumbledore oceniał, czy może przejść już do konkretów, czy wzburzenie jego gościa już minęło. Snape zdawał się skupić na słowach, które przed chwilą padły. Na jego twarzy nie malowały się żadne emocje, jakby oczyszczał swój umysł.
- Więc powiedz mi Severusie, jak radzisz sobie z rolą nauczyciela i ojca jednocześnie?
To zdanie ponownie wzburzyło mężczyznę.
- Nie nazywaj mnie tak! Jestem tylko opiekunem, a jego ojciec przewraca się teraz w grobie. - Wykrzywił twarz, jakby przypomniał sobie coś nieprzyjemnego. - Och, Dumbledore! Teraz zdaję sobie sprawę, że to była pochopna decyzja. Mogłeś poprosić któregokolwiek nauczyciela. Ba! Mogłeś go sam adoptować! Ale uparłeś się na mnie... - Mężczyzna umilkł i odwrócił twarz. Niezręczna cisza gęstniała w powietrzu. Mistrz Eliksirów nie wierzył, że dał się na to wszystko namówić. On, największy wróg Jamesa Potter, ojcem jego syna. W jak fatalnej sytuacji nie znajdowałby się ten chłopak, nie powinno mieć to dla niego żadnego znaczenia. A przynajmniej tak uważał.
- Severusie, powierzyłem opiekę nad Harrym tobie nie ze względu na twoje urazy wobec jego zmarłego ojca, ale przez wzgląd na uczucie, jakim darzyłeś jego matkę. Myślałem, że jesteś tego świadom. Pamiętaj, że jeżeli ofiara Lily ma chronić chłopca, to musi on znajdować się przy członku rodziny Lily poprzez więzi krwi.
- Nie wiem, czy zauważyłeś Dumbledore, ale ja nie jestem członkiem rodziny Lily. Nie rozumiem, dlaczego więc to ja musiałem podjąć się tej adopcji.
- To bardzo interesujące, dlaczego tak się stało.
- Na Merlina, Albusie, powiedz mi wreszcie o co tutaj chodzi. Ja nie uciekam zdawkowo od odpowiedzi i nie ignoruję twoich próśb o najdziwniejsze mikstury. Dlaczego ochrona Harry'ego nadal działa?
- Przez wzgląd na uczucie...
- Sam przed chwilą powiedziałeś, że to uczucie, którym darzyłem Lily, to czas przeszły - przerwał mu surowo Snape.
- Dochodzimy do sedna. Kiedy rozmawialiśmy kilka dni temu, gdy przyprowadziłem chłopca do Hogwartu z pustego już domu na Privet Drive nie przyznałeś mi, że nadal ją kochasz.
- Ja... Nie... Albusie, posuwasz się za daleko. - Snape oponował, ale na jego twarzy po razu pierwszy od wejścia pojawiły się emocje. Nauczyciel nie spodziewał się, że dyrektorowi udało się odkryć, że uczucie, które nosił kiedyś w sercu, nadal jest żywe, że nosi je nadal, tylko ukryte głębiej.
- Severusie, to rzecz ludzka kochać. Nie musisz ukrywać przede mną, że ją kochasz. Śmiem twierdzić, że nikt oprócz mnie o tym nie wie. Mam też nadzieję, że ty nadal darzysz mnie swoim zaufaniem, więc nie obawiaj się.
- Jak to się ma do dziecka?
- Okazuje się, że tak długo jak kochasz Lily, jesteś tarczą ochronną dla niego. Twoja miłość do kobiety, która przez swoją miłość poświęciła swoje życie, by chronić syna, okazuje się silnym bodźcem do podtrzymania jej ofiary. Myślę też, że opiera się to na poczuciu winy za błąd, który popełniłeś w przeszłości... Ale to jest już tylko mój domysł, nie rozprawiajmy o nim. Czy Harry pytał o wujostwo?
- Tak, pytał kiedy wróci do domu. Naprawdę trzymano go tam w komórce pod schodami? To prawda, co opowiada? Czy to tylko skłonność do naginania rzeczywistości odziedziczona po ojcu?
Dumbledore spojrzał na niego uważnie, jakby zastanawiał się, czy zapomni kiedyś o zadrach z przeszłości.
- To prawda. Niemniej jednak musiał trafić do Petunii, gdyż była siostrą jego matki. Powiedziałeś mu co się z nimi stało?
- Powiedziałem, że zginęli w wypadku samochodowym.
Albus zaśmiał się i natychmiast się zmieszał wiedząc, że to nieodpowiednia chwila na żarty.
- Doprawdy, więc nakarmiłeś go kłamstwem, które sami wymyślili, by wyjaśnić co się stało z jego rodzicami? Myślałem, że brzydzisz się takimi zagrywkami. - Pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem i zacmokał.
- Przecież nie wiem jeszcze jak zginęli. Trzymasz przede mną tyle tajemnic i dziwisz się, że muszę improwizować. - Nagle doznał olśnienia. - Chłopiec myśli, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym?
- Obawiam się, że tak. Nie mogłem wyjaśnić mu przyczyn śmierci Dursleyów, ponieważ w chwili, gdy go zabierałem, nie byłem do końca pewien, co się wydarzyło. Teraz, z informacji które otrzymałem od Kingsley'a wiem, że można to uznać za wypadek samochodowy. O ile oczywiście jest się mugolem. Jedno, co musisz wiedzieć o Vernonie Dursleyu to to, że musiał mieć wszystko co najlepsze. I wyjątkiem nie był jego mugolski środek transportu. A dziwnym trafem ten samo... samochód odmówił mu posłuszeństwa przy hamowaniu zaledwie kilka dni po zakupie i niestety ich podróż skończyła się tragicznie. Nie będę wchodzić w szczegóły. Tą sprawą zajmują się aurorzy. Ja chciałem zatroszczyć się przede wszystkim o Harry'ego.
- Rozumiem - powiedział zdawkowo Snape. - Nadal jednak nie podoba mi się, że mną manipulujesz. Nie obiecuję ci, że będę dobrym opiekunem dla niego, ale postaram się. Jak już ustaliliśmy, całą moją miłość przelałem na jego matkę. Czy mogę wrócić do siebie? Madame Pomfrey powinna wrócić już do skrzydła szpitalnego, a ja chciałbym, by Potter położył się już do łóżka.
- Przemawiasz jak odpowiedzialny ojciec. - Dyrektor wyłapał jego łypiący wzrok. - Dziękuję za rozmowę, Severusie. Dobranoc.
- Dobranoc dyrektorze.
Snape wstał i bez zwłoki wyszedł z gabinetu. Cała drogę do lochów myślał intensywnie nad sytuacją, w której się znalazł. Kiedy cztery dni temu po załatwieniu wszystkich formalności, na których szybkość na pewno miała wpływ sakiewka pełna złota ze skarbca Dumbledore'a, przyprowadził mu do komnat Harry'ego, nauczyciel nie wiedział, co ma robić. Następnego dnia w niedzielę nie miał zajęć z uczniami, więc poświęcił cały dzień, aby poznać swojego nowego lokatora. Młody Potter był bystrym, choć nieco skrytym dzieckiem. Bardzo spokojnie przyjął fakt, że jest czarodziejem (tu Snape miał wątpliwość, czy w ogóle go zrozumiał) i z zaciekawieniem przyglądał się wszystkim magicznym przedmiotom, które znajdowały się w jego komnatach. Mistrz Eliksirów nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś widział ten wzrok. Nie miał wątpliwości, że tak samo patrzyła na niego Lily, kiedy 19 lat temu opowiadał jej o czarodziejskim świecie i Hogwarcie.
