Kiedy sny stają się rzeczywistością… Odczuwasz szczęście i strach, że je utracisz.

Stiles wleciał do swojego pokoju i rzucił plecakiem w kąt. Zaraz leciał na spotkanie ze Scottem. Musieli obgadać ponownie wilkołacze sprawy. Musieli pogadać z Derekiem, który miał nauczyć Scotta panowania nad przemianą. Jeszcze tego nie zrobił, chociaż jego przyjaciel radził już sobie całkiem nieźle.

- Stiles – usłyszał za sobą i o mało zawału nie dostał. Odwrócił się napięcie, chociaż doskonale wiedział, kogo tam zastanie.

- Derek. Musisz tak wpadać do domów innych?

- A widzisz mnie, dzwoniącego do drzwi?

- Racja, głupie pytanie – mruknął.

- Stiles! – tym razem to był jego ojciec.

Chłopak zerwał się z miejsca i wyszedł na korytarz, domykając za sobą drzwi. Cóż, lepiej, żeby jego ojciec nie wiedział, z kim kumpluje się jego syn. Tak, Derek Hale nadal nie był zbyt przyjaźnie odbierany w mieście. Ale w gruncie rzeczy przecież nie był taki zły. Czasami nawet szło się z nim dogadać. Kiedy nie był zły i wkurzony. I miał lepszy dzień.

- Co jest, tato?

- Mam nagłą sprawę. Nie będzie mnie na noc. Kolacje masz w lodówce.

- Pizzę z obiadu?

- Właśnie. Przepraszam, Stiles, ale wiesz, jak jest.

- Wiem, tato. Idź już, szeryf nie może się spóźniać.

Ano, Stiles nie czuł się komfortowo, rozmawiając z tatą na takie poważne tematy, kiedy Derek stał za drzwiami. No po prostu nie i już.

Jego tata w końcu poszedł, żegnając się z synem, który szybko wrócił do pokoju i zamknął drzwi. W ułamku sekundy poczuł, jak Derek przyciska go do ściany. Stiles zdał sobie sprawę, że takie coś już było i że Hale się powtarza. Zmienił jednak zdanie, kiedy poczuł na swoich ustach usta Dereka, które nachalnie i mocno go całowały. Stilinski był w takim szoku, że całe jego ciało było jakby sparaliżowane. Jego serce przyśpieszyło i to mocno, kiedy poczuł, jak dłonie Dereka dotykają jego skóry pod bluzą i koszulką. Jego palce były zimne i przez ciało Stilesa przeszły dreszcze. Nagle poczuł usta Alfy na swojej szyi. I dopiero wtedy się rozluźnił. Przymknął oczy, zaciskając pieści na kurtce Dereka.

W końcu Derek ściągnął z niego bluzę i koszulkę, a potem wrócił do całowania go w szyję i obojczyk. Stiles w końcu wyrwał się z tego paraliżu. Od razu zdjął z partnera czarną kurtkę i koszulkę. Potem błądził dłońmi po przyzwoicie wyrzeźbionych plecach. Jęknął, kiedy Derek naprał biodrami o jego biodra. Poczuł, jak robi się twardy. I to aż bolało. Jego nogi, niczym zrobione z waty, uginały się pod nim. Gdyby nie sile ręce Dereka, pewnie by upadł.

Stiles nie wiedział dokładnie kiedy wylądowali u niego w łóżku bez spodni. To wszystko działo się tak szybko i namiętnie. Czuł usta Dereka w każdym miejscu swojego ciała. I cholernie mu się to podobało. Wygiął plecy w łuk, kiedy poczuł, jak palce Alfy masują jego męskość pod bokserkami. Czy wspominał może, że jest prawiczkiem?

- Derek – szepnął, cały czerwony na twarzy. Nie wytrzyma tak długo.

- Shhh… - mężczyzna pocałował go w miejsce za uchem, ocierając się o niego klatką piersiową.

Stiles nic nie powiedział; nie zdążył.

Obudził się, gwałtownie otwierając oczy. Budzik nie dawał mu żyć. A raczej spać. Stilinski leżał w łóżku nieruchomo i oddychał szybko. Dopiero po chwili wyłączył budzik, a potem dostrzegł swój mały problem w dole. O cholera jasna – pomyślał gorączkowo.

A potem schował ręce pod kołdrę i dokończył to, co jego senny wilkołak zaczął.