Przedstawiam oto serię drabbli i Ginie i Rangiku, pisanych podczas wszelkich wolnych wieczorów. Zainspirował mnie do tego pewien cudowny fick (Stolen Kisses), a także jakże tradycyjnie, piosenki. Głównie Apocalyptica, ale i swój udział ma "Korowód" Grechuty.

Po przypomnieniu sobie kilku chapterów, stwierdziłam jednak, że zarówno Gin jak i Rangiku to dość osobliwe i tajemnicze postacie, o których naprawdę warto się rozpisać. Rozdziałów planuję koło dwudziestu, każdy po sto czternaście słów.

Narracja zamiennie, raz Gin, raz Rangiku.


I. Ewentualność

„Mamy prawo popełniać w życiu wiele błędów.(...) Oprócz jednego: tego, który niszczy nas samych."

~Paulo Coelho~

Jedyne rzeczy, które są naprawdę potrzebne człowiekowi do życia… to woda i obecność drugiego człowieka. Woda może być jakakolwiek, ważne, żeby codziennie czuć w ustach jej smak.

Z człowiekiem tak samo.

Może być jakikolwiek. Byleby codziennie odczuwać jego…

Obecność.

I fakt, że ten drugi człowiek jest. Nie musi mówić, choć może. Nie musi patrzeć, słyszeć, czuć… choć też na dobrą sprawę może. Nie musi wyglądać, być ani biedny, ani bogaty, nie musi koniecznie lubić towarzystwo drugiego człowieka. W skrajnym ubóstwie, pogardzie i pustych marzeniach najbardziej liczy się fakt, że można dzielić z kimś życie. Mimo wszystko.

Symbioza.

Ale ważne jest wówczas, by się nie pomylić, co do osoby, bo ewentualne rany źle się zagoją.