Ta historia będzie w czymś w rodzaju trzeciego sezonu. Oczywiście nie przywłaszczam sobie tej kreskówki, a jedynie moich własnych bohaterów, miejsca i wydarzenia.
Narrator
Nadszedł czas.
Tylko tyle w tym momencie myśleli członkowie zakonu Gwiazdy Północy.
Nadszedł czas na ujawnienie ostatniej osoby naznaczonej gwiazdą.
Syriusz nie wiedział, co ma powiedzieć. Jako przywódca powinien wygłosić poważną mowę, mającą rozpocząć poszukiwania wybranej osoby. Problem polegał na tym, że nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać.
Przeszukanie całej Atmosii może zająć wieczność, a oni nie mieli tyle czasu. Aby Storm Hawks wykonało swoją misję, zakon musiał odnaleźć wybrańca/wybraną oraz wyszkolić jego/ją na potężnego wojownika, co również nie mogło trwać za długo: najwyżej miesiąc. Do tego z każdym dniem Cyclonis stawała się coraz potężniejsza, tak więc musieli się jeszcze bardziej sprężać.
W końcu mężczyzna wypowiedział dwa zdania:
-Nareszcie, po wielu wiekach, Gwiazda zaświeciła na niebie, zwiastując wielkie wydarzenia oraz objawiając nową nadzieję na pokonanie Cyclonii. Poszukiwania zaczynamy w Terrze Mesa, gdyż tam po raz pierwszy ukazała się na nieboskłonie. Ruszamy!
Poczekał, aż wszyscy wyjdą z sali. Po chwili powiedział, jakby do siebie:
-Nareszcie wróciłaś na niebo, ukochana.
Gwiazdka siedziała na szczycie jednej z gór, z której widać było całą Terrę Mesa.
Lubiła to miejsce. Przypominało jej o wszystkich miłych chwilach spędzonych z przyjaciółmi, zarówno z Myśliwców jak i ze Storm Hawks.
Właśnie. Storm Hawks.
Ile czasu minęło, odkąd przeszli przez portal za Cyclonis? Rok? A może dwa?
Już dawno straciła rachubę. Nie wiedziała gdzie są, co robią i czy może już pokonali Cyclonis. Nie... Gdyby wiedźma została pokonana, już dawno wszyscy by o tym wiedzieli. Jak na razie pozostawało jej jedynie czekać na ich powrót.
W trakcie swoich rozmyślań zdjęła ochronne rękawiczki. Przyglądając się swoim dłoniom zauważyła, że coś się zmieniło.
Znak w kształcie gwiazdy na prawej dłoni, poprzednio ledwie widoczny, teraz zaczął lśnić srebrem. Dziewczyna pospiesznie zaczęła wciągać rękawice na ręce. Ktoś jednak jej przerwał.
Chwilę później straciła przytomność.
Gwiazdka
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam, było przyciemnione, lecz całkiem przytulne.
W głowie wciąż mi huczało, jednak nie przejmując się tym podniosłam się i zaczęłam iść w stronę oświetlonego stołu. Chyba mnie usłyszeli, ponieważ w miarę, jak się zbliżałam wszyscy odwrócili się w moją stronę. Zauważyłam, że wszyscy mieli na sobie osobliwe płaszcze, które zlewały się z tłem. Milczeliśmy przez jakiś czas, po czym mężczyzna wyglądający na przywódcę przemówił.
-Witaj. Zapewne zastanawiasz się, czemu tu jesteś. I przy okazji: przepraszam za nietypową metodę ściągnięcia cię tutaj, jednak mogłaś się nigdy nie zgodzić.
Zdziwił mnie łagodny ton jego głosu. Właśnie miałam zadać pytanie gdy ten odpowiedział za mnie.
-Nie, nie jesteśmy sługami Cyclonis - w przeciwnym wypadku już byś była martwa. Ta wiedźma może już coś podejrzewać; miejmy nadzieję, że nie.
-Czy to ma związek z tym?- postawiłam wszystko na jedną kartę i pokazałam znak na mojej dłoni. Skoro widniał na tarczy...
Wszyscy zamilkli na moment, patrząc porozumiewawczo na siebie. Już wiedziałam, że coś się święci.
-Kim jesteście? Po co tutaj jestem? I co chodzi z tą gwiazdą?! wrzasnęłam.
Chwilę później przez salę przeleciała błyskawica, a ja miałam dziwne wrażenie, że to ja to zrobiłam.
Jakaś kobieta powiedziała do mnie:
-Masz potencjał! Co prawda musisz go opanować (w przeciwnym razie nas rozsadzisz!), ale to będzie łatwe.
-Żądam wyjaśnień.
-Dobrze, wytłumaczę ci wszystko, ale najpierw się przedstawię: jestem Isla Irini, główna magini zakonu Gwiazdy Północy, a to nasz przywódca, Syriusz Faeren.
Następnie wyprowadziła mnie z pomieszczenia. Szłyśmy zaskakująco długimi korytarzami, zanim doszłyśmy do celu: ogromnego kompleksu bojowego, wyposażonego we wszystkie możliwe rodzaje broni, gigantyczną bibliotekę oraz salę pancerną do ćwiczenia... zaklęć? Hmmm, coś dla Faji.
Isla zatrzymała się, po czym zaczęła się mnie pytać o różne rzeczy.
-Jesteś przyjaciółką Storm Hawks?
-No, tak, ale co to ma do rzeczy?
-Postaram ci się to wyjaśnić najszybciej, jak się da, bo opowieść jest całkiem długa.
-Zakon Gwiazdy Północy od zawsze chronił Atmosię: niezależnie od tego, czy było to przed rozpadem krain, czy też po. To od nas wywodzą się Podniebni Rycerze.
-Coś o tym czytałam... w jakiejś bardzo starej książce, czy coś takiego; James mi pokazał w czasie jednego z wypadów do biblioteki- wspomniałam.
-A James to...?
Westchnęłam.
-Członek mojego starego szwadronu- nie miałam ochoty mówić nic więcej.
-Rozumiem. Wracając do naszej historii, zakon miał również wyszukiwać osoby z gwiazdą. Najbardziej znaną osobą z tym znakiem, a zarazem autorytetem była twoja imienniczka, Gwiazdka Nightshade. Była ostatnią osobą, która miała ten znak. Potem liczyliśmy, że Piorunujący Błysk jest wybrańcem, jednak tak nie było. A szkoda. Wspaniały wojownik z niego był. A teraz okazuje się, że po tylu stuleciach jednak jest osoba, która może uratować Atmosię!
-Chwilunia!- zatrzymałam ją.- To Storm Hawks mają uratować świat: to jest ich przeznaczenie.
-Ale bez ciebie nie dadzą rady.
-Dlaczego?
-Ponieważ ktoś musi ich przeprowadzić przez Tamtą Stronę, oraz zjednać tamtejsze krainy.
-A oni nie mogliby tego zrobić?
-Nie. Mieszkańcy uwierzą tylko osobie z tym symbolem. Tak mówią ich legendy.
Ok, już wiem coś nie coś.
Zaczęłam przechadzać się po sali. Wyjrzałam przez okno, i zobaczyłam bardzo jasną gwiazdę, która świeciła wysoko na niebie.
-Co to za gwiazda?- zapytałam.
Zapadła niezręczna cisza, w czasie której Isla przestępowała z nogi na nogę.
-To... ona. Gwiazdka Nightshade.
Zamarłam.
-Jak to?
-Zginęła w decydującej bitwie z mrocznymi siłami, ratując od śmierci swojego przyjaciela. Nie wiemy dokładnie, co się stało, ale w chwili śmierci zmieniła się w gwiazdę. Od tamtej pory jest naszym symbolem.
W tamtej chwili przypomniała mi się moja załoga. Uratowali mnie przed Reptonem, a sami zginęli. Łzy mimowolnie zaczęły mi spływać po policzkach.
-Wzruszyła cię ta historia, czy coś innego?- dobiegł mnie głos Isli.
-Moja stara załoga. Pewnego dnia zaatakowali nas Raptorzy, w dodatku z posiłkami. Byliśmy silni. Jednak nie wystarczająco. Moi przyjaciele padali jeden po drugim. Gdy zostaliśmy tylko ja i James, Repton podpalił nasz statek i kazał odejść swoich żołnierzom. Chciał się z nami rozprawić osobiście. Walczyliśmy długo, ale Repton wygrywał. Wiedziałam, że to koniec, gdy nagle ktoś wsadził mnie na motor i wypchnął przez jedyne wolne miejsce. Kiedy się obejrzałam, widziałam już tylko smutne oczy Jamesa, które w chwilę później zamarły, gdy Repton podciął mu gardło.
-Przykro mi.
-To dlatego nie dołączyłam do Storm Hawks, chociaż Strzała wielokrotnie mnie do tego namawiał: żeby ich nie stracić, tak jak mojej starej załogi- zakończyłam, czując ulgę, że w końcu opowiedziałam komuś o tym ,co się we mnie kotłowało tyle czasu.
Wyglądało na to, że Isla mnie rozumiała, chociaż mnie w ogóle nie znała. Podeszła do mnie i powiedziała:
-W takim razie będziesz miała okazję odpłacić się złu za to, czego doświadczyłaś, oraz czego doświadczyli twoi przyjaciele. Tylko musisz się wiele nauczyć- zaśmiała się.
-Widać muszę. Od czego zaczynamy?
-Od walki bronią białą. Ty, jak widziałam, używasz nunchaku, jednak w tej sytuacji musisz nauczyć się władać mieczem.
-Ale umiem walczyć. I to całkiem dobrze. Nunchaku było najlepsze, ponieważ żadne miecze nie pasowały.
-Coś wymyślimy. Ale od tego zaczniemy: w końcu musisz pogłębić swoją wiedzę.
W ten oto sposób zaczęłam swoje szkolenie.
Oczywiście często wymykałam się na zewnątrz, aby odetchnąć chwilę. Chodziłam również do biblioteki, gdzie pewnego razu natknęłam się na tajemniczy rysunek. Schowałam go za pazuchę kurtki (zmieniłam trochę ubrania) i pobiegłam do swojego pokoju.
Przyjrzałam się obrazowi. Była na nim bardzo piękna kobieta z szarozielonymi oczami i ciemnymi włosami. Były prawie czarne, jednak na skrętach były ciemnofioletowe. Ubrana była w śliczną suknię z delikatnego, srebrnego materiału. Odwróciłam rysunek, z nadzieją, że będzie tam jakakolwiek informacja na temat namalowanej osoby. Nie myliłam się: był tam bardzo stary napis, który na szczęście udało mi się rozszyfrować.
Mam nadzieję, że dobrze Cię sportretowałem, Gwiazdko Nightshade, moja pani.
Zrozumiałam, że mam przed sobą jedyny wizerunek bohaterki zakonu.
Schowałam go do jednej z książek z nadzieją, że kiedyś uda mi się rozwiązać zagadkę autora obrazu.
Czeka mnie jeszcze długie szkolenie, jednak myślę, że niedługo spotkam się ze Storm Hawks. Ze swoimi przyjaciółmi. I Strzałą.
