Niewielka, stojąca na biurku lampka nocna była jedynym źródłem mętnego światła w pokoju. Zegar tykał głośno, jednocześnie wskazując, że za piętnaście minut wybije północ.
Mimo to leżąca na tapczanie postać zdawała się nie zwracać uwagi na takie niedogodności jak nieprzyzwoicie późna pora, czy też mogące popsuć wzrok oświetlenie. Hikaru z wyraźną pasją czytała grubą i mocno wymiętoszoną książkę w ciemnej okładce. Każda linijka tekstu, każde słowo prowadzące ją w głąb fabuły sprawiało, że twarz dziewczyny upodobniała się kolorystycznie do soczystego pomidora.
Kończyła właśnie drugą część pewnej popularnej sagi fantasy. Uwielbiała powieści takie jak ta. Kochała książki, które poza normalną fabułą, zawierały romantyczny wątek zakazanej miłości. Miłości, która, zdawać by się mogło, pokona wszystko. Dzięki swojemu pobytowi w Cephiro dokładnie wiedziała czym ona jest, poczuła na własnej skórze jak zdesperowani mogą być ludzie, kiedy nie dane jest im być z ukochaną osobą. Niestety w przypadku księżniczki Emeraude ta historia nie miała szans zakończyć się szczęśliwie...
Hikaru westchnęła. Już dawno zauważyła u siebie pewien denerwujący zwyczaj. Właściwie był to odruch. Nigdy by się do niego nie przyznała, nawet Umi i Fuu o niczym nie wiedziały. Mianowicie za każdym razem gdy czytała jakąś książkę o miłości automatycznie identyfikowała się z główną bohaterką. Nawet jeśli zupełnie różniły się charakterami i sposobem myślenia. Z kolei mężczyzna, w którym zakochana była owa bohaterka...Tak, jej wyobraźnia natrętnie podstawiała za niego Lantysa. Nie ważne czy uczucie było odwzajemnione, czy nie: w swoim umyśle dziewczyna zawsze widziała niemal doskonałą wersję siebie u boku wysokiego i dobrze zbudowanego bruneta. Czasem ten obraz wyglądał nieco inaczej: zdarzało się, że jej ukochany zamiast czarnych włosów miał białe. Najczęściej tyczyło się to historii o tragicznych trójkątach miłosnych, kiedy zrozpaczona kobieta nie potrafi się zdecydować: kogo kocha bardziej? Hikaru westchnęła po raz drugi. Czyżby Lantys i Eagle naprawdę byli obiektami aż tak płomiennych uczuć z jej strony?
***
Umi i Fuu z lekką konsternacją spojrzały na siebie. Ich przyjaciółka uporczywie nie odbierała telefonu, najwyraźniej zapominając, że były umówione na godzinę ósmą rano. Jak zwykle razem pokonywały wspólny odcinek drogi do szkół, rozstając się przy najbardziej ruchliwym skrzyżowaniu w mieście. Zaniepokojone postanowiły wstąpić po nią do domu, zamiast bezsensownie stać i czekać.
- Ja nie mogę, kompletnie nie rozumiem jak można zaspać na lekcje przez takie ścierwo literackie! - powiedziała rozeźlona Umi, spoglądając na spokojnie śpiącą Hikaru, wspartą o swoją nocną lekturę - Dlaczego ona zawsze musi czytać takie dziwne książki? Najgorsze jest to, że najczęściej wciągają ją najbardziej komercyjne tytuły!
Fuu zamyśliła się przez chwilę.
- Uważam, że Hikaru-san posiada jedną cechę, która nam nie jest dana. Dosłownie we wszystkim widzi dobre strony, czasem w ogóle nie dostrzega wad. Podobnie rzecz ma się z czytaniem. Potrafi się doszukać wartościowych treści nawet w ścierwach literackich, jak to ładnie ujęłaś. Nawet w klasycznych przykładach marysuizmu, w których bohaterowie postępują w mało logiczny sposób.
Umi i Fuu nie podejrzewały, że jest to tylko jedna strona medalu. Gdyby wiedziały jaką romantyczną duszę posiada ich przyjaciółka...
