Beta: Brak.
Ostrzeżenie: To, co za chwilę ujrzycie jest wytworem wyobraźni Lisa. Chorej wyobraźni Lisa, której nie wolno oglądać Harry'ego Pottera z polskim dubbingiem *Lucyferze, zmiłuj się za to!*, bo to, w połączeniu z rozmowami z Diabłem sprawia, że jej odbija. Niespodzianka dla Diabła. :3 No i "la la la la la"! Niech Smerfy zawsze będą z Wami! I absurd! Duża dawka absurdu!
Zastrzeżenie: Nie jestem Rowling, jestem Lis. Bardzo szurnięty Lis, który jest tylko małym dzieckiem, lubiącym bawić się w cudzej piaskownicy. Nic do mnie nie należy poza mną, świat Pottera należy do Wielkiej i Potężnej Rowling, Diabeł należy do Diabła w końcu to ona, a postacie z Władcy Pierścieni należą do Mistrza *bij pokłony przed Mistrzem, plebsie!*.
W pewnym małym, przytulnym pokoju, znajdującym się w czeluściach Piekieł siedziały dwie młode dziewczyny. Jedna z nich- niski rudzielec o szaro-niebiesko-zielonych (ich kolor zależał od pory dnia, danego miesiąca i kaprysów dziewczęcia) oczach i przerażającym spojrzeniu a zwała się Lis, druga zaś, nieznacznie wyższa, której imię brzmiało Diabeł, była blondynką z brązowymi odrostami. Oglądały właśnie Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi na TVN, gdy Lis zmarszczyła brwi i przekrzywiła głowę, włączając procesy myślenia:
- Kuźde, skoro Voldek był taki zdolny za dzieciaka, no wiesz, wszystkie te fanficki opisują go jako geniusza, któremu reszta plebsu do pięt nie dorasta, to czemu nie uwarzył sobie felix felicis zanim polazł do Potterów? Przecież nawet przy tym słynnym fuksie pana Jestem-Harry-Chłopiec-Którego-Nie-Da-Się-Zabić-James-I-Chłopiec-Który-Przeżył-Bo-Jego-Mama-Oddała-Za-Niego-Życie-Potter powinno się udać - mruknęła, drapiąc się po brodzie.
- No ja nie wiem - westchnęła Diabeł.
Lis siedziała przez chwilę cicho, marszcząc brwi i robiąc dziwne miny. Stukała palcami w blat stołu, mruczała niezrozumiałe słowa pod nosem, nuciła sobie "la la la la la" i nagle, znienacka podskoczyła, drąc się jak opętana:
- EUREKA! Wiem! - Po czym odtańczyła taniec zwycięstwa, łapiąc Diabła za dłonie i skacząc jak opętana.
- Coooo? - zapytała zszokowana dziewiętnastolatka, patrząc na młodszą dziewczynę i zastanawiając się skąd do diaska ma wziąć numer do psychiatry.
- Mam genialny pomysł! - zawołała radośnie (prawie) piętnastolatka, szczerząc zęby.
- Boję się, ale mów. Chociaż... Pamiętaj, że jeżeli znowu rozwalisz Piekło, to Lucyna będzie wściekły i tym razem go nie udobruchasz na słodkie oczka. Samael po dziś dzień jest na ciebie fochnięty o hortensje - zauważyła, kręcąc głową.
- Oj tam, oj tam! To... - cokolwiek zamierzała powiedzieć rudowłosa, nie było jej to dane, bo do pokoju wpadł Sauron w różowym fartuszku z wielkim, czekoladowym tortem, krzycząc radośnie:
- Właśnie zabiłaś tysięcznego jednorożca, gratulacje! Jako nagrodę otrzymujesz tort od firmy Piekło 2.0!
- Ale ja... - zaczęła powoli Lis, odzyskując głos.
- Aleja ci nie pomoże, więc po prostu weź ten tort i go zjedz, bo się nam Sauroniaczek obrazi - westchnął Boromir, wchodząc do środka, zabierając Władcy Pierścienia wypiek i odkładając go na stolik. - Chodź Sauri, idziemy na posiedzenie Bardzo Złych Władców Ciemności, Którym Nie Udało Się Przejąć Władzy Nad Światem.
- Nie mów na mnie Sauri, sługo! - wrzasnął Czarny Pan.
- Tak, tak, a teraz chodź - powiedział, łapiąc Saurona za rękę i wyprowadzając z pomieszczenia. - Za jakie grzechy ja się zgodziłem na bycie jego niańką? - mruknął jeszcze pod nosem.
Obie dziewczęta stały, patrząc na drzwi w szoku.
- Co... co to było? - spytała Lis, patrząc na blondynkę.
- Ja... nie mam zielonego pojęcia - odpowiedziała, mrugając oczami i próbując pozbyć się sprzed oczu obrazu, który przyszedł jej do głowy.
Zamilkły, pogrążając się we własnych myślach.
*kilka minut później*
- Więc o czym myślałaś, Lisie? - spytała zielono-niebieskooka.
- Coooo? A! Tak! Miałam ci przedstawić mój genialny plan! - zawołała wesoło. - Więc słuchaj...
- Nie zaczyna się zdania od "więc" - przerwała jej Diabeł.
- Diaaaaaaable! Słuchaj, nie przerywaj! Jak już mówiłam, udamy się do do siedziby Voldemorta i zaproponujemy mu, żeby... - Tutaj nastąpił długi wywód ze wszystkimi szczegółami chytrego planu rudzielca. Diabeł jedynie słuchała, unosząc coraz wyżej brwi. - Możesz?
- Nie - odparła krótko.
- Świetnie, więc... Zaraz! CO?! Czemu? - zawołała.
- Bo nie.
- Ale Diaaaaableeeee... - jęknęła żałośnie.
- Nie.
- Proszęęęęęęęęęęęęęęęęęę! - zawyła.
- Nie.
- Bo popełnię samobójstwo! - zagroziła.
- Co?
- Skoczę z dywanu! - krzyknęła Lis, stając na krawędzi puchowego, czarnego, wcześniej wspomnianego przedmiotu.
- No to skacz - westchnęła blondynka.
- Skaczę!
- Skacz.
- Zaraz skoczę!
- Tylko na to czekam.
- Naprawdę!
- Yhym.
- Skaczę!
I skoczyła. Sekundę później rozległ się głośny jęk.
- Auuuuć!
Diabeł wywróciła oczyma, wracając do oglądania filmu.
*Kilka godzin, dziesięć skoków z dywanu, dwa apele Lucyfera, pięć kłótni z Samaelem, wkurzenie Aragorna, gdy Lis ukradła mu koronę i osiem paczek z karmelkami, później*
- Nie wierzę, że to robimy, Lisie - jęknęła starsza z dziewcząt, patrząc z niedowierzaniem na swą towarzyszkę, która szczerzyła się głupio.
- Oj tam, oj tam, nie marudź, co może pójść nie tak? - spytała wesoło z uśmiechem psychopaty.
Jak się później okazało, naprawdę wiele.
Londyn, Mroczna Siedziba Czarnego Pana, rok 1981, 31 października, godzina 15:30.
- Panieeee! Mój panieee! - ciszę panującą w Dark Manor przerwał przeraźliwy wrzask Glizdogona, który przerażony biegł jakby go gonił sam Szatan.
Tom Marvolo Riddle wstał ze swojego czarnego tronu, marszcząc groźnie brwi i zastanawiając się, dlaczego ten szczur śmiał mu przerwać chwilę relaksu przed wybraniem się na herbatkę do Potterów. Przez tego idiotę będzie musiał zaczynać od nowa słuchać "Wrzasków Cierpienia i Jęków Agonii" najnowszej płyty Śmierciojadów. A już był w tak znakomitym nastroju! Jeszcze chwila i byłby gotowy na zabicie tych zdrajców Krwi, a tak? Cały misterny plan szlag trafił! W momencie, w którym zastanawiał się jaką klątwą potraktować zdrajcę (cruciatus był przereklamowany, był Czarnym Panem, nie mógł sobie pozwolić na rutynę!), ten wpadł do sali tronowej, rzucając mu się do stóp i drżąc z przerażenia.
- Jak śmiesz wpadać tu bez wezwani? - zaczął lodowatym tonem. Zdecydowanie zbyt dużo zaklęcia chłodzącego, stwierdził w myślach, spoglądając z niesmakiem na sopelki lodu, które zwisały mu z nosa.
- One! To one, panie! Goniły mnie! - zawył Peter.
- Jakie one? - wysyczał Lord Voldemort.
- Szatanki, panie! Te córy piekieł! Te czarownice, które powinny spłonąć na stosie! Te zło wcielone, które nie chce się nawrócić! One tu są! - zapiszczał Glizdogon.
Nagle Czarnego Pana objął nagi strach, całując i przytulając z całych sił. Mroczny Pan zbladł, z trudem łapiąc oddech. Spojrzał w stronę drzwi, skąd rozległ się radosny śpiew, który znał tak dobrze...
- La la la la la la la! La la la la la la la! - śpiewała radośnie (a raczej fałszowała) Lis, klaskając w ręce i podskakując.
- Lisie, idziemy na oficjalną audiencję u Lorda Voldemorta, opanuj się - powiedziała przytomnie Diabeł.
- Diaaableeeee, idziemy do Tomeczka Zagadki! Jak ja mam być poważna? La la la la la la la! - zawył rudzielec.
Diabeł pokręciła jedynie głową i sama zaczęła nucić tę jakże piękną piosnkę. Nagle, w oddali zamajaczyły im drzwi Sali Tronowej. Wymieniły spojrzenia.
- Skąd...?
- Magia!
Nie zdążył jeszcze wymyślić planu ucieczki, gdy usłyszał przerażający pisk. W następnej chwili wisiało na nim wredne, rudowłose stworzenie, piszcząc wesoło:
- Tomek!Tomuś!Tomeczku!Tęskniłeś?Jabardzo!Jaksięmiewasz?Couciebie?JakciidzieprzejmowanieAnglii?Podzieliszsię,nie?JaktamstaryTrzmiel?Dalejcięwkurza?Nierozumiemczemugojeszczeniezabiłeś! - zawołało na jednym wdechu dziewczę.
- Lis! Proszę cię, po coś tu jesteśmy, na plotki przyjdzie czas później - westchnęła Diabeł. - Witaj Tom, miło cię znowu widzieć - powiedziała, zwracając się w stronę Lorda Voldemorta. - Mamy dla ciebie świetną propozycję, ale najpierw... Może usiądziemy przy kawie? - zapytała, uśmiechając się wesoło.
- O-oczywiście - wyjąkał Riddle.
*dwie godziny i sesja tortur na Glizdogonie, później*
- Więc co ty na to? - spytała Diabeł.
- Czyli... mówicie, że jednak fiolka felix felicis i bachor Potterów zginie?
- Owszem! - zaśpiewała Lis.
- I będzie mnie to kosztowało tylko tyle, że mam wam wypożyczać od czasu do czasu moich śmierciożerców? - dopytywał.
- Tak - potwierdziła blondynka.
- Wchodzę w to! - oznajmił Czarny Pan.
- Świetnie, no to teraz podpiszmy cyrografik i po problemie! - zanuciła śpiewnie ruda wredota.
Chwilę później magiczny dokument zajarzył się na czerwono i znikł w rozbłysku czarnego światła. Tak oto Lord Voldemort zaprzedał swą duszę.
- Naiwniak - mruknęła Lis, gdy Czarny Pan zniknął kierując się do Doliny Godryka.
- Nie! Tylko nie Harry! Błagam! Zabij mnie, a nie mojego syna! - załkała Lily Potter, zasłaniając kołyskę swoją osobą.
Czarny Pan skrzywił się jedynie, avadując szlamę.
- I niby Severus prosił, żebym ją oszczędził? Pff, jeszcze czego! A Snape dostanie cruciatusem za marnowanie mojego czasu na tak żałosne prośby - warknął zły. - I jeszcze przez niego zapomniałem, że mam syczeć! Ugh! Ssss! Sss ss! A ty co się śmiejesz, bachorze? - ryknął, patrząc na siedzącego w kołysce chłopca. - Zaraz zginiesz, kundlu! I ja zatriumfuję! I nic mnie nie pokona! I będę władcą świata! Avada Kedavra! - wrzasnął, rzucając klątwę na chłopca.
- Jak one śmiały? Jak one śmiały mnie tak oszukać? Zabiję je! Zabiję! Wypatroszę! Posiekam! Dam psom na pożarcie! Zakopie, odkopie, scalę, przerobię na mielonkę i jeszcze raz naprawię! Utopię, spalę! Zniszczę! Już one mi za to zapłacą - złorzeczył duch Voldemorta. - Ten cholerny szczeniak przeżył! JAK?
Szkoda, Czarny Pan że nie pokusił się o przeczytanie małego druczku na cyrografie, w którym wyraźnie pisało, że Szatanki nie ponoszą odpowiedzialności za to, że Harry jest Cholernym-Chłopcem-Który-Nie-Chce-Umrzeć i, że musi przeżyć, żeby mogło powstać siedem książek i osiem filmów o jego przygodach.
- Co się tak patrzysz, Diable? - mruknęła niewinnie Lis.
- Wiesz, że on nas zabije?
- I?
- Nic, po prostu nic - zaśmiała się Diabeł.
N/A: Pozdrawiam; Diabła, Babcię i Labełka. Ale szczególnie Diabła, która dała mi inspiracje do napisania tego czegoś. :D Niech smerfmoc będzie z Wami!
Vale!
