"Za pierwszym razem"
Rozdział I: Drużyna Czwarta
Napisane przez: MeganRouth
Naruto niemal wychodził z siebie, gdy stanął przed drzwiami jednej z wielu sal w Akademii. Stres i zdenerwowanie zżerały go od środka, ale, nie dając przezwyciężyć się tym uczuciom, Naruto otworzył drzwi i zajął pierwsze wolne miejsce wśród starszych od siebie osób. Większość z nich dziwnie patrzyła na młodego blondyna, który zdecydowanie nie był z ich klasy, tym bardziej z ich rocznika.
Biorąc kilka głębokich wdechów, po paru minutach Naruto odważył rozejrzeć się po niedużej klasie.
Nie różniła się wiele od tej, w której Naruto zawsze miał lekcje z Iruką lub Mizukim. Jedyną zauważalną różnicą była zmiana koloru ścian; zamiast szarych, te były ciemnoniebieskie. Poza tym, to wszystko było tak, jak w starej sali.
Starsi o trzy lata uczniowie Akademii, którzy otaczali Naruto, wyglądali raczej normalnie – większość z nich starała się ignorować obecność kogoś młodszego od nich; po prostu uważali, że nie był wart ich uwagi. Kilka osób, jednak, spojrzało z niemałym zainteresowaniem na chłopca w czarnej koszulce z czerwoną spiralą na środku.
Sam fakt, że nikt go nie rozpoznawał już był dostatecznym dowodem, że coś było nie tak, prawda?
Gdy Eizo Haruta, przeciętnie wyglądająca dziewczyna, która chciała zostać kunoichi, otworzyła usta i miała powiedzieć do Naruto coś w stylu „Czy nie jesteś za młody?", drzwi do klasy rozsunęły się, a ich nauczyciel, Kitone Gekko wszedł do środka. Wszyscy umilkli, a Haruta dała sobie na wstrzymanie z dziwnym blond-chłopcem (a przynajmniej na razie).
Czarnowłosy chunin szybko rozejrzał się wokół sali, a jego oczy zwęziły się, na widok pewnego Demonicznego Dziecka. Spokojnie podchodząc do biurka, Gekko zaczął krótką przemowę i wytłumaczył zasady, panujące na teście pisemnym, po czym każdemu rozdał kartkę z pytaniami.
Wkrótce, pierwsza część rozpoczęła się, a chunin usadowił się wygodnie w krześle przy biurku, uważnie obserwując wszystkich w klasie. Cicho obiecał sobie, że będzie miał oko na dziewięcioletniego Demona, który akurat siedział w pierwszej ławce, centralnie przed biurkiem.
Dobrze, przynajmniej Gekko nie będzie musiał się wysilać, by wstawać z miejsca. Ta robota zdecydowanie odbiła się na jego charakterze i dwudziestodwuletni chunin stał się trochę zbyt leniwy, jak na ninję.
Choć to nic, w porównaniu do pewnego Kopiującego Shinobi, który być może wtedy czytał swoje zboczone książki.
Naruto mocno ścisnął długopis w ręce, patrząc na drugie pytanie i zastanawiając się gorączkowo nad odpowiedzią.
Jedyny powód, dla którego Naruto znalazł się w tu w pierwszym miejscu, to fakt, że Iruka bardzo przekonująco oraz z uśmiechem powiedział, że w niego wierzy.
A jeśli Iruka w niego wierzył, to Naruto nie mógł go zawieść, po prostu nie mógł!
To była pierwsza taka sytuacja, w której Uzumaki się znalazł; ktoś w końcu miał wiarę w jego umiejętności, ktoś się do niego uśmiechał! Nie licząc Starego Pana, oczywiście.
Hiruzen Sarutobi był dla niego jak przybrany dziadek, ale Iruka to zupełnie inna historia.
Iruka Umino był aktualnie pierwszą najważniejszą osobą dla Naruto, więc dziewięciolatek postanowił podjąć wyzwanie i zaledwie po całym roku uczęszczania do Akademii, przystąpił do egzaminu na genina. Naruto niesamowicie chciał, by Iruka był z niego dumny, by w końcu powiedział, przyznał, że jest dumny.
Uzumaki nigdy nie miał okazji, by usłyszeć te słowa skierowane do niego, ale chciał…- nie, Naruto wiedział, że da radę i sprawi, żeby Iruka wypowiedział te cztery słowa, niby nic nieznaczące, ale mające wielką wartość. Naprawdę wielką wartość.
Dlatego uspokoił się, rozluźnił swój chwyt na niebieskim długopisie i jeszcze raz przeczytał pytanie. Iruka pożyczył mu całkiem przydatne notatki, które mogły pomóc choć trochę w uczeniu się na test, więc Naruto z wdzięcznością przestudiował cały materiał, który Umino zabrał ze sobą, gdy chunin odwiedził małe mieszkanie Naruto.
Jednak nie znajdując odpowiedzi, Naruto przeniósł się do kolejnego pytania, zostawiając tamto na później.
I, czytając trzecie polecenie, z małym zaskoczeniem Naruto zauważył, że zna odpowiedź! Szybko spisał wszystkie potrzebne informacje o Shodaime Hokage na kartkę i przeczytał kolejne zadanie.
Uśmiechnął się szeroko. Może nie będzie tak źle?
Iruka zajrzał do swojej czarnej teczki i ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma swoich notatek, które przygotował na dzisiejszą lekcję.
Dziwne, nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć czegoś do pracy, ale widząc brak Najgłośniejszego Ucznia, Umino przypomniał sobie, że zostawił swoje materiały w domu Naruto, by ten pouczył się z nich. Chunin uśmiechnął się lekko i potrząsnął głową.
Nie wierzył aktualnie, by Naruto zdał, ale i tak zostawił te notatki. Może Naruto faktycznie przeczytał wszystko i czegoś się dowiedział?
Nawet jeśli Naruto wróci z egzaminu i nie zda (bo Umino był przekonany, że nie zda), to trochę wiedzy na pewno zostanie w jego głowie, prawda?
Iruka otrząsnął się i z powrotem skupił się na lekcji. Naruto będzie w jak najlepszym porządku. To raczej on, Umino Iruka powinien się martwić o siebie i swoją głowę po lekcjach z całą klasą głośnych potworów.
- Iruka-sensei wygląda, jakby był chory, prawda Chojii?
O tak, to był zdecydowanie długi dzień.
Gdy Gekko zbierał wszystkie testy, jego wzrok zatrzymał się na kartce Demona, który jakimś cudem zdołał przekonać jego kolegę z pracy, Irukę Umino, tak samo jak Hokage, by zostać dopuszczonym do egzaminu trzy lata wcześniej.
Czarnowłosy chunin patrzył przez chwilę na test, rozważając możliwość odgórnego oblania Uzumakiego lub zniszczenia kartki, byleby ten mały Demon nie przeszedł dalej, ale starszy shinobi znalazł się w sytuacji, gdzie on, Kitone Gekko, aktualnie pomyślał o daniu szansy małemu demonowi.
Co by na to powiedzieli jego koledzy-nauczyciele? Każdy z nich tak samo nienawidził Demonicznego Bachora, ale Gekko chociaż miał coś na kształt honoru.
Coś na kształt.
W tym punkcie, Gekko stwierdził, że prościej byłoby, gdyby zniszczył kartkę natychmiast. Ale myśląc o tym, że to samo mogłoby przytrafić się jemu synowi, bo jakiś trzecioplanowy nauczyciel z Akademii nie przepadałby za nim…
Ach, walić to.
Chunin niepewnie chwycił kartkę i szybko przestudiował odpowiedzi. Jego źrenice rozszerzyły się. Czyli wyglądało na to, że Uzumaki nie jest tak głupi, jak wszyscy myśleli. I to, że odpowiedzi na siedem z jedenastu pytań były zapisane poprawnie, potwierdzało jeszcze bardziej tę teorię.
Po piętnastominutowej przerwie, Uzumaki Naruto stał na zewnątrz, otoczony dwunastolatkami, którzy wyglądali na niesamowicie pewnych siebie. Może trochę zbyt pewnych siebie, jak na jego oko, ale to nie jego sprawa. W końcu, kim on był, by mówić innym, co mają robić? Jakimś starym prykiem, który miał obsesję na punkcie władzy?
(Danzo powstrzymał kichnięcie, lecz jego twarz wykrzywiła się w dziwny grymas.)
Teraz miała odbyć się druga część egzaminu, czyli sprawdzenie ich umiejętności w taijutsu i rzucaniu podstawową bronią. Naruto nie bał się tego tak bardzo jak pisemnego testu, lecz znów był trochę nerwowy. Nic jednak nie mogło zmyć z jego twarzy uśmiechu, dzięki któremu atmosfera szybko rozluźniała się albo była jeszcze bardziej napięta. To naprawdę zależało od sytuacji. Ale teraz nie o tym.
Jego umiejętności w taijutsu miał sprawdzić Sentomaru Akatora, specjalista w tej dziedzinie.
Akatora nie zwracał zbytniej uwagi na to, kogo aktualnie sprawdzał, więc część taijutsu wyszła raczej dobrze w wykonaniu Naruto; chociaż wszyscy śmiali się, gdy zawstydzony dziewięciolatek przepraszał Akatorę, gdy ten trzymał się za złamany nos, Naruto zdał i to się dla niego liczyło.
Jednakże, dla Sentomaru Akatory styl Uzumakiego był tak niedopracowany i wręcz dziki, że- nie, nie chunin, Akatora był jouninen -pan Sentomaru nie pomyślał o takiej opcji, by ktoś aktualnie próbował go uderzyć własną głową!
Dlatego ten incydent miał być czymś bardzo wstydliwym dla pana Sentomaru; w końcu jaki szanujący się jounin ląduje u pielęgniarki w Akademii ze złamanym nosem przez jakiegoś dziewięcioletniego bachora?
O nie, od teraz Sentomaru Akatora zdecydowanie obiecał sobie, że już nigdy nikogo nie oceni po wyglądzie, a w szczególności nie dziewięcioletnie dzieci, które mogą okazać się bardziej niebezpieczne niż chunini.
To była bardzo bolesna lekcja dla pana Sentomaru.
Nadszedł i czas na sprawdzenie umiejętności w bukijutsu, czyli rzucaniu broniami.
Gdy w końcu doszło do literki „U", Itamaru nie mogła przestać gapić się na jedno konkretne imię i nazwisko: Uzumaki Naruto.
Itamaru naprawdę nie wiedziała, jakim cudem ten dziewięcioletni bachor zdołał przejść test pisemny i test taijutsu; nawet jeśli by napisał dobrze ponad połowę odpowiedzi na teście pisemnym, na pewno egzaminator, który uczył w Akademii oblałby go, prawda? Wszyscy do tego stopnia nienawidzili blondwłosego Jinchuuriki, że z łatwością i bez poczucia winy zmieniliby wszystkie odpowiedzi na złe.
A co z taijutsu? Każdy wiedział, że Uzumaki Naruto nie znał żadnego konkretnego stylu i atakował zgodnie ze swoimi zmysłami, co nie było najlepszym pomysłem; on wprost rzucał się w walkę bez żadnego planu, bez niczego! Jakim, więc, cudem przeszedł oba testy?!
Itamaru była silną kunoichi z dziesięcioletnim doświadczeniem, a dzięki jej szczęściu, nawet ona załapała się, by wiedzieć, gdzie podział się Kyuubi.
Niestety, Itamaru, tak samo jak większość mieszkańców Konohy, całym sercem wierzyła, że to Naruto był demonem, a nie tylko jego kontenerem. Jednakże, mimo iż jej rozsądek podpowiadał jej, że to nie miało najmniejszego sensu, Itamaru fałszowała niektóre wyniki Naruto na zastępstwach, gdy Mizuki nie był dostępny. Nienawiść po stracie starszego brata wciąż brała kontrolę nad rozumem, więc przy najbliższych okazjach, Itamaru podstawiała kłody pod nogi młodego ucznia, czyniąc jego naukę jeszcze trudniejszą niż przedtem.
Mimo wszystko, Uzumaki nie poddawał się i zawsze udawało mu się osiągnąć cel, który sobie wyznaczył. I teraz, Naruto przyrzekł sobie, że zda ten test, więc nieważne, co by mu przeszkodziło, dziewięciolatek zda i sprawi, że Iruka będzie dumny.
Itamaru z niechęcią wywołała Naruto na środek małego pola treningowego, gdzie otaczały go trzy drewniane repliki ludzi. Naruto przyjął dziesięć kunai oraz dziesięć shurikenów i przestudiował podłoże wokół niego, tak samo jak lokalizację trzech manekinów, po czym wycelował swoje kunai'e w nieruchome cele.
Dziesięć z nich, czyli wszystkie, trafiło w manekiny, z czego dwa pozostałe trafiły w punkty witalne.
Później, poleciały shurikeny, tym razem trzy z nich trafiły w słabe punkty, reszta wbiła się w kończyny lub inne, mniej ważne miejsca.
Zadowolony z wyniku, Naruto zszedł z pola i ominął bezsłownie Itamaru, która niemalże warczała na niego.
Gdyby choć jedna broń minęłaby się z celem, Itamaru miałaby czysty i prosty powód, by oblać Demona, ale skoro kunai'e i shurikeny trafiły w drewniany manekin, brązowowłosa kunoichi nie miała dobrej wymówki, by oblać Uzumakiego, zwłaszcza jeśli połowa z przystępujących do egzaminu dwunastolatków widziała, jak celne były trafienia.
Więc nic nie pozostało Itamaru, jak tylko zatwierdzić, że Uzumaki przeszedł tę część egzaminu.
- Uzumaki Naruto! – Jeden z „Wiecznych Chuninów", Kuroshiki Tsuke wywołał nieszczęsnego blondyna, by ten wszedł ponownie do klasy.
Tsuke był zasłużonym chuninem już ponad cztery dekady, więc uczył w Akademii, by przekazać swoją wiedzę kolejnym pokoleniom. Jednakże, Tsuke każdego starał się traktować równo z pewnym małym wyjątkiem – Uzumakim Naruto.
Ten chłopiec, ten biedny chłopiec był jedynym wyjątkiem od reguły. Może i Tsuke osobiście nie uczył go, ale lata doświadczenia i używania mózgu w dobry sposób dały mu do myślenia nad losem blondwłosego wkrótce-shinobi.
Oczywiście, Tsuke najpierw uwierzył krążącym wokół Konohy plotkom, ale, jak szybko przekonał się, ludzie nie mieli racji.
Hokage osobiście wytłumaczył mu pokrótce sytuację Naruto, gdy Tsuke przyszedł z pytaniami, niedającymi mu spokoju. Kyuubi no Yoko był zapieczętowany w Naruto, a Tsuke, w porównaniu do niektórych ludzi, doskonale widział różnicę pomiędzy więźniem, a więzieniem.
Tsuke wiedział, że jeśli w celi zamknie się Orochimaru, to kraty nie staną się zdradzieckim, nieśmiertelnym ninją. Ale głupi, przyziemni ludzie wierzyli, że jeśli Naruto jest więzieniem Kyuubiego, to stanie się również Kyuubim. Jak idiotycznie z ich strony.
Tsuke spojrzał miękkim wzrokiem na zestresowanego dziewięciolatka przed nim i uśmiechnął się, jakby chcąc dodać mu otuchy.
Po krótkiej wymianie zdań, Kuroshiki Tsuke wiedział, że Naruto nie rozumiał praktycznie nic o genjutsu, więc bez sensu było sprawdzanie, czy rozpozna jedno lub aktualnie anuluje jakiekolwiek. Zatem, będąc odciążonym od tej części testu, Tsuke przetestował teoretyczną wiedzę Naruto na temat genjutsu. I tu, za poprawne odpowiedzi, Tsuke wpisał dwa punkty w kartę Naruto, informującą o wiedzy i umiejętnościach w zakresie genjutsu; w końcu dziewięciolatek miał jakieś pojęcie w tej dziedzinie, a to także się liczyło.
W pierwszym miejscu, Tsuke w ogóle nie miał tu być. Trzecim egzaminatorem miała być jakaś kunoichi, ale na nieszczęście- albo i szczęście dla Naruto? –owa kunoichi zachorowała, więc Tsuke był zmuszony zająć jej miejsce.
W ogóle nieprzygotowany, poinformowany w ostatnim momencie, Tsuke nie miał pojęcia, że w tym roku wymagane były trzy ninjutsu, których uczono w Akademii, zamiast dwóch.
Nie miał najmniejszego pojęcia.
Starszy chunin po prostu pytał o dwa jutsu: jedno z nich to na pewno Henge, ale drugie zmieniał; albo Kawarimi, albo Bunshin. Zależało od szczęścia.
Naruto wziął kilka głębokich oddechów, by uspokoić swoje szybko bijące serce. Teraz wystarczyło, by ten miły chunin (który wyglądał, jakby był spokrewniony ze Staruszkiem Teuchim) nie poprosił go o zrobienie Bunshina. Bunshin wychodził mu najgorzej, a Naruto wciąż nie wiedział czemu. Modlił się, by to nie był Bunshin, byleby nie Bunshin, nie Bunshin…!
- Uzumaki Naruto, zaprezentuj Henge. – Tsuke patrzył, jak Naruto składa dłonie w konkretną pieczęć i z cichym „Henge!" zmienia się w niemalże idealną kopię Tsuke. Z lekkim uśmiechem zanotował, że jedno z wymaganych jutsu zostało dobrze zaprezentowane. – Zaliczony.
Naruto wrócił do swojego normalnego wyglądu i uśmiechnął się szeroko, lecz w myślach wciąż nerwowo błagał, by to nie był Bunshin. Tylko nie Bunshin!
- Dobrze, prosiłbym cię teraz, byś wykonał Kawarimi. – Naruto miał ochotę skakać z radości. To nie był Bunshin! Szybko podmienił się z krzesłem na końcu sali i użył Kawarimi drugi raz, by krzesło wróciło na miejsce, on także.
Ten miły chunin także uśmiechnął się do niego, niemal w ten sam sposób co Iruka! Naruto zaczął myśleć, że ten dzień to najlepszy dzień w jego życiu, naprawdę.
- Gratulacje, Naruto. Właśnie zostałeś geninem Konohy. Nieś z dumą to hitai-ate i wykonuj sumiennie swoje obowiązki. – Kuroshiki Tsuke podał dziewięciolatkowi opaskę z symbolem liścia na metalowej części. Naruto z wielką wdzięcznością przyjął symbol shinobi i z pośpiechem zawiązał hitai-ate na swoim czole. Uśmiechał się od ucha do ucha i Wieczny Chunin nie potrafił się także nie uśmiechnąć. – Pamiętaj, by pojawić się za tydzień na wybraniu drużyn, o godzinie ósmej rano w tej sali. Do zobaczenia, Naruto.
Naruto stał przez chwilę w tym samym miejscu, a jego uśmiech rósł coraz bardziej.
On naprawdę przeszedł. Naprawdę przeszedł… Naprawdę przeszedł! Przeszedł test! Za pierwszym razem!
Jest geninem!
Nie czekając na inne słowa, Naruto wybiegł z sali, akurat gdy zadzwonił dzwonek. Uśmiech Naruto powiększył się jeszcze bardziej, niż to możliwe.
Dzwonek znaczył dla niego, że Iruka skończył lekcje, więc Umino, zobaczy, że Naruto został geninem i powie, że jest dumny z niego!
Szybko biegnąc w stronę wyjścia, Uzumaki zauważył wśród tłumu konkretnego brązowowłosego shinobi z wielką raną, biegnącą w poprzek jego twarzy i, przedzierając się przez masę ludzi pod Akademią, niebieskooki właśnie-nominowany-shinobi w końcu rzucił się na swojego „przybranego braciszka", przygwożdżając go do ziemi w mocnym, może nawet kości-łamiącym uścisku.
Umino Iruka najpierw był zaskoczony i nic nie rozumiał z potoku słów, ale gdy tylko rozpoznał jasne, blond włosy i lazurowe oczy świecące z ekscytacji, natychmiast wiedział, że to był Naruto. Tylko zamiast brzmieć smutno i lamentować nad swoją porażką, Naruto… był wesoły i szczęśliwy? Czy to było możliwe, że…?
- Patrz, Iruka, patrz! – krzyknął Naruto i Iruka wreszcie miał szansę zobaczyć, co odbijało się w słońcu. Wypolerowane hitai-ate z czarną opaską wyglądało, jakby było stworzone do noszenia przez Uzumakiego.
Oczy Iruki wypełniły się łzami, lecz Umino nie pozwolił im popłynąć. Zamiast tego, chunin bardzo mocno objął Naruto i wymówił te słowa, na które Naruto czekał tak długo.
- Jestem z ciebie dumny, Naruto. Nawet nie wiesz jak dumny.
Tydzień później, Naruto z wielkim entuzjazmem usiadł na wolnym krześle w klasie, w której zdał swój test ninjutsu.
Jednak tym razem, więcej spojrzeń było skierowanych w jego stronę.
W końcu, od czasów Itachi'ego Uchihy, żaden uczeń Akademii, żaden, nie zdał egzaminu, dopóki jego lub jej wiek nie osiągnął liczby dziesięciu lat. A teraz, ten blond włosy chłopak, który wyglądał, jakby nie jadał pełnych posiłków, siedział pośród dwunastolatków, którzy mieli za sobą cztery lata nauki, gdy on uczył się zaledwie jeden rok. Jeden rok, nie więcej, nie mniej.
Niektórzy oczywiście byli nieco bardziej podejrzliwi, jeśli chodziło o dziewięciolatka. Uważali, że może ten chłopaczek z niebieskimi oczami jakoś oszukiwał, przez co zdał albo był szpiegiem?
Haruta była jedną z tych osób. Nie spuszczała wzroku z Uzumakiego, ale gdy zagadały do niej Kinmaru i Otsuri, dziewczyna odwróciła swoją uwagę od chłopaka i skupiała się na tym, co mówiły do niej jej przyjaciółki. Mimo wszystko, ten dzieciak był inny, wręcz dziwny. Nie mogła zmusić się do myślenia o kimś innym niż o tym tajemniczym, młodym geninie.
Uch, życie jest zdecydowanie zbyt skomplikowane.
Kiriko, również świeży genin i dwunastolatek, także rzucał dyskretnie spojrzenia na niby niepozornego chłopca. Coś tu zdecydowanie nie pasowało i Kiriko obiecał sobie, że dowie się tego prędzej czy później. Tak samo obiecało sobie kilka innych osób, ale kto by tam trudził się, by się tego dowiedzieć?
Wreszcie, do klasy wszedł Kitone Gekko, ich pierwszy egzaminator.
Gekko był głównym nauczycielem dla tej klasy od czterech lat - no, nie licząc Jinchuuriki'ego Kyuubi'ego -, więc to był jego obowiązek, by zapoznać swoich już-nie-uczniów-Akademii ze swoimi przydziałami.
Po „krótkiej" mowie, o tym jak być dobrym shinobi, być przydatnym dla wioski i chronić jej mieszkańców, tak jak swoich kompanów, Gekko wreszcie zaczął odczytywać tegoroczne drużyny.
- Drużyna Pierwsza: Fumiko Hanji, Aburame Senshi oraz Tatagai Ryuusen.
Pan Kitone przeczytał skład pierwszej drużyny i przechodził do kolejnych, bardziej lub mniej interesujących. Jak na razie, najbardziej interesującym składem była drużyna, którą chunin miał właśnie odczytać.
- Drużyna Czwarta: Hanadao Shinji, Inazuma Sayuri, Uzumaki Naruto.
Naruto wyłączył się w momencie, w którym wychwycił swoje imię.
Handao Shinji. Inazuma Sayuri.
Mały Uzumaki zastanawiał się, czy Shinji i Sayuri będą dla niego mili, czy może nieprzyjacielscy i i go odtrącą tak jak wszyscy? Naruto miał się wkrótce dowiedzieć.
Gdy Gekko skończył odczytywać nowe składy, chunin uprzedził nowych geninów, że ich jounini-mistrzowie powinni pojawić się za niedługo, więc mają na nich poczekać.
W momencie, w którym czarnowłosy chunin Kitone opuścił salę, gwar wzniósł się niemal natychmiast.
Wszyscy dzielili się swoimi opiniami z rówieśnikami, a Naruto wciąż się uśmiechał, pomimo niesamowitych teorii na temat swojego mistrza, drużyny oraz misji, na które będą chodzić, krążących po jego głowie.
Na pewno wszystko będzie świetne!
Hanadao Shinji nie był tym typem kolesia, który się poddaje.
O nie, Shinji był dobrze wychowany, wytrenowany i w każdej chwili mógł postawić swoje życie na szali, jeśli jego przyjaciele tego potrzebowali.
Problem był taki, że Shinji nie miał przyjaciół.
Kolegów, znajomych, oczywiście że tak, ale Shinji jeszcze nikogo nie uważał za swojego przyjaciela. Nikt jeszcze nie był bliski jego sercu, oprócz jego rodziny i jego słodkiej, młodszej siostry. Shinji jeszcze z nikim nie zaprzyjaźnił się tak bardzo, więc jeśli ktoś miał być pierwszym prawdziwym przyjacielem Shinji'ego, czemu by nie ktoś z jego drużyny?
Tak. Shinji został przydzielony do składu z Sayuri, niesamowitą dziewczyną, która nie myślała tylko o ciuchach i chłopakach, oraz Naruto, który bardzo wcześnie zdał egzamin i niemal emanował szczęściem.
Nagle Shinji poważnie zastanawiał się, czy ta drużyna na pewno będzie współpracować.
Inazuma Sayuri przyłapywała się na gapieniu się na zdecydowanie młodszego od nich chłopca, który okazał się być jej nowym kompanem.
Nerwowo bawiąc się miedzianymi włosami, Sayuri okazjonalnie rzucała spojrzenie swojemu koledze z klasy, Shinji'emu, z którym również miała być w drużynie.
Sayuri lubiła Shinji'ego i w ogóle, ale przez zachowanie swojego rówieśnika- który wydawał się być aktualnie głęboko pogrążony w swoich myślach –Sayuri zaczynała wątpić, czy ten skład będzie na pewno dobrze funkcjonować.
Och, gdyby tylko wiedziała, że Shinji myśli o tym samym, dokładnie o tym samym.
Po pół godzinie, w sali zostały tylko trzy osoby – Shinji, Sayuri i oczywiście Naruto. Trójka z nich zdecydowała się przedstawić sobie i usiąść razem; w końcu i tak musieli poczekać na ich sensei'a, racja? Kiedyś i tak musieli się zapoznać, a jak nie potem, to teraz. O ile Shinji i Sayuri znali siebie przez cztery lata, o tyle Naruto nie wiedział nic o nich, a oni nie wiedzieli nic o Naruto.
Kłopotliwe, jakby to powiedział pewien leniwy Nara. Ale komu to tam przeszkadzało?
Wreszcie nadszedł ten czas, w którym do ich sali wkroczył wysoki Jounin z ciemnobrązowymi włosami i ciepłymi, czarnymi oczami. Uśmiechał się lekko do nowego składu, trzymając ręce w kieszeniach typowego, granatowego ubioru jounina. Opaska ze znakiem Konohy dumnie widniała na jego czole.
- Przenieśmy się na dach, co wy na to, Drużyno Czwarta?
Tak więc, wszyscy z nich po czterech i pół minutach byli na dachu.
Hokage zaplanował i dopracował swój plan do absolutnie każdego szczegółu.
Nie było mowy, by coś poszło nie tak, jak przewidywał – co akurat okazało się prawdą.
Wszystko szło tak, jak Stary Sarutobi przemyślał, ale nawet Sandaime Hokage nie przewidział, że Hatake Kakashi wparuje do jego gabinetu, będąc lekko (ta, jaaasne) zirytowanym.
Ale jak tu nie być złym?
Początkowo Naruto miał być w drużynie, która będzie pod opieką Kakashi'ego, wiernego shinobi i silnego przeciwnika.
Kakashi miał uczyć syna swojego mistrza, ale jak się okazało, na niewiele nawet zdały się protesty byłego kapitana ANBU. Naruto już został przydzielony i Sarutobi nie mógł nic zmienić, przynajmniej do czasu, gdy Naruto weźmie udział w Egzaminie Na Chunina.
Reasumując, burzliwe spotkanie skończyło się wyjściem bardzo rozzłoszczonego Kakashi'ego, który mamrotał pod nosem, że zabije Tego Drania.
Sarutobi patrzył, jak jego drugi pod względem wieku syn, Corazon Sarutobi, właśnie zaznajamia się z drużyną o wielkim potencjale, lecz także z drużyną o dużej ilości pracy przed nimi.
- Przedstawcie się, byśmy się lepiej poznali, co wy na to? – Drużyna Czwarta usadowiła się na wykafelkowanych schodkach, które znajdowały się na dachu Akademii.
Po co tu schody, tak w ogóle? To nie ma sensu, prawda?
Ale w tym świecie wszystko jest bez sensu.
- O czym mamy powiedzieć, sensei? – zapytał wesoły dziewięciolatek, który był zdecydowanie za niski, jak na swój wiek. Specjalny jounin zdecydował, by porozmawiać o tym niskim problemie później.
- Co wy na to, bym powiedział jako pierwszy, a wy byście poszli za moim przykładem?
Sarutobi spotkał się z aprobatą trzech świeżych geninów w formie potaknięcia.
– Dobrze. Nazywam się Sarutobi Corazon. Moje ulubione jedzenie to dango. Lubię czytać książki i bawić się z moim bratankiem.
Nie lubię… hm, jest wiele rzeczy, które nie lubię, na przykład aroganckich bachorów albo zbyt pewnych siebie ninja.
Co do moich marzeń, to chcę założyć rodzinę i chronić to, co dla mnie najważniejsze. – oznajmił z uśmiechem swoim podopiecznym. Podczas gdy Sayuri i Shinji wyglądali na zdumionych, Naruto uśmiechał się jeszcze szerzej.
Corazon uważał to za dziwne, ale cóż, kim on jest, by oceniać takie rzeczy?
- Następny idzie Shinji.
Czarnowłosy chłopak zastanowił się zanim przemówił i potarł swój kark. Oj, pomyślał Corazon, trzeba będzie pozbyć się pewnych nawyków.
- Jestem Hanadao Shinji. Moje najmniej ulubione jedzenie to mięso. – Shinji skrzywił się, mówiąc ostatnie słowo, jakby to było jakieś przekleństwo. – Nie lubię dokładnie tego co sensei, a lubię trenować, zajmować się moją młodszą siostrą, Rebeccą oraz patrzeć w gwiazdy. W sumie, nigdy nie myślałem nad moim marzeniem, ale sądzę, że po prostu chcę mieć prawdziwych przyjaciół, którzy nigdy mnie nie zostawią. – Wyglądał na trochę przybitego, więc Corazon tylko przytaknął i gestem nakazał Sayuri, by zaczęła mówić coś o sobie. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- I-Inazuma Sayuri. – Rozpoczęła trzęsącym się głosem, ale po paru głębokich wdechach, kontynuowała. – Nienawidzę tsunamayomaki, a uwielbiam takoyaki. Lubię... – zastanowiła się przez chwilę, zanim wreszcie znalazła satysfakcjonującą ją odpowiedź. – Lubię pieczęcie i w przyszłości chciałabym znaleźć sposób, by zlikwidować tę cholerną pieczęć, którą dostaje każdy Hyuuga w Gałęzi rodziny. – przerwała na chwilę, jakby niepewna, co powiedzieć.
Może wyjawiła im zbyt dużo? Nie, w końcu ten skład, to jej nowi przyjaciele, nowa rodzina. Tak, w to Sayuri głęboko wierzyła; że wreszcie znalazła nową rodzinę.
- Nie lubię, gdy ktoś ucieka od wrogów lub uważa, że jest najlepszy. Ktoś zawsze będzie kilka kroków w przód.
Corazon spojrzał oceniającym wzrokiem na zamyśloną na dziewczynę, analizując to, co powiedziała.
Mądre słowa, pomyślał, mądre słowa.
W końcu przyszedł czas na blondwłosą kulę energii, którą był młody Naruto.
- Nazywam się Uzumaki Naruto! – oznajmił wesoło, kiwając się radośnie na boki. – Uwielbiam ramen najbardziej ze wszystkich! Lubię robić żarty i uciekać przed tymi śmiesznymi ninja w porcelanowych maskach. A najbardziej to lubię Irukę, bo on jako jedyny patrzy na mnie normalnie. – Jego entuzjazm trochę przygasł, a Corazon wpatrywał się w Jinchuuriki'ego, trochę wybity z równowagi.
Jednak Radosny Chłopiec szybko odzyskał to, co przed chwilą zniknęło (radość) i kontynuował.
– Nie lubię dziesiątego października i zapatrzonych w siebie egoistów. Zostanę Hokage, zobaczycie!
Pięknie, pomyślał uśmiechnięty Corazon. Że też akurat jemu trafił się syn Hokage, który również chce być Hokage.
Od tamtej pamiętnej chwili, ta czteroosobowa drużyna, w której było dwóch synów Hokage (w tym jeden Jinchuuriki), wydziedziczona Hyuuga i zdecydowanie zbyt samotny chłopiec z korzeniami z Iwy i Kiri, miała zacząć funkcjonować jako Drużyna Czwarta.
Och, cóż za chichot losu.
Tak, wiem, Corazon to zupełny OC (tak samo jak większość tutaj), ale został stworzony tylko na potrzeby tego fanfiction, oke? No.
Więc tak, pierwszy poważniejszy ff, od czasu, gdy zmieniłam swój styl pisania. Mam nadzieję, że się spodoba i w ogóle. Komentujcie, piszcie na PW, obserwujcie, dajcie znać, co o tym sądzicie!
Trzymajcie się!
