All Glory to the Daveys pt.1

Nie bawmy się w cholernych pseudolitościwych katoli, kradną tylko najgorsze szuje.

Nikogo więc nie zdziwi fakt, iż Daveys "pożyczył sobie" kilka płyt ze sklepu w którym pracował.

Zresztą, to bardzo szybko wyszło na jaw. Co również oczywiste, zwolnienie nadeszło szybciej niż myśli samobójcze po słuchaniu Biebera.

- Nie możesz mi tego zrobić! - z przesadnym dramatyzmem powiedział do szefa Daveys - przecież ja mam rodzinę na utrzymaniu! Fakt faktem, nie wiem czy dziecko jest moje, takie jakieś niepodobne, a co za tym idzie żona pewnie mnie zdradza z jakimś frajerem, może nawet z tobą... Ale zawsze to jakaś rodzina! Miej Boga w sercu człowieku, chcesz żeby ktoś taki jak ja spał w kartonie i nie miał nawet na paczkę papierosów? - na chwilę zamilkł - Tak między nami, nie powinieneś mnie zwalniać. Powinieneś dać mi podwyżkę.

Szef przewrócił oczami. Poprzednim razem kupił taką scenkę, teraz nie zamierzał. Wyrzucił byłego pracownika ze sklepu. Zero litości.

- A żeby tak ta buda poszła w cholerę razem z tobą, frajerze! - zdążył jeszcze dodać Dav.

Przysiadł na chodniku.

- Cholera... - westchnął - z tymi wszystkimi pracodawcami jest coś nie tak...