Odhiwowe: Wyobrażacie sobie że za to opowiadanie zostałam zbanowana? Za tytuł. Mój błąd. Ależ jakie było moje zaskoczenie kiedy dowiedziałam się : –) Żadnych przekleństw w tytułach. Zapamiętam.
UWAGA NA PRZEKLEŃSTWA! Mówię serio, Ci co czytali "FUCK/LOVE STORY" zanim zbanowali mnie admini wiedzą o czym mówię. Będą wyzwiska i przekleństwa, i nie te lekkiego kalibru.
Czujcie się ostrzeżeni ;-)
I jak zawsze: Have fun!
.
.
FUCK STORY \ LOVE STORY [1]
.
.
Był listopad. Kiba nienawidził tegorocznego listopada. Nie dość że spadło porządne pół metra śniegu, dodatkowo lód zerwał linie energetyczne i w połowie osady nie było prądu. Oczywiście w połowie osady, w której znajdowało się mieszkanie Inuzuki. Takie po prostu było jego szczęście.
Mieszkanie było puste, ciemne i zimne. Bez Akamaru Kiba czuł się taki samotny. Stracił swojego przyjaciela pół roku temu i dalej nie mógł się z tego otrząsnąć. Nikt tego też po nim nie oczekiwał: jego koledzy dobrze wiedzieli, że relacje Kiby i Akamaru wychodziły daleko poza pan/pupil.
Rzeczy poszły w nieco piekielnym kierunku kiedy na jego zimnym, ciemnym progu pojawił się przemarznięty do szpiku kości dwudziestoczterolatek. Wpakował się mieszkania dwudziestodwulatka bez grzeczności niemal terroryzując gospodarza: żądał ciepłego napoju, prysznica i koców.
– Nie widzisz, że nie ma prądu? I co tu robisz, do chuja? – warknął Kiba. Kankuro spojrzał na niego z tym głupim uśmieszkiem na ustach.
– Jesteś moim dłużnikiem. – powiedział skurwiel. Inuzukiemu pod czaszką wybuchła furia.
– Nie dasz temu nigdy spokoju? Twoim cholernym zadaniem było mnie ocalić, do chuja! Nic nie jestem Ci dłużny! – krzyknął Kiba. Jego wrzaski nie robiły wrażenia na Kankuro.
– To gdzie to Twoje bydle? Powinno generować ciepło. – zamruczał Suna rozglądając się dookoła. Inuzuka szybko stracił animusz.
– Nie ma go już. – powiedział Kiba nagle cicho i spokojnie. Kankuro na własne szczęśnie nie skomentował tego w żaden sposób, inaczej skończyłby na mroźnej ulicy. Inuzuki podszedł do szafki kuchennej i wyjął z niej whisky. Rzucił butelkę Kankuro.
– Masz, rozgrzewaj się.
– Chcesz mnie upić i wykorzystać? – zarechotał Kankuro. Kiba spojrzał na niego obojętnie.
– Gdybym wiedział, że zamknie Cię to na półgodziny i skończysz z tym pierdoleniem „jesteś moim dłużnikiem" to zrobiłbym to dawno. – westchnął Kiba przynosząc koc i owijając się nim. Żadnego okrycia dla tego podłego sukinsyna z Suna! Inuzuka usiadł po turecku na kanapie.
– Jednak obaj wiemy, że seks nic nie zmieniłby między nami, więc darowałem sobie tę opcję. – rzucił i wlepił spojrzenie w okno. Pierwszy raz widział nocne niebo nad Konohą. Było tyle gwiazd. Kankuro usiadł obok niego i zaczęli z wolna wypijać trunek prosto z butelki. Rozszedł się przyjemnym ciepłem po organizmie.
– Idę spać. – powiedział w końcu Kiba. Zostawił Kankuro koc na kanapie i poszedł do sypialni. Wślizgnął się pod kołdrę i ułożył wygodnie. Nie sądził, że poczuje się tak dobrze dzięki czyjejś obecności w mieszkaniu, nawet jeśli był to ten podły fiut z Suna.
Koło pierwszej, może drugiej, Kiba zerwał się niemal na równe nogi. Kankuro wślizgnął się do jego łóżka. Nic nie powiedział, ani słowa wytłumaczenia. Chuj robił wszystko jak kot, co żywnie się mu podobało!
– Spierdalaj Suna! Gdzie się ładujesz? – warknął Inuzuka jeszcze wpół śpiąc. Ciało Kankuro było lodowate.
– Aaaa! Spadaj, zimny bydlaku! – prychnął gospodarz i szturchnął kolanem Kankuro w plecy żeby potwierdzić swoje słowa.
– Jest za zimno żeby spać samemu. – powiedział po prostu Lalkarz. Inuzuka uderzył go pięścią w łopatkę. Shinobi z Suna spojrzał na niego wściekły. Kiba miał uderzyć go po raz kolejny, ale Kankuro złapał go za nadgarstek. Zabrał pięść z uścisku piaskowego ninji i mocno kopnął go w brzuch. Chciał powtórzyć czynność, ale Suna złapał go za kostkę. Przepychali się wbijając głęboko palce w ciało, mocno ściskając, robiąc siniaki, drapiąc.
Zaczęli agresywnie całować się. Nawet nie wiedzieli, który z nich zaczął. Po pierwszym całusie oderwali się od siebie ze spojrzeniami nienawiści. Bez słowa i ze złością zaczęli całować się głęboko.
– Nienawidzę Cię… – syknął Inuzuka prężąc się pod Kankuro.
– Nie przeszkadza mi to. – odrzucił Suna ściągając z siebie koszulkę z długim rękawem. Kiba przeciągnął dłońmi po ramionach Lalkarza. Cholera, był dobrze zbudowany. Kto spodziewałaby się, że te luźne ubrania maskują twarde mięśnie? Starszy mężczyzna zachłannie ściągnął z Kiby piżamę. Ten nie miał pojęcia, że kiedykolwiek wyląduje w łóżku z facetem jak Kankuro – kompletnie nie był w jego typie. Kiba wolał kogoś subtelniejszego. No i oczywiście nienawidził tego fiuta! Pomimo jego sprawnych rąk, pomimo jego ponętnego ciała, pomimo jego odurzającego zapachu.
– Och~! – jęknął głośno Inuzuka kiedy napięcie seksualne wzrosło. Kankuro miał takie zdolne ręce. Kiba przyciągnął starszego mężczyznę do zachłannego pocałunku. Sięgnął ręką do spodni dresowych, które miał na sobie Sabaku.
Nienawidził się za to jak bardzo chciał żeby Kankuro posiadał go. Nie chciał czekać ani sekundy dłużej.
– Pierdolę przygotowanie! Bierz mnie na sucho! – warknął Kiba. Przez twarz starszego przebiegł uśmiech. Polizał wnętrze swojej dłoni i od razu wsunął w Inuzukę trzy palce. Ten syknął na dyskomfort.
– Nie robiłeś tego od jakiegoś czasu, co? – zakpił Kankuro. Kiba szturchnął go w ramię. Nie robił, i co z tego? Jęknął głośno kiedy Lalkarz zaczął poruszać palcami. Chciał wziąć się w garść i nie reagować aż tak… chętnie, ale to było takie dobre!
– Zrobisz to już, albo wypierdalaj! – warknął Inuzuka. Kankuro spojrzał na niego neutralnie i szybko zastąpił palce fiutem. Kiba uwięził krzyk bólu w piersi. Nie da sukinsynowi satysfakcji! Na pewno ten cieszyłby się mogąc potem powiedzieć „a nie mówiłem". Zniesie to!
Pomimo początkowego bólu z czasem wszystko robiło się coraz lepsze. Dużo lepsze! Kiba zakrył twarz poduszką żeby tłumić okrzyki przyjemności. Jakim cudem ten złośliwy fiut z Suna tak szybko znalazł prostatę? Pewnie potem będzie przechwalał się tym jak Inuzuki jęczał pod nim jak tania dziwka.
Kankuro złapał poduszkę i odkrył twarz Kiby. Dobrze że było ciemno, bo inaczej Suna zobaczyłby jak dobrze Inuzuce. Lada moment dojdzie! Kankuro był taki zmysłowy, powolny. Kiba nie chciał jeszcze dochodzić! Wił się na łóżku z rozkoszy. To za wcześnie! Piaskowy ninja pachniał tak dobrze! Prężył się, wodził rękoma po bokach Inuzuki.
Dreszcze przyjemności zrobiły się nieznośne. Ciałem Inuzuki rwały spazmy ekstazy. Złapał przedramiona Kankuro kiedy już wiedział że dłużej nie może odsuwać od siebie przyjemności. Pociągnął Lalkarza tak aby ten położył się na nim. Wtulił twarz w jego ramię: zapach Kankuro stał się taki intensywny. Objął mocne plecy i wbił paznokcie w skórę, wycinając na niej krwawe półksiężyce. Z głośnym wyciem doszedł.
Po wszystkim świat wirował. Kiba żałował że jest tak ciemno i nie może dojrzeć twarzy Kankuro kiedy ten doszedł. Słyszał tylko podniecone jęki i gorący oddech na swoim czole. Lalkarz wydał z siebie głośny pomruk przyjemności.
Kiba zepchnął z siebie mężczyznę. Nienawidził go jeszcze bardziej! Kankuro też nie wydawał się lubić Inuzuki bardziej po wszystkim. Żaden z nich nie odezwał się słowem. Najlepiej byłoby gdyby shinobi z Suna wyszedł, ale przez cholerny metr śniegu na zewnątrz na pewno nie pozwoli wygnać się. Inuzuka ubrał się szybko.
– Wracaj na kanapę. – warknął Inuzuki wściekły. Kankuro siedział nagi na jego łóżku przegrzebując pościel w poszukiwaniu ubrania, które wplątało się w nią.
– Tam jest kurewsko zimno. – fuknął starszy mężczyzna. – Będziesz teraz dramatyzował, bo spaliśmy ze sobą?
– Nienawidzę Cię tak bardzo. – warknął Inuzuka zaciskając pięści. Kankuro naciągnął na siebie spodnie.
– Słuchaj, też to co do Ciebie czuję nie nazwę przyjaźnią, ale było między nami pożądanie, które trzeba było rozładować raz na zawsze. – rzucił niemal z mentorskim spokojem. Inuzuki syknął zły.
– Jakie pożądanie? Jesteś złośliwym… – Nie dokończył, bo Kankuro zasłonił mu usta dłonią.
– Powiem to raz i tylko raz. – rzucił zły Kankuro. – Musiałbym być ślepym idiotą, lubiącym miękkich frajerów żeby nie pomyśleć o Tobie w taki sposób raz czy drugi.
Kiba przecież też myślał w ten sposób o Kankuro, albo raczej typie Kankuro. Przeważnie w napadzie nienawiści do swoich miękkich facetów. Zastanawiał jakby było zostać poskromionym. Teraz wiedział – było do bani! Sam seks był świetny, ale to uczucie pogwałcenia naturalnego porządku rzeczy wzbudzało w nim jakiś pierwotny lęk.
– Mówisz tak tylko dlatego że na zewnątrz jest metr śniegu. – zamruczał Inuzuka starając się odejść od tematu który zaraz będzie krępować obu i pobiją się. Kankuro podciągnął kołdrę, nakrywając się ciasno żeby zatrzymać ciepło. Kiba z westchnieniem zrezygnowania położył się obok mężczyzny i wyrwał kołdrę spod niego. Głupi skurwiel!
Rano obudził się z nieco mglistymi wspomnieniami ostatniej nocy. Wiedział że uprawiał seks pierwszy raz od ośmiu miesięcy. Dobry seks, tylko z bydlakiem z Suna! Jak mógł być taki głupi? Teraz tamten nie da mu spokoju i będzie przechwalał się nie tylko że uratował Inuzukę z rąk szalonych bliźniaków, to dodatkowo przeleciał go. Kiba już nigdy nie będzie miał spokoju.
Zdziwiło go jednak że Kankuro nie wstał jak najwcześniej rano żeby uciec z mieszkania Kiby. Ten obudził się z przyklejony do pleców starszego mężczyzny, obejmując go w pasie ramieniem. Odsunął się z niesmakiem i szepnął Kankuro za ramię.
– Wstawaj, Kukło! – warknął Kiba. Za oknem było jeszcze szaro. Zegarek pokazywał ledwie siódmą trzydzieści. Kankuro otworzył jedno oko i spojrzał na gospodarza, na okno a potem na zegarek.
– Jeszcze godzinę. – powiedział piaskowy shinobi poprawiając na sobie okrycie. Inuzuka zgłupiał kompletnie. Sądził że mężczyzna wyskoczy z jego łóżka jak oparzony.
– Muszę za godzinę wyjść, Straszydło, więc ruszaj tyłek! – Z tymi słowami kopnął Kankuro w tyłek i zrzucił go z łóżka, owiniętego w kołdrę. O cholera! Skurwiel na pewno wkurwi się za to. Kiba nie przemyślał tego do końca. Kankuro wstał i przeciągnął plecy.
– Rany, no dobra, dobra. – westchnął starszy mężczyzna i powąchał kołnierz swojej bluzki. Poczochrał włosy i ziewnął głośno. Rzucił niezdarnie kołdrę na łóżko. Poszedł do łazienki. Inuzuka nie spodziewał się, że Kankuro będzie zachowywał się tak spokojnie po ich wspólnej nocy. Zupełnie jakby nie stało się nic.
Ranek Inuzuki wyglądał niespotykanie normalnie. Kankuro zachowywał się względem niego całkowicie neutralnie. To wszystko było nowe dla Kiby, bo nie uprawiał seksu z przypadkowymi osobami. Okej, Kankuro nie był przypadkowym facetem, ale Inuzuki sądził, że nikt nie chodzi do łóżka ze swoim największym wrogiem.
Jak dziwnie nie brzmiałoby to, ale ledwo wyrzucił Kankuro ze swojego mieszkania. Temu wcale nie podobała się wizja wracania do Suna w tak niesprzyjających warunkach meteorologicznych i Inuzuki sądził, że Lalkarz ma zamiar doczekać u niego wiosny. Ostatecznie Kiba zlitował się i powiedział, że Kankuro może wyjść później i żeby zostawił klucze u sąsiadki z naprzeciwka.
Po powrocie do domu Inuzuki zastał kartkę:
Dzięki za nocleg.
Byłeś świetnym numerkiem.
Teraz wisisz mi jeszcze orgazm.
Kankuro.
Kiba zaczął krzyczeć na pół budynku ze złości. Miał nadzieję, że Kankuro będzie słyszał go w swojej drodze do domu. Tylko on był tak złośliwym sukinsynem żeby zostawić taką wiadomość!
.
.
05/10/2011, Hiwa
