Spryt zaprowadził mnie aż tu, sztuczki pozwoliły mi wejść.

- Shintarou...- ktoś zapukał cicho do drzwi. Gdyby Midorima znajdywał się teraz w salonie z pewnością by go nie usłyszał. - Wiem że jesteś w korytarzy. Otwórz. Marznę tu. - Midorima westchnął i przekręcił klucz zwalniając zamek w drzwiach. Akashi uśmiechnął się delikatnie i wszedł do środka. Przeszedł obok Midorimy i skierował się od razu do salonu.

Wzrok na upragnionym obiekcie – nie trzeba mi innego przyjaciela.

Na zewnątrz pada już od dobrych kilku godzin, więc Midorima zdążył przygotować dla Akashi'ego ręcznik i suche ubrania. Nie zwraca on jednak na nie najmniejszej uwagi, zamiast tego siada z zadowoleniem na kanapie, a po jego odsłoniętym karku spływając krople deszczu. Jego długie palce rozpinają pierwsze guziki koszuli. - Jeśli chcesz się przebrać, zrób to w łazience. - Mówi szybko Midorima, odwracając się niezdarnie.

Uśmiech i wyzbycie się pozorów, byś uznał że słucham...

- Doskonale wiesz że nie mam zamiaru się przebierać. Do wykonania tej czynności musiałbym po zdjęciu ubrań włożyć inne...- Akashi mruczy pod nosem z rozbawieniem. Midorima odwraca się w jego stronę z rumieńcem pokrywającym większą część twarzy. - Nie...nie mam zamiaru pozwolić Ci...- Zawsze mi pozwalasz. - Akashi przerywa mu krótko i zsuwa bladoniebieską koszulę z ramion. - A gdybyś „nie miał zamiaru mi pozwalać" dlaczego czekałbyś na mnie podczas każdej burzy? - Akashi uśmiecha się ironicznie i rzuca koszulą gdzieś w kąt mieszkania.

Wezmę tylko to, po co przybyłem, potem już mnie tu nie ma.

Szybkie ruchy, nierówny oddech, zamglone spojrzenie, splecione razem palce i niedokończone pocałunki, szybkie i chaotyczne, pozostawiane na każdym możliwym skrawku ciała.

Sama paczka jest nieważna ,nie chcę zapuszczać korzeni.

Akashi usiłuje oprzeć się o twarde oparcie kanapy, przesunąć się, zmienić niewygodną pozycję, jednak coraz gwałtowniejsze ruchy Midorimy mu w tym przeszkadzają. Podpiera się na łokciu jednak już po chwili traci resztki równowagi gdy ich usta łączą się w szorstkim, niezdarnym pocałunku. Stróżka śliny łączy ich jeszcze chwilę po jego zakończeniu, po czym zrywa się i pozostaje na podbródku zarumienionego Akashi'ego. Czuje dreszcz przyjemności przechodzący wzdłuż kręgosłupa, kolejny ,kolejny...

Czas nakarmić bestię ,nie potrzeba mi innego przyjaciela.

Akashi wbija paznokcie złączonej z Midorimą dłoni w tą drugą i rozszerza powieki. Jego usta otwierają się, jednak nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Jego kręgosłup wygina się w łuk, ciężar drżącego ciała opiera na wolnej dłoni i palcach u stóp, przed oczyma widzi tylko jasne wybuchy białego światła. Potem czuje opadające na niego ciało Midorimy i wie że na dziś to już koniec.

Komfort jest zagadką krążącą mi pod skórą.

Kawa jest zimną i ohydną lurą, mimo to Midorima przełyka ją z niechęcią. Akashi wyszedł jeszcze zeszłej nocy, jak zwykle bez zbędnych słów. W tej chwili jego piękna żona, Ayame, podawała mu pewnie śniadanie, córeczka Ritsu prosiła by się z nią pobawił a syn, Shu, niezwykle poważny jak na swój wiek pouczał młodszą siostrę. Tata jest zmęczony, zeszłej nocy pracował do późna! Midorima zaciska dłoń na pustej, wyszczerbionej filiżance.

Po prostu daj mi to, po co przyszedłem i już mnie tu nie ma.

Ciche pukanie do drzwi rozlega się w korytarzu. Midorima wstrzymuje na chwilę oddech. -...Shintarou. - Spokojny puki co głos ledwo przebija się przez odgłos spadających kropli deszczu. - Wiem że tam jesteś. Dlaczego nie otwierasz? - Midorima zaciska dłoń na parapecie powstrzymując przemożną ochotę wyjrzenia zza okno. - Otwórz mi. - To rozkaz. Zimny i cichy. - Shin-chan, dlaczego tak stoisz przy tych drzwiach? - Takao opiera się o ścianę naprzeciw drzwi. Midorima zrywa się z miejsca i ciągnie za klamkę, na zewnątrz zastaje go jednak jedynie deszcz.

Kłamię, by dostać to, po co się zjawiłem.

- Dlaczego znowu tu jesteś? - Krople deszczu odbijają się od okna tworząc przyjemny odgłos przypominający muzykę. Akashi trzyma w dłoniach kubek z ciepłą herbatą, rozgrzewając za jej pomocą skostniałe palce ; wpatruje się w złotawy płyn, ignorując wbite w niego zielone tęczówki.

- Rozpadało się jak widzisz. Pomyślałem że wpadnę do Ciebie żeby tu przeczekać. - odpowiada spokojnie, z delikatnym, łagodnym uśmiechem z którym wygląda na dziesięć lat młodszego. - Kłamiesz. - Midorima miesza kawę w wyszczerbionej filiżance drżącą dłonią. - Kłamiesz i sądzisz że jestem na tyle głupi żeby Ci uwierzyć. Zawsze przychodzisz kiedy pada! Kiedy wreszcie z tym skończysz? - Akashi unosi wzrok znad kubka. - Kto wie? Z pewnością nie ja... Po prostu lubię się z tobą widywać, czy jest w tym coś złego? - Midorima odkłada filiżankę z brzdękiem. - Przestań zachowywać się tak, jakby Ci na mnie zależało! - Zaczyna unosić się z gniewnym wyrazem twarzy. To samo czyni Akashi, odkładając wcześniej kubek tuż obok filiżanki. - Zależy mi. - Mówi ostro, przykładając opuszki palców do policzka Midorimy i delikatnie je gładząc. - W końcu to Ciebie kocham najbardziej, Shintarou. - Midorima ucieka spojrzeniem, zagryza wargi i z całej siły próbuje powstrzymać pogłębiający się rumieniec. Chce coś powiedzieć, jednak Akashi go w tym uprzedza. - Wygląda na to że przestało padać. Wpadnę później. Proszę, czekaj na mnie. - Chwyta swój wciąż nieco przemoknięty płaszcz i wychodzi pośpiesznie, pozostawiając Midorime samego ze swymi myślami.

Kłamię, by dostać to, co jest mi potrzebne.

Midorima czeka. Siedzi w korytarzu na starym, wyszczerbionym miejscami, drewnianym krześle. Czeka, ale właściwie nie ma pewności na co, jednak nie jest w stanie zmusić się do porzucenia stanowiska. Obok jego stóp zbiera się średniej wielkości kupka popiołów opadających z trzymanego przez niego papierosa, nie zwraca na to jednak uwagi. Zaciąga się i jest w gruncie rzeczy pewny że nie minie piętnaście minut i deszcz przestanie padać. Tych piętnaście minut ustanawia sobie jako ostatnie minuty czekania. Jest już prawie dwudziesta trzecia gdy spada ostatnia kropla. O północy Akashi uśmiecha się do niego delikatnie, z wyrzutami sumienia. - Wybacz że jestem tak późno.

- Shin-chan...chodźmy na randkę. - Takao siada na oparciu fotela w salonie Midorimy. Ogień rozpalony w kominku oświetla jego twarz gdy mówi. Midorima spogląda na niego z zaskoczeniem ale nie odzywa się. - Nie masz nikogo, prawda? Co więc stoi na przeszkodzie? - Takao przekrzywia głowę i cicho, ledwo słyszalnie mówi. - Shin-chan...nie masz nic do stracenia, prawda? Tylko do zyskania. - Midorima siada w fotelu i opiera głowę o ramie Takao, nie do końca świadomie, starając się o niczym nie myśleć. - Dobrze. Czemu nie?

Kłamię z uśmiechem na twarzy, by dostać to, co moje.

Dźwięk dzwoniącego telefonu rozniósł się po mieszkaniu Midorimy, urywając się co chwilę i niecierpliwie rozpoczynając od nowa. Midorima pośpiesznie ruszył w jego stronę i chwycił za słuchawkę.

- Halo? Kto tam?

- ...z tej strony Akashi...chciałbym z tobą porozmawiać...

-...nie powinniśmy...ja...

- Nalegam. Będę za chwilę. - Bezchmurne niebo wymazuje szansę na odmowę.

- ...dlaczego znowu tu jesteś? - Promienie słońca wpadają przez okno, sprawiając iż różnorakie cienie grają na twarzy rudowłosego. Akashi ściska szklankę z zimną wodą, delektując się tą odrobiną chłodu. - Chcę z tobą porozmawiać... o nas. - odpowiada spokojnie, ze smutnym uśmiechem który sprawia że wygląda na dziesięć lat starszego. Midorima przełyka ślinę z pewną trudnością i odwraca wzrok. Głęboko w sercu wie, że nie chce widzieć go takim. Nie jego. - Nie mamy o czym rozmawiać. - Mimo tego, Midorima zwraca się do Akashi'ego ze stanowczością, jednocześnie odstawiając na stolik drżącą w jego dłoniach szklankę wody. - Wiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania, ale...nie sądzę by zmieniło się na gorszę...myślę że...- Midorima zacina się, nie mając pojęcia co właściwie chciał powiedzieć. Urywa i zagryza dolną wargę, gorączkowo rozmyślając nad wybrnięciem z sytuacji. - Nie prawda. - Akashi mówi twardo, patrząc prosto w oczy Midorimy. - Shintarou...dlaczego mi to robisz? - W oczach Akashi'ego błyszczą łzy. - Dlaczego zostawiasz mnie samego? Dlaczego już mnie nie kochasz? Co takiego ma on, czego nie mam ja...? - Pierwsze łzy spływają po jego policzkach. Usta Akashi'ego drżą. Powoli wstaje i nachyla się nad Midorimą, przykładając opuszki palców do jego policzka i delikatnie je gładząc. - W końcu to ja kocham Ciebie najbardziej, Shintarou...proszę, nie zostawiaj mnie...- Głos Akashi'ego łamie się, a jego głowa opada bezwładnie na ramie Midorimy. - Błagam... bez Ciebie jestem niczym... - Midorima zastyga, tracąc władzę nad własnym ciałem. Po chwili jednak obejmuje ciasno stojącego mu naprzeciw mężczyznę. Zaciska powieki i wdycha jego zapach. W końcu wie, czego brakowało mu przez ten cały czas gdy nie spadła ani jedna kropla deszczu. - Ja... ja również Cię kocham...najbardziej na świecie. - Twarz Akashi'ego ukrytą w fałdach ubrania Midorimy rozjaśnia triumfalny uśmiech.

- Shin-chan...dlaczego? - Takao opiera twarz na złączonych dłoniach. Nie wydaje się być zaskoczony czy zawiedziony, ale Midorima dobrze wie że to tylko pozory.

- Przepraszam, ale...sądzę że nie jesteśmy sobie przeznaczeni... - mówi cicho, nie mając wystarczająco odwagi by spojrzeć mu w oczy.

- O czym ty gadasz...Shin-chan, sam w to nie wierzysz... - Takao kręci głową w geście niedowierzania. W jego oczach pojawia się wyraźny szok. Z pewnością liczył na lepszą wymówkę. - Shin-chan...przez ten cały czas, jestem w stanie to z łatwością stwierdzić, ty... byłeś szczęśliwy. Więc dlaczego? Czego nie jestem w stanie Ci dać? - Takao wpatruje się błagalnie w swojego partnera, ten jest jednak w stanie udzielić mu odpowiedzi na pytanie. - ...czy jest przystojniejszy? Inteligentniejszy? Ma inne poczucie humoru? Co jest w nim takiego, że nie mogę się z nim równać? - Midorima patrzy na niego zszokowany po czym gwałtownie kręci głową, zaprzeczając. - Nie, nie, oczywiście że nie, po prostu... - kolejny raz Midorima nie ma pojęcia co powiedzieć. Takao uśmiecha się gorzko i szybkim ruchem pokonuje dystans które dzieli ich twarze. Zatrzymuje się na kilka centymetrów przed Midorimą i spogląda mu w oczy. Łączy ich usta w delikatnym, zimnym pocałunku, neutralnym i pozbawionym uczuć. - Shin-chan...chcę wiedzieć tylko jedno. Proszę, odpowiedz mi szczerze. Zrobisz to? - Midorima powoli kiwa głową. - Czy za każdym razem gdy podczas pocałunku zamykałeś oczy, wyobrażałeś sobie jego twarz? - Takao czeka cierpliwie na odpowiedź. Gdy ta w końcu nadchodzi zabiera swój płaszcz i otwiera drzwi wejściowe. Odwraca się w nich i posyła Midorimie ostatni, sztuczny uśmiech. - Żegnaj, Shin-chan. Będę trzymał za was kciuki. - Takao macha mu na pożegnanie i zatrzaskuje za sobą drzwi. Midorima czuje rozprzestrzeniającą się w jego głowie pustkę. Przymyka oczy i odchyla głowę, pozwalając by ogarnął go stan otępienia.

Potakując, patrzę jak poruszasz ustami

- Dlaczego nie zostaniesz? - Midorima zapala papierosa. To nowy nawyk, który nie przeszkadza jego kochankowi tak, jak przeszkadzały kolejne. Akashi odpala swojego papierosa, przykładając go do tego, którego w ustach trzyma Midorima i czeka aż ten rozwinie. - Mógłbyś powiedzieć żonie w firmie macie bardzo poważną sytuację, albo coś takiego...- mówi naiwnie, spoglądając na niego błagalnie. - Mógłbyś...? - Kąciki ust Akashi'ego unoszą się delikatnie ku górze gdy kiwa głową. Całuje Midorimę w czoło i chwyta telefon. Po chwili rozmowy układają się na kanapie w swoich ciasnych objęciach, całkowicie rozluźnieni i zrelaksowani.

Jeśli chcesz, mogę udawać...

Midorima ściska z całej siły rękaw bluzy Akashi'ego. Przez łzy nie zauważa jego pełnej pogardy twarzy. - Akashi...błagam...powiedz mi to...powiedz mi że mnie kochasz! - Akashi wzdycha cichutko, tak by Midorima tego nie usłyszał i klęka obok niego na zagraconej podłodze. Spojrzeniem obejmuje od dawna nie sprzątany salon, masę pustych opakowań po jedzeniu z paczki i górę brudnych ubrań. - Co się dzieje, Shintarou? - pyta łagodnie.

Bo spryt zaprowadził mnie aż tutaj...

- Błagam...jeśli mnie nie kochasz to...to okaże się że to wszystko nie ma najmniejszego sensu...że ja i Takao...że my...ale...ale przecież mnie kochasz, prawda? Najbardziej na świecie...- Midorima unosi pełne nadziei spojrzenie na Akashi'ego.

...a sztuczki pozwoliły mi wejść.

Akashi gładzi tłuste włosy Midorimy i obejmuje go kojąco ramieniem. - ...a gdybym wtedy nie skłamał...gdybym powiedział mu że zawsze gdy z nim jestem widzę twoją twarz...czy coś by się zmieniło...czy...- Midorima mamrocze nieskładnie, bardziej do siebie niż Akashi'ego.

Wezmę tylko to, po co się zjawiłem...

- Oczywiście że Cię kocham. Najbardziej na świecie. - Akashi przytula Midorimę z całych sił, gładząc go po plecach i podtrzymując w swych ramionach. Ten śmieje się cicho, a po jego policzkach spływają łzy. - Najbardziej na świecie...najbardziej...najbardziej...najbardziej. .. - powtarza wciąż i wciąż, powoli, bardzo powoli zaczynając w to wierzyć.

i już mnie tu nie ma.