Ostrzegam, że jest to moje pierwsze opowiadanie. Porady mile widziane.
Poszukuję bety.
Wszystkie postacie należą do J.K.R., a ja nie czerpię z tego opowiadania żadnych korzyści.
W prologu użyto fragmentów z rozdziału "Jedyny, którego zawsze się bał" z "HP i Zakon Feniksa".
Prolog
- Zostań tam, gdzie jesteś, Harry!
W jego głosie po raz pierwszy zabrzmiał strach. Harry nie miał pojęcia dlaczego: w sali byli już tylko oni, szlochająca Bellatriks, wciąż uwięziona pod posągiem, i maleńkie pisklę feniksa, popiskujące na podłodze...
I nagle jego blizna pękła. Poczuł ból, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczył, ból, który trudno sobie wyobrazić, ból nie do zniesienia. Poczuł, że umiera...
Sala znikła mu z oczu, a Harry, uwięziony w silnych splotach istoty z czerwonymi oczami, już nie wiedział, gdzie kończy się jego ciało, a zaczyna jej. Stopili się w jedno, połączeni bólem, i już nie było ratunku...
I wtedy w jego umyśle pękła jakaś zapora, a później, później była już tylko ciemność.
