Była na Wieży Astronomicznej. Nie płakała, już nie potrafiła. Oczy miała wyschnięte od powstrzymywanych łez. Spojrzał na jej usta, zaciśnięte w wąską linię i tak młodą, choć już skalaną wojną twarz. Złość w jej głosie, kiedy cicho krzyknęła, była przerażająca nawet dla niego. Zaczęła uderzać pięściami w barierki chcąc sobie ulżyć ale nic nie pomagało, widział to. Tak dobrze znane mu uczucie... Kolejne uderzenia, krew cieknąca z poranionych dłoni i ból jaki był aż za bardzo widoczny. Nadal cicho krzyczała, a najgorsze było to, że nic to nie dawało. Dopiero po chwili ciężko upadła na ziemie chowając twarz w dłoniach. Ani jedna łza nie wydostała się z zaciśniętych oczu. Czujnie ją obserwował, ale już nie mógł być w ukryciu wiedząc jak cierpi, tak jak on kiedyś, tak jak on nadal. Podszedł do niej i objął ją szczelnie ramieniem, spojrzała na niego zaskoczona ale nic nie powiedział, więc wtuliła się w jego silne ciało czując się bezpieczna, i dopiero teraz zaczęła płakać.
