- Mówiłem ci przecież, żebyś nie przyjeżdżała. - Głos ojca był cichy, ale stanowczy. Tym samym tonem zwracał się do Sherlocka, kiedy strofował go za jakieś przewinienie.
- Mówiłeś wiele rzeczy, a każda z nich mijała się z prawdą.
- Zarzucasz mi kłamstwo?
- Kłamstwo i głupotę. Sama nie wiem, co jest gorsze.
- Jeśli sądzisz, że pozwolę się obrażać we własnym domu…
- To również dom mojej córki, nie zapominaj o tym.
- Twoja córka nie żyje. – Po tych słowach nastała cisza. Sherlock oparł czoło o zimną ścianę i kilkukrotnie szybko zamrugał oczami, żeby powstrzymać napływające do nich łzy. Bolało go to, że ojciec mówił o tym w tak beznamiętny sposób. Jakby nic się nie stało.
- Ale jej dzieci żyją – odpowiedziała w końcu kobieta. Sherlock przez lekko uchylone drzwi widział, jak stała przed jego ojcem, dumnie wyprostowana, ubrana w idealnie skrojoną czarną garsonkę, a jej oprószone siwizną włosy spięte były w ciasny krok. Ojciec, pomimo później godziny, wciąż miał na sobie garnitur. Chłopiec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien stać pod drzwiami do salonu i podsłuchiwać. Wiedział jednak również, że jeżeli sam nie usłyszy tej rozmowy, to nikt mu o niej nawet nie wspomni. Przeczuwał, że chodzi o coś bardzo ważnego, skoro jego babcia zjawiła się w ich posiadłości w środku nocy i od progu zaczęła kłócić się z ojcem.
- Oczywiście, że żyją! I zapewniam cię, że mają się dobrze.
- Według ciebie mają się dobrze.
- Ty oczywiście masz inne zdanie w tym temacie, prawda? Jak zawsze zresztą.
- Posłuchaj mnie, Siger. Nie przyjechałam, żeby się z tobą kłócić. Rozumiem, że nie chcesz mnie tutaj, ale nie jestem tu dla ciebie, tylko dla chłopców.
- Którzy wcale nie potrzebują twojej obecności. – W salonie znowu nastała cisza, którą po chwili przerwał odgłos obcasów stukających o podłogę. Przez chwilę Sherlock obawiał się, że babcia podejdzie do drzwi i je zamknie albo, co gorsza, odkryje jego obecność. Tak się jednak nie stało. Chłopiec zauważył, że kobieta podeszła do okna. Ojciec cały czas czujnie ją obserwował, jakby przygotowywał się do ataku. Który nastąpił z jej kolejnymi słowami.
- Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Sherlockiem?
- Nie rozumiem, dlaczego powinno cię to interesować.
- Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Sherlockiem? – powtórzyła. Ojciec westchnął poirytowany, aż w końcu odpowiedział.
- Dzisiaj, przy kolacji.
- Och, doprawdy? A o czym rozmawialiście?
- Czy to jakieś przesłuchanie?
- Nie, po prostu ciekawość.
- Poprosiłem go, żeby przestał nocami grać na skrzypcach.
- I to wszystko? Uważasz, że można to nazwać rozmową?
- Może darujmy sobie te gierki i powiesz mi po prostu, do czego zmierzasz?
- A o czym rozmawiałeś z Mycroftem? – zapytała, całkowicie ignorując to, co powiedział ojciec. Musiała wciąż stać odwrócona do niego tyłem, bo Sherlock nie słyszał, aby się poruszała.
- To się naprawdę robi niedorzeczne – odpowiedział ojciec.
- Myślę, że o polityce. On bardzo lubi ten temat, prawda? – kontynuowała babcia, wciąż nie zwracając uwagi na ojca.
- Możesz mi w końcu wyjaśnić, o co ci właściwie chodzi? Zjawiasz się tutaj w środku nocy, mimo mojego stanowczego sprzeciwu, obrażasz mnie i przesłuchujesz, jakbym był jakimś przestępcą. Więc albo powiesz mi, czego chcesz, albo wynoś się stąd! – Ostatnie zdanie zostało przez niego niemal wykrzyczane. Sherlock był bardzo zdziwiony, ponieważ nigdy wcześniej w swoim jedenastoletnim życiu nie słyszał, aby ojciec krzyczał.
- Chodzi mi o dzieci, Siger. Tylko i wyłącznie o dzieci. – Sherlock usłyszał stukanie obcasów, więc babcia musiała odejść od okna.
- Nie mów tak na nich, są prawie dorośli. – Na te słowa kobieta prychnęła tylko i zamruczała coś pod nosem, Sherlock jednak nie zrozumiał ani jednego słowa.
- Dobrze, miejmy to już za sobą. Wiesz, że nigdy cię nie lubiłam. Zawsze uważałam, że Viviann zasługiwała na kogoś lepszego niż ty. Ona jednak była uparta i twierdziła, że jest z tobą szczęśliwa. Osobiście uważam, że była szczęśliwa dzięki dzieciom a nie tobie, ale dywagacje na ten temat zostawmy na inną okazję. Nie oszukujmy się, Siger, nigdy nie byłeś i nie będziesz dobrym ojcem. Nie potrafiłeś sprostać tej roli, kiedy Viviann żyła, więc tym bardziej nie poradzisz sobie z tym teraz. Chłopcy potrzebują teraz kogoś, kto o nich zatroszczy. A na pewno nie zrobi to ich ojciec, który nie potrafi wykrzesać z siebie nawet odrobiny uczuć.
Sherlock wstrzymał oddech. Domyślał się, do czego zmierza ta rozmowa, ale wiedział, że ojciec nigdy się na to nie zgodzi. Nie odda ich pod opiekę babci, chociażby dlatego, żeby zrobić jej na złość i pokazać, że to on ma władzę.
- Poza tym nigdy nie ukrywałeś swojej niechęci do Sherlocka – kontynuowała kobieta. – W tych kilku nielicznych momentach, w których poczułeś przypływ ojcowskich uczuć, zawsze faworyzowałeś Mycrofta. Nigdy nie umiałeś poradzić sobie z tym, że Sherlock nie jest taki, jak jego starszy brat. Nie pozwolę na to, żebyś swoją chłodną obojętnością skrzywdził chłopców. Dlatego zabieram ich do siebie, czy to ci się podoba czy nie. To najrozsądniejsze rozwiązanie.
- Musisz być szalona, skoro myślisz, że pozwolę im pojechać z tobą. To bardzo ważne lato dla Mycrofta, we wrześniu zacznie przygotowania do egzaminów. Potrzebuje teraz ciszy, spokoju i…
- Mycroft potrzebuje normalności! Obaj tego potrzebują! Ty im tego nie dasz. Wkładasz im do głowy bzdury o tym, że troszczenie się o innych nie jest zaletą, wzbudzasz między nimi chorą rywalizację o twoją uwagę, odzywasz się do nich tylko po to, by wydać polecenia albo wyrazić swoje niezadowolenie! Proszę cię, jeżeli nie chcesz tego zrobić dla mnie, czy dla chłopców, zrób to dla Viviann. Przecież wiesz, że ona chciałaby, żeby jej dzieci były szczęśliwe. A ty im tego szczęścia nie zapewnisz, oboje o tym wiemy. Przemyśl to. Oszczędźmy sobie i dzieciom tego całego cyrku z sądem.
Sherlock był przekonany, że ojciec powie teraz coś okrutnego, a może nawet wyrzuci babcię za drzwi, dlatego tak bardzo zaskoczyły go słowa mężczyzny.
- Porozmawiamy o tym jutro. Myślę, że to najwyższa pora, żebyśmy się pożegnali i życzyli sobie dobrej nocy. – Chłopiec nie czekał nawet na odpowiedź babci, tylko natychmiast ruszył w stronę schodów, aby nie zostać złapanym przez dorosłych na podsłuchiwaniu. Kiedy znalazł się już w swoim pokoju, bezwładnie opadł na łóżko i zaczął analizować w głowie przebieg rozmowy. Przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi, a gdy uniósł głowę, zobaczył, że w progu stał Mycroft.
- Idź sobie, przeszkadzasz mi.
- Nie grałeś dzisiaj na skrzypcach – odpowiedział Mycroft, ignorując niemiłe powitanie Sherlocka.
- Ojciec sobie tego nie życzył.
- A od kiedy obchodzi cię to, czego ojciec sobie życzy? Myślę, że to idealna noc na Czajkowskiego, nie sądzisz? – po tych słowach starszy z chłopców zniknął za drzwiami. Sherlock przez chwilę myślał o tym, co powiedział mu brat. Następnie podniósł się z łóżka i wyjął skrzypce z futerału. I chociaż nie chciał, to musiał zgodzić się z Mycroftem – to była idealna noc na Czajkowskiego.
