1.
- O cholera!- pomyślał, kiedy otworzył rankiem oczy, czując ciężar na swojej piersi. Spojrzał w dół i ją zobaczył… Leżała z głową wtuloną w jego ramię, oddychając spokojnie i głęboko, pogrążona w głębokim śnie i…naga… Kiedy zrozumiał, że i on jest w stroju Adama, już wiedział, że stało się to, o czym marzył od tak dawna, lecz ze zgrozą uświadomił sobie również, że nie pamięta szczegółów ostatniej nocy, choć bardzo by tego pragnął. Było, nie było, kochał się (wszystko na to wskazywało) z Sue, jedyną miłością swojego życia. Pytanie tylko, jak do tego doszło?
Od dobrego kwadransa usiłował skojarzyć fakty, ale z miernym skutkiem. Jedyne, co pamiętał, to impreza urodzinowa agenta Jeffries'a, którą zorganizowali w tym nowym klubie nocnym „Cloud 9" i pierwsze dwa drinki, które wypił wspólnie z Crash'em i resztą paczki. Później…ciemna plama.
Przez cały ten czas, gdy próbował sobie przypomnieć, nie potrafił oderwać oczu od śpiącej dziewczyny. Była taka piękna, delikatna i pociągająca z tymi włosami, częściowo rozrzuconymi na poduszce, a częściowo okrywającymi jej obnażone ciało. Żadna inna kobieta przed nią, nie wzbudzała w nim tak głębokich i ckliwych uczuć, jak Sue, żadnej nie kochał do tego stopnia i z żadną, nie czuł takiego strachu, związanego z wyznaniem uczuć. Ta miłość opętała go od pierwszego wejrzenia, pięć długich lat temu, a on wciąż jej tego nie powiedział (chyba…). Cholera! Nie pamiętał, jak to się stało, jak po raz pierwszy wziął ją w ramiona, choć to powinno być najważniejsze wspomnienie jego życia! Nie pamiętał, czy w chwili, gdy się kochali, powiedział jej to, co powinien już od dawna powiedzieć, że kocha ją do szaleństwa, że tylko dla niej żyje i oddycha, że tylko jej pragnie. Tymczasem byli tutaj, teraz, w jego łóżku, razem, wtuleni w siebie, a on nie miał pojęcia, co dalej! Był przerażony… Bał się reakcji Sue na tę, skądinąd, niespodziewaną sytuację. Ona nie była typem kobiety, która idzie do łóżka z kim popadnie, nie jego Sue… Zawsze się szanowała i Bóg mu świadkiem, że i on szanował ją, więc, jakim cudem wylądowali w jego sypialni? Nie to, żeby żałował… Nigdy… Noc spędzona w jej ramionach, była jego największym przywilejem i skarbem, kłopot tylko w tym, że nie kojarzył szczegółów… Jak miał jej wytłumaczyć, że nie tylko obudziła się w jego ramionach, ale że między nimi, wydarzyło się znacznie więcej, niż by tego chciała? Nie śmiał marzyć, by dostrzegła w nim kogoś więcej, niż partnera i najlepszego przyjaciela, nie z jego reputacją łamacza niewieścich serc - Sir Jacka…
- Boże, co teraz?...- pomyślał niespokojnie, kiedy dziewczyna w jego ramionach poruszyła się lekko, dając znak, że właśnie się budzi…- Nie chcę jej stracić… Nie mogę!
Spanikowany, chwycił się ostatniej deski ratunku, jaka przyszła mu do głowy i zamknął oczy, udając, że śpi… Był tchórzem, wiedział o tym doskonale, ale nie potrafił inaczej, nie po tym, co zaszło i czego sam nie rozumiał…
- Wybacz, kochanie…- pomyślał błagalnie.- Wybacz…
Budziła się powoli, czując ciepło i przyjemny, acz zgoła nieoczekiwany aromat. Znała ten zapach… Męski i delikatny zarazem, doprowadzał ją zawsze do szaleństwa, ilekroć była na tyle blisko, by go poczuć. Tylko, jakim cudem pachniał tak intensywnie? Jakim cudem, tak mocno czuła zapach Jacka, leżąc w łóżku?... Tknięta niejasnym przeczuciem, ostrożnie otworzyła oczy, by z przerażeniem stwierdzić, że nie tylko nie była we własnej sypialni, w swoim własnym łóżku, ale jeszcze na dodatek, była goła, jak święty turecki i jak gdyby nigdy nic, leżała wtulona w ramiona równie nagiego (seksownego, jak cholera) faceta swoich marzeń- Jacka Hudsona…
- O kurczę!- jęknęła, gwałtownie się zrywając. Ręka Jacka, obejmująca ją dotąd w pasie, opadła na łóżko, ale wyglądało na to, że spał dalej… Z niedowierzaniem patrzyła, jak obiekt jej miłości, kompletnie roznegliżowany ( pomijając mały -w sensie „mikroskopijny"- skrawek prześcieradła, okrywający najbardziej intymne części ciała), leży wyciągnięty w swoim łóżku, oddychając miarowo.
Nie musiała być Einsteinem, by wiedzieć, że to jego dom, jego sypialnia i jego łóżko, tylko, jak do jasnej cholery, się tutaj znalazła? Nie to, żeby miała coś przeciwko… Od dawna nocami o tym śniła, czasem nawet tak realnie, że aż wstyd było o tym myśleć. W swoich snach oddawała mu się namiętnie i bez końca, ale to jednak, zawsze były tylko sny, szczególnie, że dla Jacka nie istniała, jako kobieta, której mógłby pragnąć, a już na pewno, nie, jako obiekt głębszego uczucia. Co do tego, nie miała wątpliwości, zresztą zawsze tak było… Mężczyźni ją podrywali licząc, że jako głucha, bez wahania da im czego chcą, bo nie ma lepszych opcji, a gdy widzieli, że jest nieugięta, szybko tracili zainteresowanie. Sytuacja z Jackiem różniła się o tyle, że od lat był jej najlepszym przyjacielem i partnerem. Nie czuł nic więcej i nie liczyła na to, by poczuł. Teraz jednak, miała poważny orzech do zgryzienia… Jakimś cudem, wylądowali razem w łóżku i nie była na tyle naiwna, by nie widzieć, że uprawiali seks. Należało więc, postawić sobie zasadnicze pytanie… Co teraz?
Tylko Bóg raczył to wiedzieć, bo ona, nie miała zielonego pojęcia…
TBC
