Zakochana Przyjaźń

By Misako

Rozdział 1 „ My life sucks"

Odkąd Usagi pamiętała w jej życiu obecny był Mamoru. Od dnia, kiedy odwiedziła mamę i nowonarodzonego Shingo-chan w szpitalu. Od chwili, gdy odkryła zapłakanego chłopca, którego obdarowała czerwoną różą. Od tej chwili narodziła się między nimi przyjaźń. Usagi odwiedzała Mamoru niemal codziennie, a kiedy trafił do sierocińca, bawiła się z nim, gdy inne dzieci go otrącały. To ona wymogła na rodzicach, by jej Mamo-chan spędzał z nimi święta, wakacje, urodziny. To ona uczyniła go niemal członkiem rodziny Tsukino. I, mimo że został osierocony w wieku 6 lat, miał quasirodzinę i wierną, małą przyjaciłkę.
I chociaż każde z nich dorastało, dzielili ze sobą wszystko.
To Usagi dowiedziała się pierwsza o zauroczeniu Mamoru klasową pięknością w gimnazjum. Ona - jako pierwsza rumieniła się, gdy przyjaciel wyznawał, że spędził noc z dziewczyną.To ona pierwsza gratulowała mu dostania się na czołową uczelnię w Tokyo.
Z drugiej strony Mamoru był też tym, któremu Usagi chciała jako pierwszemu przekazać, że Shinta ją pocałował. To jemu wyznawała, że dostawała 30% z testu, on też był tym, który pomoagał jej się uczyć do egzaminów, najpierw do liceum, a potem na studia.
Dzieli razem radości i smutki, sukcesy i porażki. Razem spędzali weekendy, razem chodzi na premiery do kina. I, mimo że Usagi miała mnóstwo innych przyjaciół, to żaden nie był jej tak bliski i dlań tak ważny, jak Mamoru. Zresztą z wzajemnością.
I, o ironio, to Usagi towarzyszyła Mamoru, kiedy poznał kobietę swojego życia.
Blondynka pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Przyszła na uczelnię Mamoru, mieli iść potem na zakupy - Usagi właśnie wprowadziła się do swego pierwszego mieszkanka i potrzebowała sprzętu TV.
Stali przed jedną z sal i żartowali sobie wraz z ich wspólnym przyjacielem, Motokim. Mężczyzna powiedział właśnie coś śmiesznego, kiedy z sali zaczęli wychodzić ludzie. Była wśród nich ONA. Piękna, brązowowłosa dziewczyna, o tak jasnozielonych oczach, że one same przyciągały uwagę. Tego dnia uczesała się w niską kitkę, a ubrała w czarny golf, pasującą do oczu kamizelkę i czarne spodnie. Śmieszne, że Usagi tak dokładnie zapamiętała jak wyglądała.
Może było to spowodowane reakcją Mamoru? Jej najlepszy przyjaciel spojrzawszy na nieznajomą szatynkę zamilkł i przestał oddychać. Oczy jego i nieznajomej spotkały się i to był koniec.
Od tej chwili do ich życia wkroczyła Saori.
Mamo-chan zrobił wszystko by ową kobietę poznać i udało mu się, na początku byli znajomymi. I Usagi nie podejrzewała co ją czeka. Dopiero kiedy Mamoru coraz częściej wykręcał się z ich rutynowych spotkań, by móc być z „Sari", jak zwykł nazywać Saori, Usagi pojęła, że nie jest to kolejne zauroczenie.
Co gorsza, pojęła, że kocha Mamoru. Nie jest dlań tylko przyjacielem lecz kimś więcej. Nie mogła pojąć jak nagle, po tylu latach tak się stało. Czy było to spowodowane tym, że musiała się podzielić swoim Mamo-chan, czy po prostu dorosła. Nie wiedziała.
Jednak od tego dnia przeżywała tortury. Mamoru wprowadził Saori to ich towarzystwa. I teraz praktycznie, jeśli chciała widzieć najlepszego przyjaciela, musiała widzieć jego ukochaną. Musiała patrzeć na ich intymne szepty, wspólne dla siebie żarty, pocałunki. Musiała słuchać o tym, jaka wspaniała jest brązowowłosa, jakie piękne ma ciało, jaką namiętną jest kochanką.
Usagi nie wie ile już razy zaciskała piąstki, aż stawały się białe, ale się uśmiechała.
Może byłoby łatwiej, gdyby Saori była niemiła dla niej. Ale nie, ta po prostu była ideałem i wielokrotnie zaznaczała, że Mamori- jak nazywała Mamo-chan, to szczęściarz mając tak wspaniałą przyjaciółkę jak ona. Co gorsza, przychodziła po rady do Usagi, kiedy pojawiały się między nimi zgrzyty.

- Bo ty go znasz najlepiej - tłumaczyła jej zielonooka.

No cóż, mogłaby to wykorzystać i źle podpowiedzieć Saori, ale wiedziała, że jej przyjaciel ją kocha, ją i tylko ją, zresztą ona twierdziła, że jest on jej życiem. Nie mogła się zdobyć na taką perfidię, o nie. Zbyt kochała Mamo-chan i najbardziej na świecie pragnęła jego szczęścia. Bolało ją, że to nie ona mu je da, ale nie ona tu się liczyła.

Dziś był wyjątkowy dzień. Mamoru telefonicznie poprosił ją o pomoc. Miała iść z nim na zakupy. Tylko ona i on. Blondynka była tak szczęśliwa z tego powodu, że nawet nie rozważała, co może być motywem tego spotkania.

Usagi pov.
Siedziałam w Crown Cafe czekając na Mamo-chan.
- Proszę - usłyszałam nagle, a przed moimi oczami pojawił się shake.
Zaskoczona spojrzałam na blondyna, który postawił przede mną plastikowy kubeczek.

- Motoki-chan? -spytałam skonfudowana. Zerknęłam na napój, hmm wyglądał apetycznie.
- Jako nastolatka uwielbiałaś moje shake, więc pomyślałem, no wiesz, w imię starych, dobrych czasów... – odrzekł, uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniłam gest i sięgnęłam po rurkę - Hym - wybełkotałam ze słonką w ustach - To były czasy. My młodzi i piękni - rzekłam- Ja i Mamo-chan, bez Saori - dodałam sobie w myślach.
- Oj nie przesadzaj... piękni to nadal jesteśmy - skomentował i odszedł, bo grupka nastolatków zbyt żywiołowo grała na automatach.

- Och, co ja tu wiedzę - rzekł nagle tak doskonale znany mi głos. Obróciłam się w drugą stronę, stał tam mój ukochany Mamo-chan
- Czyżby to Motoki'owy Shake - rzekł. Pokiwałam na to entuzjastycznie głową i podałam mu napój. Mamoru w tak charakterystyczny i zabójczo przystojny sposób odgarnął sobie włosy, wziął plastikowy kubeczek i pociągnął spory łyk.
- Hmmm - jęknął

- Wracają wspomnienia - rzekłam z uśmiechem na twarzy. On tylko pokiwał głową, starając się pozostać w świecie przyjemności jak najdłużej.
- Nee, Mamo-chan, czemu tak pilnie chciałeś się ze mną widzieć? - zpytałam wyrywając go z zamyślenia. Zareagował jednak w bardzo niezrozumiały dla mnie sposób, co mnie zaskoczyło. Znałam go przecie na wylot. Mój Mamo-chan zarumienił się, jakiś ewenement.

- Chodź, wszystko ci wyjaśnię na miejscu - odrzekł enigmatycznie. Westchnęłam tylko, wiedziałam, że siłą nic się z niego nie wyciągnie. Złapałam więc swoją torebkę i dałam mu się poprowadzić.

Okazało się, że trafić mieliśmy do bardzo ekskluzywnego domu handlowego. Wiedziałam, że Mamo-chan jest majętny. Jednak nie był szpanerem i po takich miejscach nie chodził.
Zaskoczona spojrzałam się na niego. Nie patrzył w moją stronę, tylko gdzieś w prawo.

- Usako, co sądzisz o Sari-chan - wyszeptał. Zrobiłam jeszcze bardziej zdziwioną minę.
- Czemu pytasz? - spytałam niepewnie.
Mamoru obrócił się w moją stronę i podszedł do mnie ujmując moje dłonie.

- Kocham cię, jesteś moją rodziną. - zaczął, a moje serce przyspieszyło 'Czyżby?' - pojawiła się we mnie nadzieja. - Kocham też Saori. Ona i ty jesteście dla mnie najważniejsze - kontynuował, a moje serce po raz kolejny pękło i zaczęło krwawić. - Jest dla mnie ważne byście się dogadywały, lubiły -dokończył.
Ze smutkiem spojrzałam w podłogę. Wiedziałam co on chce usłyszeć.

- Bardzo lubię Saori, jako osobę i za to, że kocha ciebie, przez co powoduje, że jesteś szczęśliwy - powiedziałam powoli 'Choć nie kocha cię tak jak ja' - pomyślałam nadto.
Na twarzy Mamo-chan, tak jak sądziłam, pojawiła się ogromna radość. Przytulił mnie mocno.
Boże, żeby on wiedział jaka to dla mnie tortura.
Po chwili puścił mnie, ale nie moje dłonie. - Usako, nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszą twoje słowa - rzekł.
Pokręciłam z niezrozumieniem głową - Mamo, nie rozum... - dodałam werbalnie, ale słow, które wypowiedział równo ze mną spowodowały, że ucichłam.
- Chcę, aby Saori również stała się moją rodziną.
Zrobiłam wielkie oczy 'Co?' - pomyślałam, a w głowie dudniły mi jego słowa „Chce, aby Saori była moją rodziną."

Mój towarzysz najwidoczniej odebrał moje zmieszanie jako objaw niezroumienia.
- Usako, chcę poprosić Saori o rękę - sprecyzował. A słowa te spowodowały, że mój świat kompletnie się zawalił.
By Misako
Edit Kasia

Podoba się wam? Proszę komentujcie!!!!