Kolory nadziei


Całe to miejsce jest zielone: ziemia, na której stoi, kryształy, w których odbija się jej sylwetka, nawet sufit pokryty pajęczynami.

Zuko też jest pokryty zielenią, Katara nie może się przyzwyczaić do braku jego czerwieni. Zielone barwy są przecież dobre: są znakiem nadziei, potężnego Ba Sing Se, są kolorem przyrody budzącej się do życia, są symbolem przyjaciół. To czerwień jest zła, to czerwień niszczy wszystko na swojej drodze, tak jak ogień, który reprezentuje.

Jednak Zuko nie jest teraz potężnym księciem Narodu Ognia, tylko prostym chłopakiem.

Może to dlatego Katara postanawia mu pomóc, a może dlatego, że rozumie jego ból po stracie matki, tak jak on rozumie jej.

- Nie musisz tego robić - szepcze Zuko i Katara odrywa dłoń od jego spalonej twarzy, by lepiej mu się przyjrzeć. Ma teraz otwarte oczy i lustruje ją z uwagą.

- Dlaczego? Przecież chcesz się uwolnić od tego, prawda? - Słowa Katary są tak ciche jak Zuko, jakby oboje bali się, że ktoś ich usłyszy.

Zuko spuszcza wzrok, co dziwi Katarę. Kiedykolwiek nie walczyli, dumny książę Narodu Ognia zawsze patrzył hardo i z determinacją.

Ale teraz nie jest już księciem, myśli, teraz jest po prostu sobą.

- Jeżeli ta woda ma magiczne właściwości, powinnaś raczej trzymać ją dla Avatara - odpowiada w końcu Zuko, nadal nie napotykając jej świdrującego spojrzenia. Zaciska przy tym dłonie i Katara zdaje sobie sprawę, ile kosztują go te słowa.

- Masz rację. - Katara przymyka oczy i bierze głęboki oddech. Podejmuje w myślach decyzję, której ma nadzieję, że nie będzie żałować. - Nie muszę tego robić.

Widzi, jak Zuko nieznacznie odwraca się od niej i jeszcze mocniej zaciska ręce.

- Ale chcę - dokańcza pogodnie i uśmiecha się do niego nieśmiało. Zuko otwiera szerzej oczy i momentalnie rozluźnia się. Zaraz jednak ponownie staje się spięty i uważny.

- Dlaczego? - zadaje pytanie. Tym razem patrzy jej głęboko w oczy, tak głęboko, jakby chciał tam znaleźć odpowiedź. Katara z trudem wytrzymuje jego spojrzenie.

Przez chwilę myśli, że źle się ubrała - tylko ona nie pasuje do wszechogarniającej zieleni, do koloru nadziei.

- Nie wiem - stwierdza prosto, ale widząc jego niewyraźną minę, zaraz dodaje. - Wiem, że to dla ciebie ważne, więc chcę pomóc.

- Dlaczego? - powtarza uparcie. - Byliśmy wrogami.

Byliśmy, przemyka jej przez myśl, czyli teraz mnie za niego nie uważa.

Z nieznanej jej przyczyny to powoduje, że się rozpogadza. Teraz uśmiecha się jeszcze szerzej.

- Może czas to zmienić? - odpowiada pytaniem na pytanie. Jej oczy błyszczą radośnie, chociaż sama nie wie czemu. Może to z powodu wszechobecnej zieleni, symbolu przyjaźni? - Widziałam cię, wiesz? Pracowałeś ze swoim stryjem. Wydawałeś się... szczęśliwy.

Zuko milczy. Katara nie wie, czy to dobry znak, jednak kontynuuje.

- Naprawdę chcę ci pomóc, Zuko. Wierzę, że możesz być dobry. Może nawet już teraz jesteś.

Dotyka ponownie jego blizny i również tym razem Zuko poddaje się temu. Zamyka oczy i wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nadal milczy.

- Pozwól mi to zrobić - mówi Katara szeptem, gdy kładzie drugą dłoń, otoczoną przez wodę, na jego policzku. - Pozwól się uleczyć.

Zuko w końcu się odzywa; jego głos jest przeszywający, cichy, ale pełen pewności i żalu:

- Przepraszam. Za wszystko.

Katara zabiera się do pracy z uśmiechem na ustach. Oboje nic więcej już nie mówią.

W ostateczności dla niektórych zieleń może być symbolem więzienia.

W ostateczności dla niektórych to błękit może być symbolem nadziei.