Bycie nastolatkiem jest trudne, zwłaszcza jeśli ma się 16 lat, mieszka się w biednej rodzinie, ojciec jest alkoholikiem i awanturnikiem, a z wyglądu przypominasz stracha na wróble z czarnymi do ramion włosami, haczykowatym nosem i nosisz – z braku funduszy – podarte spodnie oraz rozciągnięte koszulki posiadające wielorakie ślady łat i szyć.

Jeśli na dodatek twoja skrywana w sercu miłość wyprowadza się z miasta, tracisz możliwość widywania jej na ulicy, w parku, nad stawem, to serce wysyła impulsy do mózgu przyprawiające Cię o mdłości i wszelką niechęć do rannego wstawania z pryczy, które robi za twe łóżko oraz nie masz siły na wychodzenia z domu. Od tamtego momentu jedyne twoje zajęcie to potajemne przyrządzanie eliksirów i czytanie do późna w nocy stosu książek o tematyce, która niejedną osobę przyprawiłaby o dreszcze na plecach.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, dni mijały by jak każdy kolejny dzień po przeprowadzce Lily, gdyby pewnego dnia Severus Snape nie zauważył Jej.

Idąc brzegiem jeziora, w całkiem słoneczny dzień, usłyszał nieznane dla niego głosy; oba były kobiece. Jeden - śpiewny, lekko podniecony, przypominał głos młodego pisklęcia, które chciałoby oznajmić całemu światu, że umie już latać. Drugi zaś był ostry, stanowczy, drażniący delikatną błonę bębenkową Severusa.

- Dziecko Ty moje, powiedz mi … po co Ty to robisz. Kończ ten cyrk i wracamy! Znowu to robisz. Ledwo wyjdziesz z domu, a Ty już zbierasz te chwasty. Jesteś jak twój ojciec, nic tylko rośliny, zielsko, a potem je kroi, gotuje, parzy i Bóg jeden tam wie, co jeszcze robi. Jedno mnie zastanawia, kto to potem sprząta? No kto? - JA!

Severus schował się za drzewo, aby w bezpiecznej odległości obserwować sytuację. Na łące stały dwie kobiety; pierwsza – młoda - Severus przeanalizował, że mogła być w jego wieku - miała na sobie zwiewną, aczkolwiek schludną granatową sukienkę, włosy związane w warkocz, w dłoni trzymała wiklinowy koszyk, do którego zbierała różnorodne kwiaty. Nad dziewczyną stała dojrzała kobieta; z grymasem na twarzy obserwowała poczynania dziewczyny, która co chwilę kucała nad nowymi kwiatami i śmiejąc się pod nosem, zrywała je u samej podstawy, brązowe włosy miała spięte w idealny koczek, z którego nie miał prawa wystawać żaden niesforny kosmyk. Obie były jak ogień i woda. Istne przeciwieństwa.

- Ależ, mamuś … wiesz, że Cię kocham? – zaśmiała się młoda dziewczyna.

- Wiem, ale co ja mam z tym zrobić? – zapytała kobieta, wskazując na prawie pełen koszyk z kwiatami, ziołami.

- Zaczarować! – krzyknęła dziewczyna, podnosząc się z trawy.

Zaczarować? – powiedział do siebie Severus i oparł się plecami o drzewo, nie patrząc już na kobiety. – Czyżby były czarownicami? Trzeba to sprawdzić.

Severus niepewnie odwrócił się z zamiarem dalszej obserwacji młodej i starszej kobiety. Jednak – zniknęły. Jedyny ślad ich obecności to ugnieciona trawa, na której przed chwilą siedziała dziewczyna z koszykiem w ręce.

Przez chwilę zastanawiał się: Kim były te kobiety? Co robiły w tej okolicy? Po co dziewczynie tyle kwiatów? Te pytania zawracały głowę Severusowi, aż do momentu, gdy doszedł do ulicy, a potem do domu, z którego było już słychać krzyki i kłótnię rodziców.

Westchnął i dodając sobie odwagi myślą, że niedługo skończy Hogwart i uwolni się od rodziców, wszedł do domu.