Jack x Lacie – Jestem Twoją zabawką.
Grób ma kształt złotego krzyża. Jestem z niego dumny – sam go zbudowałem. Klękam przy nim i dłonią oczyszczam nazwisko na nagrobku. A właściwie imię, tylko imię. Bardzo piękne imię.
Lacie...
Czuję szorstkość kamienia pod palcami, okrytymi białą rękawiczką. Nie umiem nic jej powiedzieć. Mówią, że umarli słyszą słowa osób, które ich kochają. Ale, co ja mogę powiedzieć Lacie? Że zabiłem jej brata? Że przeze mnie jej córka popełniła samobójstwo? A ja jeszcze, na dodatek, za to wszystko, co zrobiłem, zostałem okrzyknięty bohaterem? Nie, lepiej zachować milczenie...
Tyle czasu, Lacie, tyle czasu...
I co z tego, że traktowała mnie jak zwierzątko, którym można się pobawić? Zwierzątka też się kocha, a niektórych ludzi już nie. Ale ona by mnie pokochała również jako człowieka... Prawda?
Dlaczego, Lacie, dlaczego?
Mówiła, że byłem dla niej jedynie zabawką. Nie obchodziło mnie to. Byle tylko, być tą zabawką, którą się bawi, byle tylko, otrzymać pozwolenie na przebywanie w jej towarzystwie. Dużo razy mnie uwodziła, ale ja nie należę do tych mężczyzn, którzy pragną ciała kobiety. Ja pragnąłem, aby mnie pokochała. To aż tak dużo?
Lacie, ile jeszcze każesz mi czekać?
Mógłbym do niej dołączyć – nie trzeba by było wiele... Wystarczyłby tylko jakiś nóż, może fiolka z podejrzaną substancją, albo po prostu zwykły sznur. Ale jestem tchórzem. Miałem odwagę sprawić, by inni połączyli się z nią, ale sam rady nie daję... Można być bardziej żałosnym?
Ale Ty to akceptujesz, co nie, Lacie?
Wstaję i odchodzę. Nie mogę dłużej na to patrzeć – to mnie przerasta. Chcę by wróciła. Raz ją straciłem, potem odzyskałem, a potem znów straciłem. Ale czy odzyskam ją po raz drugi?
Proszę, Lacie, proszę.
Pozwól mi się odzyskać.
Przyjdź do mnie, Lacie.
Chodź i pobaw się mną.
W końcu jestem Twoją zabawką...
