Przymierzałam się do tego trzy tygodnie haha. Nie przeklinam, zupełnie, kompletnie nie przeklinam. Ale poświęciłam się dla "sztuki" x""D.
Connor wyszedł z taksówki, która zatrzymała się przed domem Hanka. Podszedł do drzwi i zadzwonił. Nieprzekonany odczekał chwilę, jego oczy błądziły po podwórku, chociaż nie było w nim nic interesującego. Zadzwonił jeszcze raz, chociaż szczerze wątpił w jakąkolwiek reakcję.
Okrążył dom w poszukiwaniu okien. Zaglądał i wypatrywał, aż nie znalazł Hanka. Pił coś prosto ze szklanej butelki. Patrzył mu prosto w oczy i pił coraz więcej na raz. Connor poczuł się dziwnie spięty. Odkąd został defektem nie wiedział już czy to wyzwanie, aluzja, zaproszenie czy smutek. Wiedział tylko, że odczuwanie tych wszystkich emocji nie jest tego warte. Wskazał oczami w stronę drzwi. Wyglądał jak zbłąkany piesek. Hanka to nie ruszyło i wziął kolejny łyk. Connor zamienił się w bezwstydnego mordercę i zbił łokciem szybę. Z jego łokcia popłynęła kropelka tyrium. Wskoczył przez okno z minusową gracją. Gdyby był człowiekiem skończyłby chyba w szpitalu. Hank głośno przeklął, a Sumo radośnie zaszczekał.
-Connor ja pierdolę, drzwi są otwarte.
-Przepraszam Poruczniku Anderson, ale nie chciał Pan współpracować.
Hank westchnął, zrobił zdegustowaną minę i wziął kolejnego łyka. Ale obok niego stała jeszcze jedna nowa butelka.
Connor był niemal pewny, że poprzednią wypił na raz.
Podszedł do Hanka i wyrwał mu alkohol z ręki.
-Posrało cię? Oddaj to!
Connor wylał zawartość do zlewu.
Hank wstał, ale Connor wepchnął go z powrotem na krzesło.
-Martwi mnie Pana dieta.-powiedział groźnie-Przyniosłem coś do jedzenia.-uśmiechnął się jakby był promyczkiem słońca i do tego puścił oczko.
Tym razem Hank skutecznie wstał i przepchnął się za Connorem. Czuł oceniający wzrok na sobie. Wyjął dwa średniej czystości talerze i położył po przeciwnych stronach stołu.
-Nie mam żadnych kwiatów, serwetek, czy innego cholerstwa, ani tym bardziej czystych sztućców, więc powiedz, że nie zrobiłeś zupy.
Connor uśmiechnął się tylko, a jego dioda zamigała na żółto.
-Dowiedziałem się, że w Pana czasach to był bardzo popularny przysmak. Nie myślałem, że ludzie kiedyś jedli coś takiego, teraz nikt tego chyba nie robi. To dziwne-powiedział stawiając plastikowe pudełko na stół-ale nie bardziej niż moda lat osiemdziesiątych, o której niedawno się dowiedziałem.
Connor otworzył pudełko i wyjął z niego kapsułki do prania.
-Kurwa Connor ja pierdole.-Hank poczuł potrzebę znalezienia kolejnego whisky, ale powstrzymał się-Nie jadłeś tego, prawda?-zapytał zmartwiony
-Androidy nie jadają.
Hank wpakował kapsułki z powrotem i poszedł z nimi do łazienki.
Connor korzystając z okazji zajął się głaskaniem Sumo.
Hank wrócił i nie wyglądał na zadowolonego. Jednak nie zastrzelił Connora, do czego był zdolny, tylko poszedł znowu do kuchni. Siedział tam pare minut mrucząc coś pod nosem co chwilę.
-Trzeba ci założyć blokadę rodzicielską na internet.-krzyknął z kuchni
Connor zaśmiał się tylko i pogłaskał Sumo pod uchem.
Hank wrócił z dwoma kubeczkami zupek chińskich.
Connor uśmiechnął się, a jego dioda znowu pożółkła.
-Nie mogę jeść.-powiedział, gdy Hank podał mu łyżeczkę.
-To nie przeszkadza ci w lizaniu każdej krwi jaką zobaczysz!
