„Królewszczyzna"
Mężczyzna siedział w eleganckim powozie zaprzęgniętym w dwa majestatyczne rumaki. Co chwilę wyglądał poprzez szklane okna. Obdarzając omijany krajobraz, nieukrywaną w kobaltowych oczach, odrazą.
„Nic ciekawego. Jeśli stolica jest równie marna, to nie pojmuje na czym polega owy zachwyt Księżycem" powiedział nagle jego kompan o blond włosach. Przystojny mężczyzna, zwrócił się w jego stronę i przeczesał dłonią swoje czarne, krótkie włosy.
„Nie oczekuje nic wielkiego po tej wizycie. O Księżycu ma opinia jest wam zna" poinformował swoich generałów. Ci uśmiechnęli się pod nosem. O tak doskonale wiedzieli jaką niechęcią ich Pan władał do lunarianów.
„Miejmy więc nadzieję, że księżycowe kobiety nadrobią w łożu jego braki" zażartował Nepharite, brązowo-włosy wojownik, opierając głowę na ręce i wyglądając za świetlik powozu W jego oczach widoczne było porządanie. Endymion uśmiechnął się z przekąsem, westchnął lekko i powrócił do poprzedniej pozycji. Już wyczekiwał powrotu na Ziemię. Tutejsza podróż była i tylko wyłącznie fanaberią jego matki, pacyfistki, która całe życie błagała męża swego o pokój z Silver Alliance. Teraz kiedy jego ojciec był w połowie na tamtym świcie, swoje zrzędzenia przeniosła na syna. Nie było dla niego to pojęte, nie rozumiał pobudek swej rodzicielki. Była ona wszak jedyną osobą, darzącą ród księżyca sympatią. On, jego ojciec, rodzeństwo, jak i poddani nienawidzili ich z pasją całego serca.
Nagle za drzew wyłonił się widok budynków, a na daleki horyzoncie pałacu.
'Niech przedstawienie się zacznie.' Pomyślał z goryczą młody książę.
Endymion stał u progu komnaty, u
której miał połączyć losy Ziemi i Silver Alliance. Na twarzy
miał wyraźne niezadowolenie. Podniósł ku niebiosom głowę,
jednak jedyne co ujrzał do zdobnie umalowane sklepienie. Przyjrzał
się obrazom, przedstawiały jakieś anioły i jak sądził powstanie
Alliancu. Z malowidła widoczne było, że lunarianie mają się za
istoty boskie, stąpające na piedestale aniołów.
'Bezczelni,
puści' tylko te dwa słowa nasunęły mu się na myśl.
„Panie."
Odezwał się nagle głos i książę ujrzał przed sobą mauiańską
doradczynie Queen Selenity, 'lady Luna?' przypomniał sobie.
„Pani?" odrzekł po czym kiwnął lekko głową. „Oczekują Waszej Wysokości." Poinformowała panującego z Ziemi. Ten kiwnął głową i podążył ku wielkim drzwiom. Kiedy w końcu przekroczył próg jego oczom ukazała się wielka sala, a pośrodku niej okrągły stół. Zasiadali przy nim możni tego świata, władcy wszystkich planet. No i ona- Queen Selenity. Pierwsze co zauważył, to jej olśniewającą urodę i grację jaką niósł jej każdy ruch. Pozostali byli jakby oczarowani jej osobą. Tego nie pojmował. W jego oczach była to zwykła białogłowa, której nadmiar władzy zaburzył system wartości.
„Ach, Książę Endymionie" odezwał się monarchii ujrzawszy nowoprzybyłego." Proszę przysiądź do nas" dodała i wskazał wolne miejsce po prawicy Teothora, króla Merkurego. Zaadresowany czarnowłosy mężczyzna kiwnął posłusznie głową i podążył na wskazane miejsce. Za nim powiódł wzrok zainteresowanych monarchów, wszakże nie co dzień obcowali z ziemianinem.
'Wspaniale, niczym w zoo' pomyślał poirytowany. Zasiadł na mniejszym tronie i zerknął na władczynię, ta się uśmiechnęła doń uprzejmie. Odwzajemnił owy uśmiech, najlepiej jak potrafił ukrywając jednocześnie swą wielką nie chęć do tego miejsca i jego władczyni.
„Wiedź Książę, że to zaszczyt, dla Konsulu Alliansu, iż Ziemia zechciała uczestniczyć w obradach." Poinformował go jeszcze monarchini srebrnego globu. Endymion wysilił się na kolejny udawany uśmiech."Nie ma innego miejsca, w którym w tym momencie pragnąłbym być Wasza Wysokość." Odpowiedział grzecznie. Po czym zerknął na pozostałych monarchów, ci przez chwilę spoglądali na niego po czym znów przenieśli zauroczone spojrzenia na swoją High Queen. Endymion uczynił to samo, jednak nie widział w kobiecie siedzącej na najznamienitszym tronie, niczego wielkiego. Fakt była piękna, jej uroda mogła przyciągać. Jedna możni tu obecni mogli mieć takich tysiące. Jej wiedza, była przecie tylko niewiastą, więc nie może być wyjątkowo światła. Może jej wpływy już były tak głębokie, że obecni tu jej się obawiali? Ale czym, że taka kobieta mogła usidlić władców poszczególnych planet. Wielkich królów, potężnych mężów. Znów objął wzrokiem obecnych. Słuchali słów swej władczyni, niczym posłuszne dzieci.
„… nie możemy wszakże zapominać, iż Król Attenton wielokrotnie odmawiał przystąpienia do Silver Alliance." Dokończyła swą przemowę władczyni. Endymion dopiero teraz skupił się na słowach królowej.
„Nie możemy puścić mu tego tak łatwo!!!" krzyknął Ares, władca Marsa. „ po cóż się tym zajmujemy. Athura nie jest częścią Silver Alliance." Krzyknął oburzony i walną wielka pięścią w oparcie siedzenia.
Endymion zerknął na wzburzonego monarchę. Ten jakby czując wzrok młodego monarchii zerknął nań z pogardą, której nie ukrywał na swej twarzy. Czarno-włosy uniósł na to brew.
„Planeta Athura, od lat jest nam sprzymierzeńcem. Nie możemy o tym zapomnieć." Pouczył król Merkurego.
Selenity zerknęła na monarchę
planety mądrości, jak to mówili.
„Silver Alliance od lat nie
był w stanie wojny!" znów krzyknął władca Marsa. „Nie po to
wieki temu tyle poświęciliśmy by wojna nas znów pochłonęła"
mówił dalej oburzony.
'Typowi lunarianie, tylko o sobie'
pomyślał z odrazą Endymion.
„Wszak Ziemia też nie jest w
przymierzu, więc zostawicie nas w potrzebie samych sobie, mam
rozumieć?" spytał ironicznie ziemski książę. I podniósł
odważnie wzrok pierw na króla Ares, potem przeciągnął go na
królową Księżyca.
Monarchini przypatrywała mu się przez
chwilę po czym, na jej łagodnym obliczu zagościł łagodny
uśmiech.
„Oczywiście, że nie. Nasza przyjaźń będzie wam
wierną." Odrzekła spokojnie, acz stanowczo. „Król Attenton
budzi nasze wątpliwości co do jego koneksji co do mocy" wyjaśniła
nadto.
Książę kiwnął ze zrozumieniem głową.
„Oczywiście
możemy założyć, iż wiemy po której stronie stoi Ziemia."
Zapytał opryskliwym tonem Ares.
Czarno-włosy monarcha spojrzał
w jego stronę. Pojął, że Marsjanin darzy go niechęcią
porównywalną jego niechęć do lunarianów. Już miał
odpowiedzieć, kiedy przerwała mu Queen Selenity.
„Dość!" krzyknęła ąc wrzawę, która się rozległa po insynuacjach władcy czerwonej planety. „ Książę Endymion jest naszym gościem i będziemy go z należnym mu honorem traktować" pouczyła. Ares zmrużył oczy, jednak nic nie powiedział, po prostu usiadł pokornie, jak skarcone dziecko.
'Żałosne.' pomyślał młody książę.
Obrady trwały jeszcze godzinami.
Ziemianin się już nie odezwał. Jedynie się utwierdził w
przekonaniu, jak samolubni, zadufani, samowicie przekonani o swej
boskości i wyższości nad innymi narodami. Już był na skraju i
myślał, że przyrośnie do drewnianego tronu.
„Niech bogowie
czczą królową" usłyszał nagle. Spojrzał w stronę królowej
ta powili powstawał, a za nią pozostali monarchowie. Uczynił to
samo.
„Dziękuje Wielcy Monarchowie za wasz czas. Niech moc i
bogowie będą z wami" odrzekła, a jej anielski głos rozniósł
się po całej Sali, odbijając się echem aż pod wysokim
sufitem.
Endymion czekał aż monarchinie pożegnają się ze
swoją "wielką królową".
kiedy byli już sami podszedł do
białogłowej, a ta uśmiechnęła się do niego.
'to już jest
irytujące' pomyślał na kolejny uśmiech.
„Pewnyś panie
zmęczony" zaczęła zaskakując mężczyznę." Jesteś po
długiej podróży i tych męczących naradach." Znów się
uśmiechnęła" Pewne łoże ci tylko teraz w głowie"
„Przyznam
Pani, iż odczuwam zmęczenie. Jednak dobro mego ludu jest dla mnie
na miejscu pierwszy, przed mym znużeniem." Zasugerował jej
Endymion.
„Zmęczony umysł, to nie jest jasny umysł. Nawet tak inteligentnego młodzieńca jak ty." zbyła go srebrnowłosa władczyni.
„Niech, że będzie." Zgodził się Endymion." Udam się więc na spoczynek" powiedział i skłonił się nisko. Już chciał odejść kiedy zatrzymały go słowa kobiety.
„Książę poczekaj"
powiedziała. Po czym pociągnęła za długi sznur i zza drzwi
wyjawiła się mauińska doradczyni."Zamek jest olbrzymi. Twoi
strażnicy już zostali umiejscowieni w swych komnatach. Jednak
obawiam się, że sam tam nie trafisz." odrzekła, po czy, wskazała
na brązowowłosą. „Lady Luna zaprowadzi cię Panie do Twych
komnat" skomentowała, po czym lekko kiwnęła głową i odeszła w
przeciwnym kierunku. Endymion patrzył się na nią z nie
zrozumieniem.' Aby kobiebieta tak wysokiego stanowiska, wykonywała
takie zadania?' spytał się w myśłach. Jednak po chwili znów
sobie to wyjaśnił, tym że kobieta jest mauianką, więc lunarianie
traktują ją jak zwykła służkę.
„Panie, proszę podążaj
za mną" odezwała się kobieta i wskazała mu drogę.
Szli przez dłuższą chwilę ciemnymi i cichymi korytarzami pałacu. Endymion za któryś z kolei zakrętem stracił rozeznanie drogi. 'Jak by specjalnie utrudniała dojście pomyślał' po n-tym skręcie w prawo.
„Jesteśmy" oznajmiła nagle kobieta i zatrzymała się na wysokości, wielkich, zdobionych drzwi. Książe obdarzył framugi stęsknionym spojrzeniem." Jej Wysokość ma nadzieję, że pokoje spełnią Twe oczekiwania i zaspoką potrzeby" dodała obdarzając monarchę zalotnym spojrzeniem.
„Dziękuje. Dobrej Nocy"
odpowiedział znużony i pociągnął za klamkę by zanurzyć się w
ciemnościach swej alkowy. Kobieta odeszła na bezpieczny dystans i
odezwała się do istoty schowanej w cieniu." Czy to naprawdę
jedyna droga?" spytała tonem przepełnionym smutkiem.
„czyżby
nachodziły cię wątpliwości, teraz kiedy jest już za późno na
wyrzuty sumienia" odpowiedziała jej na to kobieta skąpana w
mroku.
„Nie, nie mam wątpliwości." Wyszepta.
„Książę
Endymion nigdy by nie doprowadził do pokoju z Księżycem i Silver
Alliance. W jego sercu jest zbyt dużo nienawiści do nas.
Małżeństwo to jedyna droga do połączenia naszych światów."
Upewniła swą kompankę.
„No tak, ale Serenity będzie bardzo w
tym cierpieć. Będzie musiała podwójnie się starać i wykazać,
ze zasługuje na jego warta coś więcej…niż to."
Próbowała argumentować
„Księżniczka wie co ją czeka."
Odpowiedział na to kobieta.
„A jeśli to się nie uda? Jeśli
on nie poczuje się do odpowiedzialności?" spytała zdesperowanym
tonem już mauianka.
„Królowa bezczynnie patrzy na to co
gwiazdy nam mówią. Nie będzie jednak obojętna, jeśli chodzi o
honor swej jedynaczki. Wystarczy, iż strażnicy znajdą go w
komnacie księżniczki, królowej to będzie wystarczało."
„Czyli
Serenity ma zacząć krzyczeć, tak głośno aż usłyszy ją cały
pałac" spytała bezsilnie Luna. Czuła się tragicznie, nie tylko
zdradzała swą królową, ale wystawiała na niebezpieczeństwo
także swoja księżniczkę, którą kochała jak córkę.
„W
zasadzie, tak." Odpowiedziała kobieta z mroku.
„W zasadzie?"
spytała mauianka z niezrozumieniem. „ Momencik, co ty powiedziałaś
w zasadzie księżniczce?" dopytała ze zwątpieniem.
„Serenity,
to nie dziecko. Wie czego może się spodziewać po mężczyźnie.
Zostawiam jej decyzji, jak daleko dopuści księcia." Skomentowała
bez emocji brązowo-włosej.
„'Jak daleko dopuści'?"
wyszeptała Luna, a jej błękitne oczy przeniosły się z kobiety na
zamknięte drzwi. Orbity miała przepełnione strachem, przełknęła
ślinę i zagryzła dolną wargę.
„Sprzedajemy jej honor i
czystość. Oby to było warte takiego poświęcenia." Skomentowała
w końcu.
„Oczywiście, że jest warte. Pokój jest warty
wszelkich poświęceń" skwitowała kobieta. Luna przeniosła wzrok
z drzwi, najpierw na podłogę potem na kobietę.
„To ty jesteś
strażniczką czasu i przestrzeni. Miejmy więc nadzieję, że masz
rację." Rzekła, po czym owa strażniczka rozpłynęła się w
powietrzu.
Lady Luna raz jeszcze zerknęła na drzwi i westchnęła
cicho. Po czym udała się w mrok korytarza.
Kiedy Endymion przekroczył próg komnaty jego wizji ukazał się
ogromny pokój.'Aż tak majestatycznej komanty nie oczekiwałem'
pomyślał. Naprzeciw drzwi znajdowało się wielkie okno ukazujące
piękne ogrody, jakie leżały u podłoża pałacu. Po lewej stronie
od drzwi znajdował się marmurowy kominek. Ktoś najwyraźniej
wiedział, że przyjdzie, gdyż tlił się tam ogień. Było to
jedyne źródło światła w pokoju, gdyż ¾ okien było
przysłonięte eleganckimi, najprawdopodobniej ecri zasłonami.
Trudno było powiedzieć, gdyż ogień dawał poświatę pomarańczy
na wszystkie jasne elementy pokoju, które dominowały w komnacie.
Endymion przeniósł swój wzrok w prawo, tam stało majestatyczne
łożę z baldachimem, który przysłaniał jego wnętrze. Książę
się uśmiechnął. 'Nareszcie' pomyślał i udał się na
posłanie, zdejmując wszystkie swoje ubrania po drodze- pelerynę,
pas, miecz ,tunikę, buty.
Władca wsunął się pod delikatną
materię i poczuł, że w łożu już ktoś jest. Na początku był
lekko zaskoczony, ale przypomniał sobie słowa Lady Luny 'zaspokoi
potrzeby'. Usmiechnął się więc zalotnie i jednym machnięciem
zdjął z leżącej obok kobiety była drobna,
miała na sobie delikatna, białą koszulę, zdobiona koronkami. Jej
głowa ukoronowana była długimi, złotymi lokami.
Książę
przesunął palcami po jej skórze. Jego uśmiech się pogłębił,
niewiasta miała wyjątkowo gładką cerę. A biała koszula nocna
zakrywająca jej ciało tylko zachęcała by ją zdjąć. Mężczyzna
powoli przesuwał palec po ramieniu białogłowy, kiedy doszedł to
ramiączka ubrania, zdjął je delikatnie. Kobieta westchnęła
lekko. Endymion uniósł na to spojrzenie, oparł się naranieniu i
ściągnął drugie ramiączko koszulki nocnej. Ukazując piękne
ramiona, obojczyki i część klatki piersiowej. Po chwili jego usta
zaczęły całować jej szyję, a ręka powędrowała niżej,
najpierw przez piersi, brzuch, aż w końcu dotarła do jej intymnych
części ciała. Złapał za tkaninę i zaczął ją podciągać,
ukazując jej piekne długie nogi, zmysłowe uda…
„Faktycznie
piękna z ciebie rzecz." Skomentował po czym jego usta przyssały
się do jej piersi, a dłoń zaczęła coraz odważniej dotykać
ciało. Kobieta tylko przez chwilę nie odpowiadała na jego działa,
szybko zaczęła stękać, a jej ciało odpowiadać-nogi przesuwały
się bez wolnie, a ciało wyginało.
„Otwórz oczy śpiąca
królewno." Wyszeptał jej do ucha uwalniając na chwilę pierś.
Ta go jednak nie posłuchała i nadal miała zamknięte oczy.
Endymion przyglądał się jej przez sekundę' Niech będzie twoją
metodą' pomyślał, po czym powrócił do poprzednich czynności,
jednak je zintensyfikował.Zsuną materię całkowicie z klatki
kobiety, ukazując jej okrągłą, prawą pierś.Teraz niewiasta
zaczęła głośno jęczeć, widocznie działa księcia dawały jej
znaczną przyjemność. Po chwili ręka księcia została zastąpiona
jego ustami. Na to blondynka już nie mogła pozostać oboje ta, jej
oczy otworzyły się szeroko, a ręce zacisnęły
prześcieradlo."Mmmmm" dało się słyszeć z jej ust. Książę
bawił się nią jeszcze tylko przez chwilę.
„Aaaa" wyjąkała
charakterystycznym sposób , dając Endymionowi znać, ze spisał się
doskonale i doprowadził ją do szczytu rozkoszy. Podniósł się i
spojrzał na zsapaną kobietę. Jej klata unosiła się w ,górę i w
dół, dało się też słyszeć głośny oddech. Kiedy jednak jego
wzrok padł na twarz blondynki, prócz rumieńców dojrzał tam cos
czego nie oczekiwał.
Endymion przeniósł się z pomiędzy nóg niewiasta i położył się
obok niej.
„W porządku?" spytał, gdy kobieta przez dłuższy
czas nie mogła dojść do siebie.
„To..to.."wyjąkała"
było niesamowite…" wyszeptała w końcu. Książę zerknął na
nią z ukosa. „Oczywiście, że było. W końcu to ja cię
doprowadziłem" odpowiedział arogancko. Blondynka tego jednak nie
usłyszła, a bynajmniej nie chciała." To co teraz, skoro ja ci
dałem przyjemność, to czas na ciebie księżniczko." Dodał bez
emocji.
Kobieta spojrzała się na niego zszokowana. Jej błękitne
oczy z przerażeniem szukały odpowiedzi w oceanie jego orbit."
Skąd wiem?" rzekł mężczyzna jakby czytając jej myśli. „
Zapomniałaś ukryc swej insygnia Pani" skwitował wskazując
palcem na czoło monarchii. Ta instynktownie zasłoniła je
rękę.
„Więc w końcu cię spotykam, księżycowa
księżniczko." Dodał. „Przedstawiłbym się, ale zapewne wiesz
kim jestem" kontynuował, nie pozowalając jej dojść do głosu. „
No cóż, ale aby formalności stalo się za dość." Rzekł
dziarsko, uniósł się i obracając się w stronę skonfudowanej lun
arianki,ujął jej dłoń."Bardzo mi miło, cie poznać Księżniczko
Serenity, Księżyca, jestem Książę Endymion." Dokończył
całując jej rękę. A jego ignoranckie spojrzenie wertowało jej,
teraz półnagie ciało.
„Ja…" zdołała tylko wyszeptać
Serenity, całkowicie zaskoczona takim obrotem sprawy. Pluto zmusiła
ją do tego, kazała jej przyjąć go do swojego łoża, a potem
krzyczeć, tak by wszyscy zobaczyli co dokonał książę. Miała go
jednak wziąć z zaskoczenia. Jednak kiedy zaczął ją dotykać…wtedy
miała wrażenie, że jest w niebie. Co chwile, podczas tego
udawanego snu powtarzała sobie, że tyle wystarczy, że teraz
powinna krzyczeć, ale nie mogła się na to zebrać.
„No dalej
krzycz" usłyszała nagle. Podniosła wzrok, na twarzy przystojnego
ziemianina nie dostrzegła jednak żadnych emocji. „Przecież o to
w tym chodzi. No dalej powiadom straż, powiadom pałac!!!"
krzyknął na nią. Księżniczka się skuliła po siła jego
głosu.
„Panie…ja…"próbowała wytłumaczyć.
„Nie
interesuje mnie to" przerwał jej, wstając, przez chwilę ukazał
swoje wspaniałe nagie ciało, po czym owinął jego dolną część
prześcieradłem.
„ Nie miałam wyboru" kontynuowała
zdruzgotana.
„rzekłem, że mnie to nie interesuje"
odpowiedział jej. Stał do niej tyłem. Kiedy ta nie zrobiła
żadnego ruchu, obrócił się. „Co teraz obleciał cię strach?"
spytał z żałością.
Po policzkach Serenity spłynęły łzy,
łzy goryczy, żalu, rozpaczy. Jak to możliwe, że dopiero teraz
zrozumiała, że nie ma prawa zmuszać go do małżeństwa, teraz gdy
jest już za poźno. Teraz będzie musiała życ w hańbie do końca
życia. Nieść brzemię swej głupoty.
„Nie…"wyszeptała.
„Nie będę krzyczeć" dodała i spuściła wzrok. Usłyszała
parsknięcie. „ Tacy lunarianie jesteście odważni?" spytał się
jej książę, nie zareagowała. Nagle poczuła jak ciężkie ciało
kładzie się na jej. Jej ręce zostały przygniecione do materacu
nad jej głową. Rozszerzyła oczy i spojrzała na monarchę ziemi."
Nie chcesz krzyczeć ,to ja cię zmuszę" skwitował po czym jego
usta posiadły jej. Pocałunek nie był delikatny, był ostry,
bezuczuć, bezlitosny. W jego trakcie noga księcia siłą rozchyliła
uda księżniczki, trwało chwilę zanim ta zorientowała się co ten
chce zrobić. Nie trzeba jej było więcej, ugryzła czarnowłosego w
wargę i od razu jak mogła wydała z siebie głośny krzyk.
Kiedy
znów spojrzała na mężczyzna nie zobaczyła w jego oczach
wściekłości, tylko ten szyderczy uśmiech.
„Grzeczna
dziewczynka" skwitował książę ocierać krew z wargi, po czym
szybko ich obrócił, tak, że Serenity teraz był na górze, a on
pod nią. Na zewnątrz dało się słyszeć zbliżając się
straż.
„A teraz mnie posłuchaj uważnie Serenity. Wybrałaś
złe łoże dziś w nocy, teraz będziesz je dzielić ze mną do
końca swych marnych dni. Jesteś moja. Pamiętaj o tym księżniczko."
Rzekł do niej lodowatym tonem, powodując jeszcze większy potok łez
u białogłowej. „A żeby akcji dodać dramatyzmu…" skomentował
na koniec łapiąc za koszulę nocną i ją rozdzierając. Dokładnie
w chwili, gdy do pokoju wpadła straż, Senshi i królowa.
Nie trzeba mieć sporej wyobraźni by móc wytłumaczyć sobie co zaszło w komnacie księżniczki księżyca. Nie musieli jej na pewno mieć ci, którzy przybyli na miejsce zdarzenia jako pierwsi. Bo każdy rozsądny człowiek widząc nagiego mężczyznę i nagą kobietę, w raczej intymnej pozycji(on leży, a ona na nim)pomysli rzecz jedną. Fakt każdy normalny człowiek, znający reputację księcia jako flirciarza i kobieciarz, mógłby też przyjąć, że to on wykorzystał biedną, niewinną księżniczkę. Można by tak przyjąć. Jednak na nieszczęście młodej damy, znaleziono ich w pozycji, w której to ona miała ułożenie dominujące, tak się bynajmniej twierdzi. Co więcej porozrzucane szaty i podarta koszula dodały scenie jedynie pikanterii.
Kiedy do komnaty wkroczyła straż,
Senshi i Królowa księżniczka jak najszybciej potrafiła znalazła
coś do okrycia siebie. Nie spojrzała jednak ani na swą rodzicielkę
ani na przyjaciółki. Wiedziała co ujrzy w ich oczach.
Endymion
z drugiej strony wydawał się raczej rozluźniony. Nawet zalotnie
pogładził plecy swej domniemanej kochanki." Widzisz, mówiłem
słodka, że jesteś za głośna" rzekł z przekosem i pocałował
tył blond bogini. Ta tylko zszokowana mogła się na niego spojrzeć.
A jej Poliki oblał rumieniec.
Pierwszą osobą, która odzyskała
świadomość oczywiście była królowa. „Straż na zewnątrz!"
rozkazała" Nikogo tu nie wpuszczać, nikomu ani słowa!!!"
dodała jeszcze bardziej rozkazującym tonem. Oczywiście każdy kto
żył w pałacu doskonale wiedział, że coś takiego NIGDY nie
pozostanie sekretem.
Wojownicy posłusznie wykonali rozkaz i
zablokowali przejście, dla coraz to większej grupy
gapiów.
„Amystes, Ginewra" królowa zwróciła się do dwóch
Senshi. Te przez chwilę nie reagowały, tylko stały jak swoje dwie
pozostałe towarzyszki z rozdziawionymi buziami. Królowa klasnęła
w ręce i bardziej podirytowanym tonem powtórzyła." Amystes,
Ginewra!".
„Tak Pani?" spytały posłusznie, w końcu
odrywając wzrok od sceny przed nimi. „Pójdźcie zapleczem i
natychmiast przynieście mojej cór…książnice jej odzienie"
rzekła, choć poprawiła się na słowo' córka' królowa.
Serenity na do poczuła się jeszcze gorzej. Endymion po prostu
leżał. ' Masz co chciałaś, księżycowy gówniarzu' pomyślał
patrząc na niewiastę stojącą, już teraz obok łoża.
„Leotho"
królowa zwróciła się do zielonej Senshi." Znajdź Lunę i ja tu
podeślij oraz Plutona i powiedź jej, że ŻĄDAM i to zaznacz,
natychmiastowego z nią spotkania." Dziewczyna dygnęła nisko
wysłuchawszy rozkazu i udała się go spełnić." A ty
Afrodyto…"rzekła królowa patrząc na swa pierworodną. „Zajmij
się nią."
„Tak Pani" odpowiedziała zaadresowana blondynka
i nisko się ukłoniła.
Endymion w trakcie tych całych ceregieli wstał , opatulony
prześcieradłem. Obecne kobiety zarumieniły się na to. Ale nie
królowa, z lodowatym spojrzeniem zerknęła w twarz
księcia.
„Widzisz Pani" odezwał się „marzenia się
spełniają" skwitował po czym skłonił nisko i zebrał swe
ubrania.
„Gdzie się mogę ubrać?" spytał Wenusjanki, która
czerwona od stóp do głów wskazala mu łazienkę księżniczki.
Przez całą jego drogę do tego pomieszczenia obserwowały go
fioletowe, zmrużone oczy. Kiedy znikł z widoku, Selenity przeniosła
wzrok na swoją córkę i westchnęła w duchu. ' Zapłacisz mi za
to Plutonie.'
