Castiel włóczył się bardzo długo, nim w końcu trafił do jakiegoś miasta. Pierwszym co zrobił było znalezienie budki telefonicznej. Chciał zadzwonić do Deana, powiedzieć mu gdzie jest i żeby przyjechał. Nie tylko okazało się, że nie ma pieniędzy, by zadzwonić, ale i nie pamięta numeru. Był zdany na siebie.

Wyczerpany tułaczką, zaczął szukać jakiegoś miejsca do spania. Znalazł je na tyłach jakiejś restauracji. Wciśnięty pomiędzy dwa kontenery na śmieci, Castiel nakrył się płaszczem i zasnął, nękany przez koszmary.

Myślał, że sen pomoże mu poczuć się lepiej, ale był tylko bardziej zmęczony. W dodatku obudził się głodny. Nie pomyślał, by pogrzebać w śmietniku, zamiast tego podszedł do jakiegoś mężczyzny, który stał przy wejściu do zaułka.

- Przepraszam – zaczął uprzejmie Castiel. Mężczyzna spojrzał na niego dziwnym wzrokiem. – Nie mam żadnych pieniędzy, a jestem głodny. Zastanawiałem się, czy nie mógłby mi pan trochę pożyczyć. Tylko trochę.

Castiel wierzył w szczodrość ludzi, ale tym razem się przeliczył. Zastanawiał się, czy Dean by go za to wyśmiał.

- Ty też chcesz moich pieniędzy?! – wrzasnął mężczyzna i zbliżył się do Castiela. – Najpierw rząd, a teraz ty?

- Przepraszam. Pójdę już, nie będę pana dłużej niepokoił. – Castiel zaczął się wycofywać, ale mężczyzna szedł za nim.

- Moje pieniądze są moje! – krzyczał. Wyglądał na chorego. – Nikomu ich nie dam, nikomu!

Castiel za późno zorientował się, że mężczyzna wyjął z kieszeni kurtki nóż. Nie zdążył zareagować ani się obronić.

Mężczyzna dźgnął go kilkakrotnie, najpierw w brzuch, a potem w pierś, za każdym razem wpychając nóż aż do oporu. Krzyczał przy tym, że nie odda nikomu swoich pieniędzy. W końcu zostawił Castiela, który upadł bezwładnie na bruk.

Wykrwawiający się z każdą chwilą Castiel doczołgał się pod ścianę i skulił, usiłując powstrzymać drżenie ciała. Nie był głupi, wiedział, że umiera. Przestał być aniołem zaledwie wczoraj i już zdążył dać się zabić. Był głupcem sądząc, że poradziłby sobie jako człowiek.

Bardzo szybko zaczął tracić przytomność. Gdy tak się stało, zaraz potem przestał oddychać. Ostatnimi, o których pomyślał, był Dean i Sam oraz to, że nie zdążył ich przeprosić za to, co zrobił. Nawalił, znowu, a oni mieli się nigdy nie dowiedzieć, jak mu przykro z tego powodu.

Ostatecznie wszystko powróciło do początku. Co za ironia. Podczas swojego pierwszego dnia na ziemi został dźgnięty nożem. Ostatni zakończył w ten sam sposób.