Deaton siedział na zimnym stole w klinice i przyglądał się dziurom w ścianie,które jeszcze nie dawno
były oknami. Posprzątał szkło z podłogi a teraz zastanawiał się kto wstawi okna bez zadawania zbyt
wielu pytań. Na szczęscie w Beacon Hills nie padało od czterech dni i nie zapowiadało się na zmianę
pogody w najbliższej przyszłości. Z rozmyślań wyrwała go czyjaś obecność. Od razu poczuł kto za
nim stoi.
" Wiedziałem,że w końcu przyjdziesz" odwrócił się i spojrzał na nią.
Miała na sobie dżinsy i czarny sweter a na stopach trampki.
Jej włosy były rozpuszczone,nie miała na sobie makijażu.
Nie potrafił sobie przypomnieć,kiedy ostatni raz widział ją w tak ciemnym stroju i bez
szpilek na stopach. Z drugiej strony trudno było się jej dziwić.
Uśmiechnęła się słabo i usiadła obok niego. Teoretycznie powinnien się bać,w końcu była
nieobliczalna i zjadana przez swoje moce,ale jej obecność nie wzbudzała w nim niepokoju.
"Chciałam ci podziękować."
"Nie masz za co"
Wskazała palcem na miejsce,w którym jeszcze wczoraj była dziura.
" aaa, za to." przytaknął z uśmiechem.
Na chwilę zapadła cisza.
"Wiem,dlaczego przyszłaś. Chcesz odpowiedzi"
Spojrzała na niego zdezorientowana.
"Oboje wiemy,że umarłam. Scott też to czuł. Nie słyszał bicia mojego serca,prawda?" Miała łzy w
oczach. Powrót do żywych zmienia człowieka bardziej niż miesiące tortur w wariatkowie.
"Tak,to prawda." przytaknął.
Wzięła głęboki wdech,poczuła jakby ktoś zdjął jej klatki ważący kilka ton cięzar. Ona naprawdę
umarła,to nie była kolejna wizja,paranoja.
"Pamiętasz,kiedy Scott,Stiles i Allison musieli dokonać poświęcenia dla swoich rodziców?" Deaton
nawiązywał do pamiętnych kąpieli. Lydia tylko przytaknęła.
"Powiedziałem wtedy,że musi im pomóc ktoś kto jest z drugą osobą silnie połączony, Ktoś kto.."
"Może go przywrócić do życia. Emocjonalne połączenie.." dokończyła za niego.
"Stiles" szepnęła.
Deaton przytaknął w odpowiedzi.
"Jego dotyk,jego głos,jego łzy. Wróciłaś dzięki niemu."
Zauważył coś w jej spojrzeniu i delikatnie się uśmiechnał.
"Czujesz to już od dawna. "
Jej twarz pokryła się rumieńcem.
"Tylko ta cała sprawa..coś się zmieniło. Widzę rzeczy,których wcześniej nie widziałam" Oboje
wiedzieli co ma na myśli.
"Słyszałem,że jutro wracasz do szkoły. Powinnaś iśc i się wyspać. Chyba,że meczą Cię jeszcze jakieś
pytania na jakie mogę odpowiedzieć?" zapytał.
Lydia wstała i udała się do wyjścia.
"Deaton ? " Mężczyzna odwrócił się w jej stronę.
"Przepraszam za okna.' posłała mu uśmiech wdzięczności i wyszła.
Deaton wiedział,ze te dzieciaki wpędzą go kiedyś do grobu.
