Kocham świat magii. Dzień, w którym Hagrid powiedział mi że jestem czarodziejem, jest niewątpliwie jednym z najlepszych w moim życiu. Na pewno nie mogę się uskarżać – zyskałem oddanych przyjaciół, pewną wolność, gdyż wcześniej Dursleyowie uważnie mnie pilnowali, zabezpieczenie finansowe, nowe możliwości. To nie jest tak, że tego nie doceniam, wręcz przeciwnie, mam poczucie, że na to nie zasługuję. Chodzi o to… Chodzi o to, że wraz z tym wszystkim zostałem obarczony okropnym przekleństwem. Wokół mnie krąży śmierć, zostałem przeklęty urokiem śmierci. Być może to właśnie klątwa Voldemorta, przez to że nie zdołała mnie zabić, zasiała we mnie śmierć, tak, że teraz ciągle ktoś przeze mnie umiera. Być może powinienem był wtedy umrzeć, a magia mści się na moim otoczeniu, żądając krwi, która jej się należy. Nie wiem, czy magia tak działa, czy to po prostu okrutne zrządzenie losu, ale nie mogę pozbyć się myśli, że to wszystko moja wina. Dochodzi do tego jeszcze ta przepowiednia, nakładająca na mnie odpowiedzialność za działanie Voldemorta, za wszystkie morderstwa które popełnił – bo przecież powinienem go zabić, z drugiej strony przypominająca, że śmierć w postaci Voldemorta czyha na mnie nieustannie. Jestem trochę jak ten Kain z mugolskiej opowieści. Tak jak on, mam znamię na czole i jestem przeklęty za to, że przeze mnie przelała się krew mojej rodziny. Tak jak on nie mogę na razie umrzeć, mam żyć ze swoim piętnem i pokutować, licząc na to, że kiedyś uda mi się odkupić winy. Nie chcę się żalić, zdaję sobie doskonale sprawy z tego, jak wiele jestem winien czarodziejom, za to że mnie przyjęli i uznali za kogoś wartościowego. Jak wiele jestem winien tym, którzy za mnie zginęli, w szczególności moim rodzicom. Muszę spłacić ten dług, choć nie wiem, czy to jest możliwe. Tak naprawdę… Nigdy nikomu bym tego nie powiedział, ale chodzi za mną myśl, że może gdybym nie dostał tego listu z Hogwartu, byłoby lepiej. Do Dursleyów już się przyzwyczaiłem, wiedziałem jak powinienem się zachowywać, aby z nimi mieszkać we względnym spokoju. Wtedy, kiedy przyszedł do mnie ten list, miałem wreszcie pójść do innej szkoły niż Dudley, więc pewnie mógłbym się w końcu w spokoju uczyć, zdać egzaminy, pójść do przyzwoitej pracy. Mógłbym być jakimś doradcą, albo nawet psychologiem. Pomagałbym ludziom, zamiast ich notorycznie zawodzić i przyczyniać się do ich śmierci. Znalazłbym kogoś, z kim mógłbym założyć rodzinę i wiódłbym spokojne życie. Kocham świat magii, nie potrafiłbym przestać, ale nie mogę pojąć, dlaczego jest aż tak okrutny, jeszcze gorszy, niż świat mugoli. Dlatego to boli jeszcze bardziej, gdyż kocham coś, co tak bardzo się nade mną znęca.
