Rozdział I - Sen

Krople deszczu stukały delikatnie o szybę w oknie. Ciemna noc pokryła cały świat swoim cieniem. Chmury przysłoniły księżyc, tylko delikatne światło lampy zza okna ledwo przedzierające się przez deszcz oświetlało mały pokój.

Shun wreszcie zasnął. Znów rozmyślał o Ikkim, który po ostatniej walce znowu zniknął. Tak po prostu, bez słowa… Nawet, jeśli wiedział, że jego brat wróci tęsknił za nim. Pragnął stworzyć z nim prawdziwą rodzinę, nawet, jeśli nie miał matki, ani ojca miał swojego jedynego brata. Jednak ten nie pojawił się już od wielu dni.

Zielonowłosy chłopiec zacisnął palce na pościeli. Zupełnie tak, jakby trzymał kogoś za rękę… Powoli sen wkradł się do jego głowy i pojawił się obraz. Słońce świeciło jasno. Shun kroczył powoli ogrodem trzymając dłoń osoby, której twarzy nie widział. Niedaleko płynął mały strumyk z wodospadem, a wokół niego rosło mnóstwo niewyobrażalnych kwiatów. Tam właśnie zmierzał.

- Widzisz je, Lavielle? Rosną tam. – Powiedział męski, niski głos wskazując ręką różowe pąki. – Niebawem zakwitną.

- Hai. – Powiedział cicho Shun – Są przepiękne…

- Właśnie od nich pozyskałeś swoje imię. Twój ojciec zawsze bardzo je lubił. Kwiaty Lavielle potrafią uleczyć każdą chorobę.

- Wiem… - Odpowiedział Shun, gdy uklękli by podziwiać kwiaty. Kosmyk kasztanowych włosów nieznajomego zamigotał mu przed oczami. – Gardor-sama… Dlaczego mam na imię akurat tak?

- Hmn… - Człowiek zwany Gardorem uniósł rękę jakby miał podrapać się po brodzie. – Lord Zeus nadaje imiona aniołom zwykle by określić ich przeznaczenie. Samo słowo Lavielle oznacza dawać miłość. Prawdopodobnie nadał Ci je w nadziei, że wypełnisz to, co Ci przeznaczone.

- Tak, ale od drugiej strony znaczy to poświęcenie… Czy zdarzyło się kiedyś, aby anioł wypełnił swe imię od tyłu?

Gardor roześmiał się głośno i wdzięcznie. Shun spłonął lekkim rumieńcem, jakby zadał dość wstydliwe pytanie.

- Nie, nie martw się. Jeszcze nigdy nie słyszałem o takim przypadku. Wiesz jednak, że imię to tylko nadzieja na to, że je wypełnisz. Na pewno słyszałeś już o Szatanie, prawda?

- Upadły anioł… Tak, wiem. – Mruknął Shun. Wciąż nie widział twarzy osoby, z którą rozmawiał.

- Sam więc widzisz, że imię nie jest jakimś fatum. To bardziej propozycja. Ja swoje wprawdzie wypełniłem, jako opiekun nad młodymi aniołami nauczając je kodeksu i przygotowując je do służby dla bogów. Tak jak Ciebie, Lavielle. Nowe anioły rodzą się coraz rzadziej. Z roku na rok ludzie stają się bardziej zatruci. Ich serca nie są tak czyste jak kiedyś. Anioły rodzą się najczęściej z boga i kapłanki, tak jak ty. Ale zdarza się również anioł z połączenia kapłanki i człowieka, lub półboga, a nawet z osoby, która boską krew ma w bardzo nikłej ilości.

Gardor westchnął ciężko, jakby aktualna sytuacja świata bardzo go martwiła.

- Gardor-sensei… Chcę wypełnić moje imię. – Shun uśmiechnął się szczerze, ale wciąż nie mógł dostrzec twarzy rozmówcy. Tylko jego dłoń zaciśniętą w swojej dłoni. – Pewnego dnia będę rozsiewał wśród ludzi miłość i sprawię, że staną się lepszymi… Obiecuję.

Mężczyzna zachichotał.

- Tak.. – Powiedział – Ja też w to wierzę… Lavielle.

Ciche kapanie deszczu przerodziło się w prawdziwą ulewę. Jedna z bliższych błyskawic wyrwała rycerza Andromedy ze snu. Chłopak przetarł zielone oczy i wyjrzał za okno. Wciąż była noc. Burza rozszalała się na dobre, a deszcz bił w okna.

- Co za dziwny sen… - Mruknął do siebie Shun wstając z łóżka. Wiedział, że już nie zaśnie. Usiadł w fotelu i czekał, aż nadejdzie świt. Słońce wreszcie wyszło. Chłopak nie wiedział ile czasu już minęło.

- To tylko głupi sen, przestań o tym myśleć! – Rzekł sobie stanowczo i przyrządził sobie śniadanie. Mimo poświęconego czasu nie tknął prawie nic. Mruknął coś pod nosem i odstawił talerz. Wypił tylko herbatę.

- Dlaczego Ikkiego nie ma nigdy, gdy potrzebuję go naprawdę? – Zapytał zdjęcie, które trzymał w ręku. – Zawsze ratuje mnie z opresji, ale tera bardzo chciałbym z nim porozmawiać. Dlaczego nie ma go w takich momentach przy mnie?

Shun zamyślił się. Dopił herbatę i odstawił kubek na stół. Postukał chwilę palcem o szklankę. Szkło wydało cichy dźwięk.

- Seiya… - Powiedział do siebie zdumiony, że nie wpadł na to wcześniej. Poderwał się z fotela i ruszył w stronę telefonu. Złapał za słuchawkę, ale w tym momencie zastygł.

- Co ja robię…? Wyśmieje mnie jak mu powiem, że martwię się snem… To mój najlepszy przyjaciel, ale… -Westchnął cicho – W dodatku zacząłem już mówić do siebie!

Rzucił słuchawką wściekle, ale opanował się szybko.

- Przejdę się – Pomyślał. – To powinno mi pomóc. Powietrze jest świeże po deszczu, a dzień zapowiada się przyjemnie… Tak! To na pewno mi pomoże.

Shun usiadł w parku na ławce jedząc ogromną porcję lodów. Obserwował dzieci na placu zabaw. Uśmiechał się. Lubił spędzać czas na takie sposoby. Wtem usłyszał trzask i płacz dziecka. Odwrócił głowę i spostrzegł dziewczynkę, która najwyraźniej właśnie przewróciła się na rowerze. Podszedł do niej z uśmiechem.

- Nic Ci nie jest? – Zapytał podając jej rękę.

- N-nie.. – Odparła łkając, a gdy wstała otarła łzy gwałtownym ruchem. – Nic mi nie jest! – Powiedziała teraz nieco bardziej wyzywająco.

Rycerz Andromedy podniósł jej rower.

- To dobrze. Jeździsz już bez dodatkowych kółek? Jesteś bardzo dzielną dziewczynką. Jak będziesz dużo ćwiczyć na pewno wkrótce nie będziesz się przewracać.

Mała skinęła głową. Weszła z powrotem na rowerek i pojechała machając mu. Shun odwrócił się. Chciał pójść dalej, ale zamarł w miejscu. Obraz powoli zaczął się rozmazywać, niknąć…

- Tato, wróciłem! – Wykrzyknął radośnie rzucając się w objęcia mężczyzny. Jego twarzy także nie zobaczył. Widział tylko wnętrze pomieszczenia. Była to ogromna komnata umalowana w bieli i złocie. Nad białym tronem z białego złota wisiały złote zasłony. Ogromne okna wychodziły prosto na ogród, w którym był przed chwilą ze swoim nauczycielem.

- Wiem, widziałem Cię. Jak się bawiłeś? Mam nadzieję, że pilnie się uczysz. – Powiedział nieco ostrzegawczo.

- Oczywiście, że tak! Będę najlepszym aniołem na świecie, zobaczysz, będziesz ze mnie dumny!

- Cieszę się, że mam syna takiego jak ty. – Mężczyzna pogłaskał go po głowie. Shun wyczuwał jego delikatną i przyjemną energię Cosmo, podobną do jego własnej. – Jutro kończysz pięćset lat, Lavielle. Mam dla Ciebie specjalny prezent.

- Co to takiego. – Shun spojrzał mężczyźnie prosto w oczy, ale twarz była zamazana tak, że nie rozpoznał tej osoby.

- Twoja nowa anielska zbroja. Hefajstos zrobił ją specjalnie dla Ciebie, ale zobaczysz ją dopiero jutro. – pogroził mu palcem. – Tylko nie próbuj jej szukać!

- Wiem, nie będę, obiecuję!

Świat znów delikatnie zafalował, aż w końcu rozmazał się całkowicie.

- Shun? – Usłyszał nad sobą cichy, znajomy głos.