Betę wykonała kharcia. Przedstawiam historię Bleacha z perspektywy Hitsugayi Toushirou i jego dziewiątej oficer, Eiki Rei.

Rozdział 1

Hitsugaya Toushirou stanął przed wielkimi wrotami wiodącymi do kwatery głównej pierwszej drużyny i westchnął. Najbardziej nie lubił spotkań kapitanów wszystkich składów Gotei 13, a jedno z nich właśnie nadeszło. Całkiem niespodziewanie, należałoby dodać. Motyle Piekła w mgnieniu oka rozniosły wiadomości, a jego porucznik nie zamierzała ich długo zatrzymywać dla siebie. Dosłownie przed chwilą wpadła do jego gabinetu z triumfalnym uśmiechem – wiedziała, jak nie znosił tych „narad wojennych" – aby przekazać mu odpowiednie wiadomości. Generał Yamamoto natychmiast chciał widzieć u siebie pozostałych dwunastu dowódców, a to oznaczało duże kłopoty, o czym chłopak wiedział z własnego, długoletniego doświadczenia. Mimo młodzieńczego wyglądu, który sprawiał pozory niewinności i naiwności, kapitan dziesiątego oddziału przeżył wiele, jak na przykład dzieciństwo w Rukongai, czy krwawe bitwy, które pozostawiły na nim swoje ślady w postaci szpecących blizn.

W ogromnej sali czekały na razie tylko trzy osoby: Unohana, Soifon i Ichimaru. Oczy Toushirou zlodowaciały, gdy skrzyżował spojrzenia z dowódcą trzeciej dywizji. Białowłosy mężczyzna postanowił skorzystać z okazji, aby podejść i porozmawiać z właścicielem Hyorinmaru.

- Witaj, kapitanie dziesiątego składu – powiedział, a jego twarz wykrzywił typowy dla niego, lisi uśmiech. – Przybywasz jako jeden z pierwszych. Należy pogratulować twojemu porucznikowi.

- Ichimaru – warknął Toushirou. Pomyślał, że skoro dzień zaczął się tak źle, to gorzej już być nie może. – Trzymaj się z daleka od Matsumoto i mojego oddziału.

- Zaczynasz być przerażający, kapitanie dziesiątego składu.

Hitsugaya zacisnął pięści, ale jego umysł pozostał chłodny. Nie zrywał kontaktu wzrokowego z Ichimaru. Chciał, by mężczyzna sam to zrobił. Uśmiech Gina poszerzył się. W końcu mężczyzna skinął głową i odszedł w kierunku wchodzącego właśnie dowódcy szóstej drużyny, Kuchiki Byakuyi. Chłopak przyglądał się im spod przymkniętych powiek i nie zdziwił się, gdy zobaczył zmęczenie na twarzy długowłosego bruneta.

Podszedł powoli do swojego zwyczajowego miejsca i zwrócił twarzą do wrót. Leniwie obserwował Tousena i Komamurę, którzy, jak zwykle, przybyli razem. Osobiście Toushirou był bardzo zdziwiony tym, jak bardzo pierwszy z nich jest zależny od drugiego. Kilka razy zdarzyło się mu walczyć z niewidomym kapitanem i za każdym razem musiał przyznać, że jest to jeden z najbardziej utalentowanych szermierzy Seireitei, a także mistrz Kidou, magii demonów. Hitsugaya wiedział, że może się mierzyć ze ślepcem w walce Zanpakutou, ale jedyną znaną mu osobą mogącą pokonać go zaklęciami była jego stara przyjaciółka, Hinamori. Być może istniało więcej takich Shinigami, ale chłopak nie potrafił ich teraz wymienić.

Myśląc o dziewczynie, Toushirou zauważył zbliżającego się zwierzchnika piątego oddziału, Aizena. Jego wzrok natychmiast się wyostrzył, gdy zobaczył wymianę spojrzeń między nim i Ichimaru. W ich oczach była nienawiść tak wielka, jakiej on nigdy nie widział miedzy dwoma sojusznikami. Ignorując zbliżającego się do niego kapitana Ukitake, dowódcę trzynastej drużyny, podszedł bliżej zadeklarowanych wrogów.

- Powinieneś być bardziej ostrożny, kapitanie piątego składu – Hitsugaya usłyszał, jak Gin zwraca się do Aizena w swój ulubiony sposób.

- To ty powinieneś być bardziej ostrożny, Ichimaru – spokojny zazwyczaj głos dowódcy piątego oddziału przeszedł w syk. – Obserwuję cię. Witaj, kapitanie Hitsugaya. Słyszałem, że znowu dotarłeś do sali spotkań jako jeden z pierwszych. Przekaż wyrazy uznania porucznik Matsumoto.

Ostatnie słowa zostały wypowiedziane normalnym tonem. Spojrzenie Aizena również na powrót stało się ciepłe, wręcz opiekuńcze. Odwrócił się do chłopaka i uśmiechnął. Toushirou wiedział, że uprzejmość szatyna była jednym z wielu powodów, dla których Hinamori zdecydowała się dołączyć do Gotei 13. Hitsugaya ruszył za dowódcą przyjaciółki, by wrócić na swoje miejsce przed przybyciem generała Yamamoto. Jego wzrok prześlizgnął się jeszcze raz po twarzy Ichimaru. Widząc źle skrywany triumf mężczyzny, Toushirou poczuł jak po jego kręgosłupie przeszły dreszcze.

Zdążył wrócić do szeregu i stanąć między kapitanami Kyouraku i Kurotsuchi, gdy otworzyły się drzwi wiodące do prywatnych kwater generała. Najpierw wyszedł z nich porucznik pierwszego oddziału, Sasakibe, za nim zaś posuwał się zgarbiony starzec, opierający się na drewnianej lasce. Jednak wygląd zwierzchnika pierwszej dywizji nikogo nie zwiódł. Był najsilniejszym wojownikiem w Seireitei, a jego Zanpakutou najpotężniejszym z ognistych mieczy. Usiadł w specjalnie dla niego przygotowanym fotelu, mając widok na ustawionych w dwóch rzędach dwunastu kapitanów drużyn broniących dostępu do Społeczeństwa Dusz.

- Rozumiem, że jesteście zdziwieni nagłym wezwaniem – zaczął skrzekliwym głosem. Miał przymrużone oczy, ale Shinigami wiedzieli, że nie powinni dać się zwieść pozorom. Yamamoto Genryuusai stał na czele Gotei 13 już od kilkuset lat, jeśli nie dłużej. – Jednak zanim przejdziemy do właściwej części spotkania, zajmiemy się sprawami lżejszymi, na które później może zabraknąć czasu.

Starzec rozejrzał się po swoich lojalnych podwładnych. Żaden nigdy nie kwestionował jego słów, przynajmniej nie przy innych dowódcach, ale podczas spotkań ze swoimi dwoma ulubionymi uczniami, Ukitake i Kyouraku, sam się z siebie naśmiewał. Mężczyzna w duchu pogratulował sobie skompletowania tak doborowego składu obrońców Społeczeństwa Dusz. Co prawda, nadal miał obiekcje związane z Kenpachim, ale poza tym uważał ich za najlepszy możliwy zespół. Szczególnie dumny był z dwojga z nich, tych, którzy najkrócej służyli na tak wysokim stanowisku – Kuchiki i Hitsugayi. Obaj doskonale zorganizowali szóstą i dziesiątą drużynę.

We wszystkich zaś podziwiał cierpliwość. Skinął ręką na swojego porucznika, Sasakibe, który jako jedyny spośród niższych rangą miał prawo pojawiać się na cotygodniowych spotkaniach. Przywołany wystąpił przed swojego dowódcę i zaczął odczytywać listę osób przydzielonych do obserwacji poszczególnych miast na Ziemi. Obaj wiedzieli, że jeden z kapitanów w pewnym momencie zaprotestuje.

- Z oddziału trzynastego, do patrolowania miasta Karakura w Japonii oddelegowana zostanie Kuchiki Rukia. Kapitanie Ukitake, proszę przekazać jej rozkazy.

W momencie, gdy Sasakibe skończył wyczytywać nazwiska, Byakuya wystąpił przed szereg i przyklęknął na jedno kolano, zwracając twarz w stronę generała. Jego twarz przypominała, jak zwykle, wypraną z emocji maskę, ale wprawny obserwator mógł zauważyć drgający przy skroni mięsień, oznakę ledwo opanowanego wybuchu. Yamamoto w duchu pogratulował mężczyźnie doskonałej samokontroli, chociaż wiedział, że jest to zasługa arystokratycznego wychowania, które nie pozwalało na okazywanie jakichkolwiek uczuć.

- Mów, kapitanie Kuchiki – w głosie starca można było wyczuć nutkę rozbawienia.

- Jako członek rodziny mam prawo zaprotestować przeciw wysyłaniu Kuchiki Rukii na Ziemię – jego obojętny ton poniósł się echem po ogromnej sali. – Dziewczyna nie jest jeszcze dostatecznie przygotowana na dłuższą misję patrolową.

- Kuchiki-sama, czy myślisz, że zaproponowałbym udział Rukii w takiej misji, gdybym nie sądził, że moja drużyna dobrze ją do niej przygotowała? – zapytał Ukitake, uśmiechając się nieznacznie. – Jest silna i inteligentna, poradzi sobie. I wierzę, że będzie szczęśliwa mogąc, choć przez chwilę, pobyć na Ziemi.

- Kapitanie Ukitake, uważasz, że moja siostra nie czuje się dobrze w Seireitei?

- Wystarczy! – głos generała był wyraźny i donośny, zdecydowanie nie wskazywał na wiek jego właściciela. Rozbawienie zastąpiła stanowczość. – Decyzja w jej sprawie została podjęta, rozkazy wydane. Kapitanie Ukitake, upewnij się, że je wykona. Bez względu na nastawienie swojego brata.

- Tak, generale – Kuchiki i Ukitake wypowiedzieli te słowa jednocześnie. Byakuya szybko wycofał się do szeregu. Starał się zignorować triumfujące spojrzenie Ichimaru, dla którego obserwowanie całej sceny musiało być niezwykle zabawne.

- Kapitanie Hitsugaya – Toushirou ze zdziwieniem usłyszał jak porucznik Sasakibe wywołuje jego nazwisko. Nieświadomie wysunął się przed pozostałych kapitanów i przyklęknął, jak wcześniej Kuchiki.

- Generale, poruczniku – skinął szybko głową obu mężczyznom i opuścił wzrok. Mimo sprawowania swojej funkcji od kilkudziesięciu lat, nadal nie przywykł do rozmawiania wprost z Yamamoto.

- Słyszałem, że w twojej drużynie jest całkiem nowy nabytek – rozpoczął starzec zdawkowym tonem, pozostawiając chłopakowi możliwość rozwinięcia tematu w sposób, jaki był dla niego najwygodniejszy.

- Jedna z absolwentek Akademii Shinigami nalegała, aby trafić do dziesiątej dywizji. Osobiście ją przetestowałem – zastanowił się, co jeszcze mógłby dodać. – Całkiem dobrze posługuje się Zanpakutou, w Akademii miała najwyższą ocenę z zajęć Kidou, dlatego chciałbym, żeby kapitan Tousen sprawdził jej umiejętności w tej dziedzinie…

- Wysoko stawiasz temu dziecku poprzeczkę, kapitanie dziesiątego składu – dało się słyszeć pomruk. Toushirou wiedział, kto wypowiedział te słowa. Tylko Ichimaru tak się zwracał do pozostałych dowódców.

- Została oceniona przez najlepszych wykładowców Akademii na tyle wysoko, że nie widzę żadnych przeciwwskazań – odparł, nie odwracając się. Po chwili przez jego wargi przemknął ledwo widoczny uśmiech. – Kapitanie Ichimaru, gdybym nie martwił się o twoje bezpieczeństwo, byłbyś pierwszym, do którego bym się zwrócił w tej sprawie.

Chłopak usłyszał, że ktoś pozwolił sobie na parsknięcie śmiechem, ktoś inny westchnął. Zauważył też, że kapitan Soifon, dowódca drugiej dywizji i służb specjalnych, zacisnęła pięści ze złości. Postanowił więcej nie odgryzać się Ichimaru w jej obecności.

- Dziękuję, kapitanie Hitsugaya za ten światły komentarz dotyczący zdolności Kidou kapitana Ichimaru – zaskrzeczał Yamamoto, na co dziewczyna przewróciła oczami. – Ale tym, co mnie interesuje, jest fakt, że z miejsca stała się dziewiątym oficerem w twojej drużynie.

- Jak powiedziałem, generale – Toushirou powstrzymał się od westchnięcia. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo nie lubi się powtarzać. – Eiki Rei to mistrzyni magii demonów. Jeśli chodzi o walkę mieczem, opanowała Kendo. A skoro już trafiła do mojej dywizji, mogłem przydzielić jej dowolne miejsce, włącznie z stopniem porucznika.

Zarówno Hitsugaya, jak i Yamamoto zauważyli, że gdy padło nazwisko dziewczyny, kapitan Ukitake drgnął. Na jego ustach wykwitł dumny uśmiech, kiedy chłopak kontynuował i mówił o umiejętnościach dziewczyny. Mimo to, milczał, jak zaklęty. Generał zacisnął zęby i wywołał go.

- Kapitanie Ukitake, wiesz coś o Eiki Rei?

- Tak, generale, kapitanie Hitsugaya – kaszel przerwał jego wypowiedź. Gdy uspokoił oddech, zwrócił się wprost do chłopaka. – To ja znalazłem ją w Rukongai. Spędziła tam kilkanaście lat, po śmierci w wypadku samochodowym. Emanowała bardzo silnym reiatsu, więc zabrałem ją do Seireitei. Powiedziała mi, że odmieniłem jej los, każąc jej iść do Akademii Shinigami. Jest dobra, ale porucznikiem bym jej nie zrobił, kapitanie.

- Dlaczego nie chciałeś, żeby trafiła do twojej drużyny, kapitanie Ukitake? – zapytał zdumiony Toushirou. Zwyczajem było, że dusza znaleziona w Rukongai przez kapitana i zabrana do Akademii, była potem przyjmowana do oddziału, z którego pochodził kapitan.

Ukitake uśmiechnął się krzywo. W jego oczach pojawiło się swego rodzaju rozrzewnienie, którego Toushirou nie potrafił zinterpretować.

- Chciałem, żeby trafiła do mnie. Traktuję ją trochę jak córkę, której nigdy nie miałem… - w jego głosie dało się słyszeć tęsknotę. – Ale powiedziałem jej, że ma wybierać logicznie. Skoro wybrała twój skład, kapitanie, to znaczy, że znalazła w nim coś, czego brakowało innym.

- Dziękuję, kapitanie Ukitake – uciął generał. – Może przejdziemy teraz do omówienia sprawy, dla której was tu zwołałem? Bo chyba nie musimy tracić cennego czasu na wychwalanie jakiejś uczennicy? Kapitanowie Ukitake i Hitsugaya będę mogli się spotkać później, przy czarce sake.

Obaj zainteresowani skinęli głowami na znak zgody. Toushirou wrócił na swoje miejsce. Kyouraku nachylił się do niego na moment przed rozpoczęciem przemowy generała:

- Gratuluję, kapitanie Hitsugaya – wyszeptał. Po jego wargach błąkał się lekko złośliwy uśmieszek, który chłopak znał, oznakę dobrego żartu. – Rei-chan jest dość wybuchową osobą. Mam nadzieję, że sobie z nią poradzisz.

Młodszy Shinigami uśmiechnął się półgębkiem, całą uwagę poświęcając temu, co mówił generał Yamamoto. A nie miał do przekazania dobrych wiadomości.

- Wczoraj zespół patrolujący Rukongai dostrzegł pewne… nieprawidłowości.

Starzec urwał w tym momencie i westchnął. Większość zebranych zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, dlaczego dowódca tak akcentuje słowo „nieprawidłowość". Nie zareagowali tylko Kurotsuchi i Ichimaru. Kapitan dwunastej dywizji, czyli departamentu technologicznego, właściwie nigdy nie okazywał zdziwienia, najwyżej ciekawość. Nie był jednak zainteresowany Rukongai, więc nawet nie ukrywał znudzenia. Z kolei Gin cieszył się, z jakiegoś niewytłumaczonego powodu. Prawdopodobnie Ichimaru wie już, co się zdarzyło, pomyślał Toushirou, tak samo, jak kilku innych zgromadzonych w sali Shinigami.

- W jednej z północnych dzielnic Rukongai stoją opuszczone domostwa. Dusz, które jeszcze niedawno tam były, nigdzie nie ma. Służby specjalne kapitan Soifon, oddział do spraw wykrywania reiatsu nie był w stanie ich znaleźć – referował z pozoru obojętnie Yamamoto, co samo w sobie było dziwne, gdyż zazwyczaj takimi sprawami zajmował się Sasakibe. Nie zwracał też uwagi na zaszokowane twarze niektórych kapitanów. – W przybliżeniu trzysta dusz znikło z powierzchni Społeczeństwa Dusz. Czy ktoś z was ma jakieś pomysły, co mogło się z nimi stać?

Starzec dopiero teraz spojrzał na swoich podwładnych. Kurotsuchi w końcu sprawiał wrażenie zainteresowanego, Unohana zasłoniła dłonią usta, by powstrzymać okrzyk, Kyouraku i Ukitake wymienili zdziwione spojrzenia, Aizen spuścił wzrok. A Hitsugaya patrzył przez cały czas na Ichimaru, którego twarz rozjaśniała się z każdym zdaniem. Dopiero poczuwszy na sobie spojrzenie chłopaka, Gin odwrócił się do niego i schylił głowę, prezentując smutek.

Toushirou zacisnął zęby w milczącej złości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest w rzeczywistości właściciel Shinsou. Oschły i zimny, radujący się cudzym nieszczęściem. Młody Shinigami nie potrafił zrozumieć, dlaczego Matsumoto zawsze się za mężczyzną wstawiała.

- Chciałbym powołać grupę śledczą, która wyjaśni to przykre zdarzenie – obwieścił Yamamoto. Jego sokoli wzrok prześlizgnął się po wszystkich zgromadzonych. Zatrzymał się przy końcu jednego z szeregów. – Dowództwo nad śledztwem obejmie kapitan Hitsugaya, którego obiektywności zawierzymy. Kapitanowie Kurotsuchi i Unohana są zobowiązani udzielić mu wszelkiej pomocy. Proponuję również połączyć siły z składem kapitan Soifon i jej oddziałami specjalnymi. Kapitan Hitsugaya ma prawo poprosić o pomoc każdego dowódcę, którego chce i poproszony nie może odmówić. Sprawa zaginionych dusz z Rukongai jest w tym momencie priorytetowa. Najpierw chciałbym otrzymać raport z miejsca zbrodni. Dokładny raport, kapitanie Hitsugaya. Zbierz zespół. Wyruszacie do Rukongai.

Toushirou przełamał opór, jaki stawiało jego ciało po wyznaczeniu mu zadania tak ogromnej wagi. Skinął głową i powiewając swoim haori szybko skierował się do ogromnych wrót. Mijając Ukitake zwolnił.

- Przykro mi, Ukitake-san, ale dzisiaj nie porozmawiamy o twojej uczennicy – wymamrotał, już częściowo skupiony na składzie zespołu. – Mam misję do wykonania.

- Zabierz ją ze sobą, Shirou-chan – Ukitake zwrócił się do chłopaka w sposób, którego młody Shinigami nienawidził. Spojrzał na mężczyznę i powoli z jego oczach rozbłysło światełko. – Może wtedy rozmowa nie będzie nam potrzebna.

- To dobry pomysł – odparł Hitsugaya z zamyśleniem. – To zdolna, młoda dziewczyna. Powinna się nadawać do zespołu. I jeszcze jedno, Ukitake-san…

Mężczyzna zniżył lekko wzrok, by skrzyżować spojrzenie z Toushirou.

- Nie nazywaj mnie Shirou.

Oddalając się, chłopak usłyszał jeszcze jak Ukitake i Kyouraku wybuchają serdecznym śmiechem. On również się uśmiechnął, co w niewielkim stopniu zlikwidowało jego nagłe zdenerwowanie.

* * *

Z areny treningowej położonej niedaleko siedziby dziesiątej dywizji dobiegały odgłosy zaciętej walki. Matsumoto Rangiku starała się nie biec, ale dostała od swojego dowódcy bezpośredni rozkaz, by zebrać pięcioosobową drużynę. Już wychodząc z gabinetu białowłosego Shinigami została zawrócona, aby wysłuchać dodatkowego polecenia.

Po chwili wyszła z biura. W jej wzroku można było odczytać zdumienie. Po raz pierwszy kapitan Hitsugaya osobiście poprosił o udział któregoś z oficerów w misji, myślała, śpiesząc się na arenę. Zawsze zostawiał mi wolny wybór.

Dotarłszy do szczytowej części obiektu, Matsumoto zaczęła powoli schodzić po kamiennych schodkach. Z podziwem spoglądała na walczących, mimo że to, co widziała, było tylko sparingiem. Niska, bardzo młoda dziewczyna skrzyżowała swój Zanpakutou z mieczem Madarame Ikkaku. Walczyła stylem Kendo, więc trzymała katanę w obu dłoniach, ale Matsumoto wiedziała, że w każdej chwili może oswobodzić jedną rękę, by rzucić zaklęcie Kidou. Zamiast tego natarła na mężczyznę i skoczyła w shuunpo, by pojawić się po jego drugiej stronie. Okręciła się w miejscu i porucznik dziesiątej drużyny mogła zobaczyć, jak długie, niezwiązane włosy uderzają Ikkaku w twarz. Wtedy Shinigami zobaczyła swoją przełożoną. Roześmiała się i powiedziała coś do przeciwnika.

Matsumoto po chwili znalazła się tuż przy nich. Skinęła głową mężczyźnie, potem zaś spojrzała z sympatią na najnowszą podopieczną.

- Dziewiąty oficerze Eiki, kapitan Hitsugaya zbiera zespół śledczy do zbadania sprawy w Rukongai i dostał radę, by zabrać ciebie – powiedziała z uśmiechem, który poszerzał się w miarę jak oczy dziewczyny rozszerzały się ze zdumienia. – Masz pół godziny, by przygotować się i zjawić przy północnej bramie Seireitei.

Eiki skinęła głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Widziała tylko, jak Matsumoto uśmiecha się do niej i mówi, że kapitan osobiście poprosił o jej obecność.

- Rangiku-san… - rzuciła za odchodzącą porucznik. Kobieta odwróciła się. – Kto polecił mnie kapitanowi Hitsugayi?

- Nie wiem – odpowiedziała spokojnie. Też chciałabym wiedzieć. – Musisz sama go o to zapytać.

- Sądzisz, że mogę? – Rei zwróciła się z pytaniem do stojącego obok, opartego o swoją włócznię Ikkaku. – Mogę spytać o coś takiego bezpośrednio mojego dowódcę?

- A czemu nie? – mężczyzna odpowiedział pytaniem. Przywrócił swój Zanpakutou do formy katany i schował do pochwy przytroczonej do pasa hakamy. – Każdy z oficerów powinien mieć dobry kontakt z kapitanem. Pomyśl…

- Och, dobry pomysł – zadrwiła z siebie. – Pomyśleć powinnam była już dawno.

Madarame roześmiał się. Poczucie humoru dziewczyny bardzo się mu w niej spodobało. Był to również jeden z powodów, dla których zgodził się z nią trenować walkę na miecze. A gdy zobaczył w jakim stopniu opanowała Kendo, on sam zrozumiał, że wiele się od niej nauczy.

- Głuptasie – nadal śmiejąc się, kontynuował. – W każdym razie… Kiedyś możesz zostać jego porucznikiem. Albo nawet kapitanem innego składu. Wtedy będziecie na równej stopie i będziesz musiała mieć z nim dobry kontakt.

- Szkoda, że w takiej chwili musieliśmy przerwać – powiedziała chwilę później, gdy szli w stronę trybun, gdzie Rei zostawiła wszystkie swoje rzeczy, włącznie z pochwą miecza.

- Prawda – Ikkaku natychmiast przyznał jej rację i podchwycił temat. – Kiedy nasz następny sparing?

Eiki spojrzała na przyjaciela, próbując jednocześnie zawiązać pas wokół swojej hakamy. Potem zerknęła w niebo, starając się przypomnieć sobie, czy ma już jakieś plany na później, czy może wygospodaruje trochę czasu na trening.

- Obiecałam poćwiczyć z Yumichiką, ale on chyba nie powinien mieć nic przeciwko, jeśli do nas dołączysz.

Ikkaku ponownie się roześmiał.

- Więc z nim pogadam – odparł między dwoma wybuchami śmiechu. – A ty się pospiesz, Rei-san. Chyba nie chcesz się spóźnić na swoją pierwszą misję?

Eiki pokiwała przecząco głową i szybko wbiegła na schody.

- Życz mi szczęścia – zawołała i pobiegła przed siebie.

Jej włosy powiewały za nią jak czarne haori…